Gerard Piqué wyjdzie w I składzie jutrzejszego meczu z Interem. W tym sezonie rozegrał 35,05% dostępnych minut, 347 na 990. Szybko ustalmy jedno. Geri nie jest wart 40 mln €, jakie według dostępnych źródeł klub zapłaci mu w tym sezonie. Nie jest wart ŻADNĄ miarą, sportową, sentymentalną, na pewno nie etyczną. To 35-letni piłkarz, którego czas minął. Cieszę się, że ludzie Barçy z prezydentem i trenerem na czele postanowili coś z tym zrobić.
Z punktu widzenia płynności finansowej każdy komin płacowy jest szkodliwy dla organizacji. W jaki sposób? Sięgnę po kalendarium perypetii z Julesem Koundé. Ponieważ są w szatni Blaugrany „święte krowy” zarabiające ponad stan, czołowy stoper na rynku czekał miesiąc na możliwość rejestracji. Odpowiedzialność za takie patologie leży po stronie poprzedniego Zarządu. Ekipa Laporty robi, co może, aby to posprzątać.
Robi to skutecznie, usuwając przed drużyną Xaviego problem po problemie na drodze do konkurencyjności. Na obecną chwilę umowa Piqué pozostaje jednym z głównych wyzwań dla katalońskiego klubu.
Josep Maria Bartomeu jesienią 2020 roku na kilka dni przed utratą funkcji prezydenta Barçy ogłosił przedłużenie kontraktu z Gerardem Piqué. Zdjęcie z tamtego dnia oddaje zadowolenie obu stron. Szef uwierzył, że jeden z liderów szatni pomoże mu uciec spod stryczka. Gracz zapewnił sobie wyższe zarobki od Ramosa. To bajoński kontrakt, dawno po szczycie formy zapewniający Katalończykowi jedną najwyższych pensji w lidze. Obsypanie go stosem banknotów służyło wyłącznie doraźnym korzyściom Bartomeu – między innymi z tego powodu musi mierzyć się on z zarzutami o niegospodarność oraz defraudację majątku klubu. Innymi słowy, obecne zarobki m.in. Gerarda Piqué są na tyle wysokie, że zajął się tym sąd.
Chodzi o pieniądze jednych z najbogatszych ludzi na świecie, elitarnych sportowców. Przekazom dostępnym „na szybko” brakuje nawet zgodności, kto ma najwyższe zarobki spośród graczy Barçy w tym sezonie. To rodzi fake newsy. Znalezienie dokładnych, wiarygodnych danych zajmuje trochę czasu. Wiedziałem, gdzie szukać.
Przez problem zaniedbany wczoraj dzisiaj trzęsie się ziemia
Pożegnalny „prezent” od Bartomeu zapewnia Piqué 142 miliony euro brutto wypłacone w latach 2020-2024. Za punkt odniesienia mediany pensji przyjęto sezon 2017/2018. Warunki umowy Katalończyka ignorują wpływ pandemii na gospodarkę, futbol oraz wynikającą z tego trudną sytuację klubu.
Skonstruowaną progresywnie pensję Katalończyka ustalono na poziomie 18 milionów euro za sezon 2020/21, 27,7 mln w kolejnym oraz 29,5 mln za rozgrywki 2022/23. W ostatnim sezonie umowy (2023/2024) zarobki Piqué mają sięgnąć 40,8 mln € brutto. To stawka gwarantowana, nie uwzględnia dalszych odroczeń.
To bulwersujące, że w ogóle doszło do prolongaty umów Piqué, Ter Stegena, De Jonga i Lengleta na warunkach zagrażających przyszłości klubu. Osobne pytania rodzą późne zabiegi Bartomeu wokół umów Busquetsa, Roberto oraz Griezmanna. FC Barcelony nie było stać na takie szaleństwa w 2020. Tym bardziej nie stać jej obecnie. Teraz liczy się dla mnie, co Barça zrobi z tym dalej.
