Kibice Królewskich zgotowali symfonię gwizdów dla Piqué, ale to Barcelona dała recital futbolowy na Santiago Bernabéu. Zespół Luisa Enrique rozgromił Real 4:0 (dwa gole Suáreza i po jednym Neymara oraz Iniesty) i umocnił się na fotelu lidera Primera División.
Podopieczni Luisa Enrique wyszli na boisko bardzo mocno skoncentrowani i nie ruszyli do ataku od pierwszych minut meczu. Cierpliwie czekali na to, jak zachowa się Real. Czy zaatakuje i będzie chciał szybko strzelić gola, czy odda piłkę Barcelonie i skupi się na przeprowadzaniu kontrataków. Choć gospodarze jako pierwsi zagrozili bramce Claudio Bravo, tak ich ataki w trakcie tego sobotniego wieczora były bardzo niemrawe. Barcelona dla odmiany zaatakowała od razu mocnym sierpowym i pierwszy raz powaliła rywala na kolana. Sergi Roberto świetnie minął rywala i wypuścił na wolne pole Luisa Suáreza, który fantastycznie uderzył w długi róg i otworzył wynik spotkania.
Szybko zdobyty gol dał jeszcze więcej spokoju w grze piłkarzom Barçy, ale taktyka pozostawała niezmieniona. U piłkarzy Rafy Beníteza reakcji piłkarskiej nie było żadnej, natomiast z każdą minutą zaostrzały się ataki na nogi zawodników Barcelony. W pierwszej połowie nie wytrzymał już nawet Cristiano Ronaldo, który z premedytacją uderzył łokciem w głowę Daniego Alvesa, a sędzia Fernández Borbalán nie pokazał Portugalczykowi nawet żółtej kartki. W odwecie Real otrzymał kolejny sierpowy i znów padł na deski. Po świetnym odbiorze piłki w środku pola Suáreza Iniesta zainicjował kontrę wykończoną w perfekcyjny sposób przez Neymara. Jeszcze przed przerwą Suárez mógł dokończyć nokaut, ale na ratunek przyszedł Marcelo wybijający piłkę z linii bramkowej tuż przed gwizdkiem sędziego kończącym pierwszą połowę.
Po przerwie Real rzucił się do heroicznego ataku i w ciągu trzech minut stworzył sobie trzy dobre sytuacje do zdobycia gola. W bramce Barcelony był dzisiaj jednak świetnie dysponowany Claudio Bravo, który świetnie bronił kolejne strzały Benzemy czy Jamesa. Skupieni na ataku gracze Królewskich opuścili gardę i po chwili ponownie leżeli na deskach. Kapitalne podanie piętą w wykonaniu Neymara przerodziło się w jeszcze piękniejszy strzał Andrésa Iniesty prosto w okienko bramki Keylora Navasa.
Frustracja w szeregach Realu narastała z każdą minutą i tym bardziej wzmagała się, kiedy Claudio Bravo w świetnym stylu bronił strzały Cristiano Ronaldo czy Karima Benzemy. Na domiar złego w drugiej połowie na placu gry pojawił się Leo Messi i to on w dużej mierze przyczynił się do zdobycia czwartego, nokautującego gola. Argentyńczyk skupił na sobie uwagę pięciu rywali i szybko posłał futbolówkę do wysuniętego Alby, który z pierwszej piłki odegrał do Suáreza, a Urugwajczyk z zimną krwią wyczekał Navasa, by zdobyć czwarte trafienie. Poziom frustracji przekroczył granicę w końcówce meczu i z boiska przedwcześnie zszedł z czerwoną kartką Isco po brutalnym faulu na Neymarze.
Barcelona mogła powtórzyć osiągnięcie z lat 70. i wygrać 5:0, gdyby tylko dwóch dogodnych okazji do zdobycia gola nie zmarnował Munir. Mimo to historia zatoczyła koło. Niemal dokładnie 10 lat temu Bernabéu oklaskiwało Ronaldinho, który strzelił Realowi dwa gole. Dziś Bernabéu pożegnało brawami zmienianego przez Munira Andrésa Iniestę, który był jednym z architektów wielkiego triumfu w Madrycie. To był wieczór magiczny, a Luis Enrique i jego piłkarze pokazali, że tworzą najlepszą drużynę na świecie.
Bramki:
0:1 Suárez 11'
0:2 Neymar 37'
0:3 Iniesta 52'
0:4 Suárez 74'
Komentarze (4614)