Z zapartym tchem śledziłem kolejne etapy rywalizacji o Złotą Piłkę France Football za rok 2021. Podczas obserwacji zażartej walki stron o rzekomo najważniejszą nagrodę indywidualną, mieszały się we mnie różne uczucia. Dominowało zdziwienie, zażenowanie, a momentami zrezygnowanie. Dlaczego? Bo rywalami w tym wyścigu nie byli Messi i Lewandowski, ale kibice, w tym środowisko dziennikarskie, którzy na przestrzeni miesięcy prześcigali się w prezentowaniu coraz bardziej nietrafionych opinii, aby tylko udowodnić swoją rację.
Konkurs popularności czy rzetelne analizy?
Złotą Piłkę trudno nazwać obiektywnie przyznawaną nagrodą. Nie jest to z całą pewnością tytuł króla strzelców, o którym decyduje prosta matematyka – najlepszy jest ten, kto strzeli najwięcej, ewentualnie zanotuje więcej asyst bądź spełni szereg innych warunków liczących się w końcowym rozrachunku w przypadku takiej samej liczby goli zdobytej przez kilku zawodników. Nazwanie kogoś najlepszym piłkarzem samo w sobie jest niezwykle skomplikowane. Kto był lepszy – Donnarumma czy Mbappe? Jak sprowadzić do wspólnego mianownika piłkarzy występujących na zupełnie innych pozycjach? Czy w obecnym futbolu, tak dynamicznie ewoluującym, możemy porównać prawego wahadłowego z pół-lewym stoperem? Możemy ich nazwać „obrońcami”, co w uproszczeniu jest prawdą, ale już na tym etapie wprowadzamy bardzo duże uogólnienie. Takie spojrzenie z lotu ptaka na grono trzydziestu nominowanych nazwijmy tajemniczo brzmiącym „wpływem na grę drużyny”.
Aby udowodnić wątpliwy sens przyznawania nagród indywidualnych w sporcie drużynowym, musimy pogłębić analizę. Jakie parametry oddają wspomniany wpływ? Te najbardziej spektakularne, przykuwające wzrok kibiców i zapadające w pamięć – gole, w dalszej kolejności asysty, dryblingi. Taki obraz piłki w świadomości fanów przekłada się bezpośrednio na deprecjonowanie zawodników defensywnych, przez co na dłuższą metę bardzo trudno podjąć im rywalizację w walce o trofea indywidualne. A te, już na bardzo wczesnym etapie rozważań, stają się szalenie nieprecyzyjnym odbiciem rzeczywistości.
Przejdźmy zatem do samej procedury oddawania głosów. Większość z nas prawdopodobnie napotkała co najmniej kilka analiz gry kandydatów do Złotej Piłki. Rozłożone na czynniki pierwsze zdobyte bramki, podania w trzecią tercję w meczach z najlepszymi trzema drużynami rozgrywek ligowych, częstotliwość zdobywania punktów w klasyfikacji kanadyjskiej do drugiego miejsca po przecinku. To wszystko pięknie wygląda na papierze, ale zadajmy sobie pytanie, czy rzeczywiście o czymkolwiek decyduje? Każdy z głosujących ma w głowie obraz formy zawodnika na przestrzeni całego roku. Układając ranking pięciu najlepszych nie przeprowadza gruntownych analiz w Excelu, ale generalizuje dotychczasowe dokonania, patrząc głównie przez pryzmat kluczowych momentów minionego roku. To nie sprawia, że Złota Piłka jest konkursem popularności, ale nieobiektywną oceną wyrobionej marki danego piłkarza w oparciu o niesprecyzowane standardy. Inne dla każdego głosującego. Trudno zatem winić dziennikarzy, że większym uznaniem cieszy się historyczne zwycięstwo Messiego w Copa América, doskonale opakowane marketingowo w długą drogę pełną cierpienia i podnoszenia się przez lata po przegranych, niż kilka punktów więcej Lewandowskiego w klasyfikacji kanadyjskiej. Byli też tacy, dla których znacznie ważniejsza stała się regularność w trafianiu do siatki niż jednorazowe wygranie wielkim turnieju. Inni poszli o krok dalej i stawiając Jorginho na pierwszym miejscu docenili jego rolę w zwycięskich drużynach. Każdą decyzję można poprzeć konkretnym motywem, ale żadna nie będzie jednoznacznie prawidłowa.
