Wszyscy culés oraz madridistas, jak również osoby spoza tego kręgu kibicowskiego, doskonale zdają sobie sprawę z ciężaru gatunkowego takiego meczu jak El Clásico. Niezależnie od liczby wygranych trofeów, wyników z poprzednich lat, sytuacji kadrowej czy pozycji w lidze starcie Barçy z Realem (przynajmniej teoretycznie) wzbudza te same emocje. Takiej sytuacji doświadczyć możemy właśnie teraz: Barça szczyci się zdobyciem dubletu i serią spotkań bez porażki w lidze, zaś Real wytyka jej trzecie z rzędu odpadnięcie w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. W stolicy Katalonii domagają się słynnego "pasillo" dla nowego mistrza, w Madrycie wzbraniają się przed tym rękami i nogami. Wyliczankę można by kontynuować, najpiękniejsze w piłce nożnej jest jednak to, że ostatecznie wszystko rozstrzygnąć można na boisku. Początek starcia gladiatorów na Camp Nou o 20:45.
Obecna "wojenka" medialna pomiędzy Barceloną a Madrytem do złudzenia przypomina sytuację z lat 2010-12, gdy potyczkami Guardioli z Mourinho na konferencjach prasowych żył niemal cały świat. Zasadniczą różnicą jest jednak to, że tamta wojna pozostawiła również krwawy ślad na boisku, gdzie piłkarze odydwu drużyn uciekali się do zagrań niegodnych tak wielkich klubów. Symulki, ostre faule, przepychanki, palce w oku... Dziś, jak dziwnie by to nie brzmiało, możemy zaobserwować inny rodzaj mentalności. Niektórzy gracze dojrzeli, niektórych od dawna już nie ma. W szumie całej dyskusji nad szpalerem lub wartością zdobywanych trofeów zdecydowanie najlepszym wyjściem będzie cieszenie oczu futbolem na bardzo wysokim poziomie.
Poziom ten zagwarantować mają najsilniejsze możliwe jedenastki, jakie w bój poślą zarówno Zinedine Zidane, jak i Ernesto Valverde. W przypadku Barçy na liście powołanych nie ma niespodzianek, poza kadrą znaleźli się bowiem zawodnicy często pomijani przez trenera: André Gomes, Aleix Vidal, Yerry Mina oraz Lucas Digne. Z kolei w Realu z ważniejszych graczy zabraknie Carvajala i Isco, którzy wciąż leczą kontuzje. Wielu spekulowało, że w obliczu finału Ligi Mistrzów i niewiele znaczącej końcówki ligi Real wyjdzie na Camp Nou w dość rezerwowym składzie, jednak trudno spodziewać się, by Zinedine Zidane zamierzał oddać tak prestiżowy mecz bez cienia walki.
Pozostaje jeszcze kwestia sentymentalna, będzie to bowiem ostatnie El Clásico Andrésa Iniesty, wspaniałego magika, który przez lata zachwycał swoimi występami. Ciekawą sprawą jest to, że Don Andrés nigdy nie wykręcał kosmicznych statystyk, jeśli chodzi o zdobywane bramki czy asysty, jednak w starciach z Realem zawsze odznaczał swoją obecność spektakularnymi zagraniami. W pamięci utkwiły mi szczególnie dwa trafienia: bramka na 1:0 w marcu 2014 roku (wygrana 4:3 na Bernabéu) oraz gol na 3:0 w starciu z października 2015, zakończonym wynikiem 4:0. Nie sposób nie wspomnieć też o genialnej asyście przy golu Xaviego w 2010 roku, co zapoczątkowało słynną manitę. Oby i dziś, nawet grając przez pół godziny czy kwadrans, Iniesta uraczył nas zagraniami ocierającymi się o magię. Byłoby to wymarzone pożegnanie kapitana Blaugrany z El Clásico.
W ostatnich dniach powiedziano już w zasadzie wszystko odnośnie starcia Barçy z Realem. Najmniej w tych dyskusjach było jednak miejsca dla soli tego pojedynku: futbolu. Szpalery, décimy, pomoc sędziowska... Jako kibic Dumy Katalonii jestem tym wręcz znużony. Nie oczekuję żadnego szpaleru od Realu, ponieważ temat ten zdążył stać się już medialną komedyjką, operą mydlaną, którą dzień po dniu karmią nas hiszpańskie media. Wiele osób twierdzi, że to nic innego jak kolejny sposób na upokorzenie rywala. Mi jako culé wystarczy jedyny, najważniejszy rodzaj upokorzenia Realu - na boisku, w świetle reflektorów, przy tętniących życiem trybunach Camp Nou. Wszystko inne zejdzie wówczas na dalszy plan. Força Barça!
Mecz Barça - Real w jakości HD z polskim komentarzem - KLIKNIJ TUTAJ
Komentarze (51)
Pozamiatane.
Pozamiatane.