Barcelona pokonała 3:2 Real Madryt w pierwszym Klasyku nowego sezonu. Wynik dwumeczu wciąż jest sprawą otwartą, szczególnie w obliczu rewanżu na Santiago Bernabéu.
„Superpuchar to najmniej ważne trofeum” – mówił przed meczem na Camp Nou José Mourinho. Vilanova odpowiedział, że „tytuł to tytuł”. Niezależnie od opinii szkoleniowców, piłkarze obu drużyn zostawili na boisku całe serce. Walka trwała od pierwszej do ostatniej minuty, a co najważniejsze – walka uczciwa, bez uciekania się do wymuszeń decyzji arbitra, symulowania czy chamskich przepychanek.
Obie drużyny rozpoczęły mecz spokojnie, bez huraganowych ataków. Gra toczyła się w środku pola, ale ani Barcelona, ani Real nie pokusiły się o żadną akcję. W 8. minucie ładnym podaniem z prawej strony boiska do Benzemy popisał się Cristiano Ronaldo, ale Francuza uprzedził Piqué. Minutę później Xabi Alonso bardzo brzydko wjechał wślizgiem w nogi Sergio Busquetsa, za co zobaczył żółty kartonik. Hiszpan od razu zdawał sobie sprawę z konsekwencji swojego czynu i zanim jeszcze sędzia przerwał grę przeprosił piłkarza Barcelony.
W 17. minucie miał miejsce pierwszy strzał na bramkę Realu, a oddał go… Gerard Piqué. Środkowy obrońca uderzył z 25 metrów, ale piłka po strzale Hiszpana poszybowała kilka metrów obok bramki. Chwilę później kapitalną okazję miał Leo Messi. Z prawego skrzydła dośrodkował Dani Alves, a niepilnowany Argentyńczyk przyjął sobie piłkę w polu karnym i uderzył z miejsca. Z perspektywy telewidza wydawało się, że piłka zmierza do bramki, ta jednak minęła świątynię Casillasa.
Po pierwszym kwadransie gry inicjatywę przejęli gospodarze, którzy całkowicie zdominowali pole gry. Mecz toczył się niemal wyłącznie na połowie Realu, który ograniczał się do rzadkich kontrataków. W 29. minucie Xavi zagrał do Messiego, ten zabrał się z piłką i przebiegł wzdłuż pola karnego, ale jego strzał był niecelny. Dwie minuty później jedną z nielicznych okazji w pierwszej części gry miał Real. Podanie z głębi pola otrzymał Benzema, przepchnął w siłowym pojedynku Adriano, ale dośrodkowanie w pole karne zostało zablokowane przez Mascherano.
Odpowiedź nadeszła szybko, bo już po 120 sekundach, ale mocną bombę Pedro zza pola karnego obronił Casillas. Chwilę przed przerwą Xavi otrzymał kapitalne podanie z głębi pola i przyjęciem zwiódł Albiola, któremu nie pozostało nic więcej jak tylko faulować piłkarza Barcelony. Gracz Realu nie został w tym momencie ukarany przez Carlosa Closa Gómeza chociaż powinien, ponieważ cała sytuacja miała miejsce niecałe 20 metrów przed bramką Casillasa. Chwilę później żółty kartonik zobaczył Arbeloa, a jeszcze przed przerwą taki sam los spotkał Mascherano za faul na Coentrão.
Druga połowa rozpoczęła się podobnie jak pierwsza, chociaż emocje przyszły dużo szybciej. Początkowo piłkarze grali nieco zachowawczo, ale spektakl zaczął się już od 54. minuty. Najpierw w polu karnym Realu faulowany przez Arbeloę był Alexis, ale gwizdek sędziego milczał. Kilkanaście sekund później goście zdobyli gola. Rzut rożny wykonywał Özil, a Busquets nie zdołał upilnować Cristiano Ronaldo, który mocnym strzałem głową nie dał szans Valdésowi.
Futbol nie jest sprawiedliwy – mógł pomyśleć obserwator meczu. Nie dość, że Barcelona miała dużą przewagę i należał się jej rzut karny, prowadzenie objął madrycki Real. Barça nie zraziła się tym faktem i z jeszcze większym impetem atakowała, co przyniosło efekt już minutę po golu Cristiano. Mascherano zagrał długą piłkę do Pedro, który świetnie zgasił futbolówkę i mocnym strzałem w długi róg pokonał Casillasa. Tu dochodzimy do drugiej kontrowersji, bowiem wydaje się, że urodzony na Wyspach Kanaryjskich gracz był na minimalnym spalonym, tak więc gol nie powinien zostać uznany.
Po tych bramkach mecz wyrównał się. Barcelona nie miała już tak znaczącej przewagi, a coraz groźniejsze akcje przeprowadzał Real. W 65. minucie wprowadzony na plac gry Higuaín świetnie zgasił piłkę na klatkę piersiową, ale jego mocne uderzenie zostało zablokowane wślizgiem.
