Szerokim echem na portalu odbił się tekst Karola Chowańskiego zatytułowany „Moje pożegnanie z Ronaldem Araujo”. Choć mogę się zgodzić co do ogólnej oceny postępowania Urugwajczyka i jego dalszych losów w zespole, to mam odmienne zdanie co do właściwego momentu jego ewentualnej sprzedaży. Według mnie Barcelony zwyczajnie nie stać na to, żeby zrobić to już teraz.
Polemika będąca efektem zażartych dyskusji na redakcyjnym Whatsappie była zaplanowana już wcześniej i bynajmniej nie cieszę się z tego, że wczoraj dostałem kolejny, jakże wymowny argument na potwierdzenie swojej tezy. Jest nim oczywiście kontuza Iñigo Martíneza, mogąca potrwać nawet 4-5 tygodni. Nawet jednak gdyby Bask magicznie ozdrowiał, to moim zdaniem głębia składu w linii obrony Barcelony istnieje jedynie pozornie. Choć mogłoby się wydawać, że poza Araujo Barça dysponuje pięcioma zawodnikami, którzy mogą zagrać na pozycji stopera, to gdy przyjrzymy się im bliżej:
- wspomniany Iñigo Martínez już na obecnym etapie sezonu ma na koncie 2316 minut. Dla porównania, w całej kampanii 2023/24 zagrał ich 1622, a w rozgrywkach 2022/23 1639 - a lat mu przecież nie ubywa,
- Pau Cubarsí rozgrywa swój pierwszy pełny sezon w dorosłym futbolu, a już zanotował w nim 2179 minut. Podobnie zatem jak starszy kolega z linii obrony, może być podatny na urazy wynikające z przemęczenia (odpukać!),
- między bajki można już włożyć teorię, zgodnie z którą kontuzja Andreasa Christensena miałaby być wyolbrzymiona w celu rejestracji Daniego Olmo. Hiszpan zdążył zostać wyrejestrowany i ponownie (tymczasowo) zarejestrowany, a Duńczyk wciąż nie pojawił się na boisku, i chyba nikt nie wie, kiedy to zrobi,
- Jules Koundé od dawna nie występuje na pozycji stopera, a zresztą on sam powinien być odciążany (za chwilę wyprzedzi Iñigo Martíneza w rankingu zawodników z największą liczbą minut na koncie), a nie odciążać kolegów na innej pozycji,
- Eric García również w praktyce funkcjonuje obecnie w innej roli, czyli jako rezerwowy defensywny pomocnik.
Zresztą, nie trzeba tworzyć nierealnych scenariuszy – wystarczy sobie wyobrazić, że Ronalda Araujo nie byłoby w składzie Barcelony już wczoraj. Czy macie przekonanie, że wydarzenia boiskowe potoczyłyby się tak samo? Ja niestety nie.
Wielkie drużyny nie osłabiają się w trakcie sezonu…
Konstatacja jest dla mnie jasna – Urugwajczyk zwyczjanie może być tej drużynie jeszcze bardzo przydatny. A skoro tak, to powinien w niej jeszcze co najmniej przez kilka miesięcy pozostać.
Rozumiem argument, że Araujo może znów doznać poważnego urazu wiosną i wówczas o jego sprzedaż będzie trudniej. Podstawowym celem klubu piłkarskiego pozostaje jednak wynik sportowy. Gdy więc na jednej szali mam położyć ryzyko utraty potencjalnego zysku z transferu Urugwajczyka, a na drugiej ryzyko, że w kluczowym momencie sezonu Hansi Flick nie będzie mógł w sensowny sposób zestawić linii obrony, to wybieram to pierwsze.
Pewnym rozwiązaniem mogłaby być oczywiście sprzedaż Araujo wraz z jednoczesnym zakupem jego zastępcy. Również jednak i taka opcja do mnie nie przemawia. Rozumiejąc zastrzeżenia do postawy Urugwajczyka w 2024 roku, karkołomne jest moim zdaniem oczekiwanie, że Barça szybko ruszy na łowy, znajdzie odpowiedniego kandydata, dogada się z jego klubem oraz z nim samym, przeprowadzi transfer, a nowy nabytek z miejsca zrozumie system gry Barçy oraz taktyczne instrukcje Hansiego Flicka. Znów – dostrzegam ryzyko, że Ronald Araujo powtórzy feralne starcie z PSG, ale wolę je zaakceptować, niż ślepo zaufać kotu w worku.
Mojej opinii nie zmieniają nawet pojawiające się w mediach informacje o tym, że Urugwajczyk ma naciskać na odejście już teraz. Uważam, że zarząd jest w tym przypadku zobowiązany, by grzecznie, acz stanowczo wytłumaczyć mu jego sytuację. Nie możemy sobie pozwolić na sytuację, w której do jednego z kapitanów zespołu, którego usilnie próbuje się z klubu wypchnąć (ale ten zasłania się ważnym kontraktem), dołączy drugi, który z kolei z ustaleń kontraktowych nic nie będzie sobie robił. Jasne, z niewolnika nie ma pracownika, znany jest mi też słynny cytat Johanna Cruyffa, ale Araujo nie dzieje się w Barcelonie żadna wielka krzywda. Ba, pozostanie w Katalonii może mu wyjść wręcz na dobre, bo negocjacji z nowym pracodawcą nie rozpocznie jako zawodnik, który od ponad pół roku pozostaje bez gry. Przy tak wysoko ustawionej linii obrony okazji do widowiskowych zagrań mu nie zabraknie i ostatecznie zarówno on, jak i klub mogą finansowo skorzystać na opóźnieniu jego sprzedaży o kilka miesięcy.
