Według spekulacji hiszpańskich mediów pożegnalna konferencja Messiego miała przynieść odpowiedzi na wiele niedopowiedzeń o odejściu Argentyńczyka z Barcelony. Mówiono, że był wściekły, a upust swojej furii chciał wyrazić poprzez ujawnienie, kto jest winowajcą końca jego kariery w Dumie Katalonii.
Przez potok gorzkich łez zdołał przebić się jedynie drżący głos mówiący, że nie jest gotowy na pożegnanie. Twarz wyrażająca skrajny smutek stanowiła odwzorowanie nastrojów milionów kibiców na całym świecie. Leo, nikt nie był na to gotowy.
Żyliśmy pięknym snem
16 października 2004 roku Messi wbiegł na murawę stadionu Olímpic Lluís Companys, zmieniając Deco w 88’ meczu przeciwko Espanyolowi. Skromny, nieśmiały chłopak, otoczony piłkarzami o znacznie większej renomie, rozpoczął mozolny marsz po sukcesy, stając się po drodze lepszym nie tylko od kolegów z szatni. Detronizował pozornie niedoścignione legendy futbolu, jak Pelé czy Maradona, by wreszcie znaleźć się na piłkarskim szczycie. I utrzymać na nim przez tyle lat.
Przypominam sobie każdy z trzydziestu pięciu gwizdków kończących spotkania, po których Barcelona z Messim w składzie cieszyła się zwycięstwami w Lidze Mistrzów (4), lidze hiszpańskiej (10), Pucharze Króla (7), Superpucharze Europy (3), Superpucharze Hiszpanii (8), Klubowych Mistrzostwach Świata (3). Sukcesy wypełniały nas olbrzymią radością. Tryskaliśmy dumą podczas kolejnych celebracji, ale czy ten cudowny czas powinniśmy mierzyć liczbą tytułów? Moim zdaniem, 17 sezonów pięknego snu nie składało się z 35 elementów, a z 778. Bo właśnie tyle razy mogliśmy oglądać Argentyńczyka z herbem Barçy na piersi.
Czy to oznacza, że hołdując grze Messiego staram się wynosić go ponad klub? Może przedkładam jego osobę nad trofea drużynowe? Nic z tych rzeczy. Zależy mi, aby zaznaczyć, że w jego karierze najbardziej zachwycała mnie magia, jaką potrafił opakować codzienność. Zachwycał nas mecz po meczu, tydzień po tygodniu, sezon po sezonie. Nie zawsze golami czy asystami, ale dryblingami, wymianą podań, przerzutami na kilkadziesiąt metrów, rzadziej niekonwencjonalnymi wyjściami z obrony. Do każdego spotkania siadaliśmy oczekując niespodziewanego. Jak narkoman żądny kolejnych dawek używki, chcieliśmy coraz silniejszych bodźców, więcej i częściej. Popadaliśmy w ekstazę, a dilerem wrażeń stawał się zawsze ten, który budził widownię jednym zagraniem w trakcie najnudniejszego meczu, zrywał na równe nogi nie tylko podczas spotkań z gigantami, ale ze średniej klasy rywalami, a w prawdziwy spektakl potrafił zamienić mecze o nic.
Jak możemy opisać ten czas? Czy to możliwe, aby na kilku stronach zawrzeć emocje towarzyszące nam przez 17 sezonów, kiedy definiował na nowo piłkę nożną? Jakimi słowami oddać pobite rekordy i osiągane liczby, które wydawały się niemożliwe do osiągnięcia? Wspaniały, doskonały, najlepszy? Czy to wystarczające, aby zobrazować fenomen sportowca, który strzelając trzy gole w meczu był określany „przeciętnego jak na siebie”, a umieszczając piłkę w siatce po rajdzie przez całą połowę boiska kwitowany komentarzem „no, całkiem, w swoim stylu”? Patrząc przez pryzmat dokonań, jakiekolwiek słowa kompletnie tracą odpowiedni ładunek emocjonalny. I chociaż ciągle szukam, to nie potrafię znaleźć wyrazu dobitnie i jednoznacznie oddającego, kim dla Barcelony, dla kibiców Messi był. I jest. I zawsze będzie.
