Po spektakularnej drugiej połowie Barça pewnie pokonała Real Betis 5:0. Bramki dla Dumy Katalonii zdobywali Messi, Suárez (po dwie) oraz Ivan Rakitić.
Przed meczem Ernesto Valverde nie zdecydował się na rotacje w składzie. Do boju posłał sprawdzoną jedenastkę, jedyną zmianą było wystawienie Sergiego Roberto w środku pola, którego miejsce na prawej obronie zajął Semedo.
Zgodnie z zapowiedziami Quique Setiena Betis od początku nie chował się na własnej połowie, starając się odebrać Barçy piłkę wysoko i błyskawicznie posyłając ją za plecy defensorów Blaugrany. Po jednej z takich akcji groźny strzał oddał Guardado, jednak piłka minimalnie minęła bramkę. Barça starała się odpowiedzieć, jednak brakowało jej skuteczności. W 25. minucie świetny rajd przeprowadził Sergi Roberto, jednak jego strzał lewą nogą również okazał się mocno chybiony. Po szaleńczych atakach Betisu w ciągu pierwszych 20-25 minut gra jednak się uspokoiła i obie ekipy raczej nie stwarzały sobie klarownych okazji. Negatywną wiadomością dla culés z pewnością będzie fakt, że w 40. minucie kontuzji mięśniowej doznał Thomas Vermaelen, który musiał zostać zastąpiony przez powracającego po urazie Samuela Umtitiego. Zarówno Betis, jak i Barça zeszły na przerwę z poczuciem sporego niedosytu.
Początek drugiej połowy również nie zapowiadał tego, co miało nastąpić w ostatnich trzydziestu minutach meczu. Obie ekipy wzajemnie neutralizowały swe poczynania. Do czasu... W 60. minucie po inteligentnym rozegraniu w środku pola piłka trafiła do Suáreza, który sprytnie między nogami obrońcy podał do wbiegającego na wolne pole Rakiticia, a ten w sytuacji sam na sam nie dał szans Adánowi. Zawodnicy Verdiblancos byli wyraźnie podłamani, gdyż przez dobrą godzinę walczyli z Barçą jak równy z równym. Ekipa Ernesto Valverde po raz kolejny potwierdziła jednak, że jest drużyną drugich połów, i w ciągu dziesięciu minut nie pozostawiła rywalom żadnych złudzeń. Cztery minuty po Rakiticiu "ukąsił" Messi, który wykorzystał podanie Busquetsa i błąd w pułapce ofsajdowej zawodników Betisu. W 69. minucie było już 3:0. Tym razem La Pulga oddał piłkę Rakiticiowi, który dośrodkował z prawej strony, a Suárez popisał się efektownym wolejem z piętnastego metra. Ekipa z Sewilli totalnie się pogubiła i oddała pole coraz bardziej dominującej Barçy. Szczególnie błysnął (który to już raz?) Leo Messi, który w 80. minucie przeprowadził spektakularną akcję w swoim stylu: minął kilku obrońców, zbiegając z prawej strony do środka, i płaskim strzałem pokonał bramkarza po raz drugi tego wieczoru. Tego, co wyczyniał Argentyńczyk na Benito Villamarín w ostatnim kwadransie, nie sposób opisać słowami. Najlepiej przedstawia to ta akcja:
twitter.com/Kowal___30/status/955196030211051520
Istny kosmos. Nic więc dziwnego, że Leo ciągle było mało. W 89. minucie niemal bliźniaczy rajd co przy bramce na 4:0 zakończył się oddaniem piłki w ostatniej chwili do Suáreza, który precyzyjnym strzałem pod poprzeczkę ustalił wynik na 5:0, czyli "manitę".
Blaugrana nie zwalnia tempa. Dzisiejszy wynik pokazuje, że środowa wpadka na Cornellà-El Prat była wypadkiem przy pracy i Espanyol poważnie może się obawiać rewanżu na Camp Nou. Oczywiście Betisowi należy oddać, że grał odważnie i przynajmniej momentami starał się zagrozić nieco apatycznej w pierwszej połowie Barçy. Gdy jednak Leo włączy piąty bieg... Nikt nie jest w stanie za nim nadążyć. Wyróżnić należy także środek pola, czyli Rakiticia i Sergiego Roberto, którzy świetnie wspomagali dwójkę atakujących. O ile zatem nie wydarzy się jakiś kataklizm, w kontekście rewanżu z Espanyolem culés mogą być względnymi optymistami.
Komentarze (423)