Na tę chwilę czekaliśmy wszyscy, nerwowo odliczając dni do pierwszego oficjalnego spotkania Barcelony. Mimo sennego początku i gry w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Javiera Mascherano, podopieczni Luisa Enrique pewnie pokonali Elche po golach Leo Messiego i wielkiej nadziej z La Masíi, Munira El Haddadiego.
Nowy sezon ligowy rozpoczęliśmy od wizyty i sprawdzenia stanu murawy Camp Nou przez czarnego kota. Na całe szczęście intruz nie przyniósł pecha podopiecznym Luisa Enrique, ale po kolei. Od pierwszej minuty mecz przebiegał zgodnie ze znanym scenariuszem. Goście bronili się bardzo głęboko, a Barcelona w ataku pozycyjnym za pomocą tysiąca podań szukała dziury w defensywie rywala. Przebłyski Messiego czy Munira, to było za mało, żeby przebić się przez szczelną obronę drużyny Frana Escriby. Na domiar złego Tytoń miał dużo szczęścia po strzałach Iniesty i młodego Munira, kiedy piłka zatrzymywała się na poprzeczce. Warto jednak pochwalić Barcelonę, że po wielu latach w końcu odkryła, iż można strzelać zza pola karnego.
W 42. minucie kapitalną indywidualną akcję przeprowadził od początku bardzo aktywny Leo Messi. Argentyńczyk nic sobie nie zrobił z obecności czterech obrońców Elche wokół siebie i precyzyjnym strzałem po ziemi w długi róg pokonał polskiego bramkarza. Niestety kilkadziesiąt sekund później wróciły stare koszmary, czyli fatalne błędy w defensywie. Niewytłumaczalny błąd popełnił Sergio Busquets, a Javier Mascherano sfaulował wychodzącego sam na sam z Claudio Bravo Rodriguesa. Argentyńczyk otrzymał zasłużoną czerwoną kartkę, a Barça do końca spotkania musiała radzić sobie w dziesiątkę.
Czerwona kartka nie zmieniła obrazu gry. Elche w dalszym ciągu skupiało się na defensywie. Taka postawa gości skończyła się szybki golem Barcelony na początku drugiej połowy. Piękne podanie z głębi pola Ivana Rakiticia sprytnym strzałem zewnętrzną częścią stopy wykorzystał Munir El Haddadi. Wychowanek Barçy po udanym presezonie po raz kolejny pokazał, że ma olbrzymi potencjał. Po podwyższeniu prowadzenia podopieczni Luisa Enrique kontrolowali przebieg spotkania, starając się nie dopuścić rywala pod bramkę Claudio Bravo. W 63. minucie Leo Messi po raz kolejny ośmieszył obrońców gości, ustalając wynik meczu na 3:0.
Przed spotkaniem pytań o nową Barcelonę po rewolucji było bardzo dużo, a jedno z najważniejszych brzmiało: czy Lucho przywróci blask z ery Pepa Guardioli?. Kiedy jednak przypomnimy sobie pierwsze mecze Dumy Katalonii pod wodzą obecnego trenera Bayernu Monachium, to zdamy sobie sprawę, że po początkach nie można wysnuwać daleko idących wniosków. Starcie z Elche również nie przyniosło odpowiedzi, jaką Barcelonę będziemy oglądać. Na wyróżnienie z całą pewnością zasłużyli Leo Messi czy Munir El Haddadi, który wykorzystał nieobecność Neymara i pokazał, jakim potencjałem jest obdarzony. Koniec końców Barça pewnie ograła Elche i może dopisać sobie pierwsze trzy punkty.
---
Komentarze (4743)
Zbyt dobrze gra...