Z przyjemnością publikujemy tekst kolejnego z naszych Czytelników, Bisza.
Ostatnio dyskutowałem z pewnym kibicem o atmosferze na trybunach podczas Superpucharu Hiszpanii. Kolega narzekał, że ci "kibice" to sobie piknik urządzili a nie mecz, więc po jego słowach mówiących o tym, że "stadion nigdy nie będzie teatrem", naszła mnie pewna refleksja. W polskich warunkach może i tak jest, ale kibice Blaugrany podczas meczu o Superpuchar Hiszpanii z Atlético Madryt udowodnili, że jednak może być teatrem; teraz nasuwa się pytanie czy to koniecznie źle świadczy o kibicach Barçy?
Czy to złe, że mamy inne podejście do futbolu i idąc na mecz Barcelony oczekujemy spektaklu, wręcz koncertu w wykonaniu Maestro Barçy i spółki? Czy to z nas czyni gorszych kibiców? Jesteśmy jedynymi kibicami na świecie, którzy tak pojmują ten sport... Pomyślałem sobie, że odkąd kibicuje Barcelonie wymagałem konkretnej gry i konkretnych wyników: konkretnego stylu. Wybrałem Barçę bo taką grę chcę oglądać, to był świadomy wybór. Nie zadowala mnie wymęczone zwycięstwo jednym golem z drużynami, które powinny dostać kilka bramek bez gadania. Oczywiście, to jest sport i rządzi się swoimi prawami, słabszy ma prawo wygrać z lepszym, drużyna, która przez cały mecz nie oddała strzału na bramkę oddaje jeden w końcówce i bam! - tytuł można przypisać temu skazanemu na pożarcie. Okej, rozumiem to, ale co gdy wychodzą naprzeciwko siebie dwie równorzędne drużyny o odmiennych stylach? Ktoś mi powie: to normalne, że drużyny mają różne style i nie można mieć do kogoś pretensji za to jak gra, bo jakkolwiek by nie grał to wciąż futbol. Tylko co gdy są przekraczane pewne granice rywalizacji i fair play? Co gdy tylko jedna ekipa chce grać w piłkę? Jedna chce strzelać gole, druga idzie na łatwiznę "murując bramkę" i czekając na błąd rywala by wyprowadzić kontrę? Ktoś powie, że nie ma nic złego w dobrej, solidnej obronie - jasne, zgadzam się w stu procentach. Chyba, że ta drużyna nie robi nic więcej poza ciągłymi taktycznymi faulami stopującymi mecz czy wybijaniem piłki z pola karnego nawet gdy nie ma realnego zagrożenia. I to wcale nie dlatego, że druga ekipa ich tak "ciśnie", tylko dlatego, że nie chcą grać w piłkę... Nie wiem jak dla was ale dla mnie taki widok jest... uwłaczający.
Mecz piłki nożnej ma być widowiskiem a nie męczarnią jednych i drugich. Mój wuefista mawiał, że jeżeli jesteś słabszy pod względem umiejętności to powinieneś grać w najprostszy, najskuteczniejszy sposób. Nie potrafisz za wiele zrobić z piłką? - pracuj w obronie i czekaj na kontrę... Wiele drużyn bało się z Barceloną grać otwartą piłkę i nic dziwnego, bo w ten sposób Barça od wszystkich jest bezdyskusyjnie lepsza. Okej, rozumiem to. Ale tylko wtedy, gdy wychodzi naprzeciw Barçy jakiś beniaminek lub takie Levante, które na Camp Nou zostało strasznie rozerwane na strzępy przez katalońskie skrzydła. Gdy jest się faktycznie słabszym rozumiem takie podejście do sprawy, ale nie gdy kluby takie jak Chelsea, Manchester, Milan czy Real wychodzą przeciwko Barcelonie i boją się grać w piłkę. To u mnie, jako kibica, budzi wstręt i niesmak. Ktoś pewnie mi zarzuci za chwilę, że naiwne byłoby myślenie, iż można wygrać z Barceloną grając do przodu. Można. Bayern z zeszłego sezonu pięknie to wszystkim udowodnił. Nie miałem żalu do Bayernu, nie czułem wielkiej goryczy, szczerze mówiąc