W 15. kolejce LaLigi Barça mierzyła się na Wanda Metropolitano z Atlético. Po zaciętym widowisku, pełnym fauli i żółtych kartek ostatecznie zwycięsko ze starcia wyszła FC Barcelona, która po bramce Leo Messiego w końcówce wywozi z Madrytu komplet punktów.
Zarówno ekipa Blaugrany, jak i ta z Madrytu miały w ostatnich tygodniach swoje problemy. Barcelonie zarzucano nieatrakcyjną dla oka grę, brak intensywności i polotu w boiskowych poczynaniach. Z kolei w przypadku Atléti mało atrakcyjna gra już dawno stała się oczywistością, póki jednak towarzyszyły jej wyniki. Gdy tych zaczęło brakować (jak w miniony wtorek w meczu z Juventusem), na podopiecznych Diego Simeone spadła spora krytyka. Z kolei Barça nieoczekiwanie znalazła się na fali wznoszącej po przekonującym triumfie nad dołującą ostatnimi czasy Borussią Dortmund. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały zatem, że czeka nas starcie dwóch gigantów z problemami.
Do składu Barcelony wrócili Piqué i Griezmann, obaj niemiłosiernie wygwizdywani przez fanów na stadionie Metropolitano. W strugach deszczu i na mocno zroszonej murawie pierwsze minuty starcia ewidentnie należały do Atlético. Dowodem na to były dwie świetne okazje Kierana Trippiera (ostre dośrodkowanie zbite na słupek przez Juniora Firpo) czy Mario Hermoso (cudem odbity przez Ter Stegena strzał z najbliższej odległości). Dopiero po mniej więcej pół godzinie Blaugrana obudziła się z letargu, przyzwyczaiła nieco do szybkiej murawy i rozpoczęła nacieranie na bramkę Oblaka. Pierwszy próbował Rakitić po świetnym podaniu od Messiego, jednak wytrącony z równowagi Chorwat uderzył prosto w ręce bramkarza Rojiblancos. Kilka minut później szczęścia próbował Suárez, który po szybkiej wymianie podań z Griezmannem uderzył z powietrza zaledwie kilka metrów od bramki rywala. Na chwilę przed przerwą po rzucie rożnym świetnie do piłki wyskoczył z kolei Piqué, jednak strzał stopera Barçy zatrzymał się na poprzeczce.
Z dużej chmury mały deszcz - tak można było określić pierwszą część spotkania, która choć intensywna i pełna walki (czasem aż zbytnio, jak to bywa przy spotkaniach sędziowanych przez Mateu Lahoza) nie przyniosła jednak bramek. Na drugą zespoły wyszły bez zmian, jednak Atlético wyraźnie się cofnęło, licząc na to, że coraz bardziej naciskająca Barça w końcu da się skontrować. Podopieczni Ernesto Valverde nie przystali na tę propozycję, uważnie utrzymując się przy piłce i zakładając pressing po stracie piłki. Mijały minuty, a klarownych sytuacji było jak na lekarstwo. Strzelał Messi, z drugiej strony próbował Correa, ale wszystko to było zbyt przewidywalne dla znakomitych tego dnia (prawdopodobnie) najlepszych bramkarzy na świecie - Ter Stegena i Oblaka. Gdy wydawało się już, że mecz zakończy się bezbramkowym remisem, kolejny raz szósty bieg wrzucił niezawodny Leo Messi aka The G.O.A.T. Szybki atak w 85. minucie prawą stroną Argentyńczyk zakończył zejściem do środka, szybką klepką z Suárezem i precyzyjnym wykończeniem z okolic 16. metra. Wanda Metropolitano zamarło, by po chwili rzucić się do dopingu z nadzieją na wyrównanie rezultatu. Ekipie z Madrytu zabrakło jednak przysłowiowej "pary", by przycisnąć Barcelonę do muru, i nawet mimo szaleńczych wycieczek Oblaka w pole karne w końcówce ostatecznie zeszła ona z boiska bez zdobyczy punktowej.
O ile sama gra Barçy nie porywa i trudno chwalić zespół za tworzenie pięknych akcji, kreowanie sytuacji czy wspaniałe zagrania, tak trzeba przyznać, że widać delikatny progres w stosunku do tego, co mogliśmy obserwować w wykonaniu piłkarzy Blaugrany jeszcze kilka tygodni temu. Wciąż problemem jest jednak brak skuteczności, bo jedynym kreatorem gry i zawodnikiem rozstrzygającym spotkania pozostaje stary, dobry Leo. Reszta zespołu tak jakby nie mogła się przebudzić lub po prostu miała swoistą blokadę mentalną - tego nie jesteśmy w stanie ocenić. Pozytywem jest to, że przez dwa trudne spotkania z rywalami cechującymi się grą na dużej intensywności Barça przeszła niemalże suchą stopą. To dobrze rokuje przed kluczowymi starciami w przyszłości, choć do wspomnianego zaangażowania trzeba będzie dorzucić więcej jakości i nieprzewidywalności, w przeciwnym wypadku skończy się tak, jak skończyły się starcia na Stadio Olimpico czy Anfield Road. Kolejną "powtórkę z rozrywki" trudno będzie wybaczyć...