Spotkanie, mimo narastającego zmęczenia, stało się jeszcze szybsze. W 69. minucie rozgrywający świetne zawody Iniesta wbiegł z piłką w pole karne i minął Ramosa, po czym jak długi padł na murawę. Sędzia nie miał wątpliwości i wskazał na jedenasty metr. Jak pokazały powtórki, miał absolutną rację, ponieważ obrońca Realu nie trafił w piłkę, a w nogi najlepszego piłkarza EURO 2012. Rzut karny pewnie na bramkę zamienił Leo Messi.
Po drugiej bramce dla Barcelony Tito chciał wzmocnić jeszcze siłę rażenia i w miejsce grającego bardzo słabe zawody Alexisa wprowadził Cristiana Tello. Dwie minut później to goście mogli jednak wyrównać. Kapitalne podanie otrzymał Özil, ale były piłkarz Werderu Brema tak nieporadnie zgasił piłkę, że padła ona łupem obrońców Barcelony.
Bramka Barçy na 3:1 była popisem geniuszu Andrésa Iniesty, któremu w tym przypadku można przypisać więcej niż połowę gola. Hiszpan otrzymał piłkę w okolicach środka boiska, pobiegł z nią w kierunku bramki Realu, minął Albiola i Khedirę, po czym jak na tacy wystawił futbolówkę Xaviemu. Ten nie miał problemów z pokonaniem Casillasa, zdobywając trzeciego gola dla swojego zespołu. Pięć minut po strzelonej bramce Xavi ustąpił miejsca Fábregasowi, dla którego był to 50. występ w bordowo-granatowych barwach.
I wreszcie nadeszła ta przeklęta 85. minuta. Po kapitalnej akcji Iniesta zagrał piłkę do Messiego, który w niemal stuprocentowej sytuacji przegrał pojedynek sam na sam z Casillasem. Niefrasobliwość Messiego zemściła się już po kilkunastu sekundach. Groźną kontrę gości przerwał co prawda Adriano, który podał do Víctora Valdésa, ale rezerwowy bramkarz reprezentacji Hiszpanii chciał chyba nieco podryblować. Sztuka ta nie udała mu się we własnym polu karnym i Valdés stracił piłkę na rzecz Di Maríi, który z kilku metrów spokojnie umieścił ją w pustej bramce.
Jak się później okazało, była to ostatnia emocjonująca sytuacja meczu. Barcelona, chociaż wygrała 3:2, może czuć pewien niedosyt. Gdy rywal był już na kolanach, gdy do wyniku 4:1 brakowało tak niewiele, praktycznie z niczego Real zdobył gola na 3:2. Niefrasobliwość, bezmyślność i głupota Valdésa sprawiły, że wynik dwumeczu wciąż jest sprawą otwartą i wszystko rozstrzygnie się za sześć dni w Madrycie.
Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt tego spotkania. Trzeba zaznaczyć, że pomimo ostrej walki z obu stron, piłkarze darzyli się dużym szacunkiem. Nie było chamskich zagrań ani prowokacji. Owszem, zdarzały się mniej lub bardziej brzydkie faule, po których jednak zawodnicy przepraszali się nawzajem. Oby ta atmosfera utrzymała się w kolejnym i wszystkich innych Klasykach.
Graczem meczu spokojnie może zostać uznany Andrés Iniesta. Urodzony we Fuentealbilli piłkarz był motorem napędowym niemal każdej akcji Barcelony i miał swój udział przy dwóch bramkach. Iniesta jest w kapitalnej formie i to na niego obrońcy Realu będą musieli zwrócić największą uwagę podczas rewanżu w stolicy Hiszpanii.
FC Barcelona - Real Madryt 3:2
Bramki: 56’ Pedro, 69’ Messi, 77’ Xavi – 54’ C. Ronaldo, 85’ Di María.
Żółte kartki: Mascherano – Alonso, Arbeloa, Albiol.
FC Barcelona: Valdés; Alves, Piqué, Mascherano, Adriano; Busquets, Xavi (83’ Cesc), Iniesta; Pedro (87’ Alba), Alexis (72’ Tello) i Messi.
Real Madryt: Casillas, Arbeloa, Ramos, Albiol, Coentrao; Xabi Alonso, Khedira; Callejón (66’ Di María), Özil (82’ Marcelo), Cristiano; Benzema (61’ Higuaín).
Statystyki
3 | Gole | 2 |
16 (6) | Strzały (celne) | 7 (2) |
13 | Faule | 13 |
7 | Rzuty rożne | 7 |
4 | Spalone | 2 |
70% | Posiadanie piłki | 30% |
1 | Żółte kartki | 3 |
Komentarze (1703)