Dużym problemem Barcelony w tym sezonie były kontuzje istotnych zawodników w ważnych momentach sezonu. Śmiem twierdzić, że był to jeden z kluczowych powodów, przez których losy katalońskiej drużyny w europejskich pucharach ostatecznie potoczyły się tak, a nie inaczej. Rozgrywki pokazały, że ławka Blaugrany jest jednak zbyt krótka i trzeba ją wzmocnić, zwłaszcza że niektórzy gracze nie sprawdzili się nawet w roli rezerwowych.
Gdy krytykujemy Xaviego i jego zespół, nie możemy abstrahować od sytuacji zdrowotnej w ekipie. Owszem, w ostatnich 12 miesiącach gra drużyny miała różne negatywne aspekty, były błędy i niedoróbki, ale warunki pracy trenera też nie były komfortowe. Większość kluczowych graczy wypadała na krótsze czy dłuższe okresy. Lidera defensywy Ronalda Araujo brakowało od połowy września aż do stycznia bieżącego roku. Z kolei Andreas Christensen, który stworzył świetny duet stoperów z Urugwajczykiem, przegapił 15 spotkań, blisko 1/3 sezonu. Dodatkowo w kluczowym okresie października i listopada, gdy nie było tej dwójki, Jules Koundé wypadł na parę meczów. Możemy też wspomnieć o kilku problemach mięśniowych Sergiego Roberto, który może nie jest kluczowym piłkarzem, ale jego absencja ograniczała pole manewru Xaviemu, zwłaszcza w kontekście braków na prawej obronie. Defensywa miała więc zwłaszcza w pierwszej części zmagań dużo osłabień, co na pewno nie mogło pomóc w stabilizacji zespołu w warunkach walki na kilku frontach.
Również inne formacje były osłabiane w trakcie sezonu, choć dla odmiany głównie w drugiej jego części. Pedri nie grał dwa miesiące od połowy lutego do końcówki kwietnia. Co gorsza, w podobnym okresie kilka meczów stracił Frenkie de Jong, więc druga linia była w zasadzie zdemontowana, a problemy z kontrolą gry stały się bardzo odczuwalne. Wpłynęło to na możliwości ofensywne Barcelony i jej siłę ognia, także po kontuzji Ousmane’a Dembélé, który wypadł na trzy miesiące. Były też drobniejsze urazy, jak np. ten Roberta Lewandowskiego, który kosztował go absencję w pierwszym spotkaniu z Realem Madryt w półfinale Pucharu Króla. Zatem każda formacja w różnych momentach sezonu była narażona na duże braki, z wyjątkiem bramki. Tego nie można pominąć przy analizie rozgrywek.
Once de gala tylko na papierze
Barcelona w tym sezonie przegrała lub zremisowała 14 spotkań. Wiecie, w ilu z nich Xavi miał w kadrze meczowej wszystkich piłkarzy ze swojej once de gala (do której w zasadzie można dodać Raphinhę)? W dwóch. Miało to miejsce w starciach z Espanyolem (1:1) i Bayernem (0:2), w którym Barça grała naprawdę dobrze i spokojnie mogła ograć Bawarczyków. A i nawet w tych pojedynkach Xavi dokonał pewnych zmian, więc nie wszyscy jego faworyci ostatecznie znaleźli się na murawie. Javier Miguel z dziennika AS podaje, że Barcelona w ani jednym meczu tego sezonu LaLigi, Ligi Mistrzów czy Ligi Europy nie grała jedenastką złożoną jednocześnie z Ter Stegena, Koundé, Araujo, Christensena, Balde, Busquetsa, De Jonga, Pedriego, Gaviego, Dembélé i Lewandowskiego. Świadczy to o skali trudności kadrowych ekipy.
