Jeśli jest trochę prawdy w powiedzeniu, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz, kibice Barcelony nie mają powodów do radości. Porażka na Anoeta potwierdziła obniżkę formy piłkarzy Luisa Enrique i choć przez cały sezon Barça szła jak taran, to w najważniejszym momencie maszyna się zacięła i teraz od jednego spotkania na Calderón zdaje się zależeć los całej drużyny w obecnej kampanii. Przed nami rewanż z Atlético w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, wyniszczająca walka na śmierć i życie.
Osiem straconych punktów w trzech ostatnich ligowych meczach, dla których przerywnikiem było jedynie zwycięstwo z Atlético, musiało obniżyć morale w zespole Barcelony. Trudno rozstrząsać, czy bohaterowie są zmęczeni i na ostatniej prostej po prostu brakuje im paliwa, czy to tylko chwilowa zadyszka i za chwilę znów zobaczymy magię w wykonaniu MSN i spółki. Pewne jest natomiast, że nawet w słabszej formie ci bohaterowie są w stanie ugrać na Calderón korzystny rezultat i zameldować się w półfinale Ligi Mistrzów, zachowując tym samym szansę na obronę tytułu. Zawodnicy Simeone zagrają na 1:0, dlatego gol Barçy powinien dać jej względny spokój w walce o awans do półfinału.
A Barça Enrique wie, jak strzelać bramki Atlético. Siedem dotychczasowych meczów z Rojiblancos pod wodzą Asturyjczyka zakończyło się siedmioma zwycięstwami. To patent, którego na ekipę Simeone nie ma żaden rywal, i gdyby nie ostatnie wyniki Barcelony, spokojnie podchodzilibyśmy do dzisiejszego meczu. W słabszej formie Barçy swojej szansy upatruje również Simeone, bo to jego zespół musi gonić wynik, a w tej roli jego piłkarze nie czują się jak ryby w wodzie. Potencjał ofensywny Atlético nie może równać się z tym Barçy (12 strzelonych goli w 7 meczach Ligi Mistrzów, przy 22 Blaugrany), a gospodarze będą potrzebować bramki, by móc później postawić na swoją defensywną grę. W tym są doskonali - w tej edycji Champions League stracili tylko 5 goli, z czego 2 z Barçą.
Trudno spodziewać się, by w takim spotkaniu Luis Enrique zastosował rotacje. Mimo że kilku piłkarzy nie jest w najwyższej formie, to once de gala wydaje się niemal pewna. Warto w tym miejscu wspomnieć, że zagrożeni zawieszeniem w następnym meczu są Busquets i Mascherano. Jeśli dostaną żółte kartki, a Barça awansuje, nie zagrają w pierwszym spotkaniu półfnałowym. Po stronie Atlético niepewny występu pozostaje Savić, a na pewno nie zagrają kontuzjowani Tiago i Gimenez oraz zawieszony za czerwoną kartkę Torres. To akurat dobra informacja dla Barcelony, bo hiszpański napastnik ma patent na strzelanie bramek w spotkaniach z Blaugraną.
Jeśli gospodarze zaatakują od początku, to, jak mawiają Hiszpanie, Barça będzie cierpiała, bo nawet gdy piłkarze Blaugrany byli w formie, potrzebowali przeważnie kilkudziesięciu minut spotkania, by wejść na wyższe obroty. Pozytywnym faktem jest statystyka awansów Barcelony po wygraniu pierwszego pojedynku w dwumeczu Ligi Mistrzów. Na 40 takich konfrontacji Katalończycy zwycięsko kończyli 38, odpadając z rozgrywek tylko 2 razy. Gorzej prezentuje się jednak historia rywalizacji z hiszpańskimi przeciwnikami. 4 zwycięskie dwumecze i 6 przegranych to bilans, który nie napawa optymizmem. Warto też wspomnieć, że we wszystkich rozgrywkach pod egidą UEFA Barça tylko raz wygrała mecz wyjazdowy przeciwko rywalowi z Hiszpanii (w sezonie 2010/11 z Realem Madryt 2:0).
We wszystkich rozgrywkach UEFA Atlético rozegrało 20 dwumeczów, w których przegrało pierwsze spotkanie. W 11 takich przypadkach drużynie z Madrytu udało się ostatecznie odwrócić losy rywalizacji i awansować, ale ciekawsze jest to, że na 6 porażek 1:2 poniesionych w pierwszym meczu aż 5 razy Rojiblancos odrabiali straty w rewanżach i eliminowali przeciwników. Ta statystyka pokazuje, jak stykowym wynikiem jest zwycięstwo gospodarzy w pierwszym meczu 2:1. W rewanżu niczego nie można być pewnym. Na Calderón będą walka, krew, pot, łzy i, niestety, będą zapewne również kopnięcia, przepychanki i brzydkie faule. Z Atlético nie może być inaczej, taka gra to synonim drużyny Simeone.
Nie da się ukryć, że termin spotkania z Rojiblancos nie sprzyja Barcelonie. Jedno zwycięstwo w ostatnich czterech meczach, obniżka formy MSN, słabsze morale po złych wynikach - to może mieć wpływ na postawę piłkarzy. Luis Enrique twierdzi, jednak że Barça jest stworzona do rozgrywania takich spotkań i że nie ma zastrzeżeń do formy fizycznej swoich zawodników. Twierdzi też, że to nie jest najważniejszy mecz sezonu z tych dotychczasowych, ale jeśli nie ten, to który? Dawno od rywalizacji w jednym spotkaniu nie zależało tak wiele. Dla rozpieszczonych sukcesami culés sezon wisi na włosku, bo czym byłoby samo mistrzostwo kraju i ewentualny Puchar Króla bez Ligi Mistrzów? Tu nie ma miejsca na kalkulację. Atlético z pewnością zagra intensywnie, agresywnie i będzie chciało pożreć przeciwnika. Zagra na śmierć i życie, bo taka jest filozofia Simeone, bo prezydent tego klubu Enrique Cerezo powiedział, że nie spocznie dopóki w swojej gablocie nie zobaczy Pucharu Europy.
Barcelona znów musi wznieść się na wyżyny, obrona musi emanować pewnością i spokojem, Busquets przypomnieć sobie swoją profesorską grę, Iniesta posyłać prostopadłe piłki, a MSN po prostu odpalić. Jednym chwała, drugim potępienie. Przeżyj albo zgiń. Wieczorem wszystko będzie jasne. Vamos!
Komentarze (210)