O dwóch takich, którzy mogą podzielić między siebie piłkarski świat. Czemu nie grając w Barcelonie i Realu? Jest wiele powodów, by odrzucić wszelkie przejawy niezdrowego optymizmu i przynajmniej kilka, by nie tracić wiary.
Chociaż od ostatniego El Clásico minęło już trochę czasu, to kilka tygodni od ostatniego gwizdka nie zmieniło znacząco opinii kibiców. Mecz mogący być początkiem nowej epoki ze względu na intensywność młodych zawodników, przełomowy moment w odbudowie czy dobre pokazanie się w starciu z na papierze znacznie mocniejszym rywalem. Patrząc z nieco innej perspektywy, był to także pierwszy Klasyk od dawna, który rozpalił nasze emocje. I zachowując wszelkie proporcje, w minimalnym stopniu nawiązał do rywalizacji Barcelony z Realem sprzed lat.
Czy jest to zwiastun powrotu do rywalizacji będącej najlepszą wizytówką futbolowego świata? Być może, ale aby tak się stało, w przepisie na emocjonujące 90 minut nie może zabraknąć bezpośredniej walki o miano najlepszego piłkarza świata. Bo nawet najgorętsze zaszłości historyczne, niewielka różnica punktów w ligowej tabeli czy kontrowersyjne wypowiedzi przedmeczowe potrzebują starcia piłkarzy nienawidzących bycia numerem dwa. Lionel Messi i Cristiano Ronaldo naznaczyli swoją epokę, ale być może letnie okno transferowe pozwoli nam znowu oglądać walkę o futbolowy Olimp.
Uprośćmy mechanizmy rynkowe i ekonomiczne do postaci, w której Barcelona z Joanem Laportą i Mateu Alemanym na czele oraz Real z Florentino Pérezem za sterami sprowadzają Erlinga Hålanda i Kyliana Mbappe. Na potrzeby dalszych akapitów przymknijmy oko na problemy finansowe czy katarską złotą klatkę. Wrócimy do nich później, więc jeśli na tym etapie ciśnie Ci się na klawiaturę komentarz, że mnie poniosło i bujam w obłokach, to wstrzymaj się jeszcze chwilę z publikacją.
Statystyczni mistrzowie swoich dziedzin
Zawodników mających „już wkrótce” zostać najlepszym piłkarzem świata mieliśmy mnóstwo. Na pewnym etapie kariery pewniakiem był Neymar, mniej śmiało wymieniano Paulo Dybalę, Edena Hazarda czy João Felixa. Trudno zatem z pełnym przekonaniem stwierdzić, że tę mniej lub bardziej kontrowersyjną Złotą Piłkę wzniesie wkrótce Håland lub Mbappe, ale dotychczasowe wyczyny tego duetu jasno pokazują, że dwa pierwsze miejsca nadchodzących edycji mogą być już znane.
Od początku przełomowego dla Hålanda sezonu 2019/20, Norweg w barwach RB Salzburg oraz BVB strzelił 104 gole i zanotował 23 asysty w 99 spotkaniach, co oznacza bezpośredni udział przy bramce co 61 minut (19/20 – 56 min, 20/21 – 69 min, 21/22 – 56 min). Nieznacznie gorszy okazuje się pod tym względem Mbappe. Francuz w 112 występach 91 razy trafiał do siatki, a 39 razy jego podania otwierały innym drogę do bramki – gol lub asysta co 68 minut (19/20 – 62 min , 20/21 – 70 min, 21/22 – 71 min). Jedynie Lewandowski jest w stanie dotrzymać im kroku we wspomnianym okresie. Polak potrzebuje do tego średnio 63 minuty. Reszta stawki jak Messi (81 min), Immobile (88 min), Benzema (94 min), Ronaldo (98 min), Salah (99 min), Lukaku (105 min), Kane (110 min) zostaje w tyle.
