Padremany osieroci Barcelonę

Dariusz Maruszczak

16 sierpnia 2023, 15:00

17 komentarzy

Fot. Getty Images

[Mateu Alemany ostatecznie odejdzie z Barcelony na początku września. Warto przy tej okazji przypomnieć nasz felieton opublikowany 12 maja po komunikacie klubu, oznajmiającym, że dyrektor ds. futbolu opuści zajmowane dotychczas stanowisko.]

Mateu Alemany od przybycia do Barcelony w marcu 2021 roku wyrobił sobie niesłychanie wysokie notowania w branży i wśród sympatyków Dumy Katalonii. Zwano go nawet Padremanym ze względu na to, jak potrafił wszystko załatwić Blaugranie w trudnych okolicznościach. W pewnym sensie pokładano w nim nadzieję na wyjście z kryzysu niczym na wielkiej gwieździe piłki nożnej. W lecie dyrektor ds. futbolu opuści jednak Barcelonę, więc warto poszukać przyczyn tej decyzji, podsumować jego dotychczasową pracę oraz ocenić, czego klubowi będzie najbardziej brakowało po odejściu 60-latka.

Tydzień temu pojawiła się wręcz szokująca informacja, że Mateu Alemany odchodzi ze stanowiska dyrektora ds. futbolu FC Barcelony. Powody tego stanu rzeczy wymieniały różne hiszpańskie media. Osobiście nie sądzę jednak, żeby to finanse miały być głównym motywem. Wydają mi się one raczej dodatkiem, który uprzyjemnił i uzasadnił podjęcie decyzji o odejściu. Nie sądzę też, żeby możliwości transferowe Aston Villi były aż tak kuszące, aby porzucić Blaugranę, zwłaszcza że nawet po wydaniu setek milionów euro nie będzie gwarancji, że jej projekt wejdzie na poziom najsłabszej Barçy od lat. Tym bardziej, że długofalowa skala możliwości rozwojowych tych klubów jest nieporównywalna. Praca w Barcelonie nie była może komfortowa, ale odnoszę wrażenie, że Alemany dobrze odnajdywał się w tej sytuacji i nawet lubił to pokonywanie trudności czy testowanie samego siebie, zwłaszcza że na Camp Nou był w stanie zabłysnąć w skali światowej.

Brak niezależności

Dlatego w moim mniemaniu decyzja zapadła na skutek wewnętrznych tarć w klubie. Odnoszę wrażenie, że Alemany nie chciał już po prostu pracować na takich zasadach, w których ciągle musi liczyć się z ingerencją Joana Laporty, mającym właśnie taki interwencyjny styl zarządzania, oraz z rozbieżnościami z Xavim, który chciał mieć wiele do powiedzenia w kwestiach transferowych. To zresztą obiecywał trenerowi w ramach swojej kandydatury Victor Font, cedując na niego bardziej rolę menedżera, więc obecny szkoleniowiec Blaugrany na pewno oczekiwał podobnego wpływu na kształtowanie kadry u Laporty. A przecież jest jeszcze wiceprezydent Rafa Yuste, który teoretycznie stoi na czele całego obszaru sportowego. Alemany musiał się liczyć również z jego zdaniem. Stąd przyjęcie oferty Aston Villi, choć wcześniej rzekomo miał ją odrzucić.

Wszystkie nieporozumienia, jak sprawy Ousmane’a Dembélé czy Ronalda Araujo oraz kwestie związane z kapitanami stale się nawarstwiały, a Alemany zapewne w końcu zobaczył, że nie może już rozwijać ekipy zgodnie ze swoją wizją. Według doniesień hiszpańskiej prasy dyrektor ds. futbolu chciał budowy całkowicie nowego zespołu, a tymczasem stale słyszymy na temat starań o powrót Leo Messiego, którego przybycie zdeterminowałoby projekt na poziomach finansowym i sportowym. Być może Alemany nie chciał dalej budować ekipy mającej stanowić powrót do przyszłości, z Sergio Busquetsem, Jordim Albą czy Sergim Roberto. Kapitan drużyny Xaviego ostatecznie nie zostanie w klubie, ale wydaje się, że nie taki był zamiar władz, które chciały go zatrzymać. W każdym razie wygląda na to, że głównym powodem odejścia Alemanyego jest rozjechanie się koncepcji i wizji w tak dużym stopniu, że nie dało się już wrócić na wspólną drogę. Zwłaszcza że to przecież dyrektor ds. futbolu firmował wszystko swoim nazwiskiem. Jak mógł dalej to robić, jeśli nie zgadzał się z przyjętą strategią i odczuwał zbyt małą niezależność? Skąd doniesienia o transferze Rubena Nevesa, skoro nie chcą go ani członkowie sztabu szkoleniowego, ani dyrekcji sportowej? To doskonały przykład, że coś tu jest nie tak w zakresie kompetencyjnym.

