Romário da Souza Faría – O Baixinho, Niziutki, i El Chapulín, Konik Polny. Jeden z największych brazylijskich goleadorów, wokół którego zbudowano legendę tysiąca bramek, król hat-tricków, pierwszy mistrz świata w historii FC Barcelony.
Szesnaście miesięcy. Tylko i aż tyle połączyło go z FC Barceloną. Jak dobry musi być piłkarz, by przez tak krótki czas zostać jedną z niekwestionowanych legend wielkiego klubu?
- Oceniając zawodników pomyliłem się tylko ten jeden raz. Z Romario – kiedy Johan Cruyff przyzna się do tego błędu minie piętnaście lat od chwili, gdy Brazylijczyk opuścił Ciutat Condal.
Chłopiec z pudełka po butach
1966, favela Jacarezinho, Rio de Janeiro, Brazylia
- Mój Boże, przecież on by się zmieścił w pudełku po butach... - tak Manuela wita na świecie swojego syna, gdy pielęgniarka przynosi go do niej po raz pierwszy.
Szpitalna waga wskazała, że najmłodszy syn państwa Da Souza waży zaledwie 1800 gram. Tyle co niewielki kot. O Baixinho, Maleńki. Ten przydomek przylgnie do niego na całe życie, nawet gdy dorośnie nie przekroczy 170 centymetrów wzrostu. Na razie Manuela przytula do siebie dziecko wielkości małego kota i zaczyna je karmić. Szpitalne łóżko to dla nich obojga chwila luksusu, nim za kilka dni wrócą do rodzimej faveli Jacarezinho.
W domu nie ma światła, prądu ani bieżącej wody. Jest tylko niewielkie okno w pochyłym dachu, na poddaszu, gdzie wraz z braćmi – Ronaldo i Zoraidą - mieszka Romário. Widać przez nie jedynie niebo nad favelą i chłopiec ogląda je co noc. Jest też ojciec. Gdy Edevair da Souza jest w domu najczęściej śpi. Nigdy nie ma pewności czy padł zmęczony po dniu morderczej pracy, czy po prostu jest pijany do nieprzytomności. Często obie te rzeczy idą w parze. Na koniec jest też ona – piłka. Najcenniejszy skarb O Baixinho, pierwszy prezent jako dostał w życiu. Sypiał jeszcze w kołysce, gdy rodzice układali go z nią do snu. Ojciec pozwala mu biegać z piłką po ulicy aż do ósmej wieczorem. To ona jest w tej chwili całym życiem Romário i ona nieomal doprowadzi je do końca.
Z każdym kopnięciem piłka ucieka po ziemi. Małe nogi drobnego chłopca – zbyt drobnego jak na swój wiek, Manuela wie dobrze, że powinien jeść więcej – te nogi też przyspieszają biegu, próbując za nią nadążyć. Coraz szybsze i szybsze uderzenia bosych stóp o ziemię, jednak piłka toczy się jeszcze szybciej niż one. Nagle się zatrzymuje, przez chwilę tańczy na nieistniejącej krawędzi o potem znika z oczu, jakby zapadła się pod ziemię. Rozpędzony chłopiec rzuca się za nią i też się zapada, ale nie pod ziemię – zamyka się za nim tafla brudnej wody, która przy pierwszym odruchu krzyku wdziera mu się do płuc. Nie umie pływać. Nie ma nawet siły utrzymać się na powierzchni, bijąc rozpaczliwie rękami. Razem z ukochaną piłką tonie w otwartej studzience kanalizacyjnej.
W chwili, gdy z kanału wyciągają go ręce jego wujka nie jest przytomny, ale kilka uderzeń w klatkę piersiową wybija mu wodę z płuc i przywraca oddech. Przyjaciółka jego rodziców zabiera go tego wieczora do swojego domu i karmi niedożywionego chłopca do syta. Teraz będzie przychodzić tu na kolację co dzień, dopóki nie zacznie rosnąć w normalnym tempie. Od tej chwili dbać będzie o niego cała okolica, jakby w każdej chwili groziło mu niebezpieczeństwo. Może rzeczywiście coś w tym jest?
