W piłkarskim światku zostało już niewielu takich ludzi jak Jérémy Mathieu. Francuz zawsze mówi to, co myśli, a to cecha niespotykana w środowisku pełnym pozorów i hipokryzji, w którym szczerość może okazać się niemile widziana.
– W Barcelonie przegrywaliśmy i wygrywaliśmy zawsze jako drużyna. Nie mam nic do Piqué i Mascherano, ale słowo "przyjaciele" byłoby użyte na wyrost. Nie sądzę, żeby w futbolu było wiele przyjaźni – powiedział otwarcie Mathieu przed spotkaniem w Lizbonie. Francuski obrońca bez ogródek opowiadał dziennikarzom o tym, co czuł, kiedy krytykowano go za występy w barwach Blaugrany.
Kiedy tylko Mathieu pojawiał się na boisku, jego gra zawsze była szczegółowo analizowana. To właśnie on stał się kozłem ofiarnym po kwietniowej porażce 0:3 w Turynie. Luis Enrique postawił na Francuzie krzyżyk, więc ten odszedł do Sportingu.
W Portugalii Mathieu na nowo odnalazł radość z gry. Na boisku pojawia się regularnie, z czym miał też problemy podczas swojego etapu w Valencii. – W Lizbonie jestem w drużynie, która mnie chce i w której mogę utrzymać swój poziom. Jestem szczęśliwy. W Barcelonie presja była większa niż tutaj – przyznał piłkarz, który w Katalonii spędził trzy sezony.
Jorge Jesús konsekwentnie stawia na Mathieu, a ten odwdzięcza mu się dobrą grą. Francuz jest w świetnej formie, o czym przekonali się piłkarze Barcelony podczas pierwszego meczu w Portugalii. Gościom udało się wygrać tamto spotkanie, ale Mathieu umiejętnie wyłączył z gry Leo Messiego.
Na Camp Nou Mathieu nie czuł się jak w domu. Cena jego transferu spowodowała, że wymagania wobec niego były wysokie. Francuz pozostawał w cieniu podstawowych obrońców, a w dodatku nie zintegrował się zbyt dobrze z kolegami z drużyny. Mówi się o nim, że robi wszystko po swojemu i kiedy rozmawia z mediami, nigdy nie udaje kogoś, kim nie jest. – Mówią, że palę? Tak, to prawda. I co z tego? Nie jestem pierwszym ani ostatnim piłkarzem, który to robi – zaznaczył Francuz.
Komentarze (12)
Ci co piszą że słaby, przepłacony itd. To chyba raczej z baku sympatimdomniego a nie braku umiejętności które miał a Enrique to był dziwny trener może i sporo wygrał ale atmosfera była kiepska tam wielu złe się czuło w Barcelonie miedzyinnymi Alba....
Gola z Realem nigdy mu nie zapomnę.