Wydaje mi się, że z tym zalaniem się łzami to niezły bullshit. Pokazywali w transmisji, jak wycierał w ten sposób twarz z potu koszulką, a tu jest stopklatka z tego xD
Sam bardzo długo w Ansu wierzyłem, czy wręcz łudziłem się, że może się jeszcze odbudować. Ale tu ewidentnie nie chodzi o to czego trener(czy raczej kolejni trenerzy) mu nie dał, a czego sam zawodnik sobie nie daje. Jego język ciała, kiedy tylko go widzimy pokazuje brak zaangażowania, wręcz zrezygnowanie. W Brighton trener już wprost powiedział, że Fati nie daje z siebie tyle ile powinien. I tu jest to tylko domysł, ale jestem przekonany, że na trybunach by nie lądował, gdyby zapieprzał na treningach...
Daleki jestem przy tym od hejtowania Ansu, bardziej mi go szkoda. Wszyscy wiemy ile przeżył. Być może jakieś stany depresyjne wchodzą tu w grę? Wchodzić jako taka perła, a potem tak spaść-to troszkę trudniejsze niż bycie Vinim. Może praca z psychologiem jest mu potrzebna. W ostatecznym rozrachunku jednak klub nie jest instytucją charytatywną(choć trochę tak obecnie wygląda relacja klub-zawodnik), a trener jest rozliczany za wyniki. Jeśli Flick widzi, że chłopak ze swojej strony nie daje tego co powinien, to zmusić się go nie da.
Myślę, że problem rzeczywiście istnieje. Po pierwsze to na co zwracasz uwagę-uzależnienie od statystyk. Przy czym zaczyna się to od dziennikarzy i kibiców. Czyli w prostej linii wyznacznikiem sukcesu piłkarza stały się cyferki. Tutaj nasuwa mi się też pytanie, czy rywalizacja Leo z CR, nie była najistotniejszym przyczynkiem ku temu: całe lata dziennikarze i fani obu zawodników przerzucali się liczbami wygranych trofeów, zdobytych bramek, czy też masą innych statystyk próbując dowieść wyższości jednego nad drugim(a wystarczyło oglądać mecze by wiedzieć, że Leo był zwyczajnie lepszy na boisku ;) ). Wrażenie może robić tylko bicie rekordów i zdobywanie trofeów. Mam wrażenie, że dziś nikt nie spojrzałby na Bergkampa, Riquelme, Mendietę, czy Zanettiego. Sam uwielbiałem Kluiverta, choć nie widziałem go jako nastolatka w Ajaxie, w mojej pamięci był od zawsze w Barcie.
Kolejną rzeczą jest rozwój obrony zespołowej. Co raz trudniej jednostce wybitnej, grającej najczęściej w mocnym zespole stawać naprzeciw zwartym zasiekom i przebijać się przez nie raz po raz. Niestety ale sztuka neutralizacji jednostek jest na niespotykanym dotąd poziomie. I nie potrzeba do tego legendarnej gry z epok minionych, polegającej na polowaniu na kości. Okazuje się, że można lepiej i skuteczniej. Plus natłok meczów i przemęczenie zawodników nie sprzyja ich wydajności.
Utrata dziecięcej pasji? Na pewno coś w tym jest, chociaż mając lat 34, dopiero niedawno zacząłem ją tracić. Wydaje mi się, że składa się na to przede wszystkim przesyt futbolem-gramy po prostu za dużo. Kiedy jest tego tyle, że nie da się nadążyć, to siłą rzeczy traci się nieco zainteresowanie. A drugim aspektem jest kastracja medialna piłkarzy. A przyczyny tu znów upatruję tak naprawdę po stronie dziennikarskiej i kibicowskiej. Powstające setki artykułów o byle pierdółce, moralnie oceniające każdy aspekt, a także rzesze ludzi z pianą na ustach, gotowe rzucać ekskrementami w graczy przy każdej okazji. Wydaje mi się, że obniżenie temperatury dyskusji i poziomu zainteresowania każdym detalem z życia piłkarzy dałoby oddech i im i nam.
Kolejnym pytaniem jest to, czy nie jest to efekt nieprzystawania piłki do dzisiejszego świata. Długie mecze mają się nijak do bombardujących dopaminą reelsów i innych tik toków. W związku z tym futbol oglądany jest na highlightach i mecze tracą kontekst, a wtedy trudno budować pomniki. Bo przecież do niektórych przemawiają bardziej inne rzeczy niż samo zdobywanie bramek. Jakby ktoś konsumował głównie skróty, to czy wrażenie na nim zrobili by kiedykolwiek Vieira albo Thuram?
Można by te pewnie rozważać trening dzieci i młodzieży. Czy nie zabija się kreatywności i fantazji narzucając zbyt szybko ramy taktyczne?