Nawet powrót ze szkoły nie jest bezpieczny. Ktoś czeka na niego po drodze, grozi mu a potem spełnia groźby. Niemal każdego dnia Romário wraca do domu pobity, aż w końcu nie chce już więcej pójść do szkoły. Chyba, że ze starszym bratem. Ronaldo odprowadza go, a kiedy spotyka mężczyznę, który znęca się nad jego bratem, atakuje go natychmiast. Wywiązuje się szamotanina, po chwili młodszy z chłopców dołącza do niej. Przez moment kotłują się na moście, wymieniając ciosy, a potem jeden nieostrożny krok w tył ze strony nieznanego napastnika sprawia, że wszyscy trzej lecą już w dół, z pozbawionego bariery mostu. Człowiek, który atakował Romário, ma najmniej szczęścia – upada pierwszy, głową uderzając o asfalt. Nieruchome ciało leżące na ziemi, otwarte oczy. Przerażeni chłopcy sądzą, że go zabili. Uciekają w panice, jednak gdy następnego dnia Ronaldo znów odprowadza brata do szkoły okazuje się, że dręczyciela nie tak łatwo się pozbyć. Znów tam jest, z rozbitą głową, ale żywy. Ronaldo ściska mocniej dłoń O Baixinho i idzie pewnym krokiem, udając, że nie spostrzegł tamtego mężczyzny. Kolejnego ranka, nim znowu uda się z Romário w drogę, wsunie za pasek dwudziestkę dwójkę swojego ojca. W duchu powtarza sobie, że jeśli będzie trzeba nie zawaha się pociągnąć za spust. Nigdy jednak nie będzie do tego zmuszony – napastnik nagle znika, zupełnie jakby się rozpłynął, i już nigdy nie pojawia się w okolicach szkoły w Cordovil.
Bezczelnie zdolny
1985, Vila da Penha, Rio de Janairo, Brazylia
Ręka Romário kurczowo trzyma żółty, chwiejny uchwyt w autobusie linii 343. To tu, w drodze pomiędzy Vila da Penha a São Januario upływa większość jego wczesnej młodości. Odkąd rodzinie Da Souza zaczęło się lepiej wieść i przeprowadzili się do bogatszej dzielnicy mały Romário, zaledwie sześcioletni, zaczął grać w klubie, który współtworzył jego ojciec, Estrelinhi. Niezwykle szybki chłopiec, o niewiarygodnej wizji gry, nie musiał długo czekać by przyciągnąć uwagę innych. Teraz gra już w Vasco da Gama. Niemal cały swój czas poświęca na pięć treningów tygodniowo, na które dojeżdża autobusem 343. Nienawidzi ich.
- Nigdy nie lubiłem trenować, tylko grać.
Ta gra jest w stanie zrekompensować mu cały wysiłek. Piłka, która swego czas niemal doprowadziła go do śmierci w kanale, teraz prowadzi go na szczyt. Pierwszym stopniem w jego kierunku jest młodzieżowa drużyna Vasco da Gama. Dla Romário to przepustka do profesjonalnej piłki, dla całej jego rodziny - do lepszego życia. Choć jest niepełnoletni już zaczyna zarabiać ogromne kwoty a jego kariera przyspiesza w szalonym tempie. Wraz z rodzicami i braćmi przeprowadzają się do nowego ośmiopokojowego domu w eleganckiej dzielnicy Jacarepaguá.
Ma ledwie osiemnaście lat i w barwach Vasco zostaje drugim najskuteczniejszym strzelcem w lidze. Nie minie rok a cała Brazylia oszaleje na jego punkcie, gdy wraz z legendą swego klubu, Roberto Dinamite, utworzy wymarzony duet w ataku Gigante da Colina. Jest bezczelny i bezczelnie zdolny, równie leniwy, co utalentowany. Szybko zaczynają się spóźnienia na treningi i kary, jednak te nie robią wrażenia na Romário – w końcu ma pieniądze by je spłacić. Noce spędza na zakrapianych imprezach, przed meczem, niejeden raz, sypia zaledwie trzy godziny. Dobrze znany obrazek z szatni Vasco – skacowany Romário, śpiący na stole tuż przed meczem, nawet jeśli już dawno rozpoczęła się rozgrzewka. Mimo to, gdy już zwlecze się ze stołu, wychodzi na murawę i strzela jak na zawołanie. Nie ma hamulców by oznajmić Antônio Lopesowi:
- Trenerze, powinienem wychodzić w pierwszym składzie. Daję drużynie więcej niż Roberto Dinamite.
