FC Barcelona po zaciętym spotkaniu i walce do ostatnich minut pokonała Deportivo La Coruña 4:2, zapewniając sobie tym samym mistrzostwo Hiszpanii na cztery kolejki przed końcem sezonu. Bramki dla Dumy Katalonii zdobywali Leo Messi (hat-trick) i Philippe Coutinho, dla Depor trafiali zaś Lucas Pérez i Emre Colak.
W obliczu wyników madryckich drużyn Barcelona nie miała innej opcji jak wygrać lub zremisować z Deportivo i cieszyć się z odzyskania mistrzowskiego tytułu. Ernesto Valverde zdecydował się na kilka roszad w składzie: zawieszonego Roberto zastąpił Semedo, Iniestę zastąpił zaś Dembélé.
Przystępujące do rywalizacji z Blaugraną z nożem na gardle Deportivo od pierwszych minut próbowało wywierać presję na rywalach i nie dopuszczać ich pod własne pole karne. Na próbach jednak się skończyło, gdyż już w siódmej minucie Dembélé podał w polu karnym do Coutinho, a ten pięknym strzałem z pierwszej piłki nie dał szans Rubenowi. Początek jak z bajki, pozostało tylko to utrzymać. Łatwiej powiedzieć, trudniej wykonać, gdyż do głosu zaczęli również dochodzic gospodarze. Najpierw po rzucie rożnym strzelał Albentosa, cudowną paradą popisał się Ter Stegen, a piłkę z bliska dobił Lucas Pérez. Wynik nie uległ jednak zmianie, gdyż sędzia dopatrzył się minimalnego spalonego w tej akcji.
Po tej akcji mecz się wyrównał, obie strony próbowały odważnie zaatakować. Z lepszym skutkiem uczyniła to Barça w 38. minucie, gdy świetne dośrodkowanie Suáreza mocnym strzałem przy słupku zamknął Leo Messi, podwyższając prowadzenie Barçy. I gdy wydawało się już, że gościom nic nie może się stać... Groźna kontra Deportivo i płaskie dogranie Borjy Valle do Lucasa Péreza zakończyło się kontaktowym golem w 41. minucie spotkania. Końcówka pierwszej połowy była naprawdę dobra w wykonaniu Depor, co mogło zasiać ziarno niepewności w głowach culés.
Drugich 45 minut rozpoczęło się w podobny sposób. Ekipa gospodarzy, świadoma swej beznadziejnej sytuacji (przed spadkiem ratowało ją jedynie zwycięstwo) coraz bardziej napierała, co spotykało się z dużą bezradnością zawodników Barçy. Szczególnie irytował Dembélé, notujący stratę za stratą. Brak dokładności w ataku i coraz mniej szczelna obrona doprowadziły do wyrównania, choć dopiero w 64. minucie. Kolejny raz obroną Blaugrany "zakręcił" Borja Valle, podał do Celso Borgesa, a ten odegrał do Emre Colaka, który z okolic jedenastego metra pokonał Ter Stegena. W szeregach Barçy zapanowała konsternacja. Do złudzenia przypominało to mecz z Romą, gdy drużyna momentami była totalnie bezradna. Z kolei Depor złapało wiatr w żagle i wcale nie zamierzało rezygnować z prób zdobycia trzeciej bramki.
Na szczęście Duma Katalonii przetrwała nawałnicę i pod koniec spotkania zaczęła ponownie utrzymywać się przy piłce. Przełom nastąpił w 80. minucie, gdy Denis Suárez świetnie wypatrzył Leo Messiego, ten poczekał na Luis Suáreza i zagrał mu piłkę, Gdy wszyscy myśleli, że Urugwajczyk uderzy, ten zdecydował się na odegranie do La Pulgi, który bez problemu skierował piłkę do siatki. Wszyscy culés odetchnęli z pewną ulgą. Genialny Argentyńczyk postanowił jednak samodzielnie pogrzebać nadzieje Deportivo na pozytywny rezultat. Zaledwie dwie minuty później kolejna "klepka" Leo z Luisem Suárezem zakończyła się perfekcyjnym strzałem Messiego w sytuacji sam na sam. Załamani gospodarze nie odpowiedzieli już niczym szczególnym. Po końcowym gwizdku sędziego widzieliśmy dwa skrajne obrazki: piłkarze Barçy padający sobie w ramiona oraz ewidentnie zawiedzeni gracze Deportivo, którzy rozegrali naprawdę dobre zawody. Na Messiego czasami nie ma jednak sposobu...
Sięgając pamięcią do okresu wakacyjnego i sprzedaży Neymara, kupna Paulinho czy nieudanej sagi transferowej z Coutinho naprawdę możemy być zaskoczeni tym, jak potoczył się ten sezon ligowy. Nie zawsze pięknie i gładko, nierzadko w bólach, ale jednak - piłkarze Ernesto Valverde wzorowo punktowali rywali i absolutnie zasłużenie sięgają po utracony rok temu tytuł mistrza Hiszpanii. Dokładając do tego Puchar Króla otrzymujemy wynik zdecydowanie powyżej pierwotnych oczekiwań. Jedynym niedosytem pozostaje Liga Mistrzów i blamaż ze Stadio Olimpico, który długo jeszcze będzie ciągnąć się za piłkarzami Blaugrany. Nie zmienia to jednak faktu, że jako culés możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość. Ernesto Valverde zdążył już pokazać inteligencję i rozsądek w roli szkoleniowca. Gdy dołoży do tego umiejętne rotowanie kadrą i kilka roszad transferowych możemy być pewni, że za rok na tym samym etapie będziemy w grze o kolejne trofea. Tymczasem jednak cieszmy się, bo naprawdę jest z czego. Visca el Barca, som campions!
Komentarze (261)