Na Ligę Mistrzów bez defensywy
Absencje dało się odczuć zwłaszcza w Lidze Mistrzów. Akurat w pierwszym starciu z Bayernem, dobrym w wykonaniu Barcelony, z podstawowych w tym sezonie zawodników decyzją Xaviego nie zagrał tylko Alejandro Balde, a zamiast niego wystąpił Marcos Alonso. Był to brzemienny w skutkach ruch, ponieważ to właśnie weteran nie pokrył rywala przy pierwszym golu dla Bawarczyków. Barça pokazała jednak wtedy, że w swoim mocnym zestawieniu potrafi stawić czoła europejskiemu potentatowi, zwłaszcza że w wyjściowej jedenastce nie było też Frenkiego de Jonga, a sędzia nie odgwizdał rzutu karnego po faulu na Dembélé.
2. kolejka fazy grupowej LM: Bayern - Barcelona 2:0
Później jednak kluczową rolę odegrały urazy. W dwumeczu z Interem brakowało już kontuzjowanych Ronalda Araujo i Julesa Koundé. W dodatku na drugie spotkanie (3:3) wypadł też Christensen, więc linię defensywy tworzyli Marcos Alonso, Gerard Piqué, Eric García i Sergi Roberto. Perspektywa czasu i awans Nerazzurrich do finału LM jasno pokazują nam poziom trudności, z jakimi zmagała się Barcelona bez podstawowych defensorów. Te braki w obronie okazały się decydujące, ponieważ mimo strzelenia trzech goli Barça nie zdołała wygrać, co ustawiło sytuację w fazie grupowej.
3. kolejka fazy grupowej LM: Inter - Barcelona 1:0
4. kolejka fazy grupowej LM: Barcelona - Inter 3:3
W kolejnym spotkaniu z Bayernem dalej brakowało stabilizacji w defensywie ze względu na absencje Araujo i Christensena. Barça odpadła z Ligi Mistrzów, a my przez kolejne miesiące zadawaliśmy sobie pytanie, co by było, gdyby defensywa nie była tak przetrzebiona. Tylko w jednym z omawianych meczów LM zagrało choć trzech podstawowych obrońców (z grona Koundé, Araujo, Christensen, Balde). Warto też zwrócić uwagę, że w wyjściowym zestawieniu zazwyczaj brakowało miejsca dla De Jonga.
5. kolejka fazy grupowej LM: Barcelona - Bayern 0:3
Problemy w ataku i w pomocy
Niestety także w Lidze Europy absencje dały o sobie znać. W pierwszym pojedynku z Manchesterem United brakowało zawieszonego za kartki Sergio Busquetsa, nie było Ousmane’a Dembélé, a Pedri przedwcześnie musiał opuścić boisko z powodu urazu. W dodatku Xavi znów trochę namieszał w obronie, sadzając na ławce Alejandro Balde i Andreasa Christensena i wpuszczając do gry Marcosa Alonso oraz Jordiego Albę. Busquets wrócił na rewanż na Old Trafford, ale oprócz Kanaryjczyka nie było też zawieszonego Gaviego, a ostatecznie Barça przegrała i pożegnała się z europejskimi pucharami. Tym razem sytuacja w obronie była lepsza, ale zabrakło nie tylko kreowania gry z drugiej linii (w rewanżu w wyjściowym składzie znaleźli się Sergi Roberto i Kessie), ale i siły ognia w ataku w związku z absencją Dembélé.