Dla przedstawienia pewnej skali porównawczej zaznaczę, że według Diario Económico Expansión Lionel Messi otrzymał po przyjściu do PSG pensję w wysokości 64 mln euro brutto. Odroczenia uzgodnione przez klub z Frenkiem de Jongiem i Piqué zapewniają im roczne zarobki w obecnym sezonie sięgające 37 milionów euro brutto. Mowa o samej pensji, bez przychodów z reklam. Podobnie jak w przypadku Busquetsa i Alby, pozostali na Camp Nou kosztem potężnego wysiłku finansowego klubu.
Zarobki głębokiego rezerwowego przekraczające 20 milionów euro netto to rozpusta. Ile daje w zamian?
Ciągły zjazd formy urodzonego w Barcelonie zawodnika sięga 2010 roku. Wahnięcia wzwyż uznaję od tego czasu za rzadkie oraz krótkotrwałe. W tym czasie jego wartość dla drużyny dodatkowo ograniczają różne zawirowania w życiu osobistym, biznesowe ADHD oraz niedawna afera Rubialesa. Lata temu straciłem przekonanie, że funkcja zawodnicza stanowi priorytetowe zajęcie Gerarda Piqué.
Pięć kosztownych zobowiązań i zarządzanie długiem
Jesteś prezesem klubu (wyobraź to sobie, sobie). Zaczynasz nowy sezon z kimś pełniącym tak marginalną rolę w zespole i zarabiającym tak dużo jak Piqué. Co robisz? Robisz wszystko, aby tę umowę renegocjować. Dlatego, że w pewnych warunkach ekonomicznych rewaloryzacja pensji kadry stanowi twoje zadanie. Po to, aby chronić organizację. Realia gospodarcze po pandemii wpłynęły na każdego pracodawcę.
Prawnicy pracownika nie chcą ustapić. Rozmawiasz dalej. Dlatego, że #oszczędności. A także dlatego, że inaczej zostaniesz uznany za słabego zarządcę. Szefa, prezesa, lidera. Prawdziwych liderów kreują sytuacje nieprzewidywalne. Jeśli odpuścisz, ludzie dostrzegą twoją słabość, zagrażającą ich przyszłości. Działaj szybko. Twoja nieskuteczność przyniesie szkodliwe konsekwencje organizacji, jaką kierujesz.
Jeśli tą organizacją jest FC Barcelona, nie będzie mi to obojętne.
Laporta wie wszystko, co napisałem wcześniej. Przechodził już ten szlak, od początku do końca. Mierzył się z podobnej skali problemami. Powinien być mądrzejszy niż dawniej. Wydaje mi się, że jest. Zapewniwszy Barçy przetrwanie podczas drugiego kolejnego lata, prezydent Laporta wciąż ma związane ręce z Frenkiem, Piqué, Busim, Albą i Roberto przewodzącym na liście płac. Boiskowymi liderami są zupełnie inni piłkarze. Wymieniona piątka od długiego czasu nie pełni w klubie ról uzasadniających ich apanaże, jednak zarząd klubu nie może nic zrobić. Tak bywa w biznesie.
Skoro przez swój upór hamują rozwój klubu, całej organizacji – stają się kosztem, zobowiązaniem. Tym bardziej kłopotliwym, że długoterminowym.
Wybrano cię liderem. Dano zaufanie. Rób swoje. Kieruj. Zarządzaj. Dowódź.
Trudno być dobrym liderem
Planując działania klubu masz na uwadze opisane czynniki. Masz je na uwadze dzień za dniem, tak długo, jak kosztujący cię powyżej rynkowej wartości ludzie u ciebie pracują. Dajesz im to odczuć. Dlaczego miałoby być inaczej, skoro wczorajsza gwiazda przeistoczyła się w kosztowną pijawkę?
Jeśli znasz się na tym, co robisz (Laporta trochę się zna), to dajesz odczuć nie tylko sytym kotom, że ich czas minął. Z czasem to samo dajesz do zrozumienia reszcie Zespołu. Mówiąc o strukturze Barçy, mam na myśli dyrektorów, sztab trenerski i oczywiście innych graczy. Jako przywódca odpowiedzialny informujesz ludzi, że czas tamtych minął. Od dezorganizacji gorsze jest tylko hodowanie domysłów.