Niegodny opaski, grający dla pieniędzy, niepotrafiący błyszczeć z największymi, człapiący karzeł
Chwalenie Messiego to najprostsza rzecz świata. Otwieramy statystyki, listę rekordów i przykłady mnożą się same. Natomiast uciekanie od krytyki, jaka dotykała go na przestrzeni całej kariery, byłaby niesprawiedliwością z perspektywy podsumowania i oczywistym oszukaniem czytelników. Ten śródtytuł doskonale zdradza najczęstsze zarzuty w stronę Leo. Nie mam na celu przekonania nikogo do swojego zdania, bo dyskusja na te tematy przypomina przeciąganie liny w nieskończoność. Pozwólcie zatem, że stanowisko obrońcy Argentyńczyka, jakie przyjmuję od dawna, stanie się kolejnym drewienkiem dorzuconym do żarliwie płonącej dyskusji.
Skrytość, problem z komunikacją z otoczeniem, introwertyzm, a po porażkach skłonność do zachowań zakrawających o załamanie. Nie są to cechy, jakimi powinien się szczycić idealny kapitan. Argumenty o spuszczonej głowie w trudnych momentach stały się orężem w rękach licznych przeciwników Messiego. Fakt, nie przekazywał instrukcji gestykulując, rzadko emocjonalnie pokrzykiwał na kolegów i brakowało mu wielu zachowań charakterystycznych dla wzorowego Puyola. Ale był naturalnym przywódcą w szatni, za którym drużyna poszłaby w ogień. Zawodnicy liczyli się z jego zdaniem, doceniali osiągnięcia, szanowali i uznawali za niepodważalny autorytet. Na boisku przyjmował rolę lidera, doradcy, dużo rzadziej motywatora. A brak ekspresyjnych, przyciągających kamery zachowań automatycznie umniejszał wcześniej wspomnianym cechom.
Wyznacznikiem jakości Messiego jako kapitana stał się jego niedościgniony poziom sportowy, co z góry było skazane na porażkę. Nie był idealny, ale w mojej opinii słowa, że nie zasłużył na opaskę, zawsze były przesadzone. Inną kwestią pozostaje to, że w Barcelonie, jak w żadnym innym klubie, tak bardzo oceniano dyspozycję drużyny przez pryzmat zachowania kapitana. I jak można się domyślać – raczej tylko w przegranych meczach.
Zanim odszedł, wydoił Barcelonę, osuszył klubowe kasy, a ze świnki-skarbonki wyjął wszystkie monety. Z każdym przelewem na jego konto, podpisanym kontraktem oddalał się od wyidealizowanej wizji gry z miłości. Bo jak można mówić o przywiązaniu do barw, kiedy wynegocjował podwyżkę? Gdzie miejsce dla romantycznego futbolu, jeśli nie chce grać za darmo? Po co premie za trofea, jeśli te same w sobie powinny być wystarczającą nagrodą? Włóżmy między bajki opinię, że piłkarz to szlachetny zawód, a uprawiając go pieniądze schodzą na dalszy plan. To praca jak każda inna. Zawodnicy chcą zarabiać, a skala wpływów na konto powinna odpowiadać generowanym korzyściom dla marki klubu, pozycji negocjacyjnej i świadomości własnej wartości, również popartej wkładem sportowym. Niezaprzeczalnie Messi osiągnął w tych aspektach niespotykanie wysoki poziom.
I odpowiedzmy sobie szczerze na jedno pytanie. Czy to po jego stronie czy zarządu leżał w poprzednich latach obowiązek zabezpieczania stabilności finansową klubu? Jeśli zdołał wynegocjować astronomiczne wynagrodzenia, ale zostały one zaakceptowane przez klub, to kto powinien przeprowadzać stosowne wieloletnie prognozy? Odpowiem przedstawiając krótki schemat myślenia – „Chcę dużo zarabiać, mogłem wynegocjować, zrobiłem to. Gram tutaj, bo mnóstwo zarabiam. Gram w klubie moich marzeń i mnóstwo zarabiam”.
Jakkolwiek dobry by nie był, to dalej jest człowiek. Swego czasu potwierdził to Buffon żartobliwym dotknięciem twarzy Leo. Miewał mecze wybitne i mecze beznadziejne. Chociaż wielokrotnie zachwycaliśmy się wygrywaniem ich w pojedynkę, to nie możemy rozliczać go za to, że nie dawał rady tego robić zawsze. Bo piłka to sport drużynowy, nawet jeśli jednym z jej mechanizmów jest najwybitniejszy zawodnik w historii. A doskonale wiemy, że Barcelona, wielokrotnie odbiegała sportowo od europejskiej czołówki. Poza tym nie zakłamujmy rzeczywistości – takie kluby jak Real, Atlético, Chelsea, Arsenal, Manchester United, Manchester City o wielkości Messiego przekonywały się nieraz.
