Kompromitacja na Camp Nou [Aktualizacja 15:00]

Dariusz Maruszczak

15 kwietnia 2022, 12:47

Mundo Deportivo, RAC1, COPE, Ara, ElPeriodico, ElConfidencial

87 komentarzy

Fot. Getty Images

  • Barcelona odpadła wczoraj z Ligi Europy, ale większy niepokój niż postawa piłkarzy na boisku wzbudziła kompromitacja na trybunach
  • Na Camp Nou zasiadło ponad 20 tysięcy kibiców Eintrachtu, choć do dyspozycji mieli tylko 5 tysięcy biletów
  • Media starają się wytłumaczyć, jak mogło dojść do takiego zaniedbania

Porażka Barcelony z Eintrachtem musi być bardzo bolesna dla całego klubu, nawet w warunkach przebudowy drużyny, do jakiej dochodzi w tym sezonie. Być może jeszcze większym echem rozniosło się jednak to, w jakich warunkach do niej doszło, to znaczy przy inwazji kibiców niemieckiego zespołu na Camp Nou. Już od kilku dni było wiadomo, że do stolicy Katalonii ma udać się około 30 tysięcy fanów Eintrachtu, choć oficjalnie Barça przekazała klubowi z Frankfurtu jedynie 5 tysięcy biletów. Od samego otwarcia bram na stadionie było widać, że coś jest nie tak. Białe koszulki kibiców Eintrachtu przeważały nie tylko na sektorze gości, ale na całym obiekcie. Nawet później, gdy więcej miejscowych weszło na Camp Nou, fani z Niemiec nadal byli bardzo widoczną i głośną grupą na stadionie. Obrazu nędzy z perspektywy Barcelony dostarczył moment wyjścia jej piłkarzy na rozgrzewkę, gdy na własnym obiekcie zostali przywitani gwizdami.

Sprawa była na tyle bulwersująca, że pomeczowego wywiadu dla Barça TV wyjątkowo zdecydował się udzielić Joan Laporta. Prezydent przeprosił za zaistniałą sytuację, którą określał jako wstydliwą i oburzającą, a także obiecał przeanalizowanie i wyjaśnienie sprawy. Nie przedstawił jednak żadnych konkretów, dlaczego w ogóle doszło do tego, że kibice Eintrachtu mogli stanowić na tyle dużą grupę, że piłkarze i trener tego zespołu czuli się niemal jak na meczu u siebie. Sprawy nie wyjaśniła też wiceprezydent ds. instytucjonalnych Elena Fort w dzisiejszym wywiadzie dla RAC1. Również ona przeprosiła za zaistniałą sytuację, ale podkreślała, że Barça blokowała sprzedaż nadmiarowych biletów kibicom z Niemiec, a do klubu docierały informacje, że fani przyjeżdżają bez wejściówek. Dopiero na miejscu okazało się, jak wielu przyjezdnych uzyskało możliwość wejścia na stadion. Fort twierdzi, że system kontroli najwyraźniej nie był wystarczająco dokładny, i dodaje, że Barça zarobiła na meczu z Eintrachtem 3 miliony euro. Jako rozwiązanie przedstawia możliwość sprzedaży biletów imiennych.

Oburzenia nie kryli też sami kibice Barcelony zasiadający na sektorach odpowiedzialnych za prowadzenie dopingu. W przerwie meczu opuścili oni swoje miejsca w proteście przeciw skandalicznym warunkom spotkania, choć wrócili po około 15 minutach. Co gorsza, pojawia się coraz więcej relacji fanów Blaugrany, którzy nie czuli się komfortowo i bezpiecznie przy tak licznych grupach przybyszów z Niemiec rozsianych na całym obiekcie. Niektórzy mieli nawet opuszczać swoje miejsca, jak np. dziennikarka Catalunya Radio Marta Carreras wraz z dziećmi. Można napotkać sporo informacji, że wielu gości było pijanych, mieli obrażać miejscowych, doszło nawet do paru fizycznych incydentów. Według Iturralde Gonzáleza UEFA zainicjuje procedurę dyscyplinarną przeciwko Barcelonie za naruszenie protokołów bezpieczeństwa.