Oczywiście możemy się zastanawiać, czy wymieniona dwójka byłaby tak skuteczna w mocniejszych ligach niż niemiecka czy francuska. To pozostaje w sferze domysłów, ale spójrzmy zatem na wyniki w Lidze Mistrzów. 23 gole i 5 asyst Hålanda w 19 w meczach oraz 17 goli i 12 asyst Mbappe w 26 meczach od sezonu 19/20 muszą robić wrażenie. Tym większe, jeżeli weźmiemy pod lupę edycję 20/21, w której Norweg został królem strzelców z 10 golami, a drugie miejsce zajął Mbappe z 8 trafieniami. W klasyfikacji kanadyjskiej na szczycie również znalazła się ta dwójka z kolejno 12 i 11 punktami.
W ciągu ostatniego roku, biorąc pod uwagę pięć najmocniejszych lig europejskich i klubowe rozgrywki międzynarodowe, Erling Håland znalazł się w 99 centylu pod względem wskaźnika npxG (0,73/90’), co przełożyło się na takie samo umiejscowienie w populacji pod względem goli z wyłączeniem rzutów karnych (0,92/90’), 96 centylu jeśli chodzi o asysty (0,36/90’) czy kontakty z piłką w polu karnym (7,6/90’). Jak to należy czytać? Statystycznie – 99% lub 96% piłkarzy grających na podobnej pozycji wypada gorzej od Norwega. Piłkarsko – Håland jest potworem pod polem karnym rywala na tle innych zawodników.
Jakie statystyki wyróżniają jego konkurenta? Ten nie ma sobie równych pod względem istotnego dla jego pozycji podejścia z piłką na 4,6 metra (przeliczenie z 5 jardów) w kierunku bramki rywala na 60% części boiska (wykluczenie wyprowadzenia piłki w strefie obronnej) – 8,9 razy/90’, czyli 99 centyl względem napastników i 89 centyl wśród skrzydłowych i ofensywnych pomocników. Dołóżmy do tego 99 centyl w obu grupach w kontaktach z piłką w polu karnym – 9,2 razy/90’, 98 i 94 centyl w udanych dryblingach – 3,2/90’ czy chociażby 94 i 99 centyl we wskaźniku npxG – 0,56/90’. I chociaż zdaję sobie sprawę, że każdą statystykę można podważyć, to poparcie nimi wrażenia zostawianego przez tę dwójkę na boisku daje nam klarowny obraz piłkarzy wybitnych. Bo nawet odkładając na bok liczby i dane statystyczne, musimy przyznać, jak bardzo skutecznymi, dynamicznymi i efektywnymi atakującymi są ci dwaj młodzi zawodnicy. Warto bowiem przypomnieć, że w tym roku kończą dopiero 22 i 24 lata, zatem ciągle pozostaje czas na dalszy progres.
Niepodważalny wpływ na zespół w poprzednim sezonie
Profil gry Hålanda i Mbappe różni się, ale to, co zdecydowanie ich łączy, to fundamentalna rola w taktyce swoich zespołów. Dominacja tego pierwszego w zespole z Dortmundu jest niepodważalna. Bierzemy liczbę goli strzelonych w poprzednim sezonie we wszystkich rozgrywkach (41) i liczymy jaki stanowią odsetek wszystkich bramek zdobytych przez BVB (36%). Upewniamy się, czy na pewno to on był najlepszym strzelcem (oczywiście, że tak) i czy za jego plecami nie uplasował się ktoś z podobnym wynikiem (nie, Sancho zdobył 16 goli, 14% całości). Dołożył do tego 10 asyst, zanotował najwięcej strzałów (127), również tych celnych (70, 55%), a do tego ciekawą wisienką na torcie niech będzie piąta w zespole liczba prób pressingu (409), z których blisko jedna trzecia zakończyła się przejęciem posiadania piłki przez BVB (31%).
W przypadku PSG sytuacja jest o tyle bardziej skomplikowana, że z automatu nasuwa się lista gwiazd światowego formatu i powraca dyskusja w stylu „czy jeden z najlepszych napastników jest ważniejszy od jednego z najlepszych pomocników czy obrońców”. Podeprzyjmy się zatem kolejny raz statystykami. 42 gole Francuza stanowiące 34% całości, ponownie najwięcej w drużynie, 11 asyst, czyli o pięć mniej niż pierwszy Ángel di Maria, pierwsze miejsce pod względem liczby strzałów (143), celnych strzałów (71, 50%) i najwyższy wskaźnik G-xG rozumiany jako „o tyle więcej goli strzelił niż powinien” na poziomie +4,3 oraz analogiczne +1,9 w A-xA. Dorzućmy do tego pozycję lidera w liczbie przeprowadzonych akcji zakończonych golem (33), udanych dryblingów zakończonych próbą uderzenia (30) i drugie miejsce w liczbie udanych dryblingów ogółem (241), w których ustąpił jedynie Neymarowi (250).