Cierpliwy i dobrze przygotowany negocjator

Czym Alemany konkretnie zajmował się w Barcelonie? Dyrektor ds. futbolu odpowiadał za prowadzenie negocjacji i spajanie wszystkich operacji na poziomie liczb. Co miało szczególne znaczenie w sytuacji kryzysu finansowego, problemów z rejestracją piłkarzy, limitów, różnych zobowiązać etc. Na ile był inicjatorem danego posunięcia, na ile forsował określone operacje, a na ile tylko realizował w jak najlepszy sposób to, co zlecą mu zarząd klubu czy trener, lub co rekomenduje mu Jordi Cruyff, możemy się tylko domyślać na podstawie doniesień medialnych.

Możemy być jednak pewni, że to Alemany odgrywa główną rolę przy negocjacjach. Według mediów dyrektor ds. futbolu słynie z tego, że ma ustaloną strategię działania już od pierwszego dnia rozmów. Nie improwizuje i wizualizuje sobie wszystkie możliwe scenariusze, więc zawsze jest dobrze przygotowany. Jego bronią ma być cierpliwość i ukrywanie prawdziwego zainteresowania, czekając na okazje. „Wygrywa też przez wyczerpanie” – wspomina jeden z byłych piłkarzy, podkreślając tym samym, że Alemany stara się nie wykonywać desperackich ruchów. „Może sprawić, że wydaje ci się, że wygrywasz, ale to on wygrywa” – mówi z kolei jeden z agentów. 

Według Relevo Alemany miał dobre relacje z agentami, a także z Javierem Tebasem. Strach pomyśleć, jak wyglądałyby stosunki Barcelony z prezesem LaLigi w przeciwnym wypadku. Alemany potrafi zresztą radzić sobie z trudnymi sytuacjami jak mało kto, co udowodnił podczas pracy w Blaugranie. Jeden z przedstawicieli władz Barcelony miał powiedzieć Relevo: „Mówisz mu, kogo ma sprowadzić, a on wyciąga za niego najniższą możliwą cenę. Nie ma znaczenia, jak się nazywa”.

Ponadto znakiem rozpoznawczym Alemanyego jest redagowanie kontraktów, w których zarobki uzależnione są od wydajności zawodników. Wprowadził taki system zmiennych w Barcelonie, podczas gdy wcześniej stały poziom wynagrodzeń w klubie ocierał się o szaleństwo. Były też inne zmiany. Nie trzeba chyba dodawać, jak wielkie znaczenie w sytuacji finansowej Barçy miało posiadanie sprawnego negocjatora, który potrafił działać w bardzo trudnych warunkach, a także wprowadzał zdroworozsądkowe zasady przy podpisywaniu kontraktów. Prezes Marsylii Pablo Longoria twierdził wręcz, że Alemany jest najinteligentniejszą osobą w europejskiej piłce.

Bilans przeprowadzonych operacji

Alemany przepracował w Blaugranie jedynie nieco ponad dwa lata, więc warto podsumować ten okres. Bez wątpienia dyrektor ds. futbolu działał podczas jednego z najtrudniejszych momentów klubu w ostatnich kilkudziesięciu latach. Kryzys finansowy to codzienność, z jaką musiał zmagać się rzutki 60-latek, co też trzeba brać pod uwagę we wszystkich ocenach. Podobnie jak to, że nie mamy pełnej wiedzy na temat przebiegu negocjacji i roli poszczególnych członków obszaru sportowego w konkretnych operacjach, nie tylko Alemanyego, ale też Ramona Planesa (wcześniej), Jordiego Cruyffa (później), Xaviego czy wyższych władz klubu. Spróbujmy jednak przybliżyć proces ewolucji kadry Barcelony za kadencji obecnego dyrektora ds. futbolu.