Komentarze (383)
Jako caly zespół uwazam ze w pierwzzej polowie bylo za male poszanowanie pilki, od poczatku sezonu szwankuje podejmowanie dobrych sytuacyjnych szybkich decyzji i dotyczy to calego zespolu, wczoraj nieraz za szybko grali podaniami na malej przestrzeni w efekcie sami sie w tym gubili, a innym razem za dlugo prowadza pilke badz nie dostrzegaja dobrze ustawionych kolegow z przodu glownie na skrzydlach i oddaja pilke do tylu, badz przytrzymuja pilke albo nieudanie drybluja w czym niestety czesto sie lapie Leo. Druga polowa byla bardziej zdecydowana mysle ze glownie dzieki lepszej wspolpracy na skrzydlach, i wymiennosci pozycji miedzy Griezmanem a Firpo oraz Sergim i de Jongiem, jak pisalem Firpo ma problem z gra z przodu ale powinien sie poprawic za to Sergi z Frenkiem wygladali bardzo dobrze moze dlatego ze pomagal im Leo z tej strony
Personalnie uwazam ze najlepiej Ter Stegen oczywiscie choc mial bardzo duzo szczescia, Leo rowniez choc nie ustrzegl sie niedokladnych podan zbyt dlugich dryblingow itp., Luis zrobil swoje, ja caly czas doceniam Grieziego, jest pod gra, gra w obronie pomagal na skrzydle Firpo ile mogl, brakuje mi u niego dryblingowi zdecydowania w pojedynkach jeden na jeden ale to nie jest pilkarz wybitny w tej dziedzinie, poza tym lepiej dobrze podac niz stracic pilke kiwajac i Antek chyba wychodzi z takiego zalozenia co mi sie podoba
W pomocy bryluje de Jong choc tez wciaz mi brak blysku i przejecia roli lidera tej formacji, dobry mecz Arthura szczegolnie do przodu ale nie ustrzegl sie kilku niebezpiecznych strat, Ivan wraca do formy przelata genialne pilki z fatalnymi zagraniami
W obronie dobrze gral Sergi wlaczajac sie do ataku dosc czesto, i Lenglet podejmowal dobre decyzje, Pique tylko poprawnie o Firpo juz pisalem
In that order.
Oczywistym jest że znów była ogromna niemoc w rozegraniu i kolejny raz powiększamy dług u Messiego, a Ter Stegen znów ratuje nam tyłki w sposób nieprawdopodobny, ale tym razem ta cudowna dwójka naprawdę nie dałaby rady bez całej reszty, bo cała drużyna szarpała się o każdy centymetr boiska.
Weszliśmy do jaskini lwa i wyszliśmy z niej cali poszarpani i wycieńczeni, ale trzymający jego martwy łeb za grzywę, zdobyliśmy Wanda Metropolitano!
Co do S.Roberto - szkoda, że ten chłopak boi się zaryzykować i pójść na przebój, na jeden na jednego i ogranicza się do podawania do Messiego lub Rakiticia. W ostatnich meczał Sergi zagrał jednak nieźle
Dzisiaj nie mielismy kosmity w ataku tylko na bramce. Jak on te pilki wyciaga to sie w glowie nie miesci.
Messi dzisiaj decydujacy ale nie az tak dobry, sporo niedokladnosci. Dla tych co mnie szkalowali jak naskakuje na Messiego ze on tez musi biegac tez musi naciskac a nie chodzic jak z Liverpoolem to niech jeszcze obejrza raz dzisiejszy mecz. Takie zaangazowanie Messiego mi sie podoba. Jak trzeba to i na wslizgu pojechal.
W koncu dobry mecz Pique.
Suarez w calym meczu mial 2 dobre zagrania. Jedno jak dotkanl pilki i wyszla asysta a jedno jak nie dotknal i przepuscil do Rakitica. Ech co za dziwny typ. Pilkarsko slabo ale jakby nie bylo decydujacy.
Firpo slabo ale bez konsekwencji na szczescie. To dobrze, przyda mu sie taki mecz na ogranie. Im wiecej bedzie gral tym bedzie lepiej. Przestancie oczekiwac cudow od nowych graczy Barcelony. Nie w tym klubie. Tutaj moze co piaty sprowadzony gracz gra swietnie od razu. Ter Stegen Lenglet de Jong...
brawo dla Valverde widac ze w przerwie umie wyciagnac wnioski i skorygowac to co jest zlego w pierwszej polowie. To juz nie pierwszy raz. Pytanie czemu tak slabo gramy pierwsze polowy;)
Tak sie gra zelaznom defensywom i walkom wysarpuje 3 punkti!
- w zeszłym sezonie mieliśmy mało kreatywny środek, dostał genialnego De Jonga, pokazuje że nawet jego potrafi taktycznie wyizolować, że nie ma z kim grać. Średnio, ale stabilnie grającego Rakiticia wysłał do zamrażarki, złamał go psychicznie, a teraz posyła na ważne spotkania....
Geniusz.
Cała reszta nie powinna nikogo dziwić.To spotkanie też pokazało, jak słabym rywalem była BVB.
Sędzia nikogo nie skrzywdzil. Na szczęście patalach jeden.
Gdyby nie Ter Stegen to ten mecz przegralibyśmy z kretesem. Razem z Messim uratowali dzień. I połowa bardzo słaba, II całkiem niezła.
Nawet Roberto sporą rolę w dobrej grze bez piłki miał udział w tej akcji.
....ale zabrakło Gomesa ;-)
Visca el Barca!!