Stało się. Dani Olmo wreszcie może zyskać trochę spokoju po ostatnim zamieszaniu związanym z jego rejestracją. Piłkarz formalnie jest już zgłoszony do rozgrywek, choć pojawiły się wątpliwości, czy w ogóle zostanie w klubie, ze względu na zapisy w jego umowie, które pozwalały mu na odejście za darmo. 26-latek wykazywał jednak przez cały ten czas wzorową lojalność względem Barcelony.
Sytuacja Olmo była niezwykle skomplikowana w ostatnich tygodniach, ale zawodnik zachowywał spokój i pełne zaufanie do klubu. Dopiero gdy zbliżał się 31 grudnia z otoczenia reprezentanta Hiszpanii wychodziły sygnały pojawiającej się nerwowości. Olmo mógł poczuć się skonfundowany, a nawet oszukany, bo ostatecznie okazało się, że, mimo zapewnień Barcelony, został wyrejestrowany i nie będzie mógł wystąpić w pierwszym meczu nowego roku. Pojawiła się niepewność, jaka będzie jego sytuacja przez najbliższe pół roku, czy w ogóle będzie mógł grać. Dla zawodnika, który nie ma żadnej kontuzji, bez wątpienia jest to niezwykle trudne położenie, niejasne i stawiające znaki zapytania co do dalszej kariery.
Opcja odejścia za darmo
W tych okolicznościach Olmo miał narzędzia, aby opuścić Barcelonę. W lecie zadbał o odpowiedni zapis w umowie, dający mu możliwość zmiany klubu, jeśli Barça nie zdoła go zarejestrować. Jak widać, już wtedy były wątpliwości, czy będzie mogło do tego dojść. Potwierdza się, że to właśnie mógł być główny powód, dla którego Nico Williams ostatecznie do Blaugrany nie trafił. Skrzydłowy Athleticu oczekiwał dla siebie znacznie stabilniejszego projektu, jeżeli już miał opuścić macierzysty klub. Dla Olmo priorytetem był jednak powrót do ukochanej Barcelony, w której szkolił się przez siedem lat w dzieciństwie. Zapewne zdawał sobie sprawę, że to jest dla niego szansa, która może się nie powtórzyć. Młodszy od niego Nico najwyraźniej uznał, że jeszcze ma czas na taki ruch.
Olmo mógł więc rozwiązać kontrakt z Barceloną i wybrać dowolnego pracodawcę. Niektóre doniesienia wskazywały, że otrzymałby też pełną równowartość kontraktu do czerwca 2030 roku, ale potem pojawiły się też informacje dementujące istnienie takiej opcji. Niezależnie od tego, jaka jest prawda, trzeba uznać, że Olmo miałby pełne prawo odejść z Blaugrany, nie tylko na poziomie prawnym, ale też moralnym. Skoro klub nie daje ci możliwości gry w jego barwach tylko i wyłącznie ze względu na swoje niedopatrzenia (bądź braku przenikliwości, że LaLiga będzie rzucać kłody pod nogi, więc sprawę trzeba będzie załatwić wcześniej, co zakrawa na naiwność niegodną wielkiego klubu), to nie możemy oczekiwać od zawodnika, że zgodzi się na pozostanie i brak wykonywania zawodu, cierpiąc za grzechy kogoś innego.
Sprawa była klarowna – albo mnie rejestrujecie, albo dajecie możliwość odejścia. Nie ma tu mowy o żadnych niejasnościach, ukrytych intencjach, zakulisowych działaniach, temat był prosty dla wszystkich, a strony wiedziały, na co się piszą. Jednocześnie Olmo zapewniano, że temat zostanie rozwiązany więc uwierzył klubowi, a przy tym rozsądnie zapewnił sobie furtkę wyjściową. Nie można mieć o to do niego pretensji, że chce dalej uprawiać ukochany zawód – co najwyżej do władz Barcelony, które po latach ogarniania bałaganu po Josepie Marii Bartomeu najwyraźniej wiele spraw zamiotły jedynie pod dywan bądź też sprzątały w zabrudzonych butach.
Dowody lojalności
Na szczęście sprawa nie rozstrzygnęła się na przykład w końcówce stycznia. Wtedy to dopiero lojalność Olmo mogłaby być wystawiona na próbę. Warto jednak zwrócić uwagę, że w tym całym zamieszaniu Hiszpan i tak wykazywał całkowitą lojalność i przywiązanie do Barcelony. Mimo zapisu w umowie zwalniającym go z kontraktu, od początku w zasadzie nie było o tym nawet mowy. Nawet dziennikarze, zazwyczaj żądni sensacji, nie mieli wątpliwości, że Olmo chce dalej grać dla Blaugrany i nie zamierza nawet myśleć o zmianie otoczenia. Co więcej, jego agent Andy Bara od razu zabrał głos, potwierdzając tego typu informacje co do nastawienia piłkarza. Wszystkie potencjalne plotki zostały ukrócone w zarodku, oczywiście o ile chodzi o podejście Olmo, bo rzecz jasna w mediach dalej padały nazwy klubów chętnych na zatrudnienie 26-latka.