Festiwal zawiści i ignorancji wśród kibiców
Zależało mi, aby wyraźnie podkreślić moje stanowisko wobec Złotej Piłki, którą traktuję obecnie w kategorii ciekawostki. Spędziłem miło wieczór oglądając galę w Paryżu, ale poziom ekscytacji w żadnym momencie nawet nie nawiązał do bramki Memphisa na 2:1 z Villarrealem.
Obserwowałem od dłuższego czasu środowisko piłkarskie, przede wszystkim kibiców i dziennikarzy, jak również osoby niezwiązane ściśle z branżą sportową. W ciągu kilku miesięcy, z naciskiem na ostatnie tygodnie, dowiedziałem się, że Copa América to turniej dla farmerów niegodny porównań z mistrzostwami Europy, wręcz równorzędny z Ligą Europy. Wiem też, że Messi od pół roku nie potrafi kopać piłki, niewiele dał Barcelonie, znikał w wielkich meczach, a liga francuska go zweryfikowała. Asysta i dwa gole w meczu z Boliwią to nic takiego przy heroicznej walce o wyjście z grupy na EURO 2020 i dwóch bramkach Lewandowskiego z przepotężną Szwecją. A do tego Lewy w reprezentacji otoczony jest przecież piłkarzami o znacznie gorszej jakości sportowej, a Messi w Argentynie ma wybitnych zawodników. Ten argument oczywiście funkcjonuje wyłącznie w piłce reprezentacyjnej, bo w klubowej po prostu „Lewy? Top!”, a Messi się skończył. Tu partnerzy ze składu przestają mieć znacznie. Raz bardziej istotne są statystyki indywidualne, raz drużynowe. W zależności, czyja wygrana miała być obroniona, brano pod uwagę rozgrywki klubowe, raz EURO 2020 czy Copa América. Czasem nawiązywano do sytuacji Modricia z 2018 roku, ale tylko wtedy, kiedy było to wygodne. Zależało, jaka narracja stawała się bardziej dopasowana do czyjegoś zdania.
Długo trwałyby dyskusje na temat tego, w czyje ręce powinna trafić Złota Piłka. Natomiast umniejszanie osiągnięciom któregokolwiek z dwójki najlepszych piłkarzy 2021 roku jest czymś najzwyczajniej śmiesznym. Wymienianie coraz to bardziej nieprawdziwych, irracjonalnych opinii i próby budowania za ich pomocą wyższej pozycji jednego czy drugiego to obrzydliwy backstage przyznania Złotej Piłki, do którego bardzo pasuje popularne stwierdzenie Le Cabaret, bo…
Żaden nie zasłużył bardziej
Wręczenie Złotej Piłki Messiemu można łatwo obronić. Tak samo by było, gdyby najlepszym piłkarzem został wybrany Lewandowski. Wznieśli się na niezwykle wysoki poziom, zostawiając resztę stawki daleko w tyle. Prezentowali futbol najwyższych lotów i zachowali klasę do samego końca, gratulując sobie wzajemnie. Coś, czego niestety zabrakło wielu kibicom przedkładającym potrzebę udowodnienia swoich racji nad trzeźwe spojrzenie na rywalizację dwóch wybitnych sportowców.
