João Cancelo oblał kluczowy test

Dariusz Maruszczak

22 kwietnia 2024, 10:40

52 komentarze

Fot. Getty Images

Mecz z Realem Madryt miał być ważnym testem dla João Cancelo w kontekście pozostania w klubie. Portugalczyk oblał go w najgorszy możliwy sposób, zawalając dwa gole i pokazując, że nie może być rozpatrywany jako podstawowy defensor Barcelony w następnym sezonie.

Dla Cancelo kwiecień okazał się kluczowym sprawdzianem co do jego przydatności w klubie. Pierwszym testem był dwumecz z PSG. Gdyby nie Ronald Araujo, to właśnie boczny obrońca mógłby być śmiało wskazywany jako główny winowajca odpadnięcia z rozgrywek, przez jego występ na Montjuïc. Cancelo nie pokrył Ousmane’a Dembélé przy zagraniu z przeciwległej flanki przy golu wyrównującym na 1:1. Co więcej, 29-latek faulował Francuza kwadrans po rozpoczęciu drugiej połowy, co dało PSG prowadzenie 3:1, a od tego momentu to Barça musiała odrabiać straty. Kto wie, jak potoczyłyby się losy rywalizacji, gdyby Cancelo tak szybko po czerwonej kartce (11 minut) i po wznowieniu gry (16 minut) nie popełnił dwóch dużych błędów. Być może Barcelona w jakiś sposób umocniłaby swoją obronę, a rywale nie dostawali wiatru w żagle.

Dlatego starcie z Realem miało dać odpowiedź co do wartości Cancelo w najważniejszych meczach. I dało. Cancelo znów zawalił po całości. W całkowicie niezrozumiały sposób zachował się przy szarży Lucasa Vázqueza, gdy wydawało się, że ma już piłkę pod kontrolą. W efekcie piłkarz Realu mógł później wywalczyć rzut karny. Gra Cancelo spowodowała, że taki gracz jak Lucas był typowany do nagrody dla MVP Klasyku. Z kolei w drugiej połowie zaliczył identyczne zaćmienie umysłu, jak przy wspomnianym trafieniu Dembélé. Kompletnie nie brał pod uwagę, że ktoś może mu wyskoczyć z boku boiska. Cancelo znów podciął skrzydła drużynie w bardzo ważnych momentach - odpowiednio 12 i 4 minuty po wyjściu na prowadzenie. Warto zobaczyć, jak przesuwa się cała struktura obrony Barcelony (zwłaszcza na pierwszym ujęciu ze spotkania z PSG), podczas gdy Cancelo jest o tempo spóźniony z reakcją. 

twitter.com/marc98martinez/status/1782159954746519565

twitter.com/ewan10i/status/1782128565149958236

Barcelona nie może sobie pozwolić, żeby mieć w swojej defensywie taką bombę z opóźnionym zapłonem. Zwłaszcza że Cancelo nawet w spotkaniach z niżej notowanymi rywalami potrafił mylić się w obronie. Często nadrabiał w ataku, ale jeśli Barça ma dążyć do rywalizacji w tych najtrudniejszych pojedynkach, nie może mieć w linii gracza zdolnego zawalić wysiłek całej drużyny w tak prosty sposób. To, że sezon Barcelony kończy się w kwietniu, to spora zasługa Cancelo, więc wydawanie na niego jakichkolwiek pieniędzy, zwłaszcza biorąc pod uwagę problemy finansowe klubu i wiek zawodnika, jest całkowicie pozbawione sensu.

Są inne opcje

Tym bardziej, że Barça ma już na lewej obronie młodego wychowanka. Alejandro Balde miał nieudany sezon przed kontuzją, to trzeba powiedzieć wprost, ale nawet w najgorszej formie nie prezentował tak fatalnych błędów w obronie. A przecież w kampanii 2022/2023 spisywał się znakomicie i był zdecydowanie solidniejszym graczem niż Cancelo w obecnych rozgrywkach. Barcelona powinna liczyć, że tym razem w lecie Balde będzie mógł na spokojnie przygotować się do sezonu i nawiąże do udanych występów sprzed roku.