Temat jest bardzo szeroki i można rozprawiać nad nim długo-fajnie, że pojawił się taki artykuł.
Od lat się wkurzam, jak ludzie mówią o nudnej tiki-tace. Jeśli jest nudna, to już nie jest tiki-taka. To jest co najwyżej jej nędzna podróbka, pozbawiona tego co najważniejsze, prawdziwej esencji. Rzeczą dla mnie symptomatyczną dla takiego patrzenia na futbol (mam tu na myśli brak zrozumienia tej istoty rzeczy) jest to, jak bardzo niedoceniana - a może zapomniana? - zawsze była praca Xaviego i Iniesty w pressingu i odbiorze. Ot mali geniusze z piłką. Ale oni pracowali jak woły, podobnie jak cały zespół z resztą. Już od czasów Lucho - a tak naprawdę, to od momentu choroby nieodżałowanego Tito, bo Roura i Martino byli bardziej figurantami niż trenerami - wszystko się powoli rozjeżdżało. Enrique miał najlepszy atak w historii i wygrał jedną LM-tam też nie było tak bardzo widać ręki trenera. Potrafiliśmy niby zgrać szybki atak(indywidualności nadrabiały brak pomysłu kolektywnego), ale czy drużyna ogólnie zrobiła postęp? Rzeczy(gra drużyny) były pozostawione same sobie, bo wybitni gracze, z Messim na czele, potrafili ciągnąć wyniki w lidze i pudrować te pogłębiającą się zapaść. Kiedy przychodziły prawdziwe sprawdziany w LM, okazywało się, że bez pomysłu(a także pewnej inspiracji), nie da się pokonać każdego "siłą rozpędu". Wybitne jednostki odeszły, zabrakło-lub raczej brakowało przez lata-odpowiedniego uzupełniania składu i oto w pełnej krasie odsłoniła się skala rozkładu. Od dawien dawna pomstuję na to, że nie zatrudniamy sensownych trenerów. Patrząc na to, ile razy LM wygrywał niedawno Real i jak sami przegrywaliśmy, uważam, że kariera Messiego została lekko zmarnowana z perspektywy klubu. I to właśnie przez ten brak umiejętnego wdrażania modelu. Co do Xaviego, to jego początek, który wyglądał obiecująco i dawał nadzieję, że nie okaże się on dogmatykiem ze sztywnym karkiem, był jednak tylko zmyłką. Niestety znów (podobnie jak pod koniec kariery zawodniczej) na pierwszy plan wychodzi brak refleksji, wymówki i niezdolność do szukania właściwych rozwiązań. A wracając do Pepa, to bardziej niż na jego powrót na ławkę, od dawna marzę o jego powrocie do klubu, jako kogoś, kto by pełnił rolę koordynatora pionu szkolenia. Johana już nie ma, a Barca ewidentnie potrzebuje nowej postaci do wskazania właściwej drogi i lepszego kandydata ku temu po prostu nie ma.
Ja tam do Ferrana pretensji nie mam. Dużo (większość?) osób narzeka, że piłkarze z byle powodu się pokładają i udają, że umierają. Tutaj Ferran tego nie zrobił i równo walczył (choć za jaja nie łapał) z większym przeciwnikiem. Skoro obaj po czerwonej, znaczy, że nasz nie przesadził i jest po równo. Zawieszenie na dwa mecze, to żaden dramat. Radzimy sobie bez Lewego, a wiele razy radziliśmy sobie bez Messiego, to poradzimy i chwilę bez Ferrana.
Ja nie wiem na co tu niektórzy liczą? Porto bierze chłopaka, który dotąd zagrał kilka obiecujących meczów w pierwszej drużynie, kompletnie nie zachwycił w Valencii (wiem-klub bagno trochę teraz) i jeszcze dręczyły go kontuzje. Więc co, mieli go wziąć za 20 i ustalić próg dla Barcy na 25? Nie żartujmy... Transfer jest o tyle lepszy, że Porto teraz ma interes na niego stawiać i w niego inwestować. Jeśli rzeczywiście okaże się super graczem i się mocno rozwinie, to te 30 baniek, to nie jest jakaś tragedia. A jeśli nie, to zyskaliśmy 8 baniek za gościa, z którego i tak nie mielibyśmy żadnego pożytku. Nie wiem na jakiej podstawie Porto miałoby płacić za niego znacznie większe pieniądze, albo jaki miałoby interes go rozwinąć i oddać nam potem za np 15 baniek, jeśli Anglia mogłaby dać 50?
Komentarze
3
Wydaje mi się, że z tym zalaniem się łzami to niezły bullshit. Pokazywali w transmisji, jak wycierał w ten sposób twarz z potu koszulką, a tu jest stopklatka z tego xD
0
Zmienne szczęście mamy do tych Francuzów...
