Od kiedy Urugwajczyk Luis Suárez przyjechał w zeszły poniedziałek do Castelldefels, miał bardzo intensywny i zarazem dziwny tydzień. Dotkliwa sankcja nałożona przez FIFA z drastycznym ograniczeniem prawie wszystkich praw zawodowych uniemożliwiła mu oficjalną prezentację na Camp Nou przewidzianą na zeszłą środę.
Następnego dnia dyrektor sportowy FC Barcelony Andoni Zubizarreta zapewniał, że adwokaci klubowi zalecili im rozwagę i dyskrecję. Jednakże już tego samego popołudnia napastnik pojawił się w klubie, aby podpisać swój kontrakt za pozwoleniem międzynarodowej federacji oraz przejść testy medyczne.
Przez cały ten czas dom teściów Suáreza w Castelldefels przekształcił się w miejsce pielgrzymek fanów, którzy pragnęli zdobyć zdjęcie albo autograf piłkarza. Każdego dnia grupa ludzi, w większości młodzieży, oczekiwała na jego ruch.
On sam w oczekiwaniu na decyzję Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu (TAS) w sprawie skrócenia kary wyjedzie na parę dni ze stolicy Katalonii na wakacje. Póki Trybunał nie wypowie się publicznie w sprawie sankcji, Suárez będzie odpoczywał niedaleko Barcelony na wypadek, gdyby okazało się, że musi wrócić.
Fałszywa strona na Facebooku
Luis Suárez posłużył jako przynęta, aby odwiedzić fałszywą stronę na Facebooku imitującą wygląd strony FIFA. Na stronie tej proszono użytkowników, aby podpisywali się pod petycją w obronie zawodnika.
Komentarze (28)