Zanim Barcelona udzieli stosownych wyjaśnień (o ile to zrobi), media starają się przeanalizować, jak doszło do tak skandalicznego zaniedbania. Mundo Deportivo, powołując się na źródła klubowe, informuje, że kibice Eintrachtu mieli szukać biletów nieoficjalnymi kanałami, poprzez odsprzedaż, a także touroperatorów zapewniających zorganizowane wycieczki (Fort uważa, że tej puli nie było na tyle dużo, żeby wyjaśnić tak masowy napływ kibiców) czy kupno wejściówek z innych lokalizacji niż Niemcy. Zgodnie z tymi doniesieniami każdorazowa próba zakupu z Niemiec miała być wykrywana poprzez pochodzenie karty płatniczej lub IP, chyba że posiadaczem jest tamtejszy socio klubu. Takie zabezpieczenie może zostać ominięte poprzez zakupienie biletu przez kogoś z Hiszpanii, w ramach odsprzedaży czy innymi nieoficjalnymi kanałami. Zapewne niektórzy fani Eintrachtu mieszkają też poza ojczyzną. Rozwiązań w tym zakresie mogło być sporo, można było również ukryć pochodzenie IP poprzez usługę VPN.

Przypomnijmy, że przed meczem Barcelona apelowała do socios posiadających karnety, którzy nie mogą przyjść na mecz, o bezpłatne zwolnienie miejsca na spotkanie z Eintrachtem, aby klub mógł zarobić na sprzedaży biletu. Nie ma na razie informacji, ile takich wejściówek zostało potem rozdysponowanych i do kogo one trafiły. Niektóre szacunki wskazują, że blisko 20 tysięcy socios nie skorzystało ze swojego miejsca i nie odsprzedało go nikomu ani nie przekazało klubowi, co stanowi dodatkowy problem. To może wyjaśniać, dlaczego na obiekcie było tylko nieco ponad 79 tysięcy widzów i skąd wzięły się doniesienia, że zwykli kibice nieposiadający karnetów mają problem z zakupem wejściówki. Nie można też wykluczyć, że wielu socios posiadających karnety odsprzedało swoje miejsca z zyskiem, czego pod względem prawnym nie mogli zrobić. Powtarza się więc pytanie o jakość kontroli na bramkach. Zrzucanie całej winy na socios i kibiców wyglądałoby jednak na niedopowiedzenie, ponieważ sporo biletów było też do dyspozycji klubu (około 40 tysięcy), który w pewnym momencie zamknął kasy i sprzedawał je w Internecie, chcąc ograniczyć przyjezdnym możliwość nabycia wejściówek. Tam również musiało dojść do problemów z kontrolą.

Wygląda na to, że cały system sprzedaży biletów i karnetów w Barcelonie wymaga gruntownej przebudowy. Wątpliwości budzi nie tylko system kontroli, ale też zarządzanie tymi biletami czy bardzo wysoka pula przeznaczona na karnety dla socios, którzy kupują je w promocyjnej cenie, a potem z wejściówek nie korzystają lub dochodzi do nielegalnej odsprzedaży, przy złym działaniu mechanizmów weryfikujących. Mała liczba biletów w otwartej sprzedaży podnosi zaś ceny dla pozostałych kibiców, choć fani Eintrachtu byli gotowi ponieść taki wydatek na tak wyjątkowe dla nich wydarzenie. Sique Rodríguez z Cadena SER donosi, że osoba odpowiedzialna za bilety od 2016 roku ma pożegnać się ze stanowiskiem. Niewątpliwie cały sektor będzie teraz pod lupą i musi dojść do poprawy sytuacji, choć mleko już się rozlało, a o wczorajszej kompromitacji na trybunach nie będzie łatwo zapomnieć.

Aktualizacja

15:00 Członek zarządu Eintrachtu Alex Hellman nie uważa jednak, żeby Barça była w pełni odpowiedzialna za to, co się stało. –  Barcelona nie jest winna wszystkiemu. Nasi kibice są najbardziej kreatywni w uzyskiwaniu wejściówek w dowolny sposób. Tak było zawsze i tak będzie. Spodziewam się prawdziwej inwazji fanów Eintrachtu na Londyn.

Według ustaleń Mundo Deportivo Barcelona przed pandemią miała około 83 500 karnetowiczów i mogła przeznaczyć na osobną sprzedaż tylko 13-14 tysięcy biletów. Po tym, jak 26 238 socios zrezygnowało na ten sezon z karnetów, Barcelona miała do dyspozycji łącznie 40 tysięcy osobnych wejściówek, choć część z nich zapewne została przeznaczona już wcześniej na karnety dla innych socios. Dziennik podaje, że przy okazji spotkania z Eintrachtem pula biletów w rękach Blaugrany wzrosła o 2500 dzięki socios, którzy zareagowali na apel Dumy Katalonii o przekazanie klubowi swoich wejściówek, jeżeli nie będą mogli przyjść na mecz. Mimo to na stadionie było około 20 tysięcy wolnych miejsc, choć bilety nie były już dostępne w sprzedaży, co dobrze pokazuje, jak fatalnie zaplanowany jest cały system.

REKLAMA

Poleć artykuł

Aby dodawać komentarze, musisz być zalogowany.

To wszystko wina Tuska.

@Calderon Bartomeu winny!!!!
« Powrót do wszystkich komentarzy