1
Sam bardzo długo w Ansu wierzyłem, czy wręcz łudziłem się, że może się jeszcze odbudować. Ale tu ewidentnie nie chodzi o to czego trener(czy raczej kolejni trenerzy) mu nie dał, a czego sam zawodnik sobie nie daje. Jego język ciała, kiedy tylko go widzimy pokazuje brak zaangażowania, wręcz zrezygnowanie. W Brighton trener już wprost powiedział, że Fati nie daje z siebie tyle ile powinien. I tu jest to tylko domysł, ale jestem przekonany, że na trybunach by nie lądował, gdyby zapieprzał na treningach...
Daleki jestem przy tym od hejtowania Ansu, bardziej mi go szkoda. Wszyscy wiemy ile przeżył. Być może jakieś stany depresyjne wchodzą tu w grę? Wchodzić jako taka perła, a potem tak spaść-to troszkę trudniejsze niż bycie Vinim. Może praca z psychologiem jest mu potrzebna. W ostatecznym rozrachunku jednak klub nie jest instytucją charytatywną(choć trochę tak obecnie wygląda relacja klub-zawodnik), a trener jest rozliczany za wyniki. Jeśli Flick widzi, że chłopak ze swojej strony nie daje tego co powinien, to zmusić się go nie da.
0
@Lokusekpl Dokumentów sprawdzić nie mogą, ale wyrejestrują z pocałowaniem ręki xD Weź się tajny agencie zawijaj do siebie
3
Ale śmieszne jest to (pozytywnie), jak Lewy się ewidentnie wkurza, że przegrywa w głupiej zabawie xD
64
Lubię taki lekki trolling. Z humorem, bez chamstwa - tak trzeba w social media.
25
Myślę, że problem rzeczywiście istnieje.
Po pierwsze to na co zwracasz uwagę-uzależnienie od statystyk. Przy czym zaczyna się to od dziennikarzy i kibiców. Czyli w prostej linii wyznacznikiem sukcesu piłkarza stały się cyferki. Tutaj nasuwa mi się też pytanie, czy rywalizacja Leo z CR, nie była najistotniejszym przyczynkiem ku temu: całe lata dziennikarze i fani obu zawodników przerzucali się liczbami wygranych trofeów, zdobytych bramek, czy też masą innych statystyk próbując dowieść wyższości jednego nad drugim(a wystarczyło oglądać mecze by wiedzieć, że Leo był zwyczajnie lepszy na boisku ;) ). Wrażenie może robić tylko bicie rekordów i zdobywanie trofeów. Mam wrażenie, że dziś nikt nie spojrzałby na Bergkampa, Riquelme, Mendietę, czy Zanettiego. Sam uwielbiałem Kluiverta, choć nie widziałem go jako nastolatka w Ajaxie, w mojej pamięci był od zawsze w Barcie.
Kolejną rzeczą jest rozwój obrony zespołowej. Co raz trudniej jednostce wybitnej, grającej najczęściej w mocnym zespole stawać naprzeciw zwartym zasiekom i przebijać się przez nie raz po raz. Niestety ale sztuka neutralizacji jednostek jest na niespotykanym dotąd poziomie. I nie potrzeba do tego legendarnej gry z epok minionych, polegającej na polowaniu na kości. Okazuje się, że można lepiej i skuteczniej. Plus natłok meczów i przemęczenie zawodników nie sprzyja ich wydajności.
Utrata dziecięcej pasji? Na pewno coś w tym jest, chociaż mając lat 34, dopiero niedawno zacząłem ją tracić. Wydaje mi się, że składa się na to przede wszystkim przesyt futbolem-gramy po prostu za dużo. Kiedy jest tego tyle, że nie da się nadążyć, to siłą rzeczy traci się nieco zainteresowanie. A drugim aspektem jest kastracja medialna piłkarzy. A przyczyny tu znów upatruję tak naprawdę po stronie dziennikarskiej i kibicowskiej. Powstające setki artykułów o byle pierdółce, moralnie oceniające każdy aspekt, a także rzesze ludzi z pianą na ustach, gotowe rzucać ekskrementami w graczy przy każdej okazji. Wydaje mi się, że obniżenie temperatury dyskusji i poziomu zainteresowania każdym detalem z życia piłkarzy dałoby oddech i im i nam.
Kolejnym pytaniem jest to, czy nie jest to efekt nieprzystawania piłki do dzisiejszego świata. Długie mecze mają się nijak do bombardujących dopaminą reelsów i innych tik toków. W związku z tym futbol oglądany jest na highlightach i mecze tracą kontekst, a wtedy trudno budować pomniki. Bo przecież do niektórych przemawiają bardziej inne rzeczy niż samo zdobywanie bramek. Jakby ktoś konsumował głównie skróty, to czy wrażenie na nim zrobili by kiedykolwiek Vieira albo Thuram?
