Nie było niespodzianki w meczu Interu z Wiktorią Pilzno i już przed dzisiejszym spotkaniem z Bayernem było jasne, że droga do fazy pucharowej Ligi Mistrzów jest zamknięta. Xavi zdecydował się powtórzyć ustawienie z Pedrim na lewym skrzydle. Tym razem w środku pola zabrakło jednak Gaviego, którego zastąpił Franck Kessie. Z kolei pod nieobecność Roberto miejsce na prawej obronie zajął Hector Bellerín. Można było mieć sporo wątpliwości, czy Barcelona z tak zestawioną defensywą będzie w stanie przeciwstawić się rywalom.
Kilka minut spotkania wystarczyło, by zobaczyć kolosalną różnicę w agresji. Mistrzowie Niemiec w każdym starciu udowadniali, że nie zamierzają dzisiaj odpuszczać. Barcelona szybko zapłaciła cenę, za wysoką ustawioną defensywę. Hector Bellerín nie zdążył za Sadio Mane, a były napastnik Liverpoolu bez problemu pokonał Ter Stegena. Doskonałą asystę przy tej bramce zanotował Serge Gnabry. Kolejne minuty przyniosły kilka odważnych, ale nieskutecznych akcji Dembélé oraz stopniowe zaostrzenie gry. W zasadzie każdy wygrany przez pomocnika Barcelony pojedynek w środku pola kończył się faulem. Brakowało płynności w grze i pomysłu na rozegranie akcji przed polem karnym. Pokazywał się Balde i choć dwukrotnie dostał dobrą piłkę za plecy obrońców, to ostatecznie nie potrafił celnie dośrodkować. Z kolei Robert Lewandowski był perfekcyjnie pilnowany. W 32. minucie Bayern znów zaatakował – świetne podanie w kierunku Choupo-Motinga, który perfekcyjnie wykończył akcję. Drugi raz błąd popełnił Bellerín, który złamał w tej akcji linię spalonego.
Trzeci kwadrans stał pod znakiem widowiskowych pojedynków Dembélé i Daviesa, w których obaj pokazywali swoje wielkie możliwości. Niestety nawet jeśli Francuz mijał rywala, szybko napotykał na kolejną przeszkodę. W efekcie okazji bramkowych nie oglądaliśmy praktycznie wcale. Za to goście mogli podwyższyć na 3:0, ale dobrze spisał się Ter Stegen. Tuż przed przerwą sędzia wskazał na jedenasty metr po tym, jak w polu karnym starli się Lewandowski i De Ligt. Po interwencji VAR arbiter zmienił jednak swoją decyzję. Chwilę później usłyszeliśmy ostatni gwizdek w pierwszej połowie.
Druga połowa przyniosła kolejne niedokładności w akcjach ofensywnych Barcelony oraz błędy Bellerína w defensywie. Można więc powiedzieć, że niewiele się zmieniło. W 56. minucie do siatki trafił Gnabry, ale po analizie VAR sędzia gola anulował – spalony. Tymczasem Xavi w miejsce Sergio i Pedriego wprowadził Raphinhę oraz Ferrana Torresa. To Mistrz Niemiec kontrolował jednak sytuację na boisku i dobrze oddawała to jedna statystyka – zero strzałów celnych Barcelony. Próbowali Ferran Torres i Ansu Fati – bezskutecznie. Trudno było odnotować jakąś ciekawą akcję. Raphinha dobrze dośrodkowywał, ale wcześniej w pojedynku z Daviesem pomógł sobie ręką. Pablo Torre próbował podania prostopadłego, jednak nie dotarło ono do żadnego z partnerów. Tymczasem Bayern chciał dograć spotkanie do końca jak najmniejszym nakładem sił. Mimo to w samej końcówce Pavard podwyższył jeszcze na 3:0, wykorzystując zagubienie defensywy gospodarzy. Różnica klas była nader widoczna i można było spokojnie wysnuć wniosek, że przez rok zmieniło się zbyt mało, by oczekiwać rzeczywistej rywalizacji na poziomie Ligi Mistrzów.
Po tym meczu warto wyróżnić Balde, który jest jak na razie największym wygranym tego sezonu w Barcelonie. Poza tym oglądaliśmy po raz kolejny apatyczną, bezradną, niedokładną drużynę, która z pewnością nie zasłużyła na grę w fazie pucharowej Ligi Mistrzów.
Barcelona: Ter Stegen, Bellerín, Koundé (min. 67, Eric García), Marcos Alonso, Balde, Busquets (min. 58, Ferran Torres), De Jong, Kessie, Pedri (min. 58, Raphinha), Dembélé (min. 68, Ansu Fati), Lewandowski (min. 82, Pablo Torre).
Bayern: Ulreich, Mazraoui (min. 79, Stanisić), Upamecano (min. 63, Pavard), De Ligt, Davies, Kimmich, Goretzka (min. 46, Sabitzer), Musiala (min. 67, Gravenberch), Gnabry, Mane, Choupo-Moting (min. 63, Müller).
Komentarze (1091)
Z El Chapo by sie nadał jedynie