Czy w Barcelonie jest miejsce dla Memphisa?

Rafał Kowalczyk

4 kwietnia 2022, 12:00

49 komentarzy

Fot. Getty Images

Futbol nienawidzi próżni. Odejście Messiego naturalnie wiązało się z wypatrywaniem kolejnej gwiazdy, która stanie się twarzą projektu w trwającym sezonie. Oczywiście z zachowaniem wszelkich proporcji względem Argentyńczyka. Część kibiców nieśmiało wskazywała na Ansu Fatiego, ale niemałe nadzieje pokładano także w Memphisie. Wydawało się, że umiejętności piłkarskie podszywane pewnością siebie i chęcią udowodnienia statusu gwiazdy wystarczą do bycia pierwszoplanową postacią odradzającej się Barcelony. Dziś zdaje się, że z każdym meczem Holender oddala się od Camp Nou.

Złego dobre początki

„Przybyłbym nawet wtedy, gdyby go [Ronalda Koemana – przyp. red.] nie było, ponieważ Barcelonie się nie odmawia”. Takimi słowami Memphis skomentował rolę byłego szkoleniowca w przenosinach do Hiszpanii. Ta wypowiedź, jak również inne mówiące o spełnionych marzeniach i determinacji, brzmi pięknie, ale to właśnie obecność Koemana na ławce trenerskiej była kluczowa.

Patrząc na statystyki napastnika z sezonu poprzedzającego transfer, Koeman miał szereg argumentów, aby wierzyć w słuszność swojego wyboru. Trzecie miejsce w zestawieniu najlepszych strzelców ligi francuskiej (20 goli) i pierwsze pod względem asyst (12) dały mu jedynie dwupunktową stratę do Mbappe w klasyfikacji kanadyjskiej. Aktywny w ataku z uwagi na największą liczbę oddanych strzałów (102), kluczowych podań (91), akcji prowadzących do strzału (167) i zdobycia gola (29), najczęstszy adresat udanych podań progresywnych (322). Do tego pozycja wicelidera w strzałach celnych (45, Mbappe – 47) i podań w pole karne (60, Di María – 74). Znany z odważnych dryblingów, dobrej techniki i umiejętności odnalezienia się na kilku pozycjach w linii ofensywnej.

Memphis przeniósł dobrą dyspozycję z Ligue1 na hiszpańskie stadiony. Przywitał się głośnym „buenos días”, w debiucie asystując przy golu Piqué w meczu przeciwko Realowi Sociedad, a wyobraźnię kibiców rozpalił mijając rywala znakomitą sztuczką techniczną. Jeszcze w sierpniu zanotował bramki przeciwko Athleticowi i Getafe, a na dalszym etapie zmagań ligowych udowodnił swoją przydatność dla zespołu serią goli w czterech kolejnych meczach na przełomie października i listopada. Pod wodzą Koemana i Barjuana zdobył łącznie sześć bramek i dwie asysty. Co ważne, czterokrotnie jego gole dawały drużynę prowadzenie. I chociaż nie uratował Barcelony od deklasacji w fazie grupowej Ligi Mistrzów, a w lidze zdarzały mu się przestoje, to jego fundamentalna rola w drużynie z Camp Nou była niepodważalna. Zwłaszcza wobec zostawienia w tyle konkurencji w postaci Dembélé, Braithwaite’a, De Jonga, problemów zdrowotnych Fatiego i Agüero czy braku doświadczenia Jutgli, Demira, Abde oraz Akhomacha.

Kontuzja, nowy trener i okno transferowe

Długo wyczekiwany powrót Xaviego na ławkę trenerską zbiegł się z kontuzją mięśnia dwugłowego Memphisa. Wobec wytraconego pędu z początku sezonu, odejścia trenera, którego był „oczkiem w głowie” z uwagi na narodowość i znajomość z reprezentacji, oraz przyjścia szkoleniowca stawiającego na diametralnie inny styl gry, holenderski zawodnik utracił swój status w zespole. Jego sytuacji nie poprawiła również skuteczność duetu Joan Laporta – Mateu Alemany podczas zimowego okna transferowego i przyjścia do klubu Adamy Traoré, Ferrana Torresa i Pierre'a-Emericka Aubameyanga.