Jest młody, piekielnie zdolny i już bogaty.
- Mój cel? Chcę zostać największym brazylijskim napastnikiem w historii.
W stu procentach niewierny
1988, São Januario, Rio de Janeiro, Brazylia
W dniu ślubu, stojąc na płycie stadionu Vasco da Gama, jest niezwykle piękna. Mónica de Santoro de Carvalho, brazylijska top modelka, za chwilę żona Romário, wschodzącej gwiazdy południowoamerykańskiej piłki. Czy ją kocha? Oczywiście, że tak. Chciałby z nią mieć jedenastu synów, całą drużynę piłkarską. Oczywiście, że ją kocha. Tak jak kochał tamtą pierwszą dziewczynę w Vila da Penha, choć jej wspomnienie przypomina mu ten krępujący moment, gdy podpalił jej włosy, próbując zapalić papierosa. Oczywiście, że ją kocha. Tak jak je wszystkie.
- Jestem w stu procentach niewierny – przyznaje. - Okropny ze mnie kobieciarz. Szczerze mówiąc w chwili, gdy mój promiskuityzm sięgnął zenitu, sypiałem z trzema różnymi kobietami jednego dnia.
Albo z dwoma naraz. Jak wtedy, gdy w 1985, podczas młodzieżowych mistrzostw świata w ZSRR, przyłapano go w łóżku z dwoma dziewczynami. Selekcjoner, Gilson Nunes, chciał odsunąć go od kadry, jednak tym razem Romário się upiekło. Z mundialu wyleciał kilka dni później, po tym jak pijany sikał przez okno na przechodzących pod hotelem ludzi. Idei wstrzemięźliwości seksualnej, przynajmniej na zgrupowaniach reprezentacji, nie pojmie nigdy. Usłyszą o tym wszyscy, gdy będąc już w seniorskiej kadrze, podczas mundialu w Stanach Zjednoczonych, zacznie sprowadzać do hotelu kobiety. Nie tylko dla siebie, także dla kolegów. Te orgie przejdą do historii w równym stopniu, co złoty medal wywalczony przez Brazylię na tamtych mistrzostwach i nagroda najlepszego piłkarza mundialu, która powędruje w ręce Romário.
Na razie jednak stoi na São Januario trzymając ręce Móniki, której wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu przysięga wierność. Nie ma pojęcia, że jego kariera zaprowadzi go kiedykolwiek na mundial, ani tymbardziej, że uda mu się na nim sięgnąć po złoto. Wie tylko jaki będzie kolejny krok w jego piłkarskiej drodze. Brazylia już stała się dla niego za mała i wzywa go nieuchronnie Stary Kontynent. Droga do chwały wiedzie teraz przez zimne Eindhoven.
- Co oni sobie, k***a, myślą? Powiedz im, że mogą się pie***lić, ale ten facet zostaje ze mną!
Tłumacz nerwowo przełyka ślinę. Jak dotąd nie stanął jeszcze w obliczu tak trudnego wyzwania zawodowego jak to, które właśnie postawił przed nim Romário. Bo i jak ma przekazać sztabowi medycznemu PSV to, co brazylijski napastnik sądzi o ich pomyśle odesłania do ojczyzny jego prywatnego fizjoterapeuty, Filé?
- Romário... ale jak ja mam im to przekazać? Przecież im nie mogę powiedzieć, że mają się...
- To za co ci tu płacą, do cholery, skoro nie umiesz tego przetłumaczyć?
Tłumacz stanął na wysokości zadania i Filé został w Eindhoven. Tak samo jak Romário, który w Holandii trzykrotnie sięgnie po tytuł najlepszego strzelca, za każdym razem dając swojej drużynie mistrzostwo.
- Nie ma się o co martwić, trenerze – powtarza Guusowi Hiddinkowi, gdy ten, spaceruje poddenerwowany przed ważnymi meczami. - Strzelę bramkę i wygramy.
Tylko dwa razy na dziesięć zdarzyło się, że nie dotrzymał tej obietnicy.
Kluby też były dla niego jak kobiety. Kochał je wszystkie i nigdy nie był wierny. Trzecie mistrzostwo z PSV otworzyło przed nim kolejne drzwi. W lipcu 1993 roku jego podpis wysychał już na kontrakcie z Barceloną.
