Barcelonie podoba się Luis Díaz, a Kolumbijczykowi podoba się Barca. Według Sergiego Sole, z Mundo Deportivo, zawodnik Liverpoolu patrzy przychylnym okiem na ewentualny transfer do stolicy Katalonii, ale wszystko rozbija się, jak zawsze, o finanse klubu.
Podczas gdy przyjście Nico Williamsa wydaje się być kompletnie wykluczone, prasa hiszpańska musi znaleźć kogoś innego, o kim będzie można pisać i kto będzie działał na wyobraźnię culés. Tym kimś zdaje się być przede wszystkim Luis Díaz, który jeszcze przed okienkiem transferowym był wymieniany, jako kandydat na wzmocnienie lewego skrzydła. Kolumbijczyk jest postrzegany jako najlepsza alternatywa dla skrzydłowego Los Leónes, a jego rzekoma miłość do Barçy, zdaje się jeszcze bardziej wzmacniać jego kandydaturę.
Sergi Soler przyznaje jednak, że dopóki Blaugrana wciąż ma problem z rejestracją zawodników, którzy już są w klubie, to wszystkie rozważania poważnych wzmocnień są raczej w sferze teoretycznej. Dodatkową przeszkodą jest fakt, iż Díaz ma kontrakt z Liverpoolem do 2027 roku, co sprawia, że może żądać większych pieniędzy za odejście swojego zawodnika. W mediach pojawiała się cena zbliżona do klauzuli Nico (58 mln euro), ale też wyższa suma, około 70 mln euro.
Według dziennikarza, Joan Laporta jest świadom wymogów finansowych The Reds i nawet nie podjął próby kontaktów z zawodnikiem. Pomimo wielu zapewnień klubu o powrocie do zasady 1:1 oraz mówieniu o znacznej poprawie finansów klubowych, sytuacja wciąż jest daleka od pożądanej. Na dwa dni przed pierwszym meczem, nadal są zawodnicy, którzy czekają na zarejestrowanie, co pokazuje, że dopóki nie uda się „wypchnąć” z klubu kilku zawodników, nie ma co liczyć na spektakularne zakupy.
Komentarze (15)