1. mecz 1/16 finału Ligi Europy: Barcelona - Manchester United 2:2
2. mecz 1/16 finału Ligi Europy: Manchester United - Barcelona 2:1
Krajowe trudności
Jeżeli chodzi o ligę, Barcelona straciła punkty już w pierwszej kolejce, gdy zremisowała z Rayo 0:0. Był to jednak początek zespołu w nowym kształcie, a Koundé nie był jeszcze zarejestrowany. Na porażkę z Realem Madryt (1:3) musiały wpłynąć absencje Araujo i Christensena. Urugwajczyk nie był jeszcze w pełni gotów nawet na derby z Espanyolem (1:1) na zakończenie roku, więc całe to szalone starcie, którego Mateu Lahoz kompletnie nie kontrolował, przesiedział na ławce. Z kolei brak Pedriego, Dembélé i De Jonga był problemem przy stratach punktów w drugiej połowie sezonu. Absencje nie powstrzymały jednak pędu Barcelony po mistrzostwo, także ze względu na to, że o losach tytułu decyduje większa liczba spotkań i braki kadrowe w pojedynczych konfrontacjach nie muszą być aż tak odczuwalne, zwłaszcza że poziom trudności jest jednak niższy.
9. kolejka LaLigi: Real Madryt - Barcelona 3:1
Szczególne problemy kadrowe były w konfrontacji z Realem Madryt w drugim spotkaniu półfinału Pucharu Króla. Barcelonie brakowało piłkarzy we wszystkich formacjach – Christensena, Pedriego, De Jonga i Dembélé. Czterech kluczowych zawodników. A mimo to wszystko układało się dla niej raczej pozytywnie aż do szczęśliwej bramki Viníciusa w doliczonym czasie gry pierwszej połowy. Potem Barça się posypała i w tym osłabionym składzie nie zdołała przeciwstawić się Los Blancos grającym w niemal najsilniejszym możliwym zestawieniu.
2. mecz 1/2 finału Pucharu Króla: Barcelona - Real Madryt 0:4
Uwolnić potencjał
Nie chodzi o to, żeby usprawiedliwiać się absencjami, bo te zdarzają się w każdym zespole i nie da się ich całkowicie wyeliminować, zwłaszcza że problemy były różne ze względu na formę podstawowych graczy i niektóre błędne decyzje Xaviego. Rzecz w tym, że tych kontuzji było zbyt wiele i w zbyt ważnych momentach, a w takiej sytuacji, czasem bez 2-3 czołowych zawodników drużyny, przeciwstawienie się rywalom mogącym postawić na swoich najlepszych graczy może być naprawdę trudne. Rekordowe osiągnięcia Barcelony w LaLidze na poziomie defensywnym pokazują, że w zespole drzemie większy potencjał do stabilizacji gry w obronie także na innych frontach. A przecież nie mówimy tylko o jakości meczów z Valladolidami tego świata, ale też z Realem Madryt - półfinalistą LM. Do uwolnienia pełnej mocy Blaugrany potrzebne jest jednak to, żeby kluczowi gracze nie wypadali z gry z regularnością nakładania nowych podatków przez ustawodawcę, a rezerwowi wnosili odpowiednią jakość i nie obniżali drastycznie poziomu.
Porównajmy sobie też jedenastki z najważniejszych wygranych meczów tego sezonu. Co je łączy? Przede wszystkim to, że w każdej z nich jest co najmniej trzech podstawowych obrońców, a tylko w dwóch Marcos Alonso zastępuje czwartego defensora. Mamy też duet Frenkie de Jong i Pedri/Gavi. Jeśli taka konfiguracja pojawia się na boisku, Barcelona niemal zawsze wygrywa - straciła punkty tylko w starciu z Rayo (1:2).