Memphis po wyleczeniu urazu zdążył rozegrać w styczniu dwa spotkania, przeciwko Granadzie i Realowi Madryt, by wypaść na kolejne mecze i do regularnej gry wrócić w końcówce lutego. Jednak wspomniana regularność od tego momentu ma zupełne inne oblicze niż z początku rozgrywek. Do pierwszej kontuzji Holender rozegrał 99% możliwych minut, odpoczywając jedynie kwadrans w meczu przeciwko Dynamu. Po tym okresie ani razu nie grał od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego, notując jedynie 28% dostępnych minut. Czy wynika to ze stonowanego wprowadzania go do zespołu po okresie problemów zdrowotnych? Z pewnością. Czy zmiana systemu gry i znakomita dyspozycja piłkarzy, którzy dołączyli w styczniu, zepchnęły Memphisa niemalże na margines? Z pewnością.

Na kogo stawia Xavi i dlaczego?

Memphis po okresie urazów był dostępny do dyspozycji trenera sześciokrotnie, ale tylko raz, w meczu przeciwko Galatasarayowi, wybiegł w podstawowej jedenastce. Wówczas linię ofensywną uzupełnili Ferran Torres i Adama Traoré. W pozostałych pięciu spotkaniach Xavi decydował się czterokrotnie na duet Ferran – Aubameyang, dwukrotnie rotując na skrzydle pomiędzy Traoré a Dembélé. W jednym meczu pozycję lewoskrzydłowego pełnił Gavi, na pozycji „dziewiątki” wystąpił Aubameyang, a na prawym skrzydle zagrał Dembélé. Uzyskujemy zatem klarowny obraz, że podstawowa trójka w ataku składa się obecnie z Ferrana (77% rozegranych minut), Aubameyanga (77% minut) oraz Traoré (43% minut)/Dembélé (66% minut).

Ferran zanotował dotychczas 6 goli i 5 asyst, co daje 0,94 punktu w klasyfikacji kanadyjskiej w przeliczeniu na 90 minut gry. Liderem w tej statystyce pozostaje Aubameyang, który łatwością dochodzenia do sytuacji bramkowych odegnał od siebie widmo „transferu z recyklingu”. 1,27 punktu na 90 minut będące wynikiem 9 goli (bez wykonywania rzutów karnych) i 1 asysty muszą robić wrażenie. Zwłaszcza patrząc przez pryzmat krótkiego pobytu w Katalonii.

Znaczenie Gabończyka w zespole nie musi być głęboko rozważane. Z miejsca stał się podstawowym napastnikiem, prezentując niezwykłą zdolność do ustawiania w polu karnym, wychodzenia na pozycję, co w połączeniu z pewnością siebie przy wykańczaniu akcji przełożyło się na zasłużony pierwszy skład. Jeśli chodzi o Ferrana, to warto odstawić na bok suche statystyki. Łatwość odnajdywania sobie miejsca na boisku, współpraca z linią pomocy i praca, jaką wykonuje na rzecz kolegów z zespołu, są trudne do ujęcia w tabelkach. Nie mogą być natomiast bagatelizowane przy analizie tego piłkarza, bo każdym meczem potwierdzają przydatność dla drużyny. I chociaż ciągle wykończenie akcji w jego wykonaniu przyprawia kibiców o ból głowy, to już na tym etapie Barça zyskała piłkarza, który nie tylko rozumie myśl taktyczną Xaviego, ale też przedkłada dobro zespołu nad budowanie własnego imienia efektownością i grą pod publiczkę.

Czy zatem Memphis jest w stanie wygryźć któregoś z nich z wyjściowej jedenastki? Przy utrzymaniu formy wspomnianej dwójki odpowiedź jest prosta – nie. Holender w fazie ataku być może byłby w stanie zaoferować więcej niż Ferran pod kątem dryblingu, efektowności czy finalizacji akcji, ale nie tylko tego oczekuje Xavi. Rolą byłego zawodnika Manchesteru City i Valencii jest także kreowanie akcji wymagające dobrego porozumienia z Jordim Albą, Pedrim czy Gavim. Tego Memphisowi zdecydowanie brakuje. Trudno oczekiwać od niego szybkiej wymiany piłek bez przyjęcia, prostopadłych podań czy gry w trójkątach na małej przestrzeni. Nie czyni go to piłkarzem gorszym od Ferrana, co należy zdecydowanie podkreślić, ale stawia niżej w hierarchii Xaviego.

