Dziś mija 30 lat od pamiętnego finału Ligi Mistrzów, w którym Dream Team Johana Cruyffa zdobył pierwsze w historii klubu trofeum tych rozgrywek. Jednym z bohaterów spotkania był strzelec jedynego gola Ronald Koeman, z którym Sport rozmawia dziś o tym wydarzeniu.
Ile razy widziałeś tę bramkę?
Chyba nie przesadzę, jeśli powiem, że ponad tysiąc. W ciągu tych 30 lat nie było żadnego roku, w którym by tego nie przypominano. Nawet kiedy grałem lub trenowałem w Holandii, 20 maja zawsze powtarzano tego gola w jakiejś telewizji.
A powtórkę całego meczu?
Widziałem ją kiedyś, ale niewiele razy. Nie umiem powiedzieć ile. 3-4 lata temu z rodziną zdaliśmy sobie sprawę, że synowie i ich partnerki widzieli wiele razy gola, ale nigdy spotkanie. Spotkaliśmy się więc wszyscy i obejrzeliśmy je wspólnie. To było piękne doświadczenie.
Istnieje legenda mówiąca, że trenowałeś ten strzał z wolnego dzień wcześniej…
Nie, to była improwizacja z José Mari Bakero i Christo. Na treningu ćwiczyłem uderzenia zza pola karnego, ale to coś, co robiłem zazwyczaj.
Pamiętasz, z kim dzieliłeś pokój na zgrupowaniu?
Z Pepem Guardiolą. W moim pierwszym sezonie Johan decydował, kto z kim spał, i przydzielił mi Txikiego Begiristaina. Mówił, że był najbardziej sympatyczny i z nim najlepiej i najszybciej nauczę się hiszpańskiego. No nie wiem… [śmiech]
Czułeś, że byłeś liderem tamtej Barçy?
Nie, nie sądzę. Przynajmniej nie ja sam. Cruyff był szefem wszystkich i wszystkiego. Jego osobowość była ogromna. Był Christo, urodzony zwycięzca, mieliśmy spokój Zubiego, talent Laudrupa, równowagę, którą dawał wszystkim Bakero. José Mari też był bohaterem tamtego turnieju, wiesz?
Tak?
W ćwierćfinale byliśmy o krok od odpadnięcia, ale jego golazo zmieniło historię klubu. Lubię to wspominać. W tamtej Barcelonie mieliśmy Anioła Stróża.
Co masz na myśli?
Tamten gol w Kaiserslautern, ten na Wembley, wygrana 3-4 mistrzostw. To było niesamowite, jak wygrywaliśmy w ostatniej kolejce. Karny Djukicia w meczu Deportivo z Valencią…
Z czego jesteś najbardziej dumny 30 lat po meczu na Wembley?
Pięć minut temu zbliżył się do mnie pan mniej więcej w moim wieku i powiedział mi: „dziękuję, Ronald, że tak nas uszczęśliwiłeś 20 maja 1992 roku”. To jest najlepsze, uszczęśliwienie milionów culés. Wiesz, co jest najciekawsze?
Co?
Wszyscy barcelonistas, którzy oglądali ten finał, wiedzą dokładnie, gdzie byli. Zawsze mówią mi, że byli tam lub tam.
Zachowałeś jakąś pomarańczową koszulkę?
Oczywiście! Mam ją w domu w Barcelonie, oprawioną i powieszoną na ścianie. Powiesiłem tylko trzy koszulki, jeszcze tę z PSV, z którym zdobyłem puchar w 1988, i Holandii po zdobyciu mistrzostwa Europy, też w 1988. W naszych czasach wymienianie się koszulkami nie było tak częste.
Dream Team zawsze był porównywany z Barçą Guardioli…
To prawda, że my jako jedynie zdobyliśmy cztery mistrzostwa z rzędu, ale szczerze mówiąc Barça Pepa piłkarsko była od nas lepsza. I bardziej regularna, prawie nigdy nie przegrywała. A jeśli traciła gola, wiedziało się, że prawdopodobnie i tak wygra. Pep miał w swoim zespole najlepszego piłkarza w historii: Leo Messiego.
Widzisz tutaj jakieś podobieństwa?
Oczywiście. Pep czerpał z filozofii Johana. Barça dominująca nad rywalem, mająca piłkę i grająca ofensywnie. Kiedy Cruyff mówił, że lepiej wygrać 5:4 niż 1:0, wierzył w to. Lubił spektakl, bo myślał, że ludzie szli na stadion dobrze się bawić. To ostatnimi czasy bardzo się zmieniło.
Co masz na myśli?
Teraz najważniejsze jest wygrywanie. Johan bywał zły, nawet kiedy wygrywaliśmy.
Tak?
Oczywiście! Czasem mawiał: „tak, wygraliśmy, ale graliśmy gównianie”. A czasem po porażce nie wściekał się, bo mówił, że graliśmy dobrze.
Czy ta rocznica jest dla ciebie nieco słodko-gorzka?
Dlaczego?
W październiku zostałeś zwolniony z Barcelony…
To nie było szczęśliwe zakończenie, ale nie będziemy teraz o tym rozmawiać, prawda?
Nie, to nie pora na to…
Zapamiętam spełnienie jednego z moich marzeń: trenowanie Barçy. Nigdy więcej nie poprowadzę już żadnego klubu, tylko reprezentację mojego kraju.
Komentarze (32)
Odpowiadanie na pytania z czasów świetności Barcy to jest "duże ego"?
Jak Xavi, Messi czy Suarez opowiadają o swoich zdobytych tytułach/ważnych golach, to też mają wybujałe ego?
Żałosne jest to przypindalanie do Koemana o każdą wypowiedż i szukanie dziury w calym, bo akurat nie wiem, gdzie w tym wywiadzie bije brak skromności czy wybujałe ego.