Dobrze dla Wojtka, że został sportowcem. Byłby kiepskim prawnikiem. Na wokandzie trzeba być adwokatem własnej sprawy. Szczęsny w Barçy jest w tym tragiczny. Mimo to rywalizacja z Peñą o miejsce w składzie na resztę rozgrywek pozostaje otwarta. Polak spisuje się według mnie za dobrze, aby zostać z niej wykluczonym a priori.
Przychodząc do Klubu, Polak otwarcie mówił o swojej słabości do papierosów. Po pierwszych „heheszkach” lokalne media podjęły tę kwestię na serio. Odbiór dziennikarzy nieprzyzwyczajonych do stylu bycia piłkarza uległ zmianie. Zamiast sympatyzować z „facetem jak my” zaczęto wznosić brew wyżej niż Ancelotti.
Jeśli bramkarz chciał wypaść przed fanami na „swojego”, to mu się udało. Jako profesjonalista wyszedł blado. Co uchodziło w Turynie, gdzie zdobył wiele – przyjęto ze zdumieniem w klubie, który zrobił mu przysługę. Barça wzięła Szczęsnego z emerytury, w dużym stopniu przez wstawiennictwo Lewandowskiego. Na miejscu byłaby większa wstrzemięźliwość. Po słowach Lobo Carrasco przecieki z klubowych biur donosiły o braku zadowolenia z tak daleko posuniętej kordialności nowego gracza.
Szczególnie źle miał te słowa przyjąć Hansi Flick; w połowie jesieni dobrze już znany w Can Barca z pryncypialności i dyscypliny. Bez mrugnięcia okiem karzący za kilkuminutowe spóźnienia swych podstawowych piłkarzy. Bezwzględny w egzekwowaniu wdrożonych zasad. Wymagający. A tu Wojtek, cały wyszczerzony, opowiada każdemu, kto spyta, że palenie jest OK... Słysząc te słowa, Flick musiał być przeszczęśliwy.
Skończyło się, jak wielu katalońskich dziennikarzy pisało, że nie powinno: debiutem utytułowanego Polaka na czwartoligowym kartoflisku. Flick zastosował prosty środek z psychologii zarządzania, testując cierpliwość, profesjonalizm i odporność swego cenionego podwładnego do ostatniej chwili. Mogło się to skończyć różnie. Drużyna przekonująco wygrała, „Szczena” skończył mecz z czystym kontem. Przyznało to rację Flickowi. Trwanie z Peñą mimo jego formy opadającej w listopadzie jak liść na wietrze odwlekło debiut Polaka, który mimo to (a może właśnie dlatego?) zagrał z Barbastro skoncentrowany od pierwszej do ostatniej minuty - jakby miała od tego zależeć jego dalsza kariera. Może zależała.
Mimo pomeczowych opinii uderzających w gracza Barçy (serwis abc.es: „to jedyny bramkarz, od którego cuchnie tytoniem”) Szczęsny ewidentnie zyskał zaufanie niemieckiego trenera po swoim meczowym debiucie. Flick odniósł się do tego na konferencji w Barbastro, wyraziwszy zadowolenie z występu całej drużyny. Ja zakładałem, że w nowym dla siebie systemie gry obronnej wypadnie mniej pewnie. Unikał nieporozumień z kolegami, wystrzeliwania rywalom piłki za darmo i panikowania kopnięciami w trybuny, gdy robiło się cieplej. Poza 1-2 sytuacjami zagrał bezbłędnie. Przy dośrodkowaniach wyglądał bardziej przekonująco niż Peña. Rozmiar ma znaczenie u bramkarza.
W kontekście tego, co napisałem wcześniej o wyboistym wejściu Wojciecha Szczęsnego do klubu, jest paradoksalne, że miejsce w bramce na Bilbao utorowała Polakowi dyscyplinarna wpadka jego kolegi. Iñaki miał spóźnić się na odprawę, za co zapłacił miejscem w półfinale Superpucharu. Gdyby Szczęsny wypadł gorzej w starciu z Barbastro, zagrałby z Baskami? Wydaje się jasne, że nie.
W odróżnieniu od Aragończyków Athletic Club stanowi konkurencję klasową i wymagającą. Po zwycięskim półfinale w Dżuddzie polski bramkarz zebrał ścianę pochwalnych recenzji. Doceniono go przede wszystkim za grę na przedpolu, skuteczność przy stałych fragmentach gry, zasięg ramion, antycypację poczynań rywali. Większość tych obszarów stanowi słabe strony Peñi. Mecz przeciw podopiecznym Valverde nie przebiegł Szczęsnemu perfekcyjnie, ale jeśli ktoś spodziewa się perfekcyjnego występu bramkarza w drugim meczu po 7 miesiącach, to serdecznie pozdrawiam. W sytuacjach mających rzeczywiste znaczenie dla wyniku Szczęsny zachował się bez zarzutu.
