Francisco Trincão odszedł z Barcelony do Sportingu, by odzyskać wiarę w siebie. Rozegrał już dwa mecze na początku sezonu i wydaje się, że jest bliżej wizerunku piłkarza, który kilka lat temu zachwycił swoją grą kilka klubów i przekonał Barçę do transferu.
Kluczową rolę w odrodzeniu zawodnika odgrywać ma trener Ruben Amorim. – Zna go bardzo dobrze z Bragi. Trincão wie, że teraz ma pewne miejsce w wyjściowej jedenastce i będzie grał tak, jak lubi. Widzimy to, jest prawoskrzydłowym, ale ma możliwość przemieszczania się w całej linii ataku. Ma duże umiejętności, potrzebował tylko zaufania – tłumaczy dziennikarz Sergio Andre w dzienniku O Jogo.
W minioną sobotę Trincão wykonał 35 podań do kolegów, z czego pięć zakończyło się strzałami, a jedno golem. Sam skrzydłowy przyznaje, że teraz gra mu się lepiej: „zaczynam mieć coraz więcej pewności siebie w kwestii pomysłów trenera. Jestem tu, by dać z siebie wszystko dla Sportingu we wszystkich meczach”. 22-latek dopiero rozpoczął sezon, ale wydaje się, że może poradzić sobie lepiej niż w Wolverhampton i w Barcelonie. Teraz portugalski klub zapłacił trzy miliony euro za jego wypożyczenie i ma opcję kupna za siedem milionów. Z kolei Barça będzie mogła odkupić Francisco za 20-25 milionów.
Komentarze (19)
Wyślijmy De Jonga do NAC Breda i też będzie błyszczał :)