spodziewałem się batów. Zbyt dobrze widziałem przepaść między Barçą a Bayernem już przed meczem i wiedziałem, że Barça nie oszuka przeznaczenia. Kolejny zarzut padłby w moją stronę: "Co ze mnie za kibic?" Jasne, jestem za Barçą całym sercem i nie odwróciłem się od klubu mimo tej wręcz upokarzającej porażki, ale wiedziałem, że ten dwumecz wygrała drużyna dużo lepsza. Drużyna, która nie bała się Barcelony. Drużyna, która miała w sobie więcej zacięcia i zaangażowania. Drużyna, która zagrała lepiej w każdym aspekcie gry. Nie było mi żal tej porażki, przyjąłem ją z pokorą, z godnością. Wiem, że świat się na tym nie skończył ale cieszyłem się, że pierwszy raz jakaś drużyna potrafiła wygrać z Barceloną nie bawiąc się w ustawianie autobusu w polu karnym, wybijanie piłek na oślep, faulowanie tego samego piłkarza po pięć razy bez kartki...
Nie wspominając już o tym, iż rzeczony piłkarz był kopany tylko dlatego, że to Barca; nie stwarzał realnego zagrożenia a mimo to faule się nakładały, zaś sędzia był na to ślepy. Sędzia, który powinien być stróżem tego, by widowisko przebiegało jak najlepiej dla kibica. Nie dla kibica Barçy: dla każdego neutralnego kibica, który chce obejrzeć dobry mecz... Mecz bez idiotycznych przepychanek, fauli, które nie powinny mieć miejsca, (rozumiem twardą walkę ale nie celowe robienie komuś krzywdy), mecz, w którym będzie czysty futbol, gole, podania, drybling, inteligentne wbiegnięcia, czysta gra w obronie. Niestety, tego również nie da się osiągnąć, ponieważ to futbol. Ludzie na świecie są różni, stworzyli różne style gry, muszę to uszanować i szanuję. Wiem, że styl gry Barçy nie jest jedynym słusznym stylem, jak najbardziej. Jednak jest stylem, w którym nie krzywdzi się kibica neutralnego. Kibica, który chce zobaczyć widowisko. Osoba, która nie kibicuje ani jednej drużynie, ani drugiej, siada na trybunach i chce zobaczyć lepszą ekipę. Tę, która zagra lepiej. Tu się zaczyna kolejna dyskusja z serii "o gustach się nie dyskutuje". Niektórzy cenią ligę angielską za walkę do samego końca, ja również bardzo to w nich lubię. Niemcy są solidni i sumienni w wykonywaniu zadań taktycznych. Jednak jako kibic Barçy nienawidzę patrzeć na sytuację, w której tylko Barcelona chce grać w piłkę. Zwłaszcza, że nie taka Barça straszna jak ją malują i Bayern to wszystkim udowodnił. Nienawidzę patrzeć jak katalońscy gracze wypruwają sobie żyły dla kibiców, podczas gdy drudzy idą na łatwiznę. Boiskowe cwaniactwo, tu już nawet nie chodzi o sposób gry tylko o etykę. Moralność jest tym czego brakuje w dzisiejszym futbolu. Dani Alves kiedyś wspomniał, że „futbol jest czasem strasznym gnojkiem". Nieuczciwym, nieuczciwym jak życie... A ja, jako kibic, żądam tej uczciwości, przynajmniej w futbolu... Jednak ciężko o to w świecie piłki zdominowanym przez coraz bardziej fizyczną grę, coraz większe cwaniactwo i ignorowanie piłkarskiego rzemiosła chowające się za słowami: "liczy się tylko wynik" i "gole są najważniejsze". Owszem, ale gdyby mnie obchodziły tylko wyniki to sprawdzałbym tylko wyniki i nie oglądał meczów. Gdy już siadam, czy to na trybunach czy to przed telewizorem, wymagam pięknej gry a nie kopania po nogach ukrytego za hasłem "męska gra". Myślę, że kibice Barçy są jedynymi na świecie, którzy w ten sposób jeszcze patrzą na futbol... Mam nadzieje, że nie jestem samotny w tym spojrzeniu na piłkę nożną.