To fundamentalnie ważne dla młodych-zdolnych. Dla przyszłości klubu. Z Pedrim, Érickiem, Gavim, Nico i Balde na mysli – mówię to zupełnie dosłownie. To oni usłyszeli pierwsi: „Pracujcie ciężko, nadchodzi wasz czas”. Niestety, z powodów zależnych mniej od siebie, a bardziej od poprzednich władz w połączeniu z negatywnymi warunkami ekonomicznymi o zasięgu globalnym – musicie poczekać.
Poczekać dla wspólnego dobra, dla dobra klubu trochę jeszcze znieść razem. Kolejny miesiąc, rundę, kolejny sezon – dokładnie tyle, ile będzie trzeba. Młodzi muszą zrozumieć dobrze, dlatego wyjaśniasz im to z wielką cierpliwością.
Ambicja i nieufność napędzają młodych. Są żądni swoich szans. Zmuszeni czekać zbyt długo, odejdą. Szukając zaufania, lojalności, stawiasz w komunikacji z nimi stawiasz na czyny, nie słowa. Od początku sezonu stara gwardia gra z rzadka. Na ostatnie kwadranse wchodzą inni niż Piqué, Alba, De Jong. Mają dostać swoje szanse potem (wiesz, że sezon jest długi, a kontuzje – spodziewane), ale to na początku rozdaje się karty.
Cały czas wiesz, że to może nie wystarczyć. Za sprawą Gaviego latem było tego bardzo blisko. Pozostanie go w klubie minionego lata to kolejny wielki sukces Laporty i Alemanyego.
Media, kibice i cała reszta
Są sytuacje, gdy cel uświęca środki. FC Barcelona znajduje się w takiej sytuacji.
Przyjmujesz, że problemy sportowe i kontraktowe otrzymałeś w spadku po innych. Ktoś musi je rozwiązać. Jesteś tym kimś. Aby uniknąć zbędnego zamieszania, komunikujesz sytuację dalszemu otoczeniu. Pozostałym #interesariuszom. Łapiesz za telefon. Dajesz znać, komu trzeba. Rozdzielasz zadania. Analizujesz reakcji. Wymagasz efektywności.
Grono interesariuszy klubu sportowego formatu Barçy jest całkiem szerokie. Część z nich regularnie udziela się z okładek lub social mediów. Pozostali kryją się w cieniu. W kręgu (współ)zależności zasiadają z dbałości o swoje interesy, z pasji albo dlatego, że lubią grzać się przy ognisku sławy. Dobrze wiesz, że wszystkie te grupy są dla klubu równie ważne.
Osiągnięcie celów w tak delikatnej sytuacji jak zarządzanie finansami klubu w ostatnim sezonie legend klubu pokroju Piqué, Alby i Busiego komplikuje fakt, że innego podejścia wymagają globalni sponsorzy, partnerzy lokalni, udziałowcy (socis), widzowie na stadionie, publika telewizyjna, a jeszcze innego media. Najwięcej ostrożności zachowujesz dla tych ostatnich, najgłośniejszych z graczy całego świata sportu.
Masz swoje sposoby na załatwianie z nimi spraw. Przecież siedzisz w tym od lat. Medialne „ustawki” słabo brzmią, ale są skuteczne. Inaczej Donald Trump nigdy nie wprowadziłby się do Białego Domu.
Interesy klubu i Piqué przestały być wspólne
Klub trwa w kryzysie kolejny rok, nie każcie mi ich liczyć. Zarząd Laporty ma mało czasu, jeśli chce z niego wyjść, zanim Xavi straci zapał lub poparcie; współpracowników (czyli szatni), klientów (czyli fanów) bądź przełożonych. To są ulotne rzeczy, choć w tym sensie równie wspólne dla trenera co dla każdego pracownika we własnej dziedzinie.