Początek sprzątania

Już w pierwszym okienku transferowym w lecie 2021 roku Alemany stanął przed poważnymi wyzwaniami. Trzeba było radykalnie ciąć płace, czego skutkiem odejście Leo Messiego, którego zdaniem klubu nie dało się zatrzymać. Trudno było w tej sytuacji stworzyć, parę miesięcy po rozpoczęciu sprzątania burdelu Bartomeu, konkurencyjną kadrę. Odbudowa wymagała cierpień. Mimo to Alemany podjął kilka zręcznych ruchów, pozyskując graczy z wolnego transferu, choć większość operacji zapewne była już niemal dogadana jeszcze przed jego przybyciem. Wyłącznym działaniem nowej dyrekcji sportowej było wypożyczenie last minute na prośbę Ronalda Koemana Luuka de Jonga, początkowo wyśmiewanego, który potem stał się w pewnym sensie pupilem Camp Nou, a ogółem zdobywał bramki co 134 minuty gry, czego mogą mu pozazdrościć niemal wszyscy obecni napastnicy Barçy. Alemany sprzedał do Leeds niesprawdzającego się Juniora Firpo za 15 milionów euro, zarobił też m.in. na transferach Carlesa Aleñi, Emersona i Jean-Claira Todibo, a także wypożyczył Antoine’a Griezmanna, Miralema Pjanicia czy Francisco Trincão z różnymi opcjami wykupu, aby odciążyć budżet płacowy. To był początek sprzątania.

W zimowym okienku bardzo pozytywnym (choć nieoczywistym) ruchem okazało się pozyskanie Pierre’a-Emericka Aubameyanga. Alemany doprowadził do sprowadzenia Gabończyka za darmo, choć napastnika obowiązywał kontrakt z Arsenalem. 33-latek odpłacił za zaufanie na boisku, a po paru miesiącach pozwolił klubowi zarobić na jego sprzedaży. 12 milionów euro to może nie jest wybitna suma, ale przejście od 0 do takiej kwoty w przypadku piłkarza w takim wieku musi robić z perspektywy czasu wrażenie, nawet jeśli zdaniem niektórych na poziomie sportowym Auba przydałby się drużynie. Zarobienie 20 milionów euro na zwłokach Philippe Coutinho to też był udany biznes, choć oczywiście Barça parę lat wcześniej zapłaciła za Brazylijczyka kolosalne pieniądze. Alemany stale pracował nad oczyszczeniem kadry ze zbędnych graczy, wskutek czego za darmo lub na wypożyczenie odeszli Samuel Umtiti, Pjanić, Martín Braithwaite, Riqui Puig, Oscar Mingueza, Sergiño Dest czy Clement Lenglet.

Sprawa Griezmanna

Wielu zarzuca dyrekcji sportowej oddanie Antoine’a Griezmanna, który teraz święci sukcesy w Atlético. Trzeba jednak w tej sprawie brać pod uwagę szereg kontekstów. W momencie podejmowania decyzji o wypożyczeniu Barça musiała obniżyć wydatki na wynagrodzenia. To właśnie dzięki takim ruchom można było później podpisać kontrakty z Pedrim czy Ansu Fatim. Kontrakt Griezmanna mocno obciążał budżet (około 50 mln euro brutto), a przecież zawodnik głównie nie spełniał oczekiwań. Ustalona kwota wykupu wynosząca 40 milionów euro za zawodzącego 31-latka wydawała się naprawdę niezła.

Problem w tym, że Atlético zaczęło lawirować, aby nie uruchomiła się klauzula transferu definitywnego. W rezultacie Barça pękła, obawiając się, że nie zdoła niczego uzyskać za Francuza, i doszła do porozumienia ws. transferu za 20 milionów euro + 4 miliony zmiennych. Być może w tym przypadku Atlético po prostu wygrało próbę nerwów. Sprzedaż Griezmanna (a także Depaya) do ligowego rywala też może być kwestionowaną decyzją, ale pytanie brzmi, czy w ogóle było inne wyjście, zwłaszcza że trzeba było zyskiwać przestrzeń do rejestracji innych graczy. Oszczędności na kontraktach piłkarzy były zresztą kolejną dużą zasługą Alemanyego, co do dziś podkreślają władze klubu.