16. kolejka LaLigi: Atlético - Barcelona 0:1
Finał Superpucharu Hiszpanii: Real Madryt - Barcelona 1:3
1/4 finału Pucharu Króla: Barcelona - Real Sociedad 1:0
1. mecz 1/2 finału Pucharu Króla: Real Madryt - Barcelona 0:1
26. kolejka LaLigi: Barcelona - Real Madryt 2:1
30. kolejka LaLigi: Barcelona - Atlético 1:0
Rezerwowi nie dojeżdżali
Fakty bowiem wyglądają tak, że rezerwowi generalnie nie byli na odpowiednim poziomie. Z definicji piłkarz wchodzący z ławki jest słabszy od podstawowego gracza, ale odnoszę wrażenie, że można, a wręcz trzeba liczyć na więcej w kontekście zawodników rotacyjnych. Marcos Alonso miewał swoje dobre momenty, jak pierwszy mecz półfinału Pucharu Króla, ale nie zapewnia zespołowi wymaganej stabilizacji w defensywie. Podobnie Eric García, który w niektórych starciach ligowych robił dobre wrażenie, ale poważniejsze wyzwania obnażyły jego braki. W drugiej linii Franck Kessie nie potrafił być ani destrukturem, ani kreatorem, a gdyby nie ważna rola bramkowa w dwóch Klasykach, w skali ogólnej nie wyszedłby poza, w najlepszym wypadku, przeciętność. Od zawodnika grającego 40 meczów w sezonie należy wymagać więcej.
Ansu Fati i Ferran Torres mają za sobą słabe rozgrywki, a wynik bramkowy na poziomie Luuka de Jonga (7) z poprzedniego sezonu, gdy Holender grał od nich dwa razy mniej, to kompromitujący rezultat. Barcelonie bardzo brakowało dodatkowej siły ognia z ławki, a Torres i Fati jej nie dostarczali. Posiadanie przez cały sezon zaledwie trzech napastników przedstawiających jakąś wartość (która przecież też może być pod różnymi względami kwestionowana – Lewandowski, Dembélé i Raphinha mają swoich krytyków), w dodatku przy kontuzji jednego z nich na trzy miesiące, było poważnym utrudnieniem dla Xaviego. Można nie być w pełni zadowolonym z Raphinhi, ale strach pomyśleć, kto miałby pomóc Barcelonie w dostarczaniu punktów, gdyby klub go nie kupił. Barça musi mieć też na ławce napastników zdolnych pomóc przy odwracaniu losów rywalizacji w trudnych okolicznościach. Na dzień dzisiejszy Fati i Torres nie są takimi graczami.
Perspektywy
Bardzo ważną rzeczą dla Barcelony w kontekście następnego sezonu będzie więc to, żeby jej piłkarze w końcu byli względnie zdrowi w ciągu kolejnego roku. W pewnym momencie wydawało się, że w zespole nie ma już takich problemów z kontuzjami jak w poprzednich latach, ale w końcu wszystko się posypało i trzeba stwierdzić wyraźnie, że ten aspekt znów był potężnym problemem dla Blaugrany. Pytanie brzmi też, czy jest to temat do rozwiązania, bo doświadczenie pokazuje, że mimo zmian w sztabie medycznym niewiele się zmieniło pod tym względem. Czy Dembélé będzie w stanie zagrać cały sezon na pełnych obrotach? Czy eksploatacja młodych piłkarzy nie jest jednak trochę za duża, biorąc pod uwagę problemy zdrowotne Pedriego w ostatnich dwóch sezonach? Do tego Ronald Araujo czy Andreas Christensen nie należą do graczy zawsze dostępnych. Z sytuacji Urugwajczyka wszyscy zdajemy sobie sprawę, ale warto dodać, że Duńczyk co roku w Chelsea doznawał 3-4 kontuzji. Bardzo ważne będzie to, żeby zapewnić Xaviemu odpowiednią kadrę, aby nie musiał wstrzymywać się przed rotowaniem piłkarzami w obawie o obniżenie poziomu.
Jak poprawić ławkę?
Jak Barcelona może się zabezpieczyć w związku z zagrożeniami wynikającymi z absencji kluczowych piłkarzy? Oczywiście wzmacniając swoją ławkę. Ułatwi to nie tylko zastępowanie zawodników w razie problemów, ale też odpowiednie rotowanie graczami, aby zachowali oni siły na decydujące starcia. W tym kontekście myślę, że można pozytywnie ocenić przybycie Iñigo Martíneza. Hiszpan nie jest nadwyżką nad Araujo czy Koundé, nie powinien też być nad Christensenem, ale prawdopodobnie będzie stabilniejszą opcją niż Eric García czy Marcos Alonso w razie problemów. Zwłaszcza że jest graczem doświadczonym w warunkach LaLigi. Lewa flanka też jest dobrze obsadzona, gdzie back-upem dla rewelacyjnego Alejandro Balde jest wciąż dostarczający cennych bramek i asyst Jordi Alba. O ile uzgodni on z klubem obniżenie wynagrodzenia.