Warto zaznaczyć, że nasz klub jest naprawdę wyjątkowy pod wieloma względami, poczynając właśnie od spojrzenia na futbol. Od pewnej idei, filozofii i kultury gry poprzez szkolenie najmłodszych, naukę wartości, tak boiskowych jak i pozaboiskowych, kończąc na nas, kibicach, którzy napewno świadomie kibicują Barcelonie. Kibic Blaugrany to kibic świadomy. Ja zwykłem mówić: "Kochasz piłkę nożną? To musisz kochać Barçę...", jednak znajdą się tacy, którzy powiedzą "Barça wcale nie jest taka święta". A te wieczne symulki? Pędzę z wyjaśnieniem: po pierwsze symulowanie nikogo nie krzywdzi w fizyczny sposób i osobiście ja też uważam, że jest to pewne oszustwo, ale wtedy, gdy wynikają z tego ważne dla przebiegu meczu decyzje. Na przykład karny, którego być nie powinno, ale sędziowie często się na to nabierają. Akurat pan Cristiano jest mistrzem w świadomym wymuszaniu takich karnych. Nasi gracze są słabsi fizycznie, nie są tak atletycznie zbudowani, bo Barça z założenia ma inny styl gry opierający się na operowaniu piłką. Więc nie dziwcie się, że łatwiej ich sfaulować czy przewrócić. Często oskarżenia o symulacje są niesłuszne. Wiecie dlaczego? Fizyki nie oszukamy. Tak czy inaczej odgwizdany faul, którego być nie powinno na pewno nie jest większym przestępstwem od uporczywych fauli jeden po drugim a tym bardziej od brutalnych fauli na czerwoną kartkę, które mogłyby wykluczyć zawodnika z gry na dłuższy czas... Jeżeli solą tego sportu są bramki i piękna gra to nie zachowujmy się jak rozgorączkowany, żądający krwi, tłum w Koloseum. Za każdym razem gdy nasze poczucie sprawiedliwości zostanie zachwiane, czy to przez sędziego, czy to przez przeciwną drużynę: kibicuj sercem a nie krytyką względem innych. Skup się na swoim klubie i wspieraniu go zamiast obrzucać błotem rywala i jego kibiców...
Pozdrawiam wszystkich kibiców, nie Barçy, lecz FUTBOLU, koneser tego sportu, romantyk i dopiero na końcu kibic Barçy!
Komentarze (85)
Nie nazywaj siebie i nas kibicami, my możemy być jedynie fanami i przykleić sobie plakat Messiego na ścianie, kibic pomaga drużynie np. poprzez dopingowanie jej , a my wszyscy tutaj nie mamy z Barcą nic wspólnego.
Kibicować możemy drużynom z okolic naszego zamieszkania co 2 tygodnie stawiając się na meczu i drąc mordę przez 90 minut, klaskać, jeździć na wyjazdy itp itd...
JESTEŚMY FANAMI ! NIE KIBICAMI ! To że byłem parę razy na meczu Barcy to nic nie zmienia
Odnośnie atmosfery na meczu : tego nawet szkoda komentować, kanapki, hot dogi, radia, słonecznik , termosy z herbatką...zastanawiałem się zanim pojechałem na mecz , skąd się wzięło określanie "kibica" "piknikiem"..teraz już wiem..
PS. Moje słowa nie tyczą się tych którzy w Barcelonie mieszkają lub na prawdę często są na meczach, założę się , że te osoby można liczyć na palcach jednej ręki
Pozdrawiam Mateusz O.
a no tym że kibic kibicuje, a fan się drużyną interesuje , mecze ogląda pijąc piwko w telewizji :) przykro mi , jesteś tylko fanem Barcy :) pogódź się z tym ....