Dźwignia dźwignią handlu

Spore pole do popisu Alemany miał ostatniego lata po wykorzystaniu dźwigni finansowych. Nadzieje wzbudziły transfery Roberta Lewandowskiego, Raphinhi i Julesa Koundé. Czy jesteśmy z nich w pełni zadowoleni z perspektywy miesięcy? Pewnie nie, ale warto zwrócić uwagę, że Polak przychodził jako ścisły kandydat do Złotej Piłki i dwukrotny zdobywca Złotego Buta w ostatnich sezonach, a o dwóch pozostałych zawodników walczyły bogate europejskie kluby. Z perspektywy dyrekcji sportowej były to wygrane bitwy Alemanyego, który przekonał (zapewne przy udziale innych członków pionu sportowego) znaczących piłkarzy do przybycia na Camp Nou, gdy mogli iść za większymi pieniędzmi gdzie indziej. A droga wyznaczona przez zarząd była jasna – trzeba zrobić głośne transfery, żeby wyraźnie wzmocnić kadrę, rozbudzić nadzieje wokół klubu i nakręcić zainteresowanie Dumą Katalonii.

Poziom gry Lewandowskiego i Raphinhi nie w pełni zadowala, ale jednak 34-latek dostarczył 29 goli w tym sezonie (w poprzednim najlepszy snajper Barçy miał 13 trafień), a Brazylijczyk też wielokrotnie pomagał w zdobywaniu cennych punktów. Natomiast Koundé bez wątpienia przyczynił się świetnych wyników drużyny w defensywie, zwłaszcza że zdołał zniwelować problemy na prawej obronie. Sprowadzeni z wolnego transferu Franck Kessié czy Marcos Alonso nie byli może wielkimi wzmocnieniami, ale pozyskanie Andreasa Christensena za darmo wygląda jak transferowy majstersztyk. Dyrektor ds. futbolu wygrał też rywalizację z Realem Madryt o Pablo Torre, choć to Los Blancos proponowali więcej, co też świadczy o zdolnościach negocjacyjnych 60-latka. Warto zwrócić uwagę, że Alemany pozostał nieugięty ws. Dembélé i dzięki temu agent Francuza w końcu podpisał kontrakt z Barceloną na gorszych warunkach niż początkowo zakładał. Nie było zbytniego dopieszczania piłkarza, co w tym klubie nie zawsze było regułą (o czym później).

Efekt ewolucji

Czy wszystko poszło zgodnie z planem? Nie, pewnie z perspektywy czasu można było wydać lepiej te pieniądze, ale to nie tylko Alemany odpowiada za przyjęty kurs. A wyniki projektu i tak się poprawiły. Co prawda w europejskich pucharach doszło do klęski i była też wpadka z Realem Madryt w półfinale Pucharu Króla, ale jest też zdobyty Superpuchar Hiszpanii, a mistrzostwo jest o krok. Mimo niektórych rozczarowań i wątpliwości co do stylu gry drużyna zyskała jakiś fundament do zdobywania trofeów. To, co z piłkarzami zrobił sztab szkoleniowy, to już zresztą inna sprawa, bo dyrekcja zdołała wzmocnić kadrę konkretnymi graczami.

Podsumowując, efekty nie były może takie, jak zakładano, zwłaszcza biorąc pod uwagę wydatki, ale jednak Barça zrobiła krok w dobrym kierunku. Od przybycia Alemanyego w kadrze utrzymało się tylko 11 graczy, wliczając Arnau Tenasa. Spore zmiany jak na dwa lata pracy, a jeśli porównamy konkretne nazwiska, trudno nie odnieść wrażenia, że są postępy. Nawet bez Messiego i przy uwzględnieniu, że niektórzy zawodnicy awansowali wewnątrz klubu.