Prezydent komunikuje zmianę warty mediom, kibicom, a także przedstawicielom sponsorów, bo Barçy tyka zegra, a konkurencja gna do przodu. Klub nie ma czasu jak z jajkiem obchodzić się z Piqué i innymi, którzy tak długo zapierają się rękami i nogami przed obniżkami pensji koniecznymi dla uzyskania stabilizacji i odzyskania konkurencyjności zespołu. Kataloński klub stracił ten czas podczas pandemii, podczas kadencji Koemana, Setiena, Roberta Fernándeza. Jak słusznie oceniłem jakiś czas temu, Barça stała wtedy na krawędzi. Zgodnie z zarysowanym wtedy scenariuszem dziś jest znacznie gorzej.
Zamiast cackać się z piłkarzami kierowanymi wszystkim oprócz klubowego interesu, Laporta postanowił działać. Wbrew oporowi części szatni. Wbrew niektórym mediom. Wbrew tezom kanapowych moralizatorów, wbrew „ekspertom” z Twittera. Wbrew części barcelonismo.
Zarobki piłkarzy w czasach zarazy
Włożony wysiłek w ratowanie klubu daje konkretne efekty, z pozbyciem się kontraktu Griezmanna jako tym najnowszym. Do stabilizacji na Camp Nou wciąż jest daleko. Laporta musi działać dalej i musi działać stanowczo. Problemy katalońskiego klubu sięgnęły szerzej poza to, co zafundował sobie sam niekompetencją minionych władz, trenerów, ludzi odpowiedzialnych za nieudane transfery. Rzeczywistość gospodarcza wywołana pandemią koronawirusa utrudnia wiele rzeczy.
Zmieniły się ekonomiczne reguły gry, w piłce oraz masie innych branż. Wszyscy aktorzy dramatu powinni brać to pod uwagę. W innym razie szkodzą kolegom, drużynie, klubowi. To jest dla mnie bardzo przejrzyste. A ponieważ mowa o piłkarzach wychowanych w tym klubie, jakich kariery śledzę od lat – to także trochę przygnębiające.
Jako ekonomista z wykształcenia patrzę na obecną sytuacją kontraktową Gerarda Piqué i innych weteranów zespołu przez pryzmat globalnego kryzysu. Ponieważ się na tym znam, pamiętam o wpływie regulacji UEFA, z pobudek dyktowanych chciwością wycelowanych w kluby pozbawione nieograniczonych możliwości nieograniczonego dokapitalizowania z zewnątrz jak City, PSG i inni. Przed zważeniem moich wniosków uwzględniam lokalne, popandemiczne regulacje płacowe LaLigi. Dorzucam fakt, że głównym rywalem Blaugrany w lidze jest obrońca trofeum Ligi Mistrzów, ukształtowana drużyna ze znakomitym trenerem.
Doszedłem do wniosku, że kontrakty, które tu dla Was kładę pod mikroskopem, nie są takimi, jakie należy respektować, bo #cokolwiek. Chodzi o multimilionerów, którzy zarobili potężne pieniądze. W tym samym miejscu, co przynajmniej dla mnie stanowi istotny wątek całej dyskusji.
Jako społeczeństwa, rodziny i pojedynczy ludzie – jesteśmy w obecnej sytuacji gospodarczej wspólnie. Dlaczego sportowi bogacze mają być wyłączeni z odprysków konsekwencji naszej sytuacji? Tym bardziej, gdy ze względu na naturalny upływ czasu pełnią w drużynie tak eksponowaną rolę jak Gerard Piqué z jego mizerną liczbą rozegranych w tym sezonie minut?
Wymieniona piątka piłkarzy zarabia miliony miesięcznie, więc byłoby miło, gdyby z powodów dotykających ich widzów, karnetowiczów, rodziców dzieci noszących ich koszulki – łaskawie zgodzili się zarabiać miesięcznie ten milion czy dwa mniej niż przed pandemią. To fundamentalne dla mojej opinii, że piłkarze Barçy zarabiają trochę więcej niż ja czy ty, więc dlaczego mam przykładać do oceny ich sytuacji miary naszej rzeczywistości zawodowej? W tym przypadku one nie pasują. Jakiejkolwiek nie wezmę linijki i pod jakimkolwiek kątem nie spojrzę.