Bycie racjonalnym jest banalnie proste
Odejście Messiego podzieliło kibiców. Jeden z obozów okopał się za solidnym murem brutalnie racjonalnych jego zdaniem argumentów, że to wyjdzie klubowi na dobre. Odciąży budżet, drużyna wejdzie w wyczekiwaną erę post-Messi, dotychczasowi zawodnicy odblokują się czując konieczność dźwignięcia odpowiedzialności za wyniki, a Laporta wreszcie pokazał, że nigdy jednostka nie będzie ponad klubem. Liczy się kalkulacja, nie sentymenty. A tymi żyją przedstawiciele obozu drugiego.
Odniosłem wrażenie, że emocjonalne podejście do sytuacji z Messim jest brutalnie torpedowane. Niesłusznie. „To tylko zawodnik”, „inni wielcy też odchodzili” czy „jak można tak bardzo ekscytować się piłką?”. Racjonalizm jest w tym przypadku bardzo wygodny. Ukazuje człowieka zrównoważonego, niedającego się ponosić emocjom, można nawet odebrać, że lepszego niż wyznawcy romantycznego futbolu. Ci gotowi są żyć marzeniami, chwytają się strzępów plotek, by z nadzieją spoglądać w przyszłość. Wierzą do końca niezależnie od okoliczności, pomimo sportu coraz częściej rozgrywanego przez biznesmenów podcierających się finansowymi ograniczeniami. Potrafią się wzruszać i ronić łzy. Nawet jeśli ich przyczyną jest „tylko” konferencja pożegnalna, transfer do innego klubu czy kompilacja goli.
Do czego zmierzam? Niezwykle się cieszę, że jestem w drugim obozie. Rozpiera mnie radość, że w dobie świata przesiąkniętego pieniądzem, brakiem emocji i rutyną piłka nożna na czele z Messim rozpaliła we mnie pasję. Pasję tak gorącą, że kilkanaście lat przeżywałem karierę tego zawodnika dzień po dniu, popadałem w skrajną euforię i głęboki smutek. Ten najgłębszy, kiedy na konferencji brutalnie wyrwał nas z pięknego snu słowami, że odchodzi. I tej pasji do piłki, uwielbienia Messiego, nie dajmy w sobie nigdy zniszczyć. Doceniajmy racjonalizm, ale nie wstydźmy się ponieść emocjom.
Per això malgrat la boira cal caminar (a zatem, pomimo mgły, musimy iść)
Narzekaliśmy na przechodzenie obok meczów, przestrzelone karne czy brak powrotów do obrony po stracie. Szczerze mówiąc, chciałbym oglądać to dalej, bo znaczyłoby to, że Messi tu jest, a garść nieudanych zagrań przyćmiewa masą tych spektakularnych i efektywnych. To się nie stanie, bo świętowanie podpisania kontraktu odbyło się nie przy Fontannie Canaletes, ale nieopodal Wieży Eiffla.
Za co chciałbym podziękować? Nie za gole, kluczowe podania, założone siatki czy ośmieszonych rywali. Za skrajnie silne wrażenia, te radosne, jak i smutne, którymi dzięki Messiemu na lata przesiąknęła do cna nasza codzienność. Te, o których odzyskanie będzie teraz bardzo trudno.
Ze strąconej Barcelonie korony odpadł najpiękniejszy diament.
Gracias, Leo.
Komentarze (161)
Najlepszy w historii !!! Większy niż aktualna Barca.
Gracias Leo
Ostatnie zdanie podsumowuje wszystko i trafia w sedno sprawy - "Ze strąconej Barcelonie korony odpadł najpiękniejszy diament"...
@rkowalczyk7
Świetny artykuł, mam podobne odczucia i też się cieszę, że należę do tego drugiego obozu kibiców :)
Łzy same poleciały na konferencji Messi'ego...
Trzeba ogarnąć tyłki przestać się mazać i kibicować dalej drużynie.
Leo, dziękuję jako wieloletni kibic klubu z Camp Nou i jako zwykły chłopak z Polski, dla którego byłeś, jesteś i będziesz największym piłkarzem w historii.
W historii klubu ( żadnego klubu na całym świecie ) nie zdarzyło się ( nie pamiętam ) iż klub „olał „ i to totalnie światowej sławy piłkarza jakim był , jest i będzie Leo Messi .. Barca i (zasrany prezesik Laporta) oszukali Leo i nas wszystkich . ….Takie zasranie i niesprawiedliwe „podziękowanie „ za : Lidze Mistrzów (4), liga hiszpańska (10), Puchar Króla (7), Superpuchar Europy (3), Superpuchar Hiszpanii (8), Klubowe Mistrzostwa Świata (3). …….