Partnerzy w zbrodni
1993, Barcelona, Katalonia
- Romário? - po latach Christo Stoiczkow tylko uśmiecha się na to wspomnienie. - Taniec, sen, zupełne wycieńczenie... i tak w kółko, cały czas. Sukinsyn. I najlepszy napastnik jakie kiedykolwiek się urodził.
Gdy dołącza do cruyffowskiego Dream Teamu sam odsuwa się na margines drużyny. Nie rozmawia z nikim, trzyma się z boku. Jego nowi koledzy sądzą, że czuje się od nich lepszy, że nie zaszczyca ich rozmową bo nie są tego godni. Tak naprawdę jest jednak introwertykiem. Miłośnik kobiet, król nocnego życia? Tak. Kiedy w żyłach krąży alkohol wszystko przychodzi łatwiej, jednak szatnia to zupełnie co innego. O Baixinho nigdy pierwszy nie wyciąga ręki, nie dlatego, że czuje się lepszy – wręcz przeciwnie. Tym, który zrobi to za niego będzie Christo Stoiczkow, jedyny człowiek w szatni Barçy, którego Romário kiedykolwiek nazwie przyjacielem. Vulgar Bulgar to zupełna antyteza Brazylijczyka – głośny, porywczy, agresywny. Romário tylko ukrywa się za maską buty, bojąc się by nikt nie dostrzegł w nim tamtego niedożywionego chłopca z faveli. Stoiczkow zostanie dla niego idealnym partnerem w zbrodni. Up&Down, Valls, Atlántida, Viva Brazil... Gdy odpływają razem w nocne życie nic nie jest w stanie ich wyciągnąć z wiru klubów nocnych, dyskotek i barów. A czy istnieje lepsze miejsce by zatracić się w tym niż Ciutat Condal? Dla Romário i Christo z pewnością nie. Tak jak oni są dla siebie najlepszymi partnerami w zbrodni, jednak nie tylko tej na parkiecie.
Wciąż ma w pamięci fakt, że w rundzie jesiennej jego hat-trick przeciwko Atlético nie był w stanie zapewnić Barcelonie zwycięstwa. Wtedy Rojiblancos odrobili trzybramkową stratę i zwyciężyli 4:3, a cały wysiłek Romário poszedł na marne. Tej wiosennej nocy ta historia nie może się powtórzyć – Barcelona wchodzi w ostatnią fazę walki o mistrzostwo a Brazylijczyk ma do spełnienia obietnicę. Obiecał, że w swoim debiutanckim sezonie w Katalonii zdobędzie 30 bramek. Historia nie może się powtórzyć i nie powtórzy się, nawet mimo tego, że arbiter anuluje dwie bramki Romário. W końcu Brazylijski snajper ma idealnego partnera w zbrodni. Razem z Christo rozniosą wspólnie podopiecznych Ovejero. 5:3, w takim wymiarze Barcelona zwycięży marcowego wieczora na Camp Nou, a duet jej napastników zdobędzie dla niej wszystkie bramki. Dwie od Christo, trzy od Romário. Bułgar opuszcza murawę z czerwoną kartką na koncie, a Brazylijczyk znów jest królem hat-tricków. Wszystko na swoim miejscu.
Trzy bramki w jednym meczu. To znak rozpoznawczy, piętno jakie Romário pozostawia na lidze hiszpańskiej. Jego rekord hat-tricków dopiero prawie dwadzieścia lat później pobije pewien Argentyńczyk, noszący tę samą koszulkę. Trzy bramki w jednym meczu, ale żadne nie smakowały tak, jak te, które zdobył w styczniu.
Guardiola posyła podanie w pole karne, ale wydaje się, że Romário w żaden sposób nie będzie w stanie tego wykończyć. Drogę skutecznie zastawia mu Rafael Alcorta. Cola de vaca, krowi ogon. Tak będzie się potem nazywać zagranie, którym Brazylijczyk ogrywa piłkarza Realu Madryt. Zostaje już tylko wykończenie i piłka trzepocze w siatce Paco Buyo. Jest 24. minuta El Clásico. Tabela wyników pokazuje 1:0 dla Barcelony. Na koniec spotkania będzie na niej widnieć 5:0, ten magiczny, niezapomniany rezultat. A Romário znów zdobędzie trzy bramki.
