Barcelona nie bez problemów awansowała do finały Superpucharu, pokonując 2:0 Osasunę. Gra podopiecznych Xaviego nie była przekonująca, ale wystarczyła do zwycięstwa. Na pojedynek z Realem wyszła już jednak bardziej defensywnie usposobiona Blaugrana. Nie było miejsca na eksperymenty w defensywie, gdzie zagrali Araujo, Koundé, Christensen oraz Balde. Środek pola został już jednak rozbudowany o jednego zawodnika, ponieważ do Gündoğana, De Jonga i Roberto dołączył Pedri. Partnerem Lewandowskiego w ataku pozostał Ferran Torres.
Real mógł objąć prowadzenie już w trzeciej minucie spotkania, ale Rodrygo nie poradził sobie w polu karnym. Barcelona odpowiedziała w piątej minucie, jednak Ferran Torres oddał słaby strzał, choć Gündoğan dośrodkował perfekcyjnie. Chwilę później znów ruszyli Królewscy, a fatalny błąd popełnił cały blok defensywny z Koundé na czele, pozwalając na zagranie otwierające do Viníciusa Jr. Brazylijczyk popędził w kierunku bramki, minął golkipera i dopełnił formalności. Minutę później mogło być już 2:0 dla Realu, ale skończyło się na strachu. Defensywa nie zdążyła się pozbierać po kilku szybkich atakach rywali, a Rodrygo ruszył z kolejnym. Skrzydłowy świetnie dośrodkował do zamykającego akcję Viníciusa, a ten wślizgiem wpakował piłkę do siatki. Real szybko posłał Barcelonę na deski swoją najmocniejszą bronią – kontratakami. Podopieczni Xaviego byli całkowicie bezradni, wręcz pomagając Królewskim w wyprowadzaniu szybkich ataków.
W 12. minucie najpierw Ferran Torres trafił w poprzeczkę, a później uderzenie Lewandowskiego obronił Łunin. Barcelona próbowała przejąć inicjatywę, ale każda strata oznaczała szybką akcję rywali. W 27. minucie znów Ferran był blisko, ale bramkarz Realu nie dał się zaskoczyć. W 33. minucie ekipa Xaviego przycisnęła i po dłuższej akcji piłka spadła pod nogi Roberta Lewandowskiego, który uderzył z powietrza z kilkunastu metrów, pokonując Łunina. Real odpowiedział bardzo szybko. W 37. minucie Ronald Araujo położył rękę w polu karnym na Viníciusie nabiegającym na dośrodkowaną piłkę, a ten padł na murawę. Sędzia się nie zawahał i wskazał na jedenasty metr, a powtórki pokazały, że poza szarpnięciem za ramię, Urugwajczyk trącił też nogę Brazylijczyka, powodując jego upadek. Do rzutu karnego podszedł sam poszkodowany i skompletował klasycznego hat-tricka. Podopiecznym Xaviego nie udało się już odpowiedzieć przed przerwą, choć blisko był Pedri, który uderzył zza pola karnego minimalnie niecelnie. Barcelona popełniała masę błędów i choć Real w defensywie był również niepewny, to trudno było z optymizmem patrzeć na drugą połowę.
Po zmianie stron od razu ujrzeliśmy dość czytelny obraz. Barcelona ruszyła do ataku, a Real wyczekiwał na okazję do kontrataku. Szybko okazało się, że w tym składzie trudno będzie sforsować defensywę Królewskich, dlatego w 61. minucie Xavi posłał do gry Lamine’a Yamala, Fermina i Felixa, zmieniając Roberto, Pedriego i Ferrana Torresa. Tymczasem Real w 64. minucie przeprowadził kolejny atak i znów pomyliła się defensywa Barcelony. Koundé wyłożył piłkę pod nogi Rodrygo, który pewnym strzałem pokonał Peñię.W odpowiedzi z dystansu uderzył Lamine Yamal, ale nie sprawił problemów Łuninowi. W 71. minucie Ronald Araujo przy próbie kopnięcia piłki trafił w nogę Viníciusa, a sędzia pokazał mu żółtą kartkę. A ponieważ była to już druga taka kara dla Urugwajczyka w tym meczu, musiał opuścić boisko.