Czy powinniśmy być do bólu dumni, że legenda Barcelony sięgnęła po siódmą Złotą Piłkę, o włos wyprzedzając najlepszego polskiego piłkarza w historii? Być może. Nadal będzie to dla mnie marginalny temat budzący zbyt dużo szumu i kontrowersji względem własnej wartości. Równie silnie, co drugie miejsce Lewego, w głowie utkwi mi dojrzała, światopoglądowa wypowiedź Pedriego czy docenienie Putellas w świecie żeńskiego sportu. Z drugiej strony, jeśli miałbym określić, co podczas gali wywołało uśmiech na mojej twarzy, to zdecydowanie utarcie nosa wszystkim ślepo wierzącym w zwycięstwo Lewandowskiego i patrzącym wyłącznie na niewielki wycinek statystyk, jakim są strzelone gole. Dokładnie tym, którzy zlekceważyli Copa América, traktując je jak osiedlowy turniej na orliku, i kluczową rolę Messiego w utrzymywaniu Barcelony w walce o trofea.
Komentarze (177)
Za brak sukcesów Leo z Barcą czy teraz PSG obwiniacie cały zespół, no bo przecież Leo sam ciągnął wózek.. ale Lewy to już ma w Bayernie cały zespół ustawiony pod niego.. A wpływ Messiego na Argentynę przyrównujecie do wpływu Lewandowskiego na grę Polski, a tu już nie ma argumentów, że to jak dzień do nocy, bo Robert ma w kadrze samych patałachów, a nie piłkarzy wartościowych. Swoją drogą taka naszła mnie dygresja, bo sprzed kilku dobrych lat jak w walce liczyli się tylko CR7 i Messi to nieraz spotykałem się z opinią, że w Barcelonie cały zespół gra na Messiego(dzisiaj tak mówicie o Robercie), bo chłopina na fałszywej 9, bo miał takich wirtuozów za plecami jak Xavi i Iniesta, ale wtedy Wam to nie przeszkadzało.
Nagrody zespołowe to nagrody zespołowe. Czy obwiniać jednego biednego zawodnika, że jego zespół gdzieś coś spartaczył i nie wygrali pucharu? Gdyby Messi nie wygrał żadnego trofeum, a miałby 100 bramek i 30 asyst, to nagle by się okazało, że statystki rządzą i wygrana Bundesligi to za mało, bo…. Bo przecież to gra całego rewelacyjnego zespołu, a nie jednego piłkarza? Czasu nie cofniemy i ZP Messiemu nie zabierzemy, ale apeluję do Waszego rozsądku i obiektywizmu. To, że nazywamy kogoś najlepszym piłkarzem w historii nie oznacza, że ma do końca życia zgarniać ZP, bo i tak go nikt nie przebije… ktoś się wyróżniał w danym roku, robił coś wyjątkowego, miał na zespół duży wpływ, to nawet brak trofeów nie powinien kogoś takiego przekreślać. A czy jeden puchar, jeden turniej ma decydować o tym jak oceniamy kogoś na przestrzeni CAŁEGO ROKU? Jak Real Zizou dostawał bęcki w kraju, a zgarniał LM, to wielu tutaj wskazywało co to za świetny zespół, jeśli skupili się tylko na jednym turnieju, odpuszczając resztę. W moich oczach Messi też wiele odpuścił, bo coś tam mu się marzyło. I tak samo jest teraz w PSG. Teraz drepta i nie wiele robi, żeby pewnie móc zachować siły na decydującą fazę LM i MŚ, gdzie można się spodziewać, że wielki Leo, wielki zdobywca ZP ze wspaniałego klubu PSG będzie lepiej traktowany, bo niby dlaczego nagle chcą przesunąć termin wręczenia balona po to, żeby zahaczył o MŚ? Wałki…
żenuła
W ramach dywagacji, czy Messi wygrałby, gdyby pozostał w Barcelonie i nie wybrał akurat drużyny z Paryża? Osobiście wątpię.
Pozdrawiam
Pamiętam rok, w którym Modric zdobył złotą piłkę. A tak naprawdę miał jedynie udany turniej, bo gra w lidze nie szła mu najlepiej w tamtym roku. Strzelił bodajże 2 gole i też niewiele asyst miał.