Luka w monolicie
Problemem będzie jednak nadal prawa obrona. Brakuje tam opcji w postaci gracza zwinniejszego i ofensywniej usposobionego niż Koundé. Francuz prawdopodobnie i tak znów spędzi większość sezonu na tej flance, zwłaszcza przy przybyciu Martíneza, ale niezależnie od tego potrzebny jest zapasowy zawodnik dostarczający większy wachlarz możliwości w tym sektorze boiska. Sergi Roberto nie daje żadnych gwarancji w żadnym aspekcie piłkarskiego rzemiosła, a w dodatku ma duże problemy zdrowotne. Obawiam się jednak, że Xavi dalej będzie wierzył w wychowanka, tak jak kłopotliwe w trakcie sezonu było jego zbyt duże zaufanie do podobnie przeciętnego Marcosa Alonso (a być może po prostu brakowało mu opcji, aby stosować odpowiednią rotację?). Idealnym rozwiązaniem dla Barcelony byłoby pozyskanie Arnau Martíneza, a dobrym – wypożyczenie João Cancelo, ale wydaje się, że obie te kandydatury nie są obecnie szczególnie mocno rozważane na Camp Nou. Trzeba też przyznać, że na rynku nie ma zbyt wielu innych opcji.
Dwa profile do środka pola
Bardzo interesujące będzie to, co Barcelona zrobi w pozostałych dwóch formacjach. Ten sezon pokazał, że drużynie brakuje kogoś, kto mógłby dyktować tempo i kreować grę przy absencji Pedriego (zwłaszcza, jeśli doda się do niej brak Frenkiego de Jonga – wtedy jest prawdziwy dramat). Optymalnym wyjściem wydaje się pozyskanie Ilkaya Gündoğana. 32-latek w fazie ofensywnej z pewnością stanowiłby wartość dodaną dla drużyny i świetne uzupełnienie rotacji, czego nie mogą dać gracze pokroju Sergiego Roberto czy Kessiego.
Problem w tym, że Niemiec nie rozwiąże kolejnego powstałego kłopotu związanego z odejściem Busquetsa. Barça nie może sobie pozwolić na brak posiadania w kadrze typowego defensywnego pomocnika, niezależnie od tego, jak Xavi widziałby kształt środka pola. Gdyby trener chciał stawiać na pozycji piwota na De Jonga, musi mieć alternatywę, jeśli to nie wypali (a bardzo możliwe, że tak się stanie). Dlatego tyle mówi się o kupnie nowego gracza. Zarówno faworyt sztabu szkoleniowego Martín Zubimendi, jak i Sofyan Amrabat to kosztowne kandydatury. Gdyby nie było środków na ich transfer lub nie udałoby się wymienić Kessiego na Marcelo Brozovicia, pozostanie darmowa opcja w postaci powrotu Nico Gonzáleza z wypożyczenia. Barcelona stoi przed wyzwaniem pozyskania graczy o dwóch różnych profilach, aby jej środek pola, przynajmniej na papierze, był kompletny i zabezpieczał drużynę na wypadek problemów. Więcej na ten temat można przeczytać w tym artykule.