Profil gry, jakim charakteryzuje się Memphis, wyklucza bezpośrednią rywalizację o pozycję na prawym skrzydle z Dembélé i Traoré, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby na ich przykładzie wskazać kolejne mankamenty przekreślające Holendra. Odejście Messiego spowodowało, że po wielu latach Barcelona może na tej flance grać typowym skrzydłowym – szybkim, z umiejętnością dryblingu, dośrodkowującym i okazjonalnie wykańczającym okazje. W przeliczeniu na 90 minut, Traoré decyduje się na drybling 5,42 razy ze skutecznością 62,5%, a Dembélé 5,42, z których dokładnie połowa jest udana. To drugi i trzeci wynik w zespole. Tak samo, jeśli chodzi o pokonywany dystans progresywny, czyli ten, dzięki któremu drużyna zbliża się do bramki rywala o co najmniej pięć jardów w ofensywnych czterdziestu procentach boiska. Lepszy od nich jest tylko Éric García, ale mając na uwadze różnice w zagęszczeniu pola gry w fazie obrony i ataku słowa uznania dla skrzydłowych są oczywiste. Tym bardziej, że jeśli tę samą statystykę ujmiemy nie pod względem liczby pokonanych metrów, ale liczby progresywnych podejść z piłką, to Dembélé staje się liderem (15 na 90 minut), a  Traoré wiceliderem (13,7 na 90 minut). Éric García spada na 16. miejsce (1,2 na 90 minut). Francuski skrzydłowy najczęściej wchodzi z piłką w ofensywną tercję (4,29 na 90 minut), a Traoré w pole karne (5,25 na 90 minut).

W przeliczeniu na 90 minut, Memphis drybluje rzadziej (3,32) z podobną skutecznością (53,3%). Zdobywa znacznie mniej terenu (średnio 99,67 metrów, Dembélé – 228,5 metrów, Traoré – 212,5 metrów) i zalicza mniej wejść z piłką w pole karne (1,90).

Łatwo zatem dostrzec, że profil Memphisa jest daleki od wszechstronności Ferrana w rozegraniu i ataku, bramkostrzelności Aubameyanga oraz profilu klasycznego skrzydłowego prezentowanego przez duet Traoré – Dembélé.

Memphis nie jest kluczowy. Już czy jeszcze?

Ofensywa Barcelony ciągle jest w remoncie. Nie są znane dalsze losy Adamy Traoré, Ansu Fatiego, Martína Braihtwaite’a i Luuka de Jonga. Poza klubem na ten moment wydaje się być Ousmane Dembélé. Z kolei w drugą stronę może powędrować Raphinha, a nieco mniej twardo stąpający po ziemi kibice marzą o Hålandzie, Salahu czy Lewandowskim. To wszystko sprawia, że trudno na ten moment ocenić szanse Memphisa na pozostanie na Camp Nou, bo jego przyszłość jest wypadkową wielu zmiennych – tych zależnych od niego, formy i decyzji partnerów z zespołu, trenera, finansów Barcelony i skłonności innych zawodników oraz klubów do ruchów transferowych.

Bezsprzecznie sportowo Memphis przestał być niezbędny. Nie broni go też wartość marketingowa. Z drugiej strony, ciągle jest to piłkarz o światowej klasy umiejętnościach, a w kim, jak nie w Xavim upatrywać ich wykorzystania. Udowodnił to chociażby przykład Sergiño Desta.

Latem prawdopodobnie klub rozważy oferty za niego, mając na uwadze wartość rynkową mogącą dostarczyć na konto dziesiątki milionów argumentów euro potwierdzających słuszny kierunek uzdrawiania budżetu. Natomiast w przypadku jego pozostania w klubie kibice powinni postrzegać go jako zawodnika, który pewnego poziomu nie przeskoczy i nie stanie się drugim Messim, odpowiednikiem Benzemy czy legendą zbliżoną do Suáreza. Może natomiast przekuć swój talent i pewność siebie w solidne występy przeplatane z tymi, po których będziemy żałować, że Ronald Koeman tak stanowczo upierał się przy sprowadzeniu go do Barcelony. 

REKLAMA

Poleć artykuł

Aby dodawać komentarze, musisz być zalogowany.

Nie skreślałbym go jeszcze. Najpierw został zajechany grając wszystko bo nie było komu grać. Z tego powodu doznał kontuzji mięśniowej. Teraz musi dostac więcej szans aby pokazać swoją wartość. Jeżeli Barca nie kupi żadnego napastnika to Depay powinien zostać. Jest bardzo solidnym zawodnikiem. Pewniak do karnych.
« Powrót do wszystkich komentarzy