Rewizja zarobków uwzględniająca powstałą sytuację makroekonomiczną stanowi konieczność dla każdego podmiotu rynkowego – tym bardziej kosztowną w razie oporu, im wyższa stawka.
Zero < mniej
Gdyby klub był firmą, ogłosiłby niewypłacalność. Zarobki piłkarzy Barçy spadłyby do zera, tak jak spadły na przykład aktorom. W utrzymujących się drugi kolejny rok warunkach wszystkie biznesy renegocjują swoje umowy z dostawcami, kooperantami, pracownikami. Robią to, aby przetrwać. Lepiej mieć „mniej” niż nic.
W przypadku zawodowego sportowca zarabiającego od dekady z okładem stawki ośmiocyfrowe (w euro) lub dziewięciocyfrowe (w PLN) „mniej” o milion lub trzy to wciąż całkiem dużo, prawda?
Czemu niektórzy piłkarze FC Barcelony zachowują się, jak by tego nie wiedzieli? Moim zdaniem dlatego, że udają. Wiedzą. Po prostu nie chcą przyjąć konsekwencji pandemii, pustych stadionów, spadku widzów przed telewizorami. Wszystko to w czasie, gdy wszyscy z nas (piłkarze też!) z powodu pandemii tracili i tracą cały czas bliskich, zdrowie, oszczędności, pracę.
Można to określić wieloma różnymi słowami. Zatrzymam się na uznaniu takiego podejścia za skrajnie egoistyczne. Problem – dla mnie – w tym, że skutki egoistycznego podejścia Piqué, De Jonga i innych do swoich zarobków nie kończą się na obelgach zbieranych przez nich w social mediach. Te konsekwencje uderzają w cały klub. Zmuszony do szukania kapitału w dźwigniach finansowych, wyprzedaży majątku, u nowych sponsorów. W konsekwencji dochodzi do spadku jakości zespołu oraz decyzji o rozstaniu z tym, który zarabiał najwięcej. W odróżnieniu od Piqué i innych Messi nie miał dłuższej umowy (sam jej nie chciał), co ułatwiło jego odejście. Argentyńczyk musiał odejść, aby klub mógł opłacić umowy innych piłkarzy.
Gdyby Laporta miał możliwość natychmiastowego zwolnienia kogoś z wymienionej piątki zeszłego lata bez dalszych wydatków – jestem pewny, że tak by zrobił. Klub nie straciłby jakże cennego roku w tak trudnym finansowo okresie, miałby dziś inny skład, byłby sportowo w zupełnie innym miejscu.
Sytuacja rozwinęła się inaczej. W mojej ocenie wynika to z egoizmu kilku piłkarzy pierwszej drużyny, uporu, impregnacji na wszystko, co dzieje się na świecie od schyłku 2019 roku. Obok Frenkiego de Jonga Gerard Piqué jest dla mnie najbardziej winny powstałej sytuacji. To oni za sezon 2022/23 kasują najwięcej, podczas gdy na statku kierowanym przez Pedriego, Gaviego, Lewandowskiego, Dembélé, Ter Stegena, Busquetsa Balde i Xaviego pełnią rolę luksusowych pasażerów.
Czy Piqué pamięta o „més que un club”?
Przy okazji rozmów klubu z piłkarzami o zarobkach kwestionuje się hasło „més que un club”. Dla wielu osób dobra jest do tego każda okazja. Tym razem dodatkowo wynika to z przekonania, że „rynek pracownika” obowiązuje już na zawsze i bez względu na okoliczności. Rzecz w tym, że to nieprawda.
„Force majeure” to nie tylko oryginalny tytuł niepokojąco świetnego filmu Rubena Östlunda z 2014 roku. To również pojęcie z unijnego prawa pracy. Gdyby FC Barcelona jako podmiot gospodarczy poszła ze sprawą renegocjacji umów seniorów składu do sądu pracy, po prostu by ją wygrała. Wystarczyłby w miarę dobry prawnik. Problem polega na tym, że Barça nie może czekać 3-4 lat na zakończenie sprawy, ponieważ wymogi LaLigi i UEFA oznaczają, że musi rozwiązać ją sobie sama w bieżącym roku fiskalnym, który upływa 30 czerwca 2023. Dlatego szuka „współpracy” swoich „kominiarzy płacowych”. Wszystkimi dostępnymi środkami.