W ostatnim kwadransie blisko gola byli Brahim Díaz oraz Bellingham, ale tym razem Barcelonie się upiekło. Po drugiej stronie boiska Felix powinien trafić na 2:4, jednak uderzył wprost w Łunina. W końcówce bliżej było piątej bramki dla Realu, niż drugiego trafienia dla ekipy Xaviego. Sędzia meczu nie przedłużył nawet o minutę, a Królewscy mogli świętować. W Katalonii na pewno rozpoczęły się natomiast debaty, czy to powinien być koniec kadencji Xaviego. Naprawdę trudno już znaleźć argumenty za pozostaniem Hernándeza na stanowisku. Takiej Barcelony nie da się oglądać, a walka o awans do Ligi Mistrzów to zdecydowanie nie jest wyzwanie, które mogliby zaakceptować kibice jako główny cel zespołu w sezonie.
FC Barcelona: Iñaki Peña, Araujo, Koundé, Christensen, Balde, De Jong, Gündoğan, Roberto (min. 61, Fermin López), Pedri (min. 61, Lamine Yamal), Ferran (min. 61, Felix), Lewandowski.
Real Madryt: Łunin, Carvajal, Rüdiger, Nacho, Mendy, Valverde (min. 86, Ceballos), Tchouaméni, Kroos (min. 81, Modrić), Bellingham (min. 86, Joselu), Rodrygo (min. 77, Brahim Díaz), Vinícius Jr (min. 82, Camavinga).
Komentarze (989)
Do zmian mieli tylko mega strzał Bellinghama, ale z gatunku takich, co wychodzi 1/10 a tu Christensen jeszcze nie docenił strzelca, ale absolutnie dopiero zmiany popsuły naszą grę.
Ja nie przeczę że od tamtego momentu Real ustabilizował skład, nie łapie tyłu kontuzji, zaskoczył i nawet słabsze mecze wygrywa konsekwencją, amy zaliczyliśmy regres, ale akurat dla strategii tamtego meczu to nie ma znaczenia. Byliśmy lepsi do momentu zmian, które zakończyły naszą ruchliwość, wybieganie i asekuracje. Odebraliśmy sobie atuty w ofensywnie i defensywie. Druga przypadkowa bramka Realu, tylko to podsumowała, ale tendencja była taka, że po tych zmianach daliśmy Realowi oddech i oni to wykorzystali. Może gdyby było 2:0 tak jak powinno być po karnym na Araujo, to byśmy psim swędem przetrwali, ale to zmiany położyły nam mecz, ale nie można odebrać tego że 60-70 minut z gry byliśmy lepsi.
Dziś to już inna historia i nie było żadnych atutów i nic się nie kleiło.
Co do Gaviego mylisz się okrótnie, bo on i ma asystyte i wejście w drugie tempo i umie się utrzymać przy piłce, a do tego wszystkiego właśnie walkę. Takiego gościa nie było w Barcelonie od lat i to raczej nie jest przypadek że totalny zjazd formy i tragiczną defensywa zbiegły się z kontuzją Gaviego.
Natomiast codo skrzydłowych, to oprócz szybkości wypadało by, by mieli strzał, podanie, drybling. Raphinia w miarę szybki jest, tylko dryblingu nie ma, a piłka odskakuje mu przy przyjęciu. Fati z drugiej strony, przed kontuzjami szybki też nie był, ale miał timing, gola, podanie, spryt. Przeciw kompaktowy rywalom to ważniejsze niż szybkość. To że szybkość wydaje się ważna, jak ktoś gra z nami, nie sprawia że staje się magicznym atutem w naszych rękach bo to rzecz taktyki.
No i w końcu podania pomocników. Podają tak, bo mają takie opcje. Gdyby u nas było więcej ruchu to może byłoby więcej okazji do podań do przodu, ale jak okazjonalnie ktoś wbiega w 16 rywala, i ma asystę kilku obrońców, to nie bardzo jest sens mu podawać.