Jak te dane przekładają się na sukces poszczególnych drużyn? Różnica między golami strzelonymi a straconymi przez BVB z Hålandem na boisku wynosiła +45 (+1,2/90’), czego nie zagwarantował żaden inny piłkarz z Signal Iduna Park. Tak samo jest w przypadku Mbappe – wynik to +67 (+1,6/90’) i oczywiście również był pod tym względem liderem paryskiej drużyny.
Prestiż, projekt sportowy i Złota Piłka
Jakie czynniki mogłyby skłonić do transferu bohaterów tego artykułu? Tu z kolei znacznie łatwiej wyjaśnić stanowisko Kyliana Mbappe. Wiele wiarygodnych źródeł wspomina, że jego przejście do drużyny z Madrytu jest w zasadzie pewne. Real potrzebuje zawodnika o tym profilu, a klubowe kasy mają wystarczający ekwiwalent wartości sportowej i marketingowej liczony setkami milionów euro. Francuz sympatyzuje z Realem i Cristiano, a wobec nieprzedłużonego wciąż kontraktu z Paryżem nieuniknionym wydaje się być powitanie go niedługo podczas prezentacji na Santiago Bernabéu.
Håland rozpala wyobraźnię kibiców Barcelony od dawna. Co może zatem skłonić go do wybrania prawdopodobniej gorszej finansowo oferty, niż są w stanie przedstawić topowe europejskie kluby i słabszego projektu sportowego w krótkiej perspektywie czasowej? Prestiż i medialność Barcelony oraz ligi hiszpańskiej, osadzenie w absolutnym centrum projektu, Złota Piłka i… Kylian Mbappe. Już wyjaśniam.
O tym, że Barcelona jest bardziej prestiżowym klubem od BVB nie trzeba przekonywać. Jest to jasne od strony sukcesów sportowych, zainteresowania społeczeństwa (104 mln vs 15 mln obserwujących oficjalne konta na Instagramie) czy rankingu wartości marki klubu, w którym Barcelona zajmuje drugie miejsce, a Borussia dopiero jedenaste. Ponadto, popularność LaLigi w ujęciu globalnym jest znacznie większa niż Bundesligi.
To nam pokazuje, że przeprowadzka Hålanda z Dortmundu jest nieunikniona, natomiast nie odpowiada na pytanie – dlaczego miałby wybrać Katalonię, mając na stole oferty od Manchesteru City, Manchesteru United, PSG czy Realu? Jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że żaden inny klub nie postawi Hålanda w centrum swojego projektu sportowego tak bardzo jak Barca, dając mu środowisko zbliżone do tego z BVB. W połączeniu z pragnieniem pozostania liderem, skupienia na sobie uwagi mediów, bycia twarzą nowego projektu, Camp Nou wydaje się być kierunkiem wartym zainteresowania. Nie pomylę się pewnie bardzo, pisząc, że piłkarze Barcelony i Realu są krok przed innymi klubami w kontekście rywalizacji o nagrody indywidualne. Dokładając do tego pewność siebie, żądzę bycia najlepszym i udowadniania tego, hiszpańskie podwórko stające się areną bezpośredniej walki Hålanda i Mbappe może nadal zasługuje na skwitowanie komentarzem „Rafał, wstawaj…”, ale nieznacznie odchodzimy od w pełni surrealistycznej wizji przyszłego sezonu.
A takiej rywalizacji potrzebuje liga
Odejścia Messiego i Ramosa, wcześniej Ronaldo i Iniesty sprawiły, że liga hiszpańska straciła nazwiska będące promocją rozgrywek. Nie umniejszam klasie sportowej Benzemy i Modricia, ale w mojej opinii brakuje im siły przyciągania ludzi przed telewizory. Z różnych powodów nie mają jej również Depay, Griezmann, Suárez, Hazard, Piqué, Koke, Oblak, Moreno, Oyarzabal czy Felix. Fati i Vinicius to raczej wciąż melodia przyszłości.