A autor artykułu mówi o zawiści i że trzeba doceniać obu a kończy tekst: "Z drugiej strony, jeśli miałbym określić, co podczas gali wywołało uśmiech na mojej twarzy, to zdecydowanie utarcie nosa wszystkim ślepo wierzącym w zwycięstwo Lewandowskiego i patrzącym wyłącznie na niewielki wycinek statystyk, jakim są strzelone gole".
Żenada.
Szczerze ciekawie wyglądała by ZP gdy była przyznawana tylko raz,co roku inny zawodnik wchodził by do klubu ZP.
Bo pomyśleć wystarczy-Lewy gdyby z Polską wygrał Euro,zdobył by ZP bez względu na to, ile bramek by wsadził w turnieju -a Jorginho zwygraniem Euro i LM już nie.
Tak, zwycięstwo Roberta byłoby jak najbardziej do obrony, ale dokładnie tak samo jest z wygraną Messiego. Mam wrażenie, że wielu uważa, że Lewandowski został okradziony, oszukany i Złota Piłka nie ma już najmniejszego sensu. Możliwe, że znaczenie tej nagrody się zmniejszyło, jednak Leo na nią na pewno też zasłużył.
Dobry tekst, Rafał. :)
Werner, Paco, Jovic, Silva, Sancho. To tak na szybko, gracze strzelający w Niemczech bardzo dużo by jednocześnie być tłem w innych ligach.
Messi wygrał. Czy zasłużenie? Niech każdy sobie w głowie odpowie.
Do ludzi nie dociera to, że w Ameryce Południowej czy Północnej Bundesliga jest dla nich czymś przeciętnym, nie oglądają jej, nie wiedzą o pobijanych rekordach, a Roberta Lewandowskiego znają głównie z gry w Lidze Mistrzów. Marketingowo Messi jest bardzo wysoko ponad nim, a triumf w Copa America jeszcze bardziej przypieczętował to, że Messi odebrał Złotą Piłkę.
Opinie byłych piłkarzy takich jak Evra trzeba z miejsca wyrzucić do kosza. Nie dość, że jest to przyjaciel Ronaldo (gdzie razem płaczą w mediach społecznościowych po gali) to na dodatek do dnia dzisiejszego ma ból pewnej części ciała i to bardzo mocny, że przegrał trzy finały Ligi Mistrzów z Leo Messim. Osobę, która całuję się z kurczakiem i publikuje to do sieci nie można traktować poważnie, a wręcz przeciwnie trzeba go traktować jak kogoś kto ma jednak problemy z głową.
Szkoda, że na palcach jednej ręki ciężko było policzyć dziennikarzy tych bardziej obiektywnych w Polsce. Niestety kolejny raz duża część naszego narodu pokazała, że jest niedzielnym Januszem piłki nożej, a wynik ogląda w telegazecie.
Bardzo dobrze się stało, że Messi odebrał Złotą Piłkę, bardzo dobrze się stało również, że Robert dostał nagrodę pocieszenia, bo to właśnie pokazuje, że dla niektórych piłkarzy trzeba zrobić coś dodatkowego by ich docenić, a Złotą Piłkę Messi otrzymał za głosy dziennikarzy z całego świata. Dobrze to całe zamieszanie podsumował Jorge Messi, ojciec Leo: "Blaaa, blaaa blaaa. Rób dalej swoje." Krótko i na temat.
Napisze Wam tak ludzie, nie dajcie się łapać na takie baity ze strony redaktorów. Wpis zrobiony pod kolejną gównoburzę żebyście się znów nakręcali. A właściwie to nakręcali licznik wejść na stronę i ruch na niej. A chłopaki w tym czasie piją yerbe i śmieją się bo haczyk działa.
Wygrał Messi i koniec tematu. Tym co to dalej roztrząsają temat polecam się wylogować na kilka dni i wrócić. Obejdzie się bez bana i chuj*wego wieczoru jeśli ktoś co bardziej wrażliwy na krytykę z neta.