Wzmocnienie siły ognia
Jeżeli chodzi o atak, jest może nawet więcej niewiadomych ze względu na potencjalne przybycie Leo Messiego i związane z tym implikacje. Pewne jest, że klub potrzebuje większej siły ognia. Zwłaszcza ze względu na niepewną sytuację zdrowotną Ousmane’a Dembélé, który w każdej chwili może wypaść na długie tygodnie. Barcelona w swoich kalkulacjach nie może dopuścić do sytuacji, w której Francuz byłby jedynym typowym skrzydłowym w ekipie. Problemy finansowe i potrzeby wzmocnienia innych pozycji utrudniają jednak budowanie ławki także w kontekście ataku. Najlepszym wyjściem byłoby odgruzowanie Ansu Fatiego i Ferrana Torresa, ale nie można opierać na tym swojej strategii, biorąc pod uwagę ich poziom z tego sezonu.
Barça może wzmocnić ławkę poprzez powrót Abde, ale Marokańczyk wszystkich problemów ataku nie rozwiąże (6 goli w całym sezonie), zwłaszcza że wciąż nie wiadomo, czy byłby w stanie być wartościowy nawet w ograniczonej roli. W każdym razie klub musi zadbać o równowagę między skrzydłowymi robiącymi dym na boisku, a zawodnikami potrafiącymi wykończyć akcję, aby nie kulał żaden z tych elementów w trakcie długiego sezonu. A w obecnych rozgrywkach, mimo posiadania początkowo aż sześciu graczy o różnych cechach (był jeszcze Depay - swoją drogą też długo kontuzjowany), nie udało się osiągnąć tego celu. Vitor Roque lub Aubameyang jako back-up dla Lewandowskiego? Messi zapewniający i dym, i gole, co sprawiłoby, że Dembélé/Raphinha częściej byliby opcją z ławki? Możliwości jest wiele i zobaczymy, którą z nich uda się wcielić w życie.
Co w przyszłym sezonie?
Jeżeli mam czegoś życzyć Barcelonie w przyszłym sezonie, to przede wszystkim zdrowia. Jestem przekonany, że będziemy co najmniej umiarkowanie zadowoleni, jeśli tylko kluczowi piłkarze nie będą kontuzjowani przez większość rozgrywek. Aby Barça mogła realizować swój potencjał, musi dysponować swoimi asami w najważniejszych meczach i w dłuższej perspektywie. Budowanie drużyny i sięganie po sukcesy jest bowiem bardzo trudne, gdy co chwila trzeba wyjmować kolejne (często kluczowe) elementy z układanki, zwłaszcza nie mając odpowiednich alternatyw na poszczególnych pozycjach. Na razie najważniejszym wyzwaniem dla klubu będzie więc stworzenie odpowiednio zrównoważonej i względnie szerokiej kadry, aby kołdra znów nie okazała się zbyt krótka, co przy problemach finansowych i zmianach w dyrekcji sportowej może okazać się kłopotliwe.
Komentarze (43)
Wait….. nie tylko do poczytania.
Przede wszystkim do zrozumienia.
Niemniej jednak myślę, że jakbyśmy wyszli z grupy kosztem Interu to nie trafilibyśmy do finału. Teraz pozostaje tylko gdybać. Ważne że w lidze 1. miejsce i szansa na dobre losowanie w następnym sezonie.
Owszem, kontuzje obrońców osłabiły zespół, ale to naturalnie, wraz z ich powrotem się zmieni w przyszłym sezonie, natomiast za strzelanie goli wciąż będzie odpowiedzialny zawodnik, który w meczach z Bayernem i Interem miał problem z tym by w ogóle móc dotknąć piłkę, więc znów pogramy w tych rozgrywkach jedynie do czasu trafienia mocniejszego defensywnie rywala, z którym do wygrania potrzeba ruchliwości, kreatywności, techniki, a nie tylko umiejętności wykończenia akcji, bo najpierw trzeba mieć co wykańczać.
Christansen, Araujo, Kounde, Martinez, N’dicka.
