Dani Olmo i jego otoczenie są zaniepokojeni niezdolnością Barcelony do zarejestrowania go w LaLidze. Napastnik przegapił już dwa pierwsze mecze sezonu z Valencią na Mestalla i Athletikiem u siebie. We wtorek Blaugrana gra trzecie spotkanie przeciwko Rayo, a rejestracja zawodnika zależy od zbyt wielu czynników, aby zapewnić, że będzie on mógł w końcu zadebiutować.
Odejście Gündogana, jednego z najlepiej opłacanych zawodników w drużynie, do Manchesteru City nie wystarczyło, aby stworzyć wystarczający margines płacowy, aby zarejestrować Olmo. Niemiec odpuścił klubowi dwa lata swojego kontraktu, a Barça mogła wykorzystać 70% jego pensji do zainwestowania w nowe wynagrodzenie.
Jak pisze Santi Gimenez (AS), Barcelona jest jednak zależna od stron trzecich. Klub musi czekać, aż trzy operacje staną się oficjalne i LaLiga będzie miała na nie dowody, zanim będą mogli dokonać rozliczeń. Są to wypożyczenie Vitora Roque do Betisu i Lengleta do Atlético oraz transfer Miki Faye do Rennes. Wszystkie te operacje zostały uzgodnione i zamknięte, ale formalności wciąż nie zostały zakończone, z wyjątkiem Faye, którego transfer został dzisiaj oficjalnie ogłoszony.
W przypadku Vitora Roque, pomoc, jaką Brazylijczyk może wnieść do sprawy Olmo, jest znikoma. Należy pamiętać, że zawodnik również nie jest zarejestrowany w LaLidze przez Barcelonę, więc jeśli klub chciałby, aby pomógł on w rejestracji ich nowego transferu, musiałby go zarejestrować, zanim wypożyczenie do Betisu zostanie uznane za oficjalne. Następnie LaLiga będzie musiała ocenić warunki wypożyczenia i zobaczyć, jaki procent jego pensji płaci każdy klub.
Coś podobnego dzieje się z Lengletem, który będąc zarejestrowanym w LaLidze jako zawodnik Barcelony, ułatwia ten proces. Problem polega na tym, że Atlético jeszcze oficjalnie go nie zaprezentowało i nie wiadomo, jak zostanie podzielona wypłata jego pensji między kluby. Ponadto w tym przypadku Barcelona odrobiła pracę domową, przedłużając kontrakt Francuza o rok, więc spłata jego kontraktu jest odroczona.
Do tego dochodzi sprawa Miki Faye, którego Barça kupiła za półtora miliona i sprzedała za nieco ponad 10, nie rozegrawszy ani jednej oficjalnej minuty w pierwszej drużynie. Bardzo dobra transakcja dla przepływu gotówki, ale nie wpływa ona na limit płacowy pierwszego zespołu, ponieważ nie był jego częścią. W rękach LaLigi leży sprawdzenie, czy te operacje wystarczą do zarejestrowania Olmo, ale czas nagli, ponieważ mecz z Rayo odbędzie się we wtorek.
W każdym razie istniałaby opcja uciekania się, jak to miało miejsce przy innych okazjach, do osobistego poparcia niektórych dyrektorów (co zostało już zastosowane w przypadku Koundé) lub pilnego zamknięcia umowy sponsorskiej, co nie wydaje się wykonalne w tak krótkim czasie. Tymczasem zawodnik, co było widać w sobotę na Montjuïc, nie potrafi ukryć zniecierpliwienia.
Komentarze (46)