Można by te pewnie rozważać trening dzieci i młodzieży. Czy nie zabija się kreatywności i fantazji narzucając zbyt szybko ramy taktyczne?
Temat jest bardzo szeroki i można rozprawiać nad nim długo-fajnie, że pojawił się taki artykuł.
24
Od lat się wkurzam, jak ludzie mówią o nudnej tiki-tace. Jeśli jest nudna, to już nie jest tiki-taka. To jest co najwyżej jej nędzna podróbka, pozbawiona tego co najważniejsze, prawdziwej esencji. Rzeczą dla mnie symptomatyczną dla takiego patrzenia na futbol (mam tu na myśli brak zrozumienia tej istoty rzeczy) jest to, jak bardzo niedoceniana - a może zapomniana? - zawsze była praca Xaviego i Iniesty w pressingu i odbiorze. Ot mali geniusze z piłką. Ale oni pracowali jak woły, podobnie jak cały zespół z resztą.
Już od czasów Lucho - a tak naprawdę, to od momentu choroby nieodżałowanego Tito, bo Roura i Martino byli bardziej figurantami niż trenerami - wszystko się powoli rozjeżdżało. Enrique miał najlepszy atak w historii i wygrał jedną LM-tam też nie było tak bardzo widać ręki trenera. Potrafiliśmy niby zgrać szybki atak(indywidualności nadrabiały brak pomysłu kolektywnego), ale czy drużyna ogólnie zrobiła postęp? Rzeczy(gra drużyny) były pozostawione same sobie, bo wybitni gracze, z Messim na czele, potrafili ciągnąć wyniki w lidze i pudrować te pogłębiającą się zapaść. Kiedy przychodziły prawdziwe sprawdziany w LM, okazywało się, że bez pomysłu(a także pewnej inspiracji), nie da się pokonać każdego "siłą rozpędu". Wybitne jednostki odeszły, zabrakło-lub raczej brakowało przez lata-odpowiedniego uzupełniania składu i oto w pełnej krasie odsłoniła się skala rozkładu.
Od dawien dawna pomstuję na to, że nie zatrudniamy sensownych trenerów. Patrząc na to, ile razy LM wygrywał niedawno Real i jak sami przegrywaliśmy, uważam, że kariera Messiego została lekko zmarnowana z perspektywy klubu. I to właśnie przez ten brak umiejętnego wdrażania modelu.
Co do Xaviego, to jego początek, który wyglądał obiecująco i dawał nadzieję, że nie okaże się on dogmatykiem ze sztywnym karkiem, był jednak tylko zmyłką. Niestety znów (podobnie jak pod koniec kariery zawodniczej) na pierwszy plan wychodzi brak refleksji, wymówki i niezdolność do szukania właściwych rozwiązań.
A wracając do Pepa, to bardziej niż na jego powrót na ławkę, od dawna marzę o jego powrocie do klubu, jako kogoś, kto by pełnił rolę koordynatora pionu szkolenia. Johana już nie ma, a Barca ewidentnie potrzebuje nowej postaci do wskazania właściwej drogi i lepszego kandydata ku temu po prostu nie ma.
21
Ja tam do Ferrana pretensji nie mam. Dużo (większość?) osób narzeka, że piłkarze z byle powodu się pokładają i udają, że umierają. Tutaj Ferran tego nie zrobił i równo walczył (choć za jaja nie łapał) z większym przeciwnikiem. Skoro obaj po czerwonej, znaczy, że nasz nie przesadził i jest po równo. Zawieszenie na dwa mecze, to żaden dramat. Radzimy sobie bez Lewego, a wiele razy radziliśmy sobie bez Messiego, to poradzimy i chwilę bez Ferrana.
19
Ja nie wiem na co tu niektórzy liczą? Porto bierze chłopaka, który dotąd zagrał kilka obiecujących meczów w pierwszej drużynie, kompletnie nie zachwycił w Valencii (wiem-klub bagno trochę teraz) i jeszcze dręczyły go kontuzje. Więc co, mieli go wziąć za 20 i ustalić próg dla Barcy na 25? Nie żartujmy... Transfer jest o tyle lepszy, że Porto teraz ma interes na niego stawiać i w niego inwestować. Jeśli rzeczywiście okaże się super graczem i się mocno rozwinie, to te 30 baniek, to nie jest jakaś tragedia. A jeśli nie, to zyskaliśmy 8 baniek za gościa, z którego i tak nie mielibyśmy żadnego pożytku. Nie wiem na jakiej podstawie Porto miałoby płacić za niego znacznie większe pieniądze, albo jaki miałoby interes go rozwinąć i oddać nam potem za np 15 baniek, jeśli Anglia mogłaby dać 50?