Gavi, Pedri, Frankie de Jong, Kimmich, Gundogan, Amrabat
Lewy, Ferran, Dembele, Messi i może ten Roque z Brazylii albo Zaha za darmo
Dobra ławka to minimum aby walczyć o Ligę Mistrzów. Bardziej martwi mnie, że posiadamy w składzie takich zawodników jak Alonso czy Roberto, których ceni Xavi a wydaje mi sie, ze mogą nas pogrzebać kiedy będą musieli zagrać w ważnym meczu :(
Kolejni to Fati oraz Ferran, którzy totalnie nic nie wnoszą do naszej gry i mam wielką nadzieję, że zostaną jakimś cudem sprzedani po sezonie.
Martwią mnie trochę informacje o kupnie Carrasco bo nie sądzę aby był to zawodnik klasy światowej ale mam nadzieję, że zmienię zdanie po paru meczach. Oczywiście jeśli dojdzie do transakcji ale trzeba pamiętać też, że Barca teoretycznie powinna tworzyć dużo więcej zagrożenia w ataku niż Atletico co może się wiązać z uwolnieniem potencjału Belga, który parę lat temu był pożądany przez inne kluby. Bardzo liczę na pozyskanie Roque oraz kogoś na prawa obronę i pozycje pivota. Zobaczymy na co nas będzie stać :)
Również przed nowym sezonem będę życzył wszystkim zdrowia, ale także postępu w przygotowaniu fizycznym jaki zrobił przykładowo Balde w przerwie wakacyjnej - żeby było widać na boisku od pierwszego meczu z jakim zespołem mamy do czynienia. Życzę Barcelonie aby była zacięta i sprawiedliwa rywalizacja zawodników o pierwszy skład, bo to nam może dać rozwój i wynik sportowy.
Bardzo ciekawią mnie ewentualne nowe transfery - w którym kierunku pójdziemy i czy uda się sprowadzić Gundogana i Messiego. Oglądając mecz City z Realem widziałem zespół Guardioli grający praktycznie na 2 defensywnych pomocników od czarnej roboty - Stonesa i Rodriego, a zespół potrafił grać bardzo ofensywnie, bardzo efektownie i bardzo efektywnie - bardzo bym chciał aby przed nowym sezonem Barcelonie udało się sprowadzić chociaż jednego takiego piłkarza od czarnej roboty, który zastąpi Busiego. Jeśli przyjdzie Gundogan i Messi to będzie wręcz obowiązek sprowadzenia kogoś kto zabezpieczy tyły i profilem piłkarskim będzie potrafił bardzo dobrze bronić oraz wspierać atakujących jak chociażby Stones poniżej:
https://twitter.com/betweenthline/status/1659141913398657031
Jeżeli chodzi o kontuzje, to jaki sens ma ściąganie do klubu Inigo Martineza, który ma 32 lata i w ciągu ostatniego półtora roku już czwarty raz wypadł z gry na ponad miesiąc (łącznie nie było go 157 dni)? Chłop jest na końcu raczej średniej kariery i do tego zaczął się sypać.
O Dembele i jego wsparciu zespołu nie będę się rozpisywał, bo chłop praktycznie wszystkie kluczowe momenty ostatnich 6-ciu sezonów siedzi w szpitalu.
Ja to bym się skupił na przygotowaniu fizycznym drużyny, żeby unikać zbędnych kontuzji mięśniowych i dokupieniu 2 sprawdzonych zawodników, którzy coś nam dadzą, a nie będą spędzać czas w szpitalu i na pobieraniu pensji. Do tego można dać szanse juniorom i to tyle. Na więcej niestety nie ma kasy...
Być może nie uda się nikogo znaleźć na prawą obronę ale być moze warto pozekać 1 rok może ktoś na tą pozycję się znajdzie.Kounde rozwinie się trochę w ofensywie.Może poprawić to piłkarsko i złapię więcej doswiadczenia ze skrzydłowymi.Zobaczymy co przyniesie to rozdanie.Niewątpliwie kwestie kontuzje spowodowały że osiagniecia klubu w europie są mniejsze.