Przy braku tej współpracy holenderski pomocnik jest (słusznie) krytykowany przez media calutkie okno transferowe, a Piqué z Albą – nie grali. Roberto nigdy nie był graczem kalibru pozostałych, ale skoro na jego pozycji klub woli wystawiać lewonożnego 18-latka, to uważam taki sygnał za wystarczająco wymowny.
Busquets, wyjątek potwierdzający regułę
Sytuacja Busquetsa jest inna. To w moim przekonaniu o tyle symptomatyczne, że pokazuje ważną rzecz. Procesu restrukturyzacji płac w imię uzdrowienia sytuacji instytucjonalnej klubu nie prowadzi sam Laporta. Nie prowadzi jej nawet w gronie kończącym się na Eduardzie Romeu, Alemanym, Jordim Cruyffie i służących sprawie dziennikarzach.
Jako człowiek klubu – tam samo jak człowiekiem swojego klubu jest Diego Simeone – nieodzownym członkiem Zespołu Zmian jest też Xavi Hernández. Moim zdaniem to dobrze o nim świadczy, ale ważniejsze od mojej opinii w tej kwestii są fakty. A fakty są takie, że Piqué z królewską pensją jest piątym stoperem w hierarchii, Alba podczas meczów może zajmować się ziewaniem, Busquets grał wszystko, co mógł (i więcej), a De Jong czasami wstaje z ławki, a czasami nie. To nie są wybory Laporty. To decyzje Xaviego. Leżące w ogólnym interesie klubu, ale dalej autonomiczne trenersko.
Czy rola Piqué w zespole uzasadnia jego zarobki?
Jakie wnioski daje zestawienie pensji Piqué, Busquetsa, De Jonga, Alby i Roberto z obecnymi zarobkami Roberta Lewandowskiego, Gaviego, Fatiego, Pedriego? Czy muszę porównywać długoterminową wartość obu grupek piłkarzy dla Barçy?
Jakkolwiek zdefiniujemy negocjacje prowadzone przez klub i graczy zarabiających ponad swą wartość dla zespołu (oraz obecne możliwości klubu), to Xavi jest stroną tych negocjacji. Jestem przekonany, że bez osobistego zaangażowania klubowej legendy pełniącej dziś funkcję trenera Gavi odszedłby latem z Camp Nou. Między innymi dlatego, w moim odczuciu, trener stoi po właściwej stronie z punktu widzenia długoterminowego interesu klubu i trwałego podniesienia sportowej jakości drużyny. Status i pensje Piqué, De Jonga, Roberto i Alby mu w tym przeszkadzają. Dlatego, że bezpośrednio hamują rozwój jego trenerskiego projektu.
Stawianie na Garcíę, Balde, Gaviego z Pedrim oraz zarabiającego drobne Marcosa Alonso stanowi wyłączną odpowiedzialność Xaviego. Tak samo jak zostawianie tydzień w tydzień na ławce Piqué, Alby i De Jonga. Gra oraz wyniki zespołu mówią za siebie.
Czas się rozstać
Busquets gra, bo wciąż potrzebuje go trener, zespół i klub. Pozycje pozostałych suto opłacanych weteranów zostały zastąpione. Dzięki działaniom Alemanyego (transfery), kompetencjom pracowników Masii (Pedri, Gavi) bądź intuicji Xaviego (Balde). Barça przewróciła stronę. Piqué przestał być niezastąpiony.
Wobec plagi kontuzji w jego formacji Piqué będzie grał, bo taka jest potrzeba chwili. Niezależnie od okazanej w tym okresie formy, po powrotach do zdrowia Araujo i Koundé, uważam, że wróci do regularnego oglądania kolegów z ławki. To ile jest wart? Moim zdaniem dokładnie tyle, co jego ostatni mecz. Po Celcie sądzę, że całkiem dużo. Nawet jeśli utrzyma formę z Interem i Realem, to na pewno nie tak dużo, ile płaci mu klub.