Krytyka

Oczywiście nie można też odbierać Alemanyego jako cudotwórcy, który wszystko, co robi, zamienia w złoto, ani też przyjmować dogmatu o jego nieomylności. Dyrektor ds. futbolu też niejednokrotnie się mylił. Osobiście nie podoba mi się chęć (zgodnie z doniesieniami medialnymi) odsunięcia od składu Ronalda Araujo ze względu na brak podpisania kontraktu. Urugwajczyk był cały czas lojalny wobec klubu i wcale nie narzucił wygórowanych oczekiwań finansowych, biorąc pod uwagę poziom, jaki prezentuje na boisku. Wręcz odnoszę wrażenie, że wraz ze swoim agentem poszedł na rękę klubowi. Negocjacje nie trwały też aż tak długo, żeby stosować tak niecne metody, bo jego sytuacja różniła się znacznie od tej Ousmane’a Dembélé, który przysparzał Barcelonie problemów na każdym kroku.

Wszystko wskazuje na to, że Alemany był też dużym zwolennikiem pozyskania Ferrana Torresa, z którym znał się z Valencii. Hiszpański napastnik w mojej opinii nigdy nie będzie już wart tyle, ile Barça za niego zapłaciła. A przecież transfer został przeprowadzony w warunkach kryzysu finansowego, gdy trzeba liczyć każde euro. Moim zdaniem to zdecydowanie najgorsze posunięcie Alemanyego, nawet jeśli to Xavi wskazał mu Torresa. Według ostatnich doniesień dyrektor ds. futbolu ostatniego lata chciał też sprzedać Frenkiego de Jonga. Jeżeli rzeczywiście tak było, chwała Bogu, że nie udało mu się przeforsować swojej wizji, bo Holender jest akurat piłkarzem nie do zastąpienia, nawet jeśli Barça uzyskałaby za niego sporą kwotę.

Nie jest też tak, że Alemany doprowadził do stworzenia kompletnej kadry. Można zwrócić uwagę na pewne braki. Przede wszystkim nie udało mu się pozyskać typowego prawego obrońcy, za to na lewej stronie Xavi miał do dyspozycji aż trzech graczy. Ponadto kupiony został Raphinha na pozycję, na której najlepiej czuje się Ousmane Dembélé, co rodzi pewien konflikt decyzyjny. Zwłaszcza że Brazylijczyk, mając problemy w dryblingu, ma trudności ze stworzeniem przewagi na swojej flance, grając tam razem z defensywnie usposobionym Julesem Koundé. W zespole nie ma też typowego zmiennika dla Sergio Busquetsa. Wspomniana już cierpliwość Alemanyego również mogła mieć skutki uboczne, które doprowadzały do przeprowadzania operacji na ostatnią chwilę, jak np. tej z Aleksem Collado, przez co ostatecznie młody pomocnik nie był nigdzie zarejestrowany przez pół roku.

Kto w zamian?

Nie chodzi o to, że gdyby Alemany został, to na pewno wszystko by szło fantastycznie i klub nie podjąłby żadnej złej decyzji. Jak widać wyżej, dyrektor ds. futbolu także popełniał błędy. Rzecz w tym, że w obszarze sportowym Barcelony może zabraknąć „człowieka od liczb”, wytrawnego negocjatora, który potrafiłby zręcznie połączyć całą złożoność sytuacji finansowej Blaugrany w celu odpowiedniego ułożenia kadry. Przy tym człowieka pozbawionego sentymentów, którego priorytetem byłoby uporządkowanie sytuacji panującej w klubie, a nie populistyczne działania dla poprawy wizerunku.

W tym kontekście Alemany jawi się jako menedżer bardziej pasujący do… Realu Madryt. Tak, to może wydać się obrazoburcze, ale właśnie model pozbawiony sentymentalizmu przyczynił się do sukcesów Los Blancos. Tam wymiana pokoleniowa czy jakakolwiek zmiana kadrowa raczej nie dostarcza takich problemów jak w Barcelonie. Zawodnik się starzeje? Sprzedajemy go w odpowiednim momencie i wyciągamy za niego kupę szmalu. Nawet jeśli jest być może najlepszym piłkarzem w historii klubu.

Tymczasem w Barcelonie panuje przywiązanie do nazwisk, które może być zrozumiałe u kibiców, ale nie u zarządców, którzy muszą na chłodno podejmować optymalne decyzje dla dobra kierowanego przez siebie podmiotu. W Dumie Katalonii piłkarzom przychyla się nieba, nawet jeśli oni sami nie są już w stanie wznosić drużyny na szczyt. Z tym mam największy problem w kontekście odejścia Alemanyego, który zdawał się stawiać jakiś opór takim tendencjom. Znów wydaje się zwyciężać wizja kumoterstwa (o tym zaraz) i taniego sentymentalizmu w miejsce wyrachowania i dbania o interes.