Problemem Cancelo jest też to, że Jules Koundé znakomicie spisuje się na prawej stronie defensywy. Francuz wyrasta w ostatnich tygodniach na jednego z najsolidniejszych graczy Barcelony, którym można zarzucić najmniej. To również dzięki postawie Koundé Barça zaliczała ostatnio mecze z czystym kontem. Ponadto 25-latek dał też radę w rywalizacji z Kylianem Mbappe i Viníciusem. Dlatego to właśnie on w pierwszej kolejności powinien być brany na prawą obronę. Tym bardziej, że Barça ma słabiuteńki środek pola w destrukcji, więc musi mieć solidnych defensorów. Ten sezon dobitnie pokazał, że ofensywnie usposobione obie flanki w defensywie nie mają racji bytu w Barcelonie.

Biorąc pod uwagę te wszystkie czynniki, stawianie na Cancelo kosztem perspektyw Balde czy solidności Koundé jest bezzasadne. Podobnie jak wydawanie pieniędzy na rezerwowego, którym w takiej sytuacji 29-latek musiałby zostać. Zwłaszcza gdy ma się Hectora Forta, który też pokazał inklinacje do gry na obu flankach i spokojnie mógłby zastępować podstawowych zawodników. Oczywiście 17-latek musi się jeszcze rozwinąć, żeby być piłkarzem najwyższego poziomu, ale trudno sobie wyobrazić, żeby miał popełniać tak elementarne dla bocznego defensora błędy jak te Cancelo.

Dobry... skrzydłowy?

Do tej pory było o oczywistościach. Teraz może będzie bardziej kontrowersyjnie, zwłaszcza w świetle ostatnich dwóch meczów. Wciąż uważam bowiem Cancelo za naprawdę dobrego piłkarza i nawet ostatnie katastrofy nie powinny przyklejać do niego łatki kompletnego beztalencia. W końcu wiele razy w tym sezonie chwaliliśmy jego determinację, zdolności techniczne czy wygrywanie pojedynków. Cancelo rzeczywiście pomagał Barcelonie, a być może, gdyby nie jego postawa w pojedynku z Porto, słabiutka w tamtym okresie Barça może nawet znów odpadłaby w fazie grupowej Ligi Mistrzów.

Problem w tym, że on nie może być podstawowym defensorem w klubie grającym na najwyższym poziomie, nie może być tą ostatnią instancją. Jego braki są w zakresie gry w destrukcji zdecydowanie zbyt duże. Celne wydają się w tym kontekście komentarze po El Clásico byłych holenderskich piłkarzy. „To szaleństwo, że Cancelo w wieku 29 lat nadal powtarza swoje błędy” – powiedział Marco van Basten. „Teraz wiem, dlaczego Pep nie lubił Cancelo. Ten facet gra swój futbol i myśli, że liczy się tylko to, co robisz z piłką. Do cholery, jesteś obrońcą!”.

Rzecz tkwi właśnie w tym, że Cancelo pod względem profilu i umiejętności nie jest defensorem, nawet jeśli w swoich klubach zazwyczaj był ustawiany w tej roli (często jako wahadłowy), aby wzmocnić potencjał ofensywny. Mógłby być za to skrzydłowym. Rzecz w tym, że na ten moment nic nie wskazuje na to, by Raphinha i Lamine Yamal zasługiwali na utratę miejsca w składzie.

Na plus Cancelo trzeba oddać, że nie robił problemów pozaboiskowych, o co często się obawiano przed sprowadzeniem tego zawodnika, ale raczej trudno zakładać, żeby satysfakcjonowała go rola „zwariowanego Sergiego Roberto”, który byłby zapchajdziurą na czterech, może nawet pięciu pozycjach. Z perspektywy klubu nie byłaby to wcale zła perspektywa, gdyby można było wypożyczyć Portugalczyka i mieć go w zapasie jako ofensywną opcję z ławki, ale wydawanie na niego pieniędzy, przy takich problemach klubu, straciło sens po najważniejszych meczach sezonu.

REKLAMA

Poleć artykuł

Aby dodawać komentarze, musisz być zalogowany.

A jeszcze 3 miesiące temu większość się nad nim spuszczała pisząc jaki to wielki piłkarz, najlepszy boczny od czasów Alvesa itp... Raz ma lepszą raz gorszą formę jak każdy inny w tej pseudo-ekipie, Araujo też popełnia błędy w dużych meczach, czerwo z PSG to nie przypadek.
« Powrót do wszystkich komentarzy