To, że zarobi w tym sezonie krocie, odzwierciedla jego zasługi dla FC Barcelony (szanuję to), a zarazem stanowi przejaw patologii zarządzania klubem przez Bartomeu i jego ludzi (nie szanuję). Skoro Piqué i inni nie są skłonni przyjąć uprzejmych propozycji obecnych władz klubu, to „presi” Laporta jest właściwym człowiekiem, na właściwym miejscu, na właściwe czasy. Ma za zadanie sprzątać, więc w obszarze pensji „kominiarzy” – to właśnie robi. Sięgając po tak radykalne środki, że Messi gra dziś w Paryżu… Stąd dobrze wiem, co zrobi kierowana przez Joana Laportę instytucja w sprawie stopera, który w lutym skończy 36 lat.
Gerard Piqué dogra sezon 2022/2023 poniżej 35% rozegranych minut. Aktywuje to klauzulę jego umowy, która anuluje automatyczne przedłużenie na sezon 2023/2024. A potem niech uzna upływ czasu, kulturalnie żegnając się z klubem.
Komentarze (30)
Chce jednak zrozumieć, kto stoi za naciskami na Frenkiego, pomijając jednocześnie (celowo) osobę Pique, który wychodzi na większego pasożyta w świetle dostępnych informacji.
Gdzie są kibole, obrońcy "legendy" i przyszłego Presidente który gra za darmo kierując sie bezgraniczną miłością do klubu. Mam wrażenie że schowali się gdzieś czerwieniąc się ze wstydu i głupoty. Gdzie jest JxxxxS znafca wszechmaterii i jego polemika?
Sergi Roberto przedłużył kontrakt z Barceloną o rok w czerwcu tego roku i wygasa on w czerwcu 2023r.
Nie wydaję mi się, aby jego kontrakt został przedłużony na wcześniejszych zasadach, także nie wiem czy akurat ten piłkarz jest dobrym przykładem, dokładając do tego informacje, ze sam Xavi ubiegał o przedłużenie jego kontraktu.
1. Laporta=Bartomeu
2. Będzie porównywał zwykłą pracę do zarobków sportowców
3. Obrzuci klub, że gdzie się podziało "mes que un club", ale w stosunku do zawodników tego argumentu (jak Ty) już nie użyje
Po pierwsze - żaden z wymienionych "pijaw" nikogo do niczego nie zmuszał. Ba jeżeli chodzi o Pique to gdyby klub się na nim poznał od razu, to nie musiałby za duże jak na tamte czasy pieniądze okupować go od MU.
Po drugie i to chyba ważniejsze. Zapomniano już, że obecny stan rzeczy jest efektem skali, a wyznacznikiem tejże był Messi. Messi zarabiał takie pieniądze, że obecnie wymieniani nawet z tymi ultra zarobkami wyglądali jak dalecy krewni. Tutaj warto się zastanowić. Skoro wprowadzono słup płacowy dla jednego, to nie było wyjścia i trzeba było ustanowić niższe słupy dla pozostałych wyróżniających się zawodników. Na tej podstawie dziś ciągniemy wóz z węglem i należy się cieszyć, że Laporta nie uległ presji i nie podpisał na siłę Messiego.
Po trzecie dla lepszego kontrastu. W naszej rodzimej Ex dla byle kopacza, który dwa razy prosto kopie piłkę w roku dajemy setki tysięcy euro miesięcznie. Im wyższa półka ligi, klubu, tym patologiczne zarobki są wyższe. Bez systemowego podejścia nic w tej kwestii się nie zmieni. Jak ktoś pamięta ile w NBA za ostatni sezon zarobił MJ i jak później klub zamiast cieszyć się z mistrza wpadł w finansowy dołek. Liga szybko zauważyła, że zarobki rosną za szybko i wprowadziła odgórny system regulacji stawek. To tylko jeden przykład, ale dobitnie pokazuje, że kluby są niewolnikami piłkarzy i ich menadżerów i tylko odpowiednie przepisy są w stanie ten stan rzeczy uzdrowić.