Tylko dzięki wspanialej grze Leo było to możliwe – reszta drużyny była tylko tlę w grze Leoo …Nie dotyczy to tez wspanialej grze Iniesty , Xawiego i Puyola . Nie pamiętacie już scen jak dziennikarz pyta Leoo po zdobycie Ligi Mistrzów jak Leo martwi się czy jego dzieci już śpią.. to było takie naturalne dla tego człowieka. .. co do KASY za sezon dla Messiego ---- sama FCB Barcelona podnosiła wynagrodzenia dla Leoo , by go nie strącić. Sami siebie zagonili w „ ślepa drogę „ – drogę do nikąd … W zeszłym sezonie Basra za darmo oddala Suareza do Atletico – cały świat śmiał się z tego - i ja tez. Suarez z Atletico zdobył mistrza Hiszpanii .., a nasza Barsa co tylko 3 miejsce .
Po tych 35 latach zaczynam kibicować PSG – bo tam gra najlepszy piłkarz świata ( XX i XXI w -od zawsze ) ..Pele i Maradona mogą mu tylko buty wiążąc przed jego grą – ….a wy nie znacie się na futbolu i na sprawiedliwej ocenie i to tyle .
Faktów zwłaszcza wokół pensji - które równają z ziemią myślenie „za dużo zarabiał” (zwracało się), „nieefektywnie człapał” (i od tego człapania niby przegrywaliśmy mecze po dziesiątkach baboli środkowych obrońców) czy „i tak by dziad odszedł za 2 lata” (ale ile więcej moglibyśmy z nim przez te 2 lata osiągnąć…)
Co by pomyslal taki Alba czy GRizz jakby Messi został ? "Uff moge znowu grac bezpiecznie i odgrywac do Leo, jakos to bedzie".
Moglibyscie naprawic problem z podstronami komentarzy. Gdy jest wiecej niz jedna to na tej ostatniej nie ma ani jednego, jest pusta. Troche to mylace i w sumie od dlugiego juz czasu denerwujace.
Messidependencja pchala nas rok w rok w zaleznosc od jego formy, bramek, asyst. Wielu przywoluje liczby, ale nikt nie pisze dlaczego. Pilki szukaja go automatycznie zamiast lepszych wyborow, zwykle przez nazwisko. Ile razy lepiej ustawieni zawodnicy byli olewani mimo ze stali przy pustej bramce? Stalo sie to standardem. Ale dawal nam tez duzo glownie w rozegraniu. Teraz czas na Griezmana. Zreszta 34l to kwestia kilku lat i zakonczenia wspolpracy tak czy inaczej (choc w lepszym srodowisku).
Sukces przychodzi po grze zespolowej a nie indywidualnej, wiec jezeli to sie lepiej zbalansuje bez Messiego, z Fatim, Griezem na rozegraniu, Aguero, Depayem I innymi nowymi zawodnikami, osiagniemy lepsze wyniki niz rok temu. Wystarczy popatrzec na inne zespoly. Ale zabaczymy.
Powodzenia Leo, dziekujemy za piekne lata I wszystkie momenty radosci. Chcialbym aby Laporta za kilka lat po jego odejsciu z Europy zorganizowal impreze za Camp Nou ala Xavi/Iniesta. Spozniona, ale zasluguje na nia.
Jednak patrząc na ostatnie lata tak nie było.
Barcelonie z czasem wyjdzie to na dobre.
Visca el Barca!!
Gracias Lionel Andres Messi. Leyenda, Capitán, Dios del Fútbol.
Visca el Barca.
Fajnie że powstał autorski artykuł/komentarz.
Piękny tekst, podpisuję się pod nim - dzięki Leo za wszystko, karawana idzie dalej.
Bardzo przyjemnie się czytało.
Tak, Messi to najlepszy piłkarz w historii ale trzeba żyć dalej. Ile to razy wszyscy tu mówiliśmy że Messipendencja jest tak ogromna że szkodzi klubowi. Sam wielokrotnie pisałem że z Messim nie wygramy już LM bo po porażkach z Romą i Liverpoolem drużyna jest skończona i zablokowana. Nie pamiętacie już końcówki sezonu? Do mistrzostwa wystarczyło wygrać kilka meczów z pasterzami a my zdobyliśmy 2 pkt na 12 (o ile się nie mylę). W PK też ciągnął nas Griezmann. W superpucharze też.
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Messiemu trzeba zrobić piękne pożegnanie i gramy dalej, Real i Atletico nie jest lepsze niż w poprzednim sezonie.
A z kapitan był z Messiego jak z koziej dupy trąba, bądźmy poważni…
Messi na zawsze ! Dziękuję!