Jest królem hat-tricków i królem nocnego życia. Jego drużyna zmierza po mistrzostwo a on sam jest na najlepszej drodze do tytułu króla strzelców. Właśnie wtedy załamie się cały jego świat.
Najszczęśliwszy na świecie
1994, Vila da Penha, Rio de Janeiro, Brazylia
62-letni Edevair da Souza żyje teraz tylko myślą o tym, że jego syn zagra w tym roku na mistrzostwach świata. I oczywiście wygra je. Edevair obiecał, że jeśli Brazylia sięgnie po Puchar Świata to on sam wypije tej nocy każdy alkohol, jaki istnieje na ziemi. Jego ukochany syn będzie bohaterem Brazylii. Na jego cześć nazwał bar, który otworzył i prowadzi teraz w Vila da Penha: Roma Rio. Odkąd został piłkarzem los całej rodziny obrócił się na lepsze. Kto by pomyślał, że wszystko dzieje się tak szybko... ? Za tydzień Manuelita skończy 55 lat. Trzeba pomyśleć o prezencie. Ta myśl przebiega przez głowę Edevaira, w chwili, gdy gasi ostatnie światła, przekręca klucz w zamku i w niedzielną noc opuszcza opustoszały już bar.
Dzwonek telefonu. Romário zaciska mocniej powieki i ma nadzieję, że ten irytujący dźwięk sam odpłynie. Jednak telefon nie przestaje dzwonić a jego odgłos przewierca się nawet przez sen, prosto do mózgu mężczyzny. W końcu leniwym ruchem wyciąga rękę i podnosi słuchawkę.
- Tak?
- Musisz natychmiast przyjechać do Rio – słyszy po drugiej stronie głos swojego brata.
- Co ty gadasz, Ronaldo? Za cztery dni gramy z Madrytem.
- Musisz przyjechać. Tatę porwali.
Porywacze, którzy pojmali Edevaira pod drzwiami jego baru, zażądali od rodziny 7 milionów okupu. Romário dowie się o tym dopiero 48 godzin po fakcie, w chwili gdy jego rodzina zdecyduje się – wbrew groźbom – zgłosić porwanie na policję. Paniczny telefon, jaki otrzyma od Ronaldo jest dopiero pierwszym z wielu jakie Romário będzie musiał znieść. Niemal bez przerwy wisi na słuchawce, która łączy go z Rio. Raz z rodziną, raz z Emilio Vigilo, szefem oddziału antyterrorystycznego, raz Nilo Batistą, gubernatorem. Wydaje się, że żadna z nich nie przynosi najmniejszego efektu. A potem, w jakiś niewiarygodny sposób, wszystko przedostaje się do prasy. Wśród kibiców i dziennikarzy w Katalonii wybucha panika: jak to, Barcelona będzie musiała grać z Realem Madryt bez swojego najlepszego napastnika? Na ostatniej prostej w walce o mistrzostwo?
- Romário przygotowuje się do meczu. Obiecał, że wystąpi w spotkaniu z Realem – tylko i aż tyle mówi na konferencji Johan Cruyff.
Wygłodniałym mediom musi to wystarczyć, ale nie wystarcza. Romário odmawia jakichkolwiek komentarzy. Po treningu nie jest w stanie uniknąć fotoreporterów. Opuszcza głowę, zasłania się.
- Proszę nie robić zdjęć.
Christo Stoiczkow, cały czas u jego boku, nie ma zamiaru bawić się w prośby. Bułgar rzuca się z pięściami na fotografa, który nawet pomimo tego nie od razu rezygnuje z dokumentowania sytuacji. Dopiero nokaut Stoiczkowa sprawia, że irytująca migawka przestaje błyskać.
Romário dotrzymał obietnicy. Zagrał w sobotnim Klasyku, który Barcelona wygrała 1:0 po golu Amora, jednak on sam zaliczył fatalny występ. W strefie mieszanej ma tylko jeden komentarz: jeśli jego ojciec nie odnajdzie się żywy, nie wystąpi w barwach Brazylii na mistrzostwach świata w USA. Teraz poprawia się nerwowo na kanapie. Christo nie pozwolił mu wrócić do siebie, są u niego, jak przez cały ostatni tydzień. Oglądają mecz Depor, ale Bułgar nie ma wątpliwości, że jego przyjaciel w najmniejszym stopniu nie jest w stanie skupić się na spotkaniu. Kiedy odzywa się dzwonek telefonu Romário przebiega dreszcz. Teraz każde połączenie to strach przed tym, co się usłyszy. Słuchawkę podnosi Stoiczkow, przez chwilę słucha a potem oddaje ją Romário.