Nie zgodzę się jednak w kwestiach sportowych, oni mają marginalne role, bo to decyzja finansowa, szczególnie w kontekście Pique, w mojej ocenie to nadal nasz najlepszy środkowy obrońca na tą chwilę, ku mojemu bardzo miłemu zaskoczeniu, jedynie Garcia z nim konkuruje. I to wcale nie oznacza że reszta wypada tak słabo, po prostu Pique jest nadal tak dobry. Z Albą bywa różnie i myślę że teraz zasługuje na bycie w rotacji, natomiast Roberto do momentu kontuzji również mnie pozytywnie zaskoczył, ale wiem że on nigdy nie będzie pewnym punktem drużyny i trzymam kciuki za Bellerina.
Z Busquetsem wiadomo jak jest, niby mocno przebrzmiała koncepcja, ale jednak to nadal ta najwyższa półka, myślę że nie ma kompletnie sensu rozglądanie się za wymianą 1 do 1, bo takiego zawodnika już nie znajdziemy, a poza tym potrzebujemy kogoś trochę innego bo piłka poszła naprzód. Dlatego zmiana na tej pozycji znaczy znacznie więcej niż tylko zawodnik, to będzie zmiana koncepcji w środku pola. Sądząc po doniesieniach prasowych Xavi raczej takowej nie chce i szuka kogoś tak podobnego do Busquetsa jak to tylko możliwe. Dlatego też tutaj trzeba będzie liczyć na dobrą wolę Sergio i chyba jest on najbardziej skory do rozwiązania sytuacji po sezonie na korzyść klubu. Szkoda że tak późno, ale to i tak lepsze niż to co wybrali pozostali.
De Jong to dla mnie okrutnie niejasna sprawa, kiedy już wyklaruje mi się jakieś zdanie na jego temat, to on je niszczy, ale bezspornie również jest problemem finansowym dla klubu i tak jak pozostali mógł zgodzić się na pewne ustępstwa, ale przecież nie musiał, prawda? ;)
Co do Pique Alby Busquetsa i Roberto jako wychowankowie pokazali brak miłości do klubu życia, który dał im wszystko. Oby się udało pozbyć zimą chociaż Alby.
Może wtedy taki Pique dwa razy by się zastanowił przed pokazaniem paska ze swoimi drobnymi które zarabia, mając na uwadze to ze szybko zostanie to zweryfikowane.
A najlepsze jest to ze oni od tych odroczeń dostaną jeszcze procenty za to ze łaskawie poczekali.
Pique to legenda klubu, ale myśle ze ostatnimi miesiącami tylko traci w oczach Cules, i myśle ze jeśli będzie koniecznie dochodzić swoich racji, to ludzie mu tego nie zapomną i o roli prezydenta w przyszłości będzie mógł tylko pomarzyć, bo w takiej sytuacji to nawet Rubi mu nie pomoże.
2. Pique "dawno po szczycie formy"? W zeszłym sezonie - jakkolwiek nieudanym dla drużyny - nie miewał wahnięć, był raczej systematycznie jednym z lepszych zawodników na boisku. Ale widzę tu potrzebę dokopania, łatwo ukryć kłamstewko między wieloma wierszami prawdy.
3. Po argumencie o tym, że co lepszy prawnik to szybko by sobie poradził z umową no to może trzeba było pójść dalej z takimi tezami i zapytać, czy Laporta siedzi w kieszeni tego majętnego Pique, że nie zdecydował się tego prawnika wynająć, skoro to takie banalne rozwiązanie? Rozwinięcie wątku czemu prawnik nie został wynajęty byłoby ciekawsze od tego wodolejstwa ze środka artykułu.
Ciąg dalszy zachwytów nad "pozbywaniem się szrotu"
Świetnie panu idzie uprawianie samosądu nad częścią zawodników Barcelony.
Jak już wygra coś i osiągnie wiek to mu mówią, że jest już za stary, szczyt ma za sobą, pora ustąpić młodym.
Cała Barca xD