Po zaciętym pojedynku w ramach 21. kolejki LaLigi Barça pokonała Athletic Club 2:1. Bramki zdobywali Leo Messi i Antoine Griezmann, zaś gości w strzelaniu goli wyręczył Jordi Alba, który zaliczył samobójcze trafienie. Dzięku dzisiejszemu zwycięstwu podopieczni Ronalda Koemana zrównali się punktami z Realem Madryt i zajęli pozycję wicelidera.
Po pucharowym triumfie z Rayo Vallecano, Ronald Koeman zdecydował się na kilka roszad w składzie. Po przymusowej banicji w spotkaniu przeciwko Elche do ligowego składu Barçy powrócił Leo Messi. Z kolei na środku obrony Clementa Lengleta zastąpił dający ostatnio oznaki powrotu do niezłej formy Samuel Umtiti.
Jakiekolwiek zmiany w składzie nie mogły jednak oznaczać, że mecz z Baskami będzie przysłowiowym spacerkiem. Szczególnie mając na względzie ich znakomitą formę w ostatnich tygodniach, włączając w to pamiętny finał Superpucharu, gdzie sprytem i ambicją wyszarpali zwycięstwo Barcelonie, pozbawiając Katalończyków okazji na pierwsze trofeum w tym sezonie.
Mając to na względzie, Barça przystąpiła do tego spotkania żądna rewanżu. Szczególnie aktywny w pierwszych minutach był Messi, który w 5. i 15. minucie oddawał groźne strzały z okolic pola karnego, które nie przyniosły jednak bramki. Trzecia próba Argentyńczyka przyniosła w końcu upragnione trafienie; Leo w przepiękny sposób wykonał rzut wolny, podyktowany po faulu na nim samym. Po bramce gra stała się nieco chaotyczna. Ahtletic próbował za wszelką cenę doprowadzić do wyrównania, jednak Barça szczelnie broniła dostępu do własnej bramki, nie stwarzając jednak zbytniego zagrożenia po odzyskaniu futbolówki. Kilka razy doskonale urywali się Dembélé lub Griezmann, po chwili jednak zwalniali akcję, przechodząc do ataku pozycyjnego. Należy również odnotować sporą agresję ze strony piłkarzy z Bilbao, którzy po pierwszych 45 minutach mieli na koncie aż dwie żółte kartki (trzy, wliczając ich trenera Marcelino).
Choć do przerwy wynik pozostał bez zmian, wystarczyło zaledwie pięć minut drugiej części meczu, by przyjezdni cieszyli się z wyrównania. Dośrodkowanie Raúla Garcíi z lewego skrzydła do własnej bramki wbił Jordi Alba. Choć obrońca Barçy twierdził, że był popychany i gol nie powinien zostać zaliczony, Mateu Lahoz po konsultacji z VAR-em potwierdził bramkę. Remis nie wystarczał jednak zawodnikom Athleticu, którzy próbowali kolejnych akcji pod bramką Barçy. Szczególne zagrożenie tworzyli z lewego skrzydła, gdzie ewidentnie nie radził sobie Oscar Mingueza. Dośrodkowań próbowali kolejno Oscar De Marcos czy Yuri Berchiche, strzelał Iñaki Williams, jednak żadna z tych prób nie była w stanie zaskoczyć Ter Stegena.
Tymczasem słabo wyglądający Mingueza w 74. minucie... dorzucił swoją cegiełkę w ofensywie, efektownie oskrzydlając akcję i dogrywając wprost na nos Griezmanna, który pewnie skierował piłkę do siatki. Po tym trafieniu Barca, znająca doskonale zarówno potencjał Ahtleticu, jak i swoje słabości w bieżącym sezonie, skupiła się na dowiezieniu rezultatu do końcowego gwizdka, co i rusz nieśmiało tylko kontratakując. Znakomitą sytuację w końcówce meczu miał Leo Messi, jednak Argentyńczyk w kluczowej fazie akcji stracił panowanie nad piłką, zaś poprawkę Jordiego Alby pewnie wybronił bramkarz gości. Koniec końców Barça dopisała sobie trzy punkty, niejako rewanżując się gościom z Bilbao za porażkę w finale Superpucharu Hiszpanii.
Nie było to najbardziej przekonujące spotkanie Barçy w tym sezonie (o ile którekolwiek zasłużyło na takie miano), da się jednak zauważyć, że Ronald Koeman znalazł optymalny system defensywny i, mimo pewnych mankamentów, póki co nie zamierza naruszać osiągniętego ładu. Gorzej kwestia ma się w ofensywie, gdzie wciąż panuje pewien chaos i zbyt wiele zależy od Leo Messiego oraz jego formy. Mały plusik można za to dopisać przy nazwisku Griezmanna, który wreszcie zaczął notować solidne liczby: była to już ósma bramka w tym miesiącu, przy której zdobyciu miał udział. Przed Barçą zatem końcówka zabójczego, styczniowego maratonu: w środę piłkarzy Blaugrany czeka wyjazd do Grenady na mecz 1/4 finału Pucharu Króla, zaś za tydzień starcie z Betisem na zawsze trudnym (nawet bez kibiców) Benito Villamarín. Mimo wciąż niepewnej formy w ataku, pojawiają się pewne przesłanki by sądzić, że Duma Katalonii wróci z andaluzyjskiej wyprawy z kompletem punktów.
Komentarze (408)