FC Barcelona, mimo że rozegrała kiepskie spotkanie na Estadio Gran Canaria, wygrała 2:1 i zainkasowała kolejne bardzo ważne trzy punkty.
Spotkanie rozpoczęło się znakomicie dla gości z Katalonii: już w szóstej minucie Iniesta uruchomił lewą stroną Jordiego Albę, ten dośrodkował w pole karne, a Luis Suárez ze stoickim spokojem wykończył akcję, dając Barcelonie prowadzenie.
Nie minęło jednak 180 sekund, a na tablicy wyników już widniał remis, gdy w sytuacji sam na sam z Bravo nie pomylił się Willian José. Co prawda Dani Alves reklamował pozycję spaloną Brazylijczyka, ale powtórki pokazały, że linię spalonego złamał Alba.
Dzięki zdobytej bramce gospodarze złapali wiatr w żagle. Gra toczyła się w większości na połowie Barcelony, niemniej jednak piłkarze Las Palmas nie byli w stanie zagrozić bramce Bravo. Goście z kolei spokojnie konstruowali swoje akcje, nie kwapiąc się do huraganowych ataków. Najlepszą okazję miał w 28. minucie Suárez, ale po kapitalnym dośrodkowaniu Messiego Urugwajczyk w wybornej sytuacji strzelił głową obok słupka.
Na kolejną dogodną okazję zgromadzeni na Estadio Gran Canaria kibice czekali do 38. minuty i od razu była to sytuacja bramkowa. Luis Suárez ograł obrońcę i zagrał do Messiego. Strzał Argentyńczyka obronił Varas, ale wobec dobitki Neymara był już bezradny.
Drugą połowę Barcelona powinna rozpocząć podobnie jak pierwszą, czyli od zdobycia gola. Dwustuprocentową sytuację miał Suárez, który znalazł się dwa metry przed bramką Varasa, ale trafił wprost w golkipera gospodarzy.
W 60. minucie o włos od wyrównania była ekipa Las Palmas, gdy do odbitej przez Bravo piłki dopadł Willian José, ale na szczęście dla gości brazylijski zawodnik trafił w boczną siatkę.
Dwadzieścia minut przed końcem Luis Enrique zdecydował się na drugą zmianę (w przerwie Rakitić wszedł za Turana) i w miejsce Sergiego Roberto na murawie pojawił się Vermaelen. Belg miał za zadanie wzmonić nie najlepszą dzisiejszego popołudnia formację obronną.
W ostatnich minutach spotkania o szybsze bicie serca kibiców Barcelony przyprawili napastnicy Las Palmas. Szczególnie aktywny był wprowadzony w drugiej części Sergio Araujo (były zawodnik Barcelony B), który najbliżej pokonania Bravo był w 83. minucie, ale piłka po jego uderzeniu minimalnie minęła słupek bramki strzeżonej przez Chilijczyka.
Barcelona cierpiała, ale ostatecznie wywiozła z Wysp Kanaryjskich komplet punktów, dzięki czemu - przynajmniej do jutra - powiększyła przewagę nad rywalami. Teraz ekipa Luisa Enrique skupia się już tylko i wyłącznie na wtorkowym meczu Ligi Mistrzów z Arsenalem.
UD Las Palmas: Javi Varas, David García, Aythami, Bigas, Garrido, Tana, Roque Mesa, Momo, Jonathan Viera, Willian José, El Zhar.
Barcelona: Bravo - Alves, Mascherano, Mathieu, Alba - Arda, Sergi Roberto, Iniesta - Messi, Suárez, Neymar
Rezerwowi: Ter Stegen, Vidal, Bartra, Vermaelen, Rakitić, Munir, Sandro
Komentarze (1556)
Teraz mamy mecze prawdy z silnymi rywalami. Okaże się czy to tylko odpuszczanie, czy naprawdę jest słabo. Chętnie odszczekam wszystko to, co tu napisałem po 2 dobrych meczach z Arsenalem i Sevillą. A już niedługo Real.