29 listopada 2009 roku Messi i Cristiano pierwszy raz stanęli naprzeciw siebie jako piłkarze hiszpańskich klubów i od tego czasu każde ich bezpośrednie starcie określane było pojedynkiem gigantów – klubów, ale też indywidualności. Przebieg meczu i końcowy wynik wskazywały nie tylko wyższość jednej z drużyn. Decydowały o tym, kogo kibice posadzą na piłkarskim tronie, tym samym skazując przegranego na bycie zaledwie drugim. I chociaż nie wyobrażam sobie, żeby ewentualna rywalizacja Hålanda z Mbappe dorównała tym emocjom, to nawet jej namiastka zdecydowanie ożywi rozgrywki.
Zejdźmy na ziemię
Kiedyś mój profesor na studiach porównał osiągnięcie sukcesu rynkowego przez start up do szansy, że rzucona z kilku metrów piłeczka pingpongowa zatrzyma się idealnie na jednym ze szczytów wydrukowanej w 3D mapy Tatr. W przypadku powrotu nieziemsko emocjonujących starć Barcelony z Realem mających w składzie Hålanda i Mbappe jest podobnie. Wróćmy teraz do słów z początku artykułu, według których przyjęliśmy szereg założeń i brutalnie zdejmijmy parasol ochronny z tych wyidealizowanych rozważań. Żaden oficjalnie nie został piłkarzem hiszpańskiego klubu, a transfer Hålanda wobec problemów finansowych Barcelony jest niezwykle trudny do zrealizowania, nawet mając na uwadze znajomości Laporty czy Alemanyego za sterem. Transfery Coutinho czy Griezmanna już udowodniły, że brak adaptacji i wkomponowania w taktykę mogą zrobić przeciętnego piłkarza ze światowej gwiazdy. Hazard miał stać się godnym następcą Cristiano, a zamiast tego zyskał miano jednego z gorszych transferów ligi hiszpańskiej, biorąc pod uwagę relację kosztu do oferowanej jakości. Skrajne przekonanie o własnej wartości i sportowy egoizm drzemiące przecież w Hålandzie sprawiły, że miejsca na Camp Nou nie zagrzał Ibrahimović. A jeśli chodzi o zapewnienia, że podpisanie kontraktu jest w na ostatniej prostej i ogłoszenie nastąpi lada dzień, to przypomnijmy sobie, że Messi wracał z wakacji z długopisem w ręku, aby związać się z klubem na kolejne lata. Finał tej historii znamy doskonale.
Ewentualne transfery potencjalnego numeru jeden i dwa piłki nożnej mogą dostarczyć nam wielu emocji, przywracając brakujące starcia na poziomie indywidualnym. Na ile jest to realne? Podejdźmy do tego z dużym dystansem i chłodną głową, licząc na pozytywne zaskoczenie. Natomiast jeśli jest cień szansy, że w sezonie 2022/23 Håland uciszy Santiago Bernabéu, mając na piersi herb Barçy albo Mbappe w barwach Realu będzie ośmieszać na Camp Nou Araujo czy Garcíę, to piłkarsko wyjdzie nam to tylko na plus.
Komentarze (118)
Od tamtego czasu z wielką rezerwą podchodzę do wszelkich doniesień transferowych typu" kwestie godzin... ". Pożyjemy zobaczymy, ale nie ma rzeczy niemożliwych (oby)
Było MSN, BBC... Może być VHM i wątpliwe jest że Perez odpuści taką szansę biorąc pod uwagę że może stworzyć najbardziej medialny i najmocniejszy atak na najbliższą dekadę. A kosztować będzie go to mniej niż kosztowałaby go transfer samego Kyliana minionego lata.
Vinicius - Haaland - Mbappe vs Traore - Aubameyang - Torres
..będzie ogień ;)
Ryzyk fizyk, kto nie ryzykuje ten nie pije szampana.
On zlotej pilki nie wygra w LE
A Raiola dostanie w naturze kawałek stadionu?
To kibice Realu też nie są przekonani (jak duża część osób tutaj) do transferu Haalanda.