Dwa zwycięstwa, dwa czyste konta i zyskaliśmy argumenty za gotowością bramkarza do gry. Mamy świeże, bezpośrednie porównanie postawy warszawianina z Peñą w tych samych akcjach, podobnych okolicznościach meczowych. Występy z Bilbao i Barbastro dały potwierdzenie tezy, która dotychczas miała jedynie podstawy teoretyczne (czy też: życzeniowe). Otóż, w istotnych aspektach bramkarskiego rzemiosła Szczęsny daje Barcelonie więcej niż Walentczyk. Na twitterze porównywano ujęcia ich zachowania w zbliżonych sytuacjach. Enigmatyczna wypowiedź Flicka po pokonaniu Basków tylko zaogniła medialną debatę. Szkoleniowiec zyskał „błogosławiony problem”.
Przed finałem z Realem rozwiązał go w sposób zaskakujący i spodziewany jednocześnie. Postawił na ciągłość gry Polaka (wywalczył awans), choć wynikający z przebiegu sezonu status jego kolegi jako numeru 1 w bramce skłaniał część ekspertów do wniosku, że zagra Iñaki. Zawodnik z Alicante zasiadł na ławce. Szok. Zdumienie. Co innego mieć na coś racjonalne podstawy, a co innego zobaczyć odpowiadający im wybór trenera.
W tym wywodzie wspólnie doszliśmy do drugiego argumentu za tym, że Szczęsny w Barçy ma skłonność do utrudniania sobie życia. Tylko on jest winny wykluczenia w finałowym starciu z Realem. Tworzy to przestrzeń na pytanie: czy czerwona kartka zaważy na jego przyszłości w drużynie? Na pewno tak. Definiuję dwie płaszczyzny. Krótkoterminowa oznacza niedostępność zawodnika na Betis, to klarowne. A jak koleżeńskie zejście z boiska dla wyrównania sił wpłynie na los 34-latka w ujęciu długoterminowym? Moim zdaniem nijak. Spodziewam się rychłego powrotu Polaka do bramki.
Jak wykazał listopad, Peña jest niezłym bramkarzem, ale wciąż podatnym na błędy uznawane na tym poziomie za błędy początkującego. Choć październikową serią udanych występów i docenionych parad udowodnił nam, że jest lepszym bramkarzem niż rok temu, to aktualnym pozostaje pytanie, czy jest bramkarzem na miarę FC Barcelony? Ja uważam, że nie.
Jeśli uznać, że każdy sportowiec ma margines na poprawę umiejętności, to w przypadku 26-latka o nikczemnym na jego pozycji wzroście ten margines jest według mnie umiarkowany. Iñaki Peña zachował 11-krotnie czyste konto w 45 meczach FC Barcelony. Zachwycił mnie maksymalnie w pięciu. Stracił w nich 65 bramek, co daje niespotykaną w klubach tego formatu średnią 1,44 gola na mecz.
Blisko 35. urodzin i po zdobyciu wykształcenia w lidze odległej taktycznie od hiszpańskiej Wojciech Szczęsny odbiega od idealnego profilu golkipera Blaugrany. W moich obiektywnych oczach nie zmienia to faktu, że w odróżnieniu od Peñi należał kiedyś do światowej czołówki na swojej pozycji, a renoma, jaką zdobył w Serie A, zawstydza wszystkich bramkarzy LaLigi poza dwoma. Szczęsny to Jakość, to Doświadczenie, a tych cech wielcy sportowcy nie tracą po paru miesiącach wakacji. W każdym razie, jak wykazały trzy mecze Barçy z jego udziałem, nie stracił ich Wojciech Szczęsny.
Oczywiście, proces „odrdzewiania” polskiego bramkarza trwa i jeszcze trochę potrwa. Jednak w moim przekonaniu Szczęsny dał konkretne argumenty, aby otrzymać kolejne szanse gry przy świadomości, że trudności w tym sezonie dopiero rosną przed zespołem. Sądzę ponadto, że Flick sam czuje, że ma luksus wyboru pomiędzy prawdziwym fachowcem na kluczowej pozycji w zespole, a solidnym rzemieślnikiem. Który przez dwa miesiące końcówki roku pokazał, że swoje najlepsze mecze – na Bernabéu, z Bayernem i Espanyolem – w tym sezonie może mieć już za sobą.
Poza teoretycznymi dywagacjami o przyszłości w bramce Barçy, mam(y) wielki luksus analizy występów rywalizujących ze sobą zawodników w superpucharowym finale. Rzadko zdarza się publicyście możliwość porównania bramkarzy w dokładnie tym samym meczu. Moim zdaniem w tym przypadku wypadło ono na korzyść Polaka.
Jeśli spojrzeć na mecz piłkarski jak na podróż, to Peña był w finale z Realem raczej pasażerem. To „Tek” stanowił element zespołu, który wypracował prowadzenie 5:1 - i był elementem dość istotnym. Obrona główki Tchouaméniego kwalifikuje się do kompilacji „stadiony świata 2025”, a fakt, że nastąpiła na wczesnym etapie meczu, tylko wzmacnia jej rangę. Mówiąc o wyniku, Peña wszedł jakby na gotowe i miał za zadanie utrzymanie rezultatu. Poza utratą gola na 2:5 spełnił swą rolę, niemniej to inny poziom ciśnienia, odpowiedzialności niż wystartowanie od 0:0 przeciw jednej z najlepszych obecnie drużyn klubowych Europy.
