Po zaciętej walce Barça pokonała Valencię na Mestalla 3:2, zapewniając sobie kolejne ligowe punkty. Bramki dla Dumy Katalonii zdobywali Leo Messi (dwie) i Luis Suárez, zaś dla Valencii Munir oraz Rodrigo Moreno.
Już przed pojedynkiem można było spodziewać się, że mimo słabego początku sezonu w wykonaniu Valencii ekipa z Lewantu nie podda się pod naporem tercetu MSN i postara się urwać punkty przyjezdnym. Nikt nie oczekiwał jednak, że zobaczymy spotkanie tak przepełnione agresją, ambicją i walką do samego końca.
Zaczęło się w 12. minucie od ostrego wejścia Enzo Péreza w nogi Iniesty, które zakończyło się zniesieniem pomocnika Barçy na noszach. Wstępne diagnozy mówią o naderwanym więzadle i trzech miesiącach przerwy kapitana Barcelony. Co ciekawe Undiano Mallenco nie pokazał zawodnikowi Los Che nawet żółtej kartki. Valencia nie zamierzała jednak poprzestać na jednym graczu. Jej piłkarze dosłownie o każdą piłkę walczyli na wślizgu, za nic mając zdrowie swoich przeciwników. Jednak to Barça wyszła na prowadzenie po golu Leo Messiego w 22. minucie. Gwoli sprawiedliwości należy dodać, że trafienie nie powinno zostać uznane, gdyż Luis Suárez zasłaniał tor lotu piłki bramkarzowi gospodarzy. O słabym tego dnia sędziowaniu trudno jednak pisać w parlamentarnych słowach. Arbiter mylił się w obie strony, odgwizdywał delikatne przewinienia, by za moment puścić grę po wślizgu wyprostowanymi nogami... Tymczasem Barça stwarzała sobie kolejne okazje: Suárez, Messi, Neymar - wszyscy starali się w różny sposób zaskoczyć Diego Alvesa, ale do przerwy zespół gości prowadził tylko jedną bramką.
Po zmianie stron gra się wyrównała. Valencia stosowała wysoki pressing, mądrze się broniła i po jednej z kontr, przy której wyraźnie Barça zawiodła, jeśli chodzi o krycie w obronie, Munir zdobył wyrównującego gola po asyście Daniego Parejo w 52. minucie. Ekipa z Mestalla złapała wiatr w żagle i od tej chwili mecz toczył się pod jej dyktando. Z kolei Barça nie mogła znaleźć równowagi pomiędy obroną a atakiem, która pozwoliła jej uniknąć utraty gola w pierwszej połowie. Gospodarze wykorzystali tę niepewność w 56. minucie, kiedy Nani zagrał miękkie, górne podanie w pole karne, a Rodrigo skorzystał na niemrawości obrońców Barçy przy zastawianiu pułapki ofsajdowej i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Wielu culés w tym momencie straciło nieco nadzieję, pamiętając doświadczenia z meczów z Valencią w minionym sezonie. Radość Diego Alvesa i spółki nie trwała jednak długo, gdyż już w 62. minucie po rzucie rożnym, kapitalnej obronie bramkarza Nietoperzy i przytomnej dobitce Luisa Suáreza było 2:2. Końcowe 20 minut to już nieustający napór Barçy i obrona z próbami kontr w wykonaniu Valencii. Dość przewidywalne wymienianie podań przez Blaugranę oraz znakomite ustawianie się zawodników z Mestalla spowodowały jednak, że wielu zaczęło godzić się z remisem po tym zaciętym widowisku. Na taki stan rzeczy nie zgodziły się trzy osoby na boisku: Messi, Neymar i Luis Suárez. To właśnie po akcji tego tercetu sędzia podyktował rzut karny, który na gola zamienił Argentyńczyk, zapewniając swojej drużynie trzy punkty.
Bardzo wymęczone trzy punkty, dodajmy. Bo sama gra Barçy (szczególnie po zejściu z boiska Iniesty) nie wyglądała najlepiej, a sposób, w jaki straciła ona dwa gole, wręcz woła o pomstę do nieba. Takimi meczami wygrywa się jednak mistrzostwo - nie po przesadnie pięknej grze, nie po wspaniałych akcjach, lecz po bramkach w ostatniej minucie i walce do samego końca. Obyśmy w kolejnych meczach zobaczyli tę samą ambicję i odrobinę więcej zespołowej jakości. Vamos!
Komentarze (1359)