Grająca sennym rytmem i w połowicznie rezerwowym składzie Barcelona pokonała niemal pewną już spadku Osasunę 7:1 po bramkach Messiego (dwóch), Paco Alcácera (dwóch), Andre Gomesa (dwóch) oraz Javiera Mascherano. Honorowe trafienie dla gości zaliczył Roberto Torres.
Luis Enrique mając na względzie spore natężenie spotkań w ostatnich tygodniach oraz chęć powalczenia o mistrzostwo Hiszpanii w ostatnich czterech kolejkach postanowił nieco porotować składem i dać szansę zmiennikom. Na ławce usiedli między innymi Sergi Roberto, Andrés Iniesta czy Jordi Alba. Tę samą decyzję w obliczu rychłego spadku oraz wątpliwej możliwości zwycięstwa na Camp Nou podjął trener Osasuny, w związku z czym od pierwszych minut oglądaliśmy widowisko na dość przeciętnym poziomie. Barça dominowała w grze piłką (co było do przewidzenia) i po 12 minutach wyszła na prowadzenie za sprawą Leo Messiego. Argentyńczyk przejął niedokładne podanie do tyłu gracza Osasuny, popędził z piłką w stronę bramki i delikatnie podciął ją obok bramkarza rywali. Uspokojona po pierwszym golu Barça nie forsowała tempa i cierpliwie rozgrywała piłkę, nie dając gościom z Navarry szans nawet na wyjście z kontrą. Na kolejne trafienie musieliśmy czekać aż 18 minut - po niskim dośrodkowaniu Rakiticia z prawej strony z pierwszej piłki uderzył stojący w polu karnym Andre Gomes i mieliśmy 2:0. Taki też wynik utrzymał się już do końca pierwszej części spotkania.
Druga połowa rozpoczęła się od zaskoczenia - Osasuna dostała rzut wolny w okolicach 20. metra, pięknym uderzeniem popisał się Roberto Torres i było 2:1. Konsternacja na trybunach Camp Nou - czyżby drużyna na własne życzenie chciała zafundować swoim kibicom nerwy? Jeśli ktokolwiek miał jakieś wątpliwości, szybko zostały one rozwiane. Już w 57. minucie po rzucie rożnym w słupek trafił Gerard Piqué, a jego strzal dobił Andre Gomes, zdobywając swojego drugiego gola i otwierając worek z bramkami. Potem sprawy potoczyły się bardzo szybko: w 61. minucie po rajdzie w swoim stylu środkiem pola i strzale zza pola karnego kolejne trafienie zanotował Messi. Nie minęły kolejne trzy minuty, a było 5:1 - tym razem w polu karnym znalazł się Paco Alcácer po podaniu Ardy Turana. Chwilę później w polu karnym sfaulowany został Denis Suárez. Do uderzenia już szykował się Ivan Rakitić (Messi chwilę wcześniej opuścił plac gry), ale po chwili namysłu spojrzał w stronę... Javiera Mascherano. Popularny Jefecito mimo siedmiu lat spędzonych na Camp Nou nie mógł pochwalić się jeszcze trafieniem w barwach Blaugrany. Masche podszedł więc do piłki i precyzyjnym strzałem pod poprzeczkę zaliczył swoje debiutanckie trafienie w Barçy. Przy prowadzeniu 6:1 Barça wyraźnie zwolniła, mając na względzie zbliżające się spotkania w lidze i... litość dla wyraźnie słabszego rywala. Do końca meczu Blaugrana przyspieszyła tylko raz i zakończyło się to... kolejnym golem. Lukę w obronie Osasuny prostopadłym podaniem znalazł Denis Suárez, do piłki doszedł Paco, minął bramkarza i ustalił wynik na 7:1 pakując piłkę do pustej bramki.
Nie był to mecz, który wspominać będziemy latami. Barça gładko i przyjemnie rozprawiła się z rywalem, sprawiając przy okazji niemały prezent Javierowi Mascherano, który zaliczył swe debiutanckie trafienie w jej barwach. Są jednak inne rzeczy, które mogą cieszyć: gole Andre Gomesa i Paco, które mogą pomóc im nabrać pewności siebie, pozytywne nastawienie całej drużyny, która po wygranej w Klasyku ponownie uwierzyła w możliwość walki z Realem o tytuł na ostatniej prostej oraz wciąż wysoka forma Leo Messiego, który nawet grając na 25% możliwości z dziecinną łatwością zdobył dwa gole. Już w niedzielę Barçę czekają "wyjazdowe" derby z Espanyolem. Zgodnie z dewizą "róbmy swoje", Leo i spółka powinni wygrać wszystkie mecze do końca rozgrywek. Tylko w ten sposób przy jakimkolwiek potknięciu Realu mozliwe będzie zdobycie kolejnego tytuły mistrzowskiego.
Komentarze (965)
Będzie wideo weryfikacja na mistrzostwach świata w Rosji ! Infantino podjął decyzję!
Mądrzejsze Federację krajowe na pewno też będą chciały wprowadzić tą wideo weryfikację już od najbliższego sezonu, jestem o tym przekonany.
Niestety jestem też pewien że w lidze hiszpańskiej nic takiego nie zobaczymy szybko. Aż będzie obowiązkowe....