Fakt wpuszczenia gola przez Peñę w pierwszej akcji po wejściu wybrzmiał na pomeczowej konferencji trenera Barcelony. Przemilczał paradę Hiszpana w końcowych sekundach meczu. Więcej uwagi i pochwał poświęcił portero uznawanemu za rezerwowego (który wziął odpowiedzialność za swój błąd). Choć obrona strzału Mbappe była wyborna, czy jej timing, dawno po „zamknięciu” meczu – skłonił Flicka do uznania, że ważniejsze od dokonań Peñi było w tym meczu wszystko, co uczynił Szczęsny? Jeśli tak, mamy z niemieckim szkoleniowcem to samo zdanie.
Komentarze (62)
ale.. Niestety nie czułem tej pewności jaką mial dać.. Coś tam fajnie złapał ale te jego kilka mijanek z piłką i karny wcale mi jej nie dało.. Oby mial jeszcze okazje zagrac i mnie przekonać.. Bo wiadomo polak rodak.. Ale narazie Penia lepiej wypada
W meczu Realu też był niepewny co pokazuje interwencja po strzale Touchameniego.
Tyle wazeliny i braku obiektywności w tym artykule, że na mdłości się zbiera.
Pena jest strasznie wycofany i cichy. Woli stać w lini bramkowej. Lepiej gra jako ostatni obrońca, wybiega dobrze żeby przecinać ostatnie podania. Jest szybszy od Wojtka, lepiej gra nogami. Ma gorsze wybicia. Bardziej pasuje do filozofii Flicka gry wysokich offsajdów. W porównaniu z zeszłym sezonem Pena zrobił dużyyy postęp za co należy mu się szacunek.
Jednakże w La Liga nie mamy dużego marginesu błędu, musi stać bramkarz który potrafi wygrywać mecze. Coś w stylu Courtois z Realu. Nawet jak madryciaki grają piach, i ledwo przepchną mecz jednym golem to Curtuis wyciąga 1-2 setki przeciwnika i Real dowozi.
Takim bramkarzem jest bardziej Szczęsny niż Pena
No to ladna odklejka, to co zrobił Szczęsny to coś więcej niz tylko stracenie gola, to akurat była najlepsza opcja jaką mógł wybrać.
Tak, Szczęsny jest lepszym bramkarzem niz Pena i to on powinien bronić, ale serio takie odklejki są niepotrzebne :D
"Który przez dwa miesiące końcówki roku pokazał, że swoje najlepsze mecze – na Bernabéu, z Bayernem i Espanyolem – w tym sezonie może mieć już za sobą." A dlaczego za sobą? A może dopiero przed sobą? Może zacznie wyjmować więcej takich piłek na styku interwencji. Nieuzasadniony wniosek moim zdaniem.
"Rzadko zdarza się publicyście możliwość porównania bramkarzy w dokładnie tym samym meczu. Moim zdaniem w tym przypadku wypada ono na korzyść Polaka."
A moim zdaniem porównać nie sposób, ponieważ od wejścia Peni Real oddał tylko 2 strzały bodajże - ten z wolnego i ten Mbappe z końcówki, swoją drogą fenomenalnie obroniony przez Penię. Dosłownie nie da się tego porównać z fazą meczu, w której Szczęsny był zmuszany do jakiś tam interwencji. Poza tym trudno mówić o tym, żeby bramkarz który osłabia zespół, dostając czerwo, zanotował wyższą notę od zawodnika, który nie daje powodów do palenia na stosie. Nie ma nic gorszego dla oceny bramkarza niż niepotrzebna czerwień, która diametralnie zmienia układ sił. Takie jest moje zdanie. Jeszcze gdy rozgrywasz fenomenalne zawody, notujesz powiedzmy 3+ interwencje, których normalny bramkarz nie powinien wyjąć, to jeszcze się to jakoś równoważy, ale gdy dostajesz czerwo to nie można mówić że "no ale oprócz tego to dobrze grał", bo tak to po prostu nie działa.
To raczej Wojtek zrobił przysługę Barcy a nie odwrotnie. Jakiego innego bramkarza klasy światowej ogranego na najwyższym szczeblu rozgrywkowym mieliśmy w alternatywie? Navasa czy może Bravo będących już po drugiej stronie rzeki?
To jest jedyny powód moim zdaniem przez, który Wojtek przegrywa rywalizację z „piąstkuje każdą piłkę” Penią.
Gdybyśmy przecedzili ten teks, wyrzucili wszelkie ozdobniki i niepotrzebne wstręty, zostałaby 1/4 rzeczywistej treści. To jest internet, felietony to czas papieru, czas miniony.