Kilka dni temu Xavi Hernández w wywiadzie dla El País semanal podsumował ostatnie wydarzenia w swoim życiu prywatnym i zawodowym.
Hiszpania i Katalonia: „Poszedłem zagłosować 9 listopada, ponieważ uważam, że to ważny krok dla Katalonii. Prosiliśmy o legalne i oficjalne konsultacje i powinni nam na nie pozwolić. To tak proste, jakby zadzwonił do ciebie przyjaciel, który mówi, że źle się czuje, a ty odłożyłbyś słuchawkę. Tak dzieje się między Katalonią a Hiszpanią. Jesteśmy przyjaciółmi, tworzymy jeden kraj, ale wydaje się, że nalegają na odmawianie nam wszystkiego. To sprawa, którą rozwiązuje się przez dialog. Musieliśmy zagłosować i zostać usłyszanymi i zrozumianymi. Tylko tyle”.
Jego okrzyki ¡Viva España! (Niech żyje Hiszpania!): „Tak to czułem. Dobrze, być może wypiliśmy wcześniej kilka piw, ale chodziło mi również o futbol hiszpański i naszą reprezentację, która tyle nam dała”.
Jest innym piłkarzem: „Istnieje stereotyp piłkarza – analfabety i głupka, ale tak nie jest. Są też ludzie, którzy lubią się chwalić, tak jak wszędzie. Ja jestem naturalny, nie lubię się ukrywać”.
Złota Piłka: „Miałem szczęście osiągnąć więcej niż to, o czym marzyłem. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że znajdę się na podium Złotej Piłki. Jestem niezmiernie zadowolony z tego, co osiągnąłem. Zespołowo zdobyliśmy wszystko. To nie do pomyślenia. Jeśli powiedzieliby mi o tym w 2004 roku, kiedy tak krytykowano mnie w Barcelonie i w reprezentacji, nigdy bym w to nie uwierzył”.
Twoja kariera piłkarska dobiega końca? „Zostało mi mało gry w piłkę, to jasne. Czuję to po moim ciele, rekonwalescencja więcej mnie kosztuje, muszę dozować wysiłek. Nie mam iskry, aby grać co trzy dni. Czuję to”.
Przeżywasz to naturalnie czy z traumą? Przedkładasz inteligencję nad uczucia? „Człowiek stopniowo dojrzewa. Piłkarze robią to wcześniej. Na szczęście i poprzez ciosy, będąc nieustannie osądzanym. To jest życie. Podczas Mistrzostw Europy w 2012 roku powiedziałem do Vicente del Bosque: Zobacz, nie czerpię już z tego takiej radości, wolę odejść… Odpowiedział: Co ty gadasz, człowieku. Dopadła cię depresja? Ja: Nie, míster. Dużo nad tym myślałem. A on: Ale, na Boga, jesteś tu bardzo ważny… Później, po tym, co stało się w Brazylii… Gdybym wiedział, odszedłbym wcześniej. Ale prawda jest taka, że przeżyłem te dwa lata z wielkim entuzjazmem, choć wszystko wyszło na odwrót”.
Za pięć czy sześć lat być może będziemy rozmawiać o Barcelonie Xaviego tak jak rozmawialiśmy o Barcelonie Guardioli? „Nie wiem, człowieku, oby. Tym bardziej tutaj”.
Nowy Jork: „Latem byliśmy o krok. To Luis Enrique przekonał mnie do pozostania. Mówił jasno: Jeśli na to zasłużysz, będziesz grać. Tak jak przez całe życie, prawda? Był bardzo szczery”.
Pamiętasz sytuację, w której miałeś zastąpić Guardiolę? Teraz znajdujesz się po drugiej stronie. Kto ma, twoim zdaniem, szanse? „Było jasne, że on zostanie bohaterem. To trudne, ale to mnie uwarunkowało, jeśli chodzi o grę, starałem się być sobą, a inni postrzegali mnie jako nowego Guardiolę. Dążyłem do naturalności. Mówienie, kogo widzę jako zastępcę, byłoby z mojej strony wyniosłe. Spójrz na Barçę i tych, co mogą jeszcze pograć 10 lat: Busquetsa, Sergiego Sampera, Rafinhę…”.
Thiago wróci? „Sądzę, że to trudne. Jeśli odchodzisz, powrót jest trudny”.
Komentarze (597)