Johan Cruyff to autorytet niepodważalny dla każdego kibica Barcelony. Wybitny piłkarz, który wyniósł Barçę na szczyt i jeszcze lepszy trener, który ukształtował filozofię klubu i na kolejny wiek wyznaczył kierunek jego rozwoju. A jednak wiele rad wybitnego szkoleniowca zostało zignorowanych, zwykle z niekorzyścią dla Blaugrany. Przyjrzyjmy się dzisiaj jednej z takich sytuacji.
Był rok 2014, kiedy legenda Barcelona podczas wywiadu z mediami poruszyła temat Toniego Kroosa. Tego lata niemiecki pomocnik zdecydował się opuścić Bayern Monachium, żeby poszukać nowych wyzwań poza granicami ojczyzny. Na horyzoncie pojawiła się opcja podpisania kontraktu z FC Barceloną, gdzie miałby zastąpić powoli gasnącą gwiazdę Xaviego Hernándeza. Ostatecznie, jego kandydatura została odrzucona na rzecz Ivana Rakiticia, co otworzyło drzwi dla Realu Madryt, który ostatecznie pozyskał usługi Niemca. Cruyff podczas wywiadu nie mógł nadziwić się tej decyzji. "Nie rozumiem, dlaczego nie ma go w Barcelonie. Nie rozmawiałem z nim, ale znam jego uczucia do klubu. On chciał tu grać." Wypowiedź została odebrana jako cios w dyrekcję sportową, na której czele stał wówczas Sandro Rosell.
Słowa wypowiedziane przez być może największego wizjonera w historii futbolu nabierają dzisiaj mocy. Kroos w 2024 roku w wieku 34 lat przeżywa w Realu drugą młodość, wciąż gra na najwyższym poziomie, a ostatnio na poziomie półfinału Ligi Mistrzów błyszczał na tle byłych kolegów z Bayernu. Oczywiście transferu Rakiticia nie można zaliczyć do nietrafionych. Chorwat przyczynił się do wygrania trypletu, strzelił gola w finale Ligi Mistrzów, ale jego zastój w ostatnich latach kontraktu stał się problemem dla klubu, który pozbył się go, oddając pomocnika do Sevilli za symboliczne 1,5 miliona euro plus zmienne. Chorwata nie można ganić za jego grę w Barçy, ale nie był nigdy zawodnikiem pokroju Kroosa, którego Real pozyskał za 25 milionów, a który pasował jak ulał do stylu gry Katalończyków. Dzisiaj niemiecki pomocnik ma na koncie m.in. pięć zwycięstw w Lidze Mistrzów, cztery tytuły ligowe, trzy Superpuchary Hiszpanii, a Barcelona może mieć poczucie żalu z powodu zignorowania słów człowieka, który dał jej tożsamość.
Komentarze (11)
Błędy transferowe były, są i będą lecz to trenerzy wiedzą i widzą kto się jak przykłada.
Nie mówię, że Rakieta, był błędem bo był genialny w topie, lecz później grało już tylko "nazwisko".
Tak to właśnie jest z tym frajerskim, kolesiowskim barcelońskim podejściem.
Klepanie po pupce, ochy, achy i zachwyty nad tragiczną boiskową postawą.
Nie odbuduje się zawodników, którzy tego nie czują, lub siedzą tylko dla kasy.
O ile Hazard, Bale doskonale poznali twardość foteli na trybunach za słabą postawę, tak u nas Xavi, z uporem maniaka próbuje wmówić się kibicom, że Ferran, Oriol czy Felix, to udane posunięcia.
Nie, nie i jeszcze raz nie. Bo to że grałeś w City, kosztowałeś 60 baniek nie ukryje Twojej beznadziejności.
Bo był w Barcie chłopak z ligi chińskiej, który otarł się też o eŁkaes, lecz zaangażowaniem i postawą pokazał, że zasłużył na noszenie barcelońskiej koszulki.
Gdy dziś widzę wejście na podmęczoną Gironę Oriola z Felixem, to się zastanawiam po co dawać minuty zawodnikom bez ambicji?
Dla zasady, w myśl idei, czy z braku pomysłu, lub braku trenerskich jaj?
W Barcie zawsze będą święte krowy, bo pomimo odejścia amigosów Leo, temat głaskania się po pleckach między obecnym trenerem a kapitanem nie upada.
Ba nawet zaowocował nowymi kontraktami.
Smutne.