Nie od dziś pojawiają się głosy, że piłka nożna nie interesuje już wielu osób tak jak wcześniej. Nasi znajomi oglądają mniej meczów i z mniejszą niecierpliwością wyczekują kolejnych spotkań. Przyczyn takiego stanu rzeczy szuka dziennikarz Ary Xavi Hernández w swoim felietonie. Zbieżność nazwisk przypadkowa.
“Piłka nożna bez kibiców to jak gotowanie bez soli”. „Co roku zauważam, że piłka nożna mniej mi się podoba”. „Rozkojarzam się, bo mecze mnie nudzą”. „Superliga jeszcze pogorszyłaby sytuację”. „VAR to gówno”. „Pieniądze mogą wszystko”. „Oglądanie Barçy nie jest ciekawe”. “Bardziej interesuje mnie Premier League niż LaLiga”. „Wolę czytać krytyczne artykuły w prasie niż oglądać cały mecz”. „Inne drużyny śledzę tylko w internecie”. Takie opinie zalewają media społecznościowe, rozmowy na Whatsappie oraz nieliczne spotkania towarzyskie w czasie pandemii – pasja do piłki nożnej przeżywa kryzys. Koronawirus pogorszył sytuację, która rozwijała się od dawna i na którą wpływa wiele czynników związanych z coraz bardziej złożonym i niecierpliwym społeczeństwem.
Dziennikarze Ary rozmawiali z kibicami, którzy starają się ubrać w słowa te zróżnicowane odczucia. Niektórym trudno jest oddzielić od nich złą grę Barçy. Inni uważają, że pandemia pogorszyła. nienaturalność wywołaną przez system VAR, bańkę transferową i niemożliwe godziny meczów. Można również szukać odpowiedzi w pustych stadionach, braku atmosfery. Eksperci analizują z kolei ten fenomen w dużo szerszym kontekście niż tylko ten pandemiczny.
Antropolog José Mansilla zauważa, że pandemia wywołuje trudności związane z trzema typowymi dla piłki nożnej cechami: „futbol, poza grą, to rytuał o jasnej funkcji ekspresyjnej. Wyraża tożsamość i wspólnotę, kiedy ludzie spotykają się, by oglądać mecz na stadionie lub w telewizji. Teraz to niemożliwe z powodu obostrzeń. Nie można więc odnawiać więzi”. Tę opinię podziela Pau Alcalde, kibic Barçy i pracownik społeczny, który mówi: „wcześniej oglądałem spotkania z przyjaciółmi w barze, a teraz, w domu, ciężko mi je włączyć”. Psycholog sportowa Marta Borrueco jest zdania, że w czasie pandemii ważne są też priorytety: - zachowanie społeczne w piłce nożnej zniknęło, ale niepewność pandemiczna sprawia też, że rozrywka schodzi na dalszy plan. Brak pracy lub zarażenie koronawirusem na negatywne konsekwencje w naszych działaniach.
Negatywne wiadomości nie znikają, mimo że Barcelona rozegrała kilka dni temu z Realem Valladolid jeden z najlepszych meczów w sezonie, z dającym radość Pedrim. „Barça i Real mają dużo bardziej przeciętne drużyny w porównaniu do tych sprzed 10 lat”. „Skoro Klasyki się dłużą, to czego może oczekiwać kibic Betisu od starcia z Getafe?” „Współczesna piłka zabiła romantyzm”. Rzeczywiście, spadek zainteresowania to nie tylko wynik pandemii. „Piłka nożna jako sport masowy jest bardzo narażona na interesy ekonomiczne, które zaburzają poczucie wspólnoty oraz głosy odnowienia więzi wspólnoty” – zauważa Mansilla.
