Napastnik Realu Madryt Rodrygo Goes udzielił wywiadu dla portalu Goal.com, w którym ujawnił, że gdy w 2018 zgłosił się po niego Real, miał już uzgodniony transfer do FC Barcelony. Brazylijczyk przyznał, że wybór był wtedy dla niego łatwy.
W czerwcu 2018 roku Real Madryt doszedł do porozumienia z Santosem ws. transferu 17-letniego wówczas Rodrygo Goesa za 45 milionów euro. Napastnik przybył na Santiago Bernabéu latem 2019 roku, gdy ukończył już 18 lat, choć niewiele brakowało, aby został jednak zawodnikiem FC Barcelony, z którą, jak sam przyznał, wszystko miał już uzgodnione.
- Jak zareagowałem, gdy dowiedziałem się, że chce mnie Real Madryt? Zawsze opowiadam historię, że miałem dwie koszulki: jedną Barcelony i jedną Realu i musiałem wybrać. Oczywiście, wybór był dla mnie bardzo łatwy, ale to była niespodzianka, bo miałem już wszystko uzgodnione z Barceloną. Nie spodziewałem się, że przyjdzie po mnie Real Madryt. To był „strzał”, ale potem to był najlepszy moment mojego życia - ujawnił Rodrygo w wywiadzie dla Goal.com.
Przypomnijmy nieco kulisy tego transferu: Choć ojciec piłkarza był zdeterminowany, aby jego syn grał w Barcelonie od lata 2020 roku, propozycja ekonomiczna, która napłynęła z Realu Madryt, zmieniła jego zdanie. Barça była skłonna płacić zawodnikowi pensję w wysokości niewiele ponad 1 mln euro rocznie, a zdaniem Mundo Deportivo Real zaoferował mu aż 7 mln. Dodatkowo piłkarz miał dostać premię w wysokości 7 mln euro, a jego agent prowizję wynoszącą 8 mln. 20% praw do karty zawodniczej miało być w posiadaniu samego Rodrygo, a więc z kwoty 45 mln zapłaconej przez Real 9 mln trafiło na konta gracza i jego rodziny.
Najwyższa oferta Barçy za Rodrygo miała opiewać na 30 milionów euro, choć Mundo Deportivo pisało o kwocie o 10 milionów mniejszej. Katalończycy chcieli ostrożnie negocjować transfer Rodrygo i dali się wyprzedzić. Real zapłacił za napastnika o pięć milionów mniej niż wynosiła klauzula, którą Santos chciał jeszcze podwyższyć z 50 do 100 milionów euro.
Barça przez długi czas była na czele wyścigu po Rodrygo, a sam zawodnik nie krył radości z zainteresowania Dumy Katalonii. - Jestem dumny z tego, że interesuje się mną tak duży klub jak Barcelona. Traktuję to jako docenienie mojej pracy. Nie chcę jednak odchodzić z Santosu. Najpierw chcę tu napisać swoją historię. Zawsze w takich sytuacjach staram się zachować spokój i nie przejmować się tym, co piszą w mediach. Obecnie myślę wyłącznie o pozostaniu w Santosie - powiedział zawodnik Realu Madryt w wywiadzie dla ESPN z 29 maja 2018 roku.
Warto też dodać, że ówczesny prezes Santosu José Carlos Peres nie ułatwiał Barcelonie tej operacji z powodu słynnego transferu Neymara. - Nie ma wyznaczonego spotkania z Barceloną. Mamy otwartą sprawę sądową przeciwko Blaugranie odnośnie długu za transfer Neymara. Cztery miesiące przed klubowym mundialem w 2011 roku Barça miała zapłacić zaliczkę i naszym zdaniem doszło do manipulacji. Domagamy się od Barcelony 14,5 miliona euro. Kiedy zapłacą, zobaczymy, czy porozmawiamy na inne tematy – powiedział 24 maja 2018 roku prezes Santosu.
Komentarze (35)
Co do samego Brazylijczyka, myślę, że w całym Realu to właśnie on ma największy potencjał. Jest wszechstronny i nieszablonowy. Strzela bardzo ważne bramki.
Ma wszystko,
No może poza Betonem który wystawia go nie na tej pozycji co zawsze grał.
A dla niego na tamten czas Real na pewno był dużo atrakcyjnieszy tym bardziej że była tam kolonia Brazylijska. Marcelo, Casemiro, Vincius. Dużo łatwiejsza adaptacja.