Niepokój wzbudza także to, kto zastąpi Alemanyego. Początkowo mówiło się, że będzie to Antonio Cordon - dość zbliżony profilem do obecnego jeszcze dyrektora ds. futbolu Barcelony. Specjalista, który przyczynił się do zbudowania mocnego Villarrealu. W Betisie miał pewne doświadczenie z radzeniem sobie z problemami z Finansowym Fair Play. Padały też nazwiska Fernando Carro, Fernando Navarro czy Vitora Baii. Rzecz w tym, że głównym kandydatem jest Deco. Osoba, która nie ma bodaj żadnego doświadczenia w tego typu zarządzaniu. Pokrywająca swoją specjalizację (skauting i relacje z piłkarzami) z Jordim Cruyffem. W takich koncepcjach Barcelony nie widać ani ładu, ani (nomen omen) składu. Dodatkowe wątpliwości budzą niejasne powiązania Deco z Jorge Mendesem czy byłym szwagrem Laporty Alejandro Echevarrią. Alemany raczej nie należał do klubu przyjaciół i to świadczyło na jego korzyść, biorąc pod uwagę, że w Barcelonie tak wiele jest problemów w tym zakresie niezależnie od zmian we władzach klubu.

Co pozostawi po sobie Alemany?

Trzeba przyznać, że Alemany stał przed ogromnie trudnym wyzwaniem podczas pracy w Barcelonie. Problemy finansowe, reputacyjne i sportowe nie pomagały mu w negocjacjach. Wszystko dodatkowo utrudniały zmiany regulacyjne LaLigi i konkurencja ze strony klubów mających niemal nieograniczone możliwości. A mimo to Alemanyemu udało się pozyskać kilku znaczących zawodników dla obecnego zespołu, a ponadto w dużym stopniu wyczyścić kadrę ze zbędnych graczy stanowiących obciążenie dla budżetu. Nie wszystkie decyzje musiały być trafne, ale Barça pod jego pieczą zrobiła krok do przodu w celu wydostania się z katastrofalnej sytuacji. Pozostaje tylko żałować, że nie dowiemy się, jak wyglądałyby kolejne etapy budowy projektu (nawet jeśli Alemany rzeczywiście będzie pracował do końca letniego okienka), który znów może zostać zdestabilizowany zmianami w zarządzaniu.

Trzeba jednak podkreślić, że Alemany nie pozostawił po sobie spalonej ziemi. W przeciwieństwie do poprzedników nie obciążył budżetu kontraktami zbędnych graczy, a przynajmniej nie w tak dużym stopniu. Oprócz oczyszczenia kadry warto zwrócić uwagę, że w warunkach kryzysu udało się zatrzymać młodych piłkarzy, choć wciąż niezałatwiona kwestia ich rejestracji (Gavi, Araujo) budzi pewien niepokój, a kontraktu nie podpisał jeszcze Alejandro Balde, choć w jego przypadku wszystko jest na dobrej drodze.

Mimo wszystko wydaje się, że Barça ma całkiem niezłe fundamenty na przyszłość, a szkielet kadry jest już utworzony, choć oczywiście nadal jest nad czym pracować i jeszcze długo sytuacja w Dumie Katalonii nie będzie optymalna. Niewątpliwie dyrektor ds. futbolu robił co w jego mocy, aby przeprowadzić klub przez kryzys, i właśnie takiego człowieka Barça potrzebowała na tym stanowisku w trudnym czasie. Być może w pełni docenimy znaczenie pracy wykonanej przez Alemanyego dopiero za parę lat, choć już teraz widać jej pozytywne efekty - kadra jest wzmocniona, a sytuacja finansowa została poprawiona na miarę możliwości i wymagań sportowych. Teraz ważne będzie dla Barcelony to, żeby po odejściu padre dorosnąć, stanąć na własnych nogach i dalej podejmować odpowiedzialne oraz rozsądne decyzje, aby nie zniweczyć dziedzictwa zbudowanego przez Alemanyego.

Ankieta

Czy odejście Alemanyego to zła wiadomość dla Barcelony?

