Bezbramkowy remis z Benficą tylko uwydatnił problemy Barcelony. Co prawda udało się stworzyć kilka świetnych okazji, ale było to za mało, by choć jednym golem pokonać rywali. Do awansu podopieczni Xaviego potrzebują zatem wygranej w Monachium. Tymczasem w LaLidze przyszedł czas na trudniejszych przeciwników, a pierwszym z nich był Villarreal. Podopieczni Unaia Emery’ego na krajowym podwórku nie imponują formą, ale na własnym boisku przegrali tylko raz. Z kolei Barcelona wciąż nie zwyciężyła w tym sezonie na wyjeździe. Xavi przygotował na to spotkanie jedenastkę bardzo podobną do tej, która zmierzyła się z Benficą. Jedynymi zmianami było wystawienie Érica Garcíi w miejsce Lengleta oraz zastąpienie Demira na prawym skrzydle przez Abde.
Gospodarze zaatakowali Barcelonę bardzo wysoko i agresywnie. Już w trzeciej minucie Parejo ostro sfaulował Busquetsa i mieliśmy pierwszą przerwę w grze. Po wznowieniu goście wywalczyli rzut rożny, a dobre dośrodkowanie dotarło do Abde, którego strzał głową Rulli sparował na poprzeczkę. Młody skrzydłowy był bardzo aktywny i sprawiał sporo problemów obrońcom. W 6. minucie fatalny błąd popełnił Éric García, po którym Danjuma zmarnował wyborną okazję. Barcelona odpowiedziała dwiema okazjami - najpierw przestrzelił Depay, a później w słupek trafił Gavi. W 19. minucie Frenkie de Jong świetnie wypatrzył Memphisa, ale Holender po raz kolejny fatalnie przestrzelił.
Po okresie bardziej wyrównanej gry, okazję do zdobycia bramki miał Pau Torres, ale piłka nie wpadła do siatki. Stoper Villarrealu pokazał się ponownie w 33. minucie, jednak znów skończyło się na strachu. W 39' kolejną wyborną okazję zmarnował Danjuma. Tymczasem Barcelona spuściła z tonu i w końcówce nie potrafiła zagrozić bramce gospodarzy. W efekcie znów schodziła do szatni po 45 minutach remisując 0:0.
W drugiej połowie Barcelona od razu zaatakowała i po drugim kolejnym dośrodkowaniu Abde piłka przeszła przez pole karne i wróciła od razu za sprawą podania Alby. Do futbolówki doszedł Depay uderzył w bramkarza, ale do piłki dopadł De Jong i wpakował ją do siatki. VAR długo analizował sytuacje pod kątem pozycji spalonej i ostatecznie sędzia wskazał na środek boiska. W 56. minucie znów Memphis stanął przed szansą na gola, jednak Rulli nie dał się pokonać. Villarreal odpowiedział w 75. minucie za sprawą Triguerosa, ale Hiszpan wyraźnie przestrzelił. Minutę później niezdecydowanie obrony wykorzystał Chukwueze i pokonał Ter Stegena.
W 80. minucie oko w oko z bramkarzem Barcelony stanął Trigueros, jednak wyrzucił się z piłką poza boisko. Chwilę później doskonałą okazję wypracował sobie Danjuma, ale uderzył niecelnie. Kiedy wydawało się, że Villarreal odzyskał na dobre kontrolę nad meczem, w 88. minucie obrońcy gospodarzy popełnili błąd, Albiol się potknął, a piłkę przejął Memphis, minął bramkarza i trafił do siatki. Barcelona odzyskała posiadanie piłki w końcówce i długo rozgrywała akcje. W doliczonym czasie gry Coutinho zawędrował w pole karne i w niegroźnej sytuacji został sfaulowany przez Foytha. Sędzia podyktował jedenastkę, którą na bramkę zamienił sam poszkodowany i było 3:1. Chwilę później Brazylijczyk uderzył przewrotką, ale piłka poszybowała nad poprzeczką.
Barcelona utrzymała prowadzenie i zgarnęła komplet punktów, choć trudno powiedzieć, by w pełni zasłużyła na wygraną. Szczęście sprzyjało dziś podopiecznym Xaviego i to jest najważniejsze. Miejmy nadzieję, że w kolejnych spotkaniach zwycięstwa będą przychodzić łatwiej.
Villarreal: Rulli; Foyth, Albiol, Pau Torres, Pedraza (min. 65, Estupiñán); Trigueros (min. 84, Raba), Capoue, Parejo, Moi Gómez; Yeremy (min. 65, Chukwueze) i Danjuma.
FC Barcelona: Ter Stegen, Araujo, Piqué, García, Alba (min. 71, Mingueza), Busquets, Frenkie de Jong, Nico (min. 80, Coutinho), Abde (min. 66, Dembélé), Memphis, Gavi.
Komentarze (381)
Bilans bramkowy 4:1. Dwa czyste konta.
Każdy kibic Barcy wziąłby taki początek ery Xaviego w ciemno.
Masa szczęścia, ale ono jest niezbędne, żeby wygrywać. Mogliśmy w pierwszym kwadransie prowadzić 2:0 i były by ochy i achy.
Indywidualnie kilku graczy nie dojeżdża, ale to nie jest czas i miejsce, żeby wieszać psy na Garcii czy Minguezie.
W trakcie sezonu trudno jest poprawić się fizycznie. Kto grał coś w piłkę, ten wie.
Dzieciaki z rambli co by chcieli wszystkich powieźć 5:0 - zapiszcie grę i do spania - dziś udało się bez wczytywania ;)
Pozdro dla kumatych i apelujących o cierpliwość!
Fajna opinia.
Pozdrawiam
Ale przede wszystkim zwróciliście uwagę jak wczoraj w meczu po strzelonych bramkach stali długo razem w kole. Raz mówił Pikej za drugim razem po golu Cou, celebrowali razem gola, każdy mówić coś od siebie. To świadczy o zmianie mentalu. Jeżeli będą się wspierać wzajemnie, budować i tworzyć zgrana paczkę wyniki przyjdą z czasem. Oni umieją grać, mają wyszkolenie, ale najlepsze wyniki przyjdą jeśli Twoja głową jest gotowa na 100%. A mam wrażenie i widzę to że to idzie w dobrym kierunku.