Te odczucia udzielają się wielu kibicom Barcelony, która w ostatnich latach mocno stawiała na zyski z turystyki masowej, zmieniając Camp Nou i muzeum w maszyny finansowe konieczne do zapłacenia pensji Leo Messiego i innych cracków. „Codziennie coraz mniej identyfikuję się z Barçą. To nie jest już klub tego miasta, jest zbyt międzynarodowy, Bycie kibicem Barçy nie jest już czymś wyjątkowym” – mówi Samuel Valiente, kibic analizujący sytuację z reklamowego punktu widzenia. „Turyści przychodzą na stadion jak na rejs promem” – wyjaśnia Montserrat Farell, członkini Penyi Blaugrana de Sant Esteve Sesrovires, która zwraca uwagę na sytuację drużyny, argumentując swoje niezadowolenie: „Nawet mając Messiego nie jesteśmy zwycięską drużyną”. Tożsamość i możliwość odnoszenia wielkich zwycięstw to dwa czynniki, które obecna Barca, z pustym Camp Nou i bez zarządu, musi w zrównoważony sposób odzyskać, by znów dawać radość. Mansilla ostrzega jednak, że „w złożonych społeczeństwach takich jak nasze jedność wokół jakiejś jednostki zazwyczaj się niszczy. Jest niemal niemożliwe, by Barça powtórzyła taki fenomen jak ten Guardioli sprzed lat”.
Kolejnym zniechęcającym elementem jest brak rywalizacji w lidze, którą w ostatnich 20 latach aż 15 razy wygrały Barça lub Real. To męczy ich kibiców, którzy pragną bardziej wyrównanej walki oraz bardziej sprawiedliwego podziału pieniędzy z praw telewizyjnych i bardziej pluralistycznego traktowania ze strony mediów. „W Hiszpanii prawie wszystkie okładki gazet dotyczą Barçy i Realu. Medialnie nie ma wartości fakt, że jesteś kibicem drużyny z twojego miasta” – obserwuje Álvaro Amores, psycholog i kibic z Madrytu. Kolory klubowe nie są tabu w głównych dziennikach, które w ostatnich miesiącach, co znamienne, zwiększyły ilość informacji o pandemii, by zwiększyć liczbę wyświetleń. Media pokazują życie piłkarzy, które coraz bardziej oddala się od tego kibiców. „Byli zawodnicy, którzy w trakcie pandemii urządzali niemal pornograficzne pokazy w swoich domach” – podaje przykład Mansilla.
Piłka nożna zmieniła się w wielomilionowy przemysł, meczów nie można już oglądać w telewizji za darmo, a ich godziny są coraz mniej kompatybilne z życiem kibiców. Co można więc zmienić, by odzyskać utraconą magię? „Być może draft jak w NBA coś by zmienił, ponieważ młode talenty zasilałyby skromniejsze zespoły” – zastanawia się Gerard Marllori, technik audiowizualny i kibic Girony. „Może trzeba by zrobić z piłki dobry produkt kulturalny i umieścić ją w zakładkach na Netfliksie lub HBO” – sugeruje Amores. Żeby tak się stało, FIFA zaproponowała jakiś czas temu nowe normy uatrakcyjniające futbol, takie jak zmniejszenie rygorystycznych reguł dotyczących spalonych czy umożliwienie wykopu piłki z autu w końcówkach spotkań. Rewolucja może nie zakończyć się na kochanym i nienawidzonym systemie VAR.
Ten system wciąż nie do końca funkcjonuje w Premier League, najsilniejszej i najbardziej purystycznej lidze świata. Mistycyzm angielskiej piłki również zaczyna się komercjalizować. „Ostatnio chodzenie na Anfield jest jak Disneyland” – mówi Justo Serrano, fan Liverpoolu. W Wielkiej Brytanii piłka też straciła część swojej esencji. „Coraz mniej interesuje mnie wszystko, co dzieje się w elitarnej piłce” – wyznaje. Być może to dlatego został socio Sabadell, w którym mieszka od kilku lat.
Komentarze (46)
Obecną PN jaką otrzymujemy porównał bym do Cuberpunka.
Przed długi czas ludzie karmieni byli recenzjami, trailerami, urywkami gameplay które wmawiały nam że cyberpunk to świetny produkt. Okłamywał nas i wmawiali nam że gra będzie świetna. Po wydaniu gry okazało się że nie jest nawet grywalna. Mnóstwo błędów, problemów które nawet same w sobie nie są problemem. Problemem jest to jak nas okłamują, jak nami manipulują, jak robią wszystko tylko po to by wyciągnąć z człowieka pieniądze. To mnie osobiście obrzydziło grę po którą bardzo długo nie sięgnę o ile w ogóle.
CDP Red sami przyznali ze wydali grę za wcześnie, nie skończoną, a wszystko po to by wydać grę przed świętami i zarobić kasę.