… a wręcz się wzmacniają
Obecny sezon może być rekordowy pod względem rozegranych meczów – nawet dobra postawa w Lidze Mistrzów i bezpośredni awans do 1/8 finału oznaczać będzie wzrost liczby spotkań. Dawno minęły już czasy, w których w styczniu można było zaplanować spadek formy przed wiosennym maratonem. Teraz Barça rozegra w tym miesiącu aż osiem meczów na czterech różnych frontach, z czego aż połowa jest w formule „przegrywający odpada”.
Jednocześnie, jak na ironię, FC Barcelona ma w tym sezonie niezwykle wąską kadrę. Znów – najpierw odpukajcie, a potem wyobraźcie sobie, co stałoby się, gdyby w kluczowym momencie sezonu choć na chwilę wypadli Alejandro Balde, Jules Koundé czy ktokolwiek z atakującego tridente (które tworzą Robert Lewandowski i Raphinha, obaj już bardzo obciążeni minutami, oraz 17-latek). Czy chcielibyście, aby w potencjalnym półfinale Ligi Mistrzów na lewej obronie biegał Gerard Martin? Czy wierzycie, że wszystkie pozycje w linii ataku w razie czego pokryją Ferran Torres do spółki z Pau Victorem (Ansu Fati cały Superpuchar Hiszpanii spędził przecież na trybunach)?
Wczorajszy mecz pokazał nam jak na dłoni, że potencjał tej drużyny jest ogromny i jest ona gotowa do walki z każdym przeciwnikiem. Na dłuższą metę nie da się jednak skutecznie bić na trzech frontach z 13-14 godnymi zaufania zawodnikami z pola. Tak, jak zarząd Barcelony przegapił zeszłej zimy moment, by podziękować Xaviemu Hernándezowi i dać zespołowi nowy impuls (odpowiednim piłkarzom nie zapewniono właściwego trenera), tak teraz niestety może ten błąd powtórzyć, nie dając odpowiednich "narzędzi" do pracy Hansiemu Flickowi (właściwemu trenerowi nie zapewni się odpowiednich piłkarzy). Gdyby kadrę wzmocnił boczny obrońca bądź skrzydłowy, mogący też zagrać na środku ataku (zapraszam serdecznie, panie Rashford), komfort pracy Niemca zwiększyłby się niewyobrażalnie.
Dlatego też, moim zdaniem w klubie o aspiracjach FC Barcelony dyskusja w zimę nie powinna koncentrować się wokół osłabienia, a wzmocnienia kadry. Kto może być przydatny, w zespole powinien pozostać - i tyczy się to także Ronalda Araujo.
Komentarze (82)
https://twitter.com/FabrizioRomano/status/1878029774938857615
PS: przeraża mnie że część użytkowników nie dźwiga czym jest felieton, a czym pzretłumaczony artykuł czy wiadomość z jakiegoś źródła :)
Warto wierzyć w newsy z czapki w której można znaleźć królika XD
Jak żyć?
Z tym, że to Flick to na razie Xaviemu może buty czyścić jeśli chodzi o punkty i trofea zdobyte w roli trenera Barcelony..
Jak to jeden dobry mecz po kilkunastu słabiutkich przywrócił wiarę z początkowej fazy sezonu, gdy Flick wyciskał zawodników jak cytryny powodując w następstwie ten kilkunastomeczowy kryzys.
Przerwa świąteczna pozwoliła nieco podładować akumulatory, ale teraz już do końca sezonu tak długich przerw nie będzie, piłkarze swoje w nogach mają, a sezon niedługo wkroczy w decydująca fazę.. tymczasem w lidze już trzeba gonić, więc na nic się to początkowe zajeżdżanie zawodników zdało.
Czepiam się, ale chyba raczej wybierasz to pierwsze ;)
Artykuł w punkt.
Wielu z Was powtarza jak mantrę, że Araujo tyle, a tyle dni pauzował. I ma rację. Lecz czy nie kontuzjowani byli Pedri, Gavi nie mówiąc już o De Jongu czy Fatim.
No ale Pedri i Gavi to nasi ulubieńcy więc oni "mogli" być kontuzjowani. Czy nie podobnie było z Fatim, którego kontuzje wielu tolerowało, gdyż był uznawany na naszą młodą nadzieję na przyszłość. Dla wielu, nawet nieadekwatne dla klasy sportowej, zarobki nie były przeszkodą dla akceptowania jego licznych kontuzji. Taka sytuacja była odwrotna jak to miało i ma nadal miejsce w odniesieniu do De Jonga.