Napastnik Barcelony w kilka godzin pakuje walizki i wsiada na pokład samolotu do Rio. Stoiczkow przekaże kibicom wiadomość, którą Brazylijczyk dla nich zostawił.
- Wrócę na mecz z Sevillą i zdobędę bramkę, żeby ustrzelić ich 30, tak jak wam obiecałem. Jestem teraz najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Tej nocy brazylijska policja uwolniła Edevaira da Souzę, uwięzionego w opuszczonych budynkach barrio Queimado. Romário znów dotrzymał obietnicy – wrócił na mecz z Sevillą i zdobył bramkę, zapewniając Barcelonie kolejne zwycięstwo, które przesądziło o mistrzostwie.
Suma wszystkich win
1995, Barcelona, Katalonia
- Romário może odejść kiedy zechce, nie zrobimy nic żeby go tu zatrzymać – oznajmia Johan Cruyff.
Geniuszowi wybaczyć można wiele, ale nie wszystko. Mimo ekscesów Romário i jego Brazylia sięgnęli po Puchar Świata na mundialu w USA. O Baixinho jest pierwszym mistrzem świata w barwach Barçy, ale nawet to nie jest w stanie przywrócić mu już zaufania trenera. Suma wszystkich win jest zbyt duża.
Z mistrzostw świata Romário wraca do klubu spóźniony. Być może zostałoby mu to wybaczone, gdy nie fakt, że w chwili, gdy jego koledzy wracają do Barcelony po mundialu i rozpoczynają treningi, z Brazylii napływają filmy i zdjęcia. Romário tańczący w klubie. Romário podczas towarzyskiego meczu. Karnawał, samba, zabawa, alkohol.
- Nie obawiasz, się, że w klubie nałożą na ciebie karę?
Wzrusza tylko ramionami.
- Zapłacę karę.
Jednak to nie jedyny grzech przeciwko barcelońskiej wierze, jaki ma na sumieniu. Wykroczenia nawarstwiały się od samego początku. Nocne eskapady i liczne spóźnienia na treningi, mimo że mieszka blisko stadionu. No właśnie, mieszka? Nigdy nie kupił w Barcelonie mieszkania, mimo że z klubem wiąże go trzyletni kontrakt. Rozbija się po hotelach – najpierw kwateruje w Princessa Sofia, potem przenosi do Sitges. Sprawia wrażenie jakby z góry nie planował zostawać na dłużej. Jest tu tylko przejazdem, oczaruje kibiców swoją magią i uda w dalszą drogę. Barcelona to tylko przystanek.
Czy można sobie wyobrazić bardziej gorzkie pożegnanie? Rok temu był królem, największym bohaterem manity przeciwko Realowi Madryt. A teraz, w tę styczniową noc to Królewscy pokonali Katalończyków 5:0. To ostatni mecz Romário jako zawodnika Barcelony. Fortuna tak łatwo może się odwrócić. Może dlatego nie warto zostawać na dłużej?
Szesnaście miesięcy. Dokładnie tyle Romário spędził w barwach Dumy Katalonii. Po rozstaniu z klubem uda się do Brazylii, ale La Liga przyjmie go jeszcze raz, gdy powróci tu w barwach Valencii. I ją też będzie kochać. W końcu kluby są jak kobiety.
Kompilacja wideo: NanoBarcelonistaa
Komentarze (41)
PS. Dla tych, którzy lubią czytać o historii a sami tego nie znaleźli: na górze strony w zakładce "Historia" jest poddział "Barcelona w sepii", gdzie można znaleźć wszystkie teksty z tej serii bez walki z wyszukiwarką :)
Lepszym partnerem dla Romario był Bebeto, mimo że poza boiskiem nie darzyli się sympatią to na boisku uzupełniali się.
Douglas dziękuję Ci, że będziesz również pisał swoją historie u Nas w Barcelonie.
Im nie przeszkadzał niesportowy tryb życia :-)
Ps.Powinnaś mieć zakaz publikowania tego typu artykułów,bo człowiek jak to czyta to myśli że wszystko inne to badziewie :P