Po zdecydowanie jednostronnym widowisku Barça wygrała z Herculésem Alicante 7:0 i zapewniła sobie awans do 1/8 finału Pucharu Króla. Bramki dla Blaugrany zdobywali Lucas Digne, Ivan Rakitić, Arda Turan (trzy), Paco Alcácer oraz Rafinha.
Choć wynik pierwszego spotkania premiował Barçę awansem, podopieczni Luisa Enrique mieli na ten mecz jasno określony cel: jak najwyższe mozliwe zwycięstwo. Nic dziwnego zatem, że od pierwszych minut "usiedli" na gościach, niekiedy zmuszając ich do rozpaczliwej defensywy. Jak to jednak często w przypadku Barçy bywa, zawodziła skuteczność pod bramką, brakowało też odrobiny zwykłego farta. W pewnym momencie przełamanie impasu musiało jednak nadejść. W 37. minucie ładnie akcję od lewej strony rozprowadził Arda, Rafinha delikatnie skiksował w polu karnym, zaś piłkę do bramki skierował Lucas Digne. Było to debiutanckie trafienie Francuza w barwach Dumy Katalonii. Barcelona nieustannie napierała i jeszcze przed przerwą podwyższyła prowadzenie - w polu karnym sfaulowany został Arda, a jedenastkę na gola zamienił Ivan Rakitić. Do szatni obie drużyny schodziły więc z przekonaniem, że rezultat dwumeczu jest już przesądzony.
Problem w tym (przynajmniej dla Herculésa), że piłkarzom z Camp Nou wciąż było mało. Zaledwie pięć minut po przerwie znów na lewej stronie "zaszalał" Arda, radząc sobie z co najmniej trzema zawodnikami rywala i wykładając piłkę do Rafinhi, który płaskim strzałem podwyższył na 3:0. Minęło kilka kolejnych minut i nadeszło kolejne trafienie - tym razem prawą flanką popędził Vidal, po czym dośrodkował do wszędobylskiego Ardy, który głową zdobył pierwszą ze swoich trzech bramek tego wieczora. Od tego momentu drużyna zaczęła wyraźnie pracować na gola dla Paco Alcácera, który jako jedyny z tercetu atakujących nie miał jeszcze swojego trafienia. Presja wyraźnie narastała, szczególnie że w niektórych sytuacjach były gracz Valencii mijał się z piłką o centymetry bądź na jego drodze stawał obrońca rywali. W końcu jednak nadeszła 73. minuta i znów rozegranie piłki przez Ardę do Rafinhi, który po wbiegnięciu w pole karne podciął piłkę, ta jeszcze otarła sie o rywala i wylądowała na głowie Paco, który nie miał problemów ze skierowaniem jej do siatki. Problem w tym, że gol ten nie powinien być uznany, gdyż Alcácer znajdował się na wyraźnym spalonym. Coż, wygląda na to, że nawet sędzia życzył napastnikowi Azulgrany przełamania... Od tej chwili Paco rozpoczął poszukiwania kolejnej bramki, wiedząc że najgorsze ma już za sobą. W 86. minucie kolejne dośrodkowanie w pole karne posłał Vidal, główkował Alcácer, jednak na posterunku był golkiper gości. Nawet on był bezradny wobec dobitki Ardy z najbliższej odległości. Wydawało się, że 6:0 wystarczy, ale Barça nie miała dość. Coraz lepiej rozumiejący się ofensywny tercet Rafinha-Arda-Denis do końca starał się o kolejne trafienie. Tym razem z pomocą przyszli również goście, którzy po nieudanym rzucie rożnym Blaugrany nie potrafili wyprowadzić kontry. Piłkę z łatwością przejął niezawodny Arda i przepięknym strzałem w okienko ustalił wynik na 7:0. Zaledwie kilka minut później sędzia zakończył spotkanie.
Dokładnie takiego wyniku oczekiwali culés i (zapewne) sami piłkarze. Po niezbyt przekonującym występie w pierwszym starciu rezerwowym Barçy zależało na udowodnieniu, że są w stanie pokonać grającego o kilka klas rozgrywkowych niżej rywala. Niewątpliwie pomógł im w tym atut własnego boiska, jednak nie sposób nie docenić na przykład Ardy, który miał dziś udział w zasadzie przy każdym trafieniu Barçy. Zadanie wykonane, awans do kolejnej rundy zapewniony, ale poza tym warto też zauważyć, że kilku graczy spoza pierwszego składu wysłało dziś trenerowi wyraźny sygnał: nie poddamy się, będziemy walczyć o miejsce w wyjściowej jedenastce. W kontekście styczniowo-lutowego natłoku spotkań w lidze i pucharze może nas to tylko i wyłącznie cieszyć.
Komentarze (413)