REKLAMA

Poleć artykuł

Aby dodawać komentarze, musisz być zalogowany.

Ja tych cudów w jego wykonaniu nigdzie nie widzę. Szrot poszedł za psie pieniądze, ostatnio nawet puściliśmy zupełnie dobrego Depaya za śmieszne 3 bańki do Atletico. A z transferów do nas to wypruliśmy relatywnie kolosalne pieniądze, w większości na miernoty.

Wzięliśmy ławkowicza z City za 55 baniek i Raphinhę z Leeds za prawie 60. To są te najniższe ceny? Jeden kibluje głęboko na ławie, a drugi pokazuje coś głównie w meczach z kelnerami. Wydaliśmy 50 milionów na Kounde, którym wbrew jego woli graliśmy na prawej, gdzie teraz Xavi wypycha Araujo (zupełnie od czapy). To to jest to planowanie zespołu?

I kto tak naprawdę Barcelonę trzyma na poziomie? Kim są najlepsi zawodnicy? Ter Stegen, Araujo, Pedri, Gavi, Balde, nawet De Jong czy do niedawna Dembele, który jako jedyny z przodu coś potrafił pograć? Co ci zawodnicy mają ze sobą wspólnego?

Przyszli do klubu za poprzednich władz.

To taki straszny był ten Bartomeu? Kto kupił Pedriego za 20 baniek? Kto sprowadził nowych młodziaków do La Masii, która podobno była zaorana? Araujo, Gavi, Balde, a teraz Yamal.

Jaki wkład miał Alemany? Że Barcelona kupiła Lewego, który chciał pograć gdzie indziej przed emeryturą?

To on odchodzi czy nie odchodzi w końcu?

Mógł odejsc do tej Anglii i nie było by tego cyrku, ale w Aston Villa jak widac poznali sie na nim i nie chcieli zgniłego jabka $$

Jedynie kogo szkoda to Planasa z całej tej dyrekcji sportowej tylko on był kompetentny.
Taki cichy Fachowiec.
Krążą słuchy, że Alemany przeczytał ten felieton i to skłoniło go do pozostania w Barcelonie.

O panie, a tydzień temu nie było tu komentarzy. Cieszmy się ze zostaje, a telenowela będzie wyświetlana dalej
konto usunięte

Usuń to, bo nie na czasie

Nie zestarzało się dobrze xD

Alemany jest świetny ale nie podobało mi się jego zachowanie względem Araujo jeśli to prawda. Rozumiem brak sentymentów ale to się tyczy takich zawodników jak Raberto czy też Alba a nie piłkarzy którzy są podporą zespołu.

Zwłoki Coutinho...100 punktów na 100 możliwych :)

"Ponadto kupiony został Raphinha na pozycję, na której najlepiej czuje się Ousmane Dembélé, co rodzi pewien konflikt decyzyjny" - w momencie gdy sprowadzano Raphinhę to Dembele był chyba poza klubem i nawet jeśli prowadzili z nim negocjacje to oficjalne sprowadzenie Brazyliczyka mogło wytrącić resztę atutów z ręki agentów Dembela który zostałby na lodzie.

Zrobil swietna robote, niektorzy moga zapomniec jak Barca wygladala 2lata temu i jak ja wyczyscil. Jednak problem zrozumienia z tego co chca trenerzy i na czym polega system PL powoduje, ze powinien odejsc. Robienie zakupow jak np Pablo, ktore on niby chcial a nie Xavi jest idealnym przykladem. Bo zawodnik przychodzi, niby swietny, 20mln chyba i minimum minut rozegranych. Czyli stracony sezon. Trener i dyrencja musza sie dogadywac, inaczej beda masy strat czasu i pieniazka.

A ja się pytam co Karol Strasburger robi obok Laporty na drugim zdjęciu?!
Czyżby miał się szykować na fuchę po Alemanym? Niezły żartowniś ! Ale po Laporcie to się wszystkiego można spodziewać.

Z Padremany zrobił się Alemoney.

Samo odejście MOŻE nie byłoby tak straszne, gdyby kandydaci to były solidne nazwiska...
A jak ma przyjść Kumpel Deco to wracamy do punktu wyjścia.
Barcelono, Barcelono co ty robisz...
Komentarz usunięty przez użytkownika