To, że Pedri jest kluczowym zawodnikiem FC Barcelony, wiadomo już od dawna. Kanaryjczyk daje swoją grą spokój, kreatywność i - szczególnie w tym sezonie - ważne bramki. W bieżącej kampanii 20-latek zdobył w LaLidze cztery gole, z czego trzy dały Blaugranie zwycięstwo w trzech spotkaniach. Młody pomocnik dał zatem swojej drużynie swoimi golami sześć punktów, bez których Barça plasowałaby się w tabeli na równi z trzecim obecnie Realem Sociedad.
Mecz przeciwko Getafe nie był najlepszy w wykonaniu podopiecznych Xaviego, lecz z drugiej strony można było się tego spodziewać po rywalu grającym na pięciu obrońców, który znany jest z tego, że dobrze się zamyka i gra fizyczny futbol. Barcelonie udało się zdobyć tylko jedną bramkę za sprawą Pedriego, który dołożył umiejętnie nogę do piłki dośrodkowanej przez Raphinhę. Warto też zwrócić uwagę na kluczowe w tej akcji zagranie Andreasa Christensena do Brazylijczyka. Zatem czysto statystycznie dzięki Pedriemu zamiast jednego punkta za remis udało się zdobyć komplet trzech oczek.
Identyczna sytuacja miała miejsce w spotkaniu z Celtą Vigo na Camp Nou w 8. kolejce Primera División. Kilka dni wcześniej Blaugrana przegrała z Interem w Mediolanie 0:1 i liczono, że mecz z Celtą będzie świetną okazją na reakcję, ale też na podbudowanie się przed rewanżowym meczem z Interem u siebie. Podopieczni Xaviego znów jednak nie zachwycili, dopuszczając rywali do wielu sytuacji bramkowych, ale wygrali 1:0 po golu... Pedriego! Pomocnik wykorzystał wtedy niefortunną interwencję Unaia Núñeza i wpakował piłkę do pustej bramki.
20-latek uratował też Barcelonę w pamiętnym spoktaniu z Osasuną przed samym mundialem, w którym czerwoną kartkę obejrzał Robert Lewandowski. Tym razem jednak gol Pedriego był trafieniem wyrównującym, po tym jak Osasuna wyszła na prowadzenie w pierwszej połowie. Kanaryjczyk znów dobił tylko piłkę, która trafiła pod jego nogi po dobrym wybiegnięciu na pozycję Ferrana Torresa. Bramkę na 2:1 w końcówce spotkania zdobył jednak Raphinha. W teorii jednak bez gola Pedriego byłby remis.
Pedri strzelał jeszcze w meczu z Realem Valladolid na początku sezonu, lecz tamto spotkanie zakończyło się wynikiem 4:0 oraz w finale Superpucharu Hiszpanii przeciwko Realowi Madryt, kiedy to Kanaryjczyk trafił na 3:0.
Bez tych sześciu punktów w LaLidze, które dały Barcelonie gole Pedriego, Duma Katalonii plasowałaby się na drugim miejscu w tabeli na równi z Realem Sociedad (po 38 punktów) ze stratą trzech oczek do pierwszego Realu Madryt.
Warto także zaznaczyć, że Pedri rozgrywa właśnie być może swój najlepszy sezon pod względem dorobku bramkowego. Kanaryjczyk ma obecnie na koncie pięć trafień, czyli tyle samo, ile w swoim dotychczas najlepszym pod tym kątem sezonie 2021/22. Mamy jednak dopiero połowę sezonu i wynik ten zapewne jeszcze się poprawi, tym bardziej, że Xavi wyznaczył zawodnikowi cel - 10 trafień.
- Xavi zawsze przypomina nam, że musimy wbiegać pole karne i strzelać więcej goli i ma rację. Myślę, że wszyscy trenerzy, których miałem, mówili mi, że muszę się poprawić w tym obszarze. Osobiście nad tym pracuję i staram się to poprawić. To prawda, że poprawiłem swoje "relacje z bramką", ale wiem, że mam jeszcze wiele do poprawy. Cel? Xavi powiedział mi, że mam strzelić ponad 10 goli, więc jeszcze trochę mi brakuje - powiedział Pedri.
Na "minus" trzeba z kolei ocenić dorobek asyst 20-latka, który w tym sezonie wynosi 0.
Komentarze (10)
Skąd wiemy, czy gdyby nie jego bramki w tych meczach to byłyby remisy?
Skąd wiemy, czy bez Pedriego w tych meczach nie poszłoby nam lepiej?
Takie artykuły są nie na miejscu ponieważ nie jesteśmy w stanie stwierdzić co by było gdyby...
Gdyby w tych meczach nie było Ter Stegena w bramce to może te bramki Pedriego nawet 1 pkt by nie dały.
W takim razie Pedri zapewnił Barcelonie 9 punktów :)