FC Barcelona pokonała Crvenę Zvezdę 5:2, wskakując na miejsce dające bezpośredni awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów. Co zapamiętamy z zimnego, listopadowego wieczoru w Belgradzie?
1. Jules Koundé mocny nie tylko z tyłu
Choć Francuz wydaje się mieć niespożyte siły, to odpoczynek w derbowym starciu z Espanyolem wywarł na niego pozytywny wpływ. Dziś mądrze włączał się do akcji ofensywnych, wspierając Lamine Yamala, a ukoronowaniem jego występu były aż trzy asysty. Koundé najpierw znalazł Roberta Lewandowskiego zagraniem wzdłuż linii bramkowej, a chwilę później przytomnie dostrzegł Raphinhę przed polem karnym. Później dołożył jeszcze dogranie do Fermína, kompletując hat-trick asyst. Długoletnie problemy Barçy na prawej obronie wydają się wreszcie zakończone
2. Indywidualna jakość to niemal gwarancja bramek
Chyba nikt kto oglądał dzisiejszy mecz nie powiedziałby, że Barcelona zagrała na 100% swoich możliwości. A jednak podopieczni Hansiego Flicka nie mieli wielkiego problemu z wbiciem rywalom aż 5 bramek – a przecież mogło być ich nawet więcej. Barça jest na tyle pewna swoich umiejętności, że doskonale zdaje sobie sprawę, że wystarczy przyspieszyć na kilka(naście) minut, a przeciwnicy najpewniej nie dotrzymają jej kroku. Jasne, można powiedzieć, że to „tylko” Crvena Zvezda, ale po ostatnich latach w Europie, każde wyjazdowe zwycięstwo należy doceniać.
3. Pierwszy celny strzał rywala = gol
Dzisiejszy mecz był niestety dość typowym dla Iñakiego Peñi występem: najpierw musiał wyjmować piłkę z siatki po uderzeniu z pozycji spalonej, a później został pokonany pierwszym legalnym celnym strzałem. Ostatecznie Serbowie zdobyli jeszcze jedną bramkę. Bramkarz, który dzisiejszy mecz kończył jako kapitan Barçy w dalszym ciągu nie przekonuje w pełni, choć na plus można mu zapisać coraz odważniejsze wyjścia przed własne pole karne.
4. W oczekiwaniu na jubileusz Lewandowskiego
Cristiano Ronaldo. Lionel Messi. Robert Lewandowski. Wkrótce zaszczytne grono piłkarzy mających co najmniej sto bramek w najbardziej elitarnych rozgrywkach piłkarskich będzie liczyło nie dwóch, a trzech piłkarzy. Polak mógł do niego dołączyć już dzisiaj, ale co się odwlecze, to nie uciecze. To kolejne wielkie osiągnięcie, które Lewandowski będzie mógł zapisać na swoim koncie.
5. Raphinha śrubuje liczby
Śmierć. Podatki. Gol lub asysta Raphinhi. Powoli do listy rzeczy pewnych w życiu można dopisać wpisanie się Brazylijczyka do protokołu meczowego. Dziś dwukrotnie popisał się chirurgiczną precyzją: najpierw dogrywając do Iñigo Martíneza, a później samemu umieszczając piłkę tuż przy słupku przy uderzeniu zza pola karnego. Jest dopiero początek listopada, a Raphinha bije kolejne rekordy zarówno jeżeli chodzi o liczbę bramek, jak i asyst.
Komentarze (16)