Tak samo jest z piłką nożną. Media i wszystko co się z nimi wiąże mami nas i wmawia nam że PN to jest coś świetnego, coś co musimy oglądać, do obrzydzenia promują piłkę nożną tylko po to by na niej zarabiać. Zwłaszcza teraz jest to widoczne gdy przez covid nie było wpływów z PN i teraz robi się wszystko by te wpływy wyciskać jak cytryny aby chhoc trochę odrobić to co się straciło. To media i marketing zabijają piłkę nożną. Teraz wszystko nastawione jest na jak największy zysk. Nie na sport.
Za przykład niech posłuży Robert Lewandowski którego Polskie media wręcz wykorzystują do tego aby zarabiać na wyświetleniach, a robią dokładnie to co Redzi z Cuberpunkiem. Do przesytu wmawiają nam jaki to Robert nie jest świetny, wybitny, najlepszy, tylko obrzydzają tą postać. To jest straszne jak media i marketing w dzisiejszych czasach niszczy wszystko na swojej drodze.
Jqk coś jest dobre to się sprzeda. Jak coś jest słabe trzeba to do porzygania promować.
P.S Ale dzisiaj były nudy w meczu Manchester Utd - Leicester, naprawdę, nudy do porzygu w psiny zapchlonej budzie. Ja chcę dzień w dzień Messi kontra Ronaldo, a te wszystkie pastuchy niech se z kozami po stodołach grają!
P.S 2 Ta sama pani nam argumentowała, że Gran Derbi w samo południe na rzecz rozbłysku uśmiechów wśród żółtawych twarzyczek miliarda Chińczyków to inicjatywa zacna i żaden - choćby tyci - problem. Cicha woda brzegi rwie.
PS. Świetny felieton
Istotnym, z mojego punktu widzenia, czynnikiem jest także fakt, że z każdym dniem jesteśmy coraz starsi, wraz z tym naturalnie spada poziom zaangażowania emocjonalnego a życie samo z siebie ogranicza nam czas wolny.
Kolejna rzecz, to fakt, że obecne pokolenie piłkarzy zdecydowanie częściej, niż twardą męską grę, prezentuje - łagodnie to określę - przebiegłość i wyrachowanie, celem wymuszenia korzystnej decyzji sędziowskiej.
Kolejny aspekt to internetowy ekshibicjonizm. Nasuwa myśl, że dla nich samych nie wszystko kręci się wokół futbolu, dlaczego więc fan miałby być mocno zaangażowany?!
Mając na uwadze wszystko to, o czym wspomniałem powyżej, i pomimo to, zauważyłem u siebie, w ostatnim czasie, dużo większe zainteresowanie oglądaniem meczów, niż chociażby w koronnych latach etapu Guardioli, kiedy przed meczem można się było jedynie zastanawiać nad tym jakie będą rozmiary zwycięstwa. Z czasem stało się to dla mnie po prostu nudne, oklepane. Fakt, że obecnie Barca jest w stanie przegrać z każdym, wyzwolił we mnie dodatkową motywację do śledzenia kolejnych spotkań w oczekiwaniu na korzystny obrót wydarzeń.
2. To co w artykule opisano - tylko na okrągło, aby kogoś nie urazić - można sprowadzić do jednego zdania. Kluby straciły tożsamość. Nawet FC Barcelona. Kiedy była bańka finansowa w piłce, nikt się tym nie przejmował, ale teraz ... Kluby się zastanawiają gdzie są kibice, których nie szanowali przez ostatnie lata. Kiedy role się odwróciły, to nie mają recepty na przyciągnięcie zainteresowania.
3. Mam odczucie, że w innych dyscyplinach jest większe związanie z miastem niż FC.
4. Oglądalność niemal wszystkich sportów spadła. Także, nie ma co sprowadzać to tylko do piłki nożnej.
5. Jest wiele recept jak będzie wyglądała piłka klubowa w Europie po pandemii. Do września wszyscy czekali na szczepionkę. Teraz już wiadomo, że szczepienia niewiele zmienią. Balon finansowy pękł i teraz trzeba sobie poradzić ze skutkami kreatywnej księgowości. Zaplecze piłkarskie - czyli drużyny amatorskie - już praktycznie nie istnieje. I zgodnie z przewidywaniami - będzie efekt domina. Polecą kluby niższych lig, a później pierwszoligowe. Nawet redukcje płac, jak w FC Barcelona niewiele pomogą. Bo po prostu nie ma kasy.