Olmo, nawet niebędąc na licencji piłkarza Barçy, nadal chciał grać w jej barwach i nie zamierzał słuchać ofert. Być może po tygodniach braku występów zmieniłby zdanie, ale ten brak jakichkolwiek sygnałów ze strony piłkarza o możliwości odejścia w tak trudnej sytuacji należy docenić, biorąc pod uwagę, jak często zawodnicy traktują kluby przedmiotowo. Wyobrażacie sobie, gdyby na miejscu Olmo był, pierwszy przykład z brzegu – Ousmane Dembélé? Zakładam, że już 30 grudnia Moussa Sissoko „przypadkiem” pokazywałby dziennikarzom ekran telefonu z wyświetlającym się połączeniem od kontaktu „niezmiernie bogaty szejk z Manchesteru City”. Wiadomo, że Olmo nie przychodził do Barçy, aby odejść po pół roku, ale nie mam przekonania, że inny piłkarz nie skorzystałby z możliwości dodatkowego zarobku za podpis na umowie.
Katastrofa organizacyjna
Warto też podkreślić, jakie problemy miałaby Barcelona, gdyby Olmo jednak postanowił odejść. Jedna kwestia to płacenie wynagrodzenia do końca kontraktu, sprawa nie do końca jasna, ale gdyby założyć, że tak rzeczywiście by było, stanowiłoby to duże obciążenie dla budżetu za zawodnika, z którego się nie korzysta. Ponadto nie można by było na poziomie księgowym rozłożyć amortyzacji kosztów transferu na lata trwania umowy, a zatem Barça musiałaby zaliczyć całość sumy należnej Lipskowi, co jeszcze bardziej uderzyłoby w klubowe finanse. Nie mówiąc o braku podstawowej „10” i jedynego zawodnika na wysokim poziomie mogącego w razie czego pełnić funkcję skrzydłowego jako opcja zastępcza dla Raphinhi i Lamine Yamala.
Po ostatnich tygodniach widzimy również, jak Barcelona straciła wizerunkowo na tej całej aferze, a gdyby jeszcze Olmo nie mógł grać i odszedł, a klub finalnie zapłaciłby 55 milionów za jego 813 minut na boisku, klub jeszcze bardziej by się skompromitował. Nie chodzi o to, że ktoś źle mówi o Blaugranie, bo zawsze znajdą się i tacy, niezależnie od faktów, ale o to, kto nie będzie chciał z nią rozmawiać, bo klub wyjdzie na infantylny podmiot niegodny poważnego potraktowania.
Chwilowe rozluźnienie
Oczywiście trzeba podkreślić, że sprawa Olmo nie została rozwiązana definitywnie. Póki co reprezentant Hiszpanii jest zarejestrowany tymczasowo na podstawie środków zabezpieczających. Temat na pewno wróci, gdy stosowne organy zajmą się jego szczegółowym rozpatrzeniem, zwłaszcza ze względu na presję opinii publicznej. LaLiga już zainicjowała wspólną ofensywę w tej sprawie, co świadczy o jej komunikatach i bliźniaczo podobnych oświadczeniach ze strony niektórych klubów. Nie możemy być więc pewni, jak zakończy się sprawa Olmo i czy lojalność zawodnika znów nie zostanie narażona na próbę. Dodajmy, że wspomniany zapis o możliwości odejścia w przypadku braku rejestracji obowiązuje także w kolejnych okienkach transferowych, więc Barça cały czas musi uważać.
Losy sportowców bywają różne i może w przyszłości Olmo wykaże się brakiem lojalności, ale póki co można go pochwalić za postawę. Oczywiście pozytywny odbiór jego zachowania nie może też wpływać na ocenę samych działań Barcelony, które znów przysporzyły klubowi kompromitacji na arenie międzynarodowej, oraz samej zasadności transferu akurat Hiszpana, gdy być może trzeba było wzmocnić inne pozycje lub po prostu nie kupować nikogo, gdy nie ma się ku temu odpowiednich warunków finansowych. To jednak materiał na inną opowieść, a sam Olmo nie jest winien temu cyrkowi, a wręcz mógł zaplusować swoją nienaganną postawą podczas trwania całej afery. Jeśli równie pozytywnie będzie prezentował się jego wizerunek boiskowy, będziemy z niego bardzo zadowoleni. Oby zaczął od dzisiejszego meczu z Realem o Superpuchar Hiszpanii.
AKTUALIZACJA
Rzadko piszemy aktualizacje do felietonów, ale w tym przypadku warto. Olmo odebrał bowiem premię lojalnościową w postaci Superpucharu Hiszpanii. 26-latek zgarnął trofeum w swoim pierwszym występie po ponownej rejestracji w kadrze Barcelony. To jednak nie wszystko - Olmo po wejściu z ławki niesamowicie pracował w obronie, dokładając swoją cegiełkę do sukcesu. A po zakończeniu spotkania ucałował klubowy herb, kolejny raz potwierdzając swoje przywiązanie do barw Blaugrany.
twitter.com/MartinMinan_/status/1878550230242615525
Komentarze (33)