W dyskusji na temat sprowadzenia Neymara i Lautaro Martíneza często pojawia się pytanie, czy jest sens, żeby Barcelona sprowadzała dwóch atakujących w jednym okienku transferowym. Zwłaszcza jeśli obecnie ma w składzie Leo Messiego, Luisa Suáreza i kupionych za wielkie pieniądze Antoine’a Griezmanna i Ousmane’a Dembélé, nie wspominając o Philippe Coutinho, który prawdopodobnie wróci latem z wypożyczenia do Bayernu. Ostatni trzej wymienieni zawodnicy nie dają jednak gwarancji odpowiedniego poziomu, a Urugwajczyk jest coraz starszy i również ze względu na problemy z kolanami musi mieć zmiennika. Ponadto, jeżeli Barça chce zdobywać trofea, Messi nie może czuć się osamotniony w ofensywie jak do tej pory. Chęć wzmocnienia ataku nie może więc dziwić. Pozostaje pytanie, czy Neymar i Lautaro Martínez są wobec siebie komplementarni i czy mogliby znaleźć dla siebie miejsce na Camp Nou.
Kompatybilni?
Dziennik Sport odpowiada na to pytanie twierdząco. Brazylijczyk nie powinien mieć najmniejszych problemów z adaptacją w klubie, w którym spędził najlepsze lata kariery i ma w nim wielu przyjaciół. Neymar udowadniał wówczas, że jest w stanie w odpowiednich momentach przejmować od Messiego rolę lidera zespołu. Argumentów przeciw sprowadzeniu 28-latka można jednak znaleźć sporo. Oprócz kosztów finansowych można wymienić zachowanie piłkarza przy jego odejściu z Barcelony, sprawy sądowe przeciwko klubowi czy też problemy zdrowotne. W obu sezonach w PSG stracił niemal połowę rozgrywek, a w obecnej kampanii również opuścił 22 z 44 meczów. Oczywiście gdy Neymar grał, potrafił pokazać swoje umiejętności. W 80 spotkaniach w PSG strzelił 69 goli i zanotował 39 asyst.
Neymar może być piłkarzem, który bierze na siebie grę i poprzez drybling, kreatywność czy umiejętność posłania ostatniego podania lub wykończenie akcji strzałem jest w stanie być liderem ofensywy. Nieco innym typem zawodnika jest zdaniem Sportu Lautaro Martínez. Wcześniej był on typową dziewiątką zorientowaną na strzelanie goli, a teraz, występując w Interze u boku Romelu Lukaku, rozwinął swoje umiejętności gry poza pole karnym. Jest bardziej wszechstronnym zawodnikiem, lepiej współpracuje z partnerami pod względem rozegrania akcji i utrzymywania się przy piłce. Potrafi realizować swoje zadania, a nawet wrócić do obrony, gdy sytuacja tego wymaga. To nie oznacza, że Martínez zatracił instynkt strzelecki. W 31 meczach Interu zdobył bowiem 16 goli. Ponadto trzy trafienia zanotował po uderzeniach głową, więc mógłby nawet wykańczać dośrodkowania, czego Blaugranie często brakowało. Kataloński dziennik podsumowuje, że mógłby dobrze współpracować i uzupełniać się z Messim i Neymarem. Martínez nie musi mieć wielu kontaktów z piłką, choć może być przydatny przy wymianie podań i wykańczaniu akcji tworzonych przez duet złożony z jego rodaka i Brazylijczyka.
Martínez musiałby jednak dzielić minuty z Luisem Suárezem, którego pozycja w Barcelonie byłaby znacznie mocniejsza. Trener musiałby ułożyć sensowny plan rotacji, żeby Argentyńczyk grał na tyle dużo, by odpowiednio się zaadaptować, a w późniejszym okresie rozwijać na Camp Nou. W przypadku pomyślnego przebiegu wydarzeń, Barça mogłaby mieć napastnika na następną dekadę. Koszty w dobie kryzysu
Osobną kwestią są finanse. W obecnej trudnej sytuacji Barcelonie byłoby bardzo trudno udźwignąć koszty transferów Neymara i Martíneza (łącznie około 280 milionów) oraz opłacenie ich pensji. Nawet gdyby udało się korzystnie sprzedać kilku graczy obecnego składu. Nie wiadomo nawet, czy uda się sprowadzić choć jednego z tego duetu. Sytuacja na rynku jest bardzo niepewna i nie wiadomo, jak będą kształtowały się ceny w związku z kryzysem i gotowość klubów do sprzedaży swoich gwiazd. Barça będzie musiała odpowiedzieć sobie na pytanie, czy gra jest warta ryzyka.
Komentarze (40)
Prawda jest taka, że przespaliśmy odpowiedni moment na rewolucję. Od lat się powtarza, ewolucja, nie rewolucja i G z tego jest.
Znów wywalimy 300 mlnów jak na Dembele i Cou, i znów nic z tego nie będzie.
A dlaczego?
BO WCIĄŻ OPIERAMY GRĘ NA 30sto latach.
A my kupimy prawie 30letniego Neymara, Lautaro, który póki co dopiero się zapowiada, a uzupełnieniem dla nich będzie Pique, Alba, Busquets, Messi i Suarez. Ta sama klika, to samo wypalenie, to samo lenistwo i spoczywanie na laurach. A lidera w drużynie jak nie było, tak nie ma.
Trzeba przełknąć pigułkę, robić oszczędności na przyszłość i czekać aż gwiazdory odejdą na emeryturę.
Smutne, ale prawdziwe. Żeby się coś zaczęło, coś się musi skończyć.
A na co to komu...?