6. Dla FC Barcelona jest nadzieja. Nasza szkółka jest pełna talentów i po prostu trzeba je wprowadzać. Trzeba zapomnieć o transferach, tylko ogrywać młodzież w pierwszej lidze. Ten sezon trzeba spisać na straty. Dać Koeman-owi kredyt zaufania na 3 lata na szerokie zmiany w klubie. No chyba, że Messi odejdzie w tym roku i wtedy nie będziemy mogli się opędzić od chętnych do gry i trenowania Barcy za ćwierć darmo.
David Beckham, Ronaldinho, Zidane, Rooney - cokolwiek by nie zrobili, wydawało nam się, że jest to poza zasięgiem zwykłego człowieka, który kopie piłke na podwórku. Zauważcie, że nikt wtedy nawet nie wiedział, ani nie interesował się tym ile oni zarabiają. Ktoś to wie? Każdy patrzył tylko na ich dokonania. Teraz wszystko zmierza do miary pieniądza. Ludzie nie patrzą na Pogbę, Dembele czy Hazarda jako na piłkarza, ale przekładają sumę wyłożoną na ich sprowadzenie w stosunku do ich gry. Czy ważne było za ile przyszedł Deco czy Eto’o ? Nie. Czy ważne było, że Cantona czy Roberto Carlos nie kosztowali fortuny? Nie. Patrzyliśmy tylko na ich grę. Teraz widzimy piłkarzy na Lays’ach, Huaweii, lodówkach, bilboardach, tv, internecie- dosłownie wszędzie. Stało się to komercją. Dodatkowo moim zdaniem upadła jeszcze jedna rzecz - spontaniczność. Pamiętacie jak podanie dostawał Ronaldinho czy stary Ronaldo? Nikt nie wiedział co zrobi z piłką. Dzisiaj gwiazdami są Rashford, Mpabbe czy Lewandowski, którzy, oczywiście im nie ujmując, grają bardzo logicznie i sprytnie, ale to tak jak w szachach - można wybrać najlogiczniejszy wariat i wygrać partię, ale raz na 50 lat trafi Ci się ktoś, kto zagra niekonwencjonalnie i to jego będziesz wspominał bardziej i chętniej niż kogoś kto gra logicznie. Brakuje po prostu magii. Pieniądze wszystko zespuły. Dawniej nikt nie przejmował się zatrudnianiem psychologów, fizjoterapeutów, czy ludzi od dbania o idealnie równą murawę. A teraz każdy chce wyciskać od piłkarza 200%. Zabiła nas idea wzorowej gry. Świat wywodzi się od chaosu i odchodząc od jego natury, odchodzimy od tego co kochamy - od nieprzewidywalności. W tych czasach nie ma miejsca na wygranie LM przez Porto czy Valencie. Liczą się drużyny, które mają zaplecze finansowe. To już nie boisko moi drodzy, to targ, na którym są licytowane nasze odczucia do futbolu.!
Reasumujac, zeby moc sie w pelni cieszyc pilka, trzeba wykupic 3 nie najtansze pakiety sportowe. Dodatkowo chodza sluchy, ze jacys Skandynawowie chca zagarnac Bundeslige na serwis streamingowy za kolejne kilkadziesiat zlociszy.
Chytrzy ludzie sami do tego doprowadzaja, ze ludzie po prostu olewaja ten sport. Czlowiek chce kupic jeden, dobra niech beda 2 pakiey i moc obejrzec co ciekawsze mecze, a nie analizowac co 2 lata, gdy konczy sie abonament, z czego zrezygnowac, co brac, co bardziej nam zalezy ogladac, a na koniec i tak robia cie w bambuko jak Eleven z C+.
Ileż można, wszystko się kiedyś nudzi.
Przed pandemią potrafiłem oglądnąć sobie jakiś Real Betis z Levante czy coś w tym stylu, bo poziom był naprawdę dobry jak to w LL a zawsze miło popatrzeć na piękna słoneczną pogodę i opalone dziewczyny na trybunach.
Nie wiem czy to poziom spadł, czy ogólne wrażenia z oglądania meczu połączone z lekkim odzwyczajeniem się przez te kilka miesięcy. Ale teraz już nawet Realu nie chce mi się oglądać.
Sam jestem ciekawy jak to będzie po końcu tego chińskiego bajzlu.
Wesołych świat.