Araujo doznał kontuzji, nie pierwszej w czasie pobytu w Barcelonie. No i zaczęło się.
Kibice na tej stronie gremialnie zaczęło go krytykować, zwłaszcza od chwili gdy Urugwajczyk nie za deklarował woli przedłużenia kontraktu.
Araujo zdrowy i w formie to GOŚĆ, a do tego szanowany w szatni, co przełożyło się na to, że szatnia dała mu glejt na drugiego kapitana. Obrońca klasowy, a do tego jego pensja jest stosunkowo nieduża na tle wielu piłkarzy kadry pierwszego zespołu.
Myślę, że Urugwajczyk poczuł się nie doceniony, a do tego nałożyły się informacje o zamiarze sprowadzenia Taha z Bayeru L.
Uważam, że zarząd podobnie jak to ma miejsce w innych obszarach znowu się nie popisał.
Nawet gdy klub zamierzał sprowadzić Taha nie powinno to wyść poza pokój Laport i Deco.
Przecież sprowadzenia tego piłkarza to spory koszt: premia za podpisanie kontraktu, premia dla agenta, no i wysoka pensja.
Uważam, że ten koszt znacznie przekraczać będzie podwyżkę dla Araujo.
W tym miejscu może ktoś powiedzieć, że w odróżnieniu do Urugwajczyka Tah prawie nie ulega kontuzjom. Może i tak ale kto zapewni, że nadal tak będzie.
Podzielam opinię Michała, że Araujo musi zostać w Barcelonie.
Drużyna winna moim zdaniem posiadać czterech stoperów o porównywalnej klasie. Jak dla mnie pary te winni tworzyć: Araujo i Christiansen oraz Cubarsi z Martinezem.
W najlepszym układzie, gdyby wszyscy oni byli zdrowi i w formie to te pary winny grać naprzemiennie, co pozwoliłoby na ich zgranie oraz zapewniłoby minuty dla każdego z nich przy jednoczesnym zapewnieniu koniecznej świeżości, zwłaszcza w końcówce sezonu.
Reasumując powiem tak. Ci którzy chcą pozbycia się Araujo raczej nie analizują wszystkich warunków.
Klub winie dążyć do sprzedaży jedynie Garcii, a z innych formacji o ile to będzie możliwe Fatiego i De Jonga (nawet gdyby klub musiał wypłacić tym piłkarzom części wynagrodzenia - może obaj na to by poszli gdyby mieli świadomość, że w Barcelonie będą siedzieć na trybunach.
No bo jaką przyszłość ma w Barcelonie De Jong gdy mamy w pomocy: Pedriego, Gaviego, Casado, Torre, Olmo, Fermin Lopez, a miejmy nadzieję, że po wyleczeniu kontuzji dojdzie Bernal w formie z początku bieżącego sezonu. A pamiętajmy, że w rezerwach jest również kilku wartych uwagi pomocników.
Obserwując hiszpański cyrk medialny mam wrażenie, że od lat najważniejsze są transfery i inne takie, a nie jakaś piłeczka i wyniki jej kopania. :)
Przede wszystkim należy sobie zadać pytanie czy potrzebny nam jest obrońca, który odkąd do nas przyszedł był kontuzjowany przez 436 dni. Chcemy dobrego grajka w szpitalu czy jednak spróbować kogoś kupić zdrowego.
Odstepstwo bedzie wygladalo tak - zalezy ile Juve wylozy na stol i od tego jak szybko (a to powinien mniej wiecej przynajmniej wiedziec zarzad) Christensen bedzie gotowy do gry.
Pisalem juz wielokrotnie, ze w Barcelonie zawodnikow ktorych bym nie sprzedal za 100 baniek moznaby policzyc na palcach jednej reki i Araujo zdecydowanie do tego grona sie nie zalicza, ani nie zaliczal sie przed swoimi popisami po meczu z PSG.
Owszem, wczoraj Araujo nie dal ciala w zadnej sytuacji, ale tez nie podzielam wielu zachwytow ktore sie tu ( i nie tylko) pojawily. Zagral dobry mecz, bez fajerwerkow i bez wpadek. Standard a nie zachwyty.
Jesli w Lutym zdrowy bedzie Christensen a za Araujo ktos wylozy te 70 baniek to pod koniec stycznia mozna go puscic. I nie bedzie to zadne oslabienie, bo od poczatku sezonu Araujo zagral dwa razy po kilkadziesiat minut.
Dolaczam sie natomiast do serdecznych zaproszen dla Rashforda :)
Miał lepsze i gorsze momenty, w ważnych meczach nie raz psuł i wychodziła gorąca głowa. Talent i warunki ma niesamowite, jeśli chce pracować to niech zostanie, z nami wygra więcej niż z Juve.
Oby został bo jestem pewien że pokaże na co go stać i przedłuży ten kontrakt bo Flick go nie puści jak stanie się fundamentem defensywy
Pozdro
PS. Juventus też ma tupet oferując za niego takie kwoty. Nie błaźnili by się.