29 maja 2017 roku trenerem Barcelony został Ernesto Valverde, tym samym rozpoczynając wśród kibiców trzystopniowy schemat podejścia do szkoleniowców – podsycaną nadziejami analizę czynników mających doprowadzić klub do triumfu, zderzenie z codziennie pogłębiającą się degradacją jakości, #(wstaw nazwisko trenera)Out.
Każdego z nich możemy wziąć pod lupę. Bronić nielicznych poprawnie postawionych kroków i tłumaczyć z masy potknięć. Xavi może zostać szkoleniowcem z charakterem i umiejętnościami na miarę FC Barcelony – pierwszym po 4 latach i 161 dniach doświadczania valverdyzmu, setienizmu i koemanballu.
Jednostką miary sukcesu nie są zdobyte puchary
Spójrzmy wstecz i odpowiedzmy na pytanie – czy wyzwaniu sprostał którykolwiek z trenerów? Ernesto Valverde dwukrotnie sięgnął po puchar ligi hiszpańskiej, dokładając do tego Puchar i Superpuchar Hiszpanii. Na liście sukcesów Quique Setiena można zapisać co najwyżej awans do ¼ Ligi Mistrzów, która od tego czasu pozycjonuje Lizbonę w świadomości kibiców jako synonim klęski i bezradności Blaugrany. Ronald Koeman miał przyjemność obserwować, jak Leo Messi wznosi swój ostatni Puchar Króla, ale ta kropla ginie w morzu bezbarwnych meczów powodujących zagłuszanie komentatorów telewizyjnych głośnym chrapaniem.
Konkluzją powinno być, że rzeczywiście Valverde osiągnął stosunkowo dużo względem pozostałej dwójki i był wyjątkowo solidnym trenerem. Dlaczego więc uważam, że stoi w jednym szeregu ze swoimi następcami, nawet biorąc pod uwagę podwójną koronę zdobytą w pierwszym sezonie po przegranym zaledwie jednym meczu ligowym?
Valverde zdobywał tytuły dzięki wyrachowaniu, postawieniu efektów nad styl, dołożeniu pragmatyzmu do finezji i indywidualizmu pojedynczych piłkarzy. Natomiast już w pierwszym sezonie zaczęły pojawiać się zalążki późniejszych grzechów, by na wierzch wypłynąć w całej okazałości w kolejnych dwóch.
Barcelona stała się drużyną bez planu B w sytuacjach kryzysowych, a bazowanie na geniuszu Messiego czy Suáreza wystarczało tylko do pewnego momentu. Kiedy zespół potrzebował ambicji i sportowej złości, przeobrażał się w lustrzane odbicie kucającego przy linii Valverde, charakteryzując się nijakością i akceptacją warunków narzuconych przez przeciwnika. Pewność siebie została zbudowana na osiąganych wynikach, ale wygrywanie nie wynikało z pewności siebie. Bardzo poprawnie wykorzystał zasoby, jakie otrzymał, ale nie potrafił ich rozwinąć – czy to w sferze mentalnej, czy sportowej. Chociaż dołączył do elitarnego grona trenerów zdobywających krajowy dublet (Daucik, Herrera, Van Gaal, Guardiola i Enrique), to jedynie przykrył tym postępujące każdego dnia osłabianie kadry, nie dając żadnych perspektyw na kolejne lata i stając się pierwszym trenerem zwolnionym w trakcie sezonu od pożegnania Louisa van Gaala w styczniu 2003 roku. Dlatego też subtelnym uniesieniem brwi kwituję głosy mówiące, że trener o jego profilu byłby obecnie lepszym rozwiązaniem niż Xavi.
O ile podważenie wartości Valverde stanowi pewnego rodzaju wysiłek ze względu na zdobyte puchary i dobry warsztat taktyczny, tak w przypadku Setiena czy Koemana zadanie jest proste. „Jeśli Xavi nie przyjdzie do Barçy już teraz, sytuacja będzie bardzo trudna”. Kibice szybko przekonali się, że słowa Jorge Valdano wypowiedziane kilka dni po ostatnim meczu Valverde, były prorocze.
Quique Setién potrzebował zaledwie dwóch kolejek ligi hiszpańskiej, aby stracić prowadzenie w tabeli na rzecz Realu. Pomimo odzyskania go, finalnie z mistrzostwa i tak cieszyli się piłkarze z Madrytu. Po drodze Barça odpadła w ćwierćfinale Pucharu Króla, by na koniec odpowiedzieć na tytuł artykułu Mundo Deportivo z czternastego sierpnia, że ta postara się uratować honor LaLigi w Lidze Mistrzów. Następnego poranka, po najwyższej przegranej Barçy w dotychczasowych 552 występach w europejskich pucharach, hiszpański dziennik zweryfikował swoje oczekiwania nagłówkiem o „haniebnym zakończeniu cyklu”.
Ale zaraz, skoro tytuły zdobyte przez Valverde znaczą niewiele, to czy możliwym jest mniejszy lincz na Setienie ze względu na inne dokonania? Odpowiadam „otóż nie”, starając się nie słyszeć w głowie głosu Tadeusza Sznuka. Proces odzyskania pięknego stylu w oparciu o taktykę tysiąca i dwóch podań rozpoczęty w wygranym 1:0 meczu z Granadą nie przerodził się w konkretne rozwiązania. Szatnia podważała jego autorytet (słusznie), sugerowała trenerską nieudolność (słusznie), a wykreowany wizerunek sympatycznego pana zakochanego w piłce Cruyffa nie uchronił go przed zwolnieniem (słusznie).
Ronald Koeman w doskonały sposób nawiązał do działalności poprzedników. Przedłużył okres bez wygranej ligi hiszpańskiej, kompromitując się w końcówce sezonu, kiedy to nie tylko nie wykorzystał szansy na objęcie prowadzenia, przegrywając z Granadą 1:2, ale też stał się zależny od dalszych rezultatów Realu. Uwielbiane przez Polaków matematyczne szanse przekreśliły dwa gole Santiego Miny w pojedynku z Celtą, którymi odpowiedział na ostatniego gola Messiego w barwach Dumy Katalonii. W Lidze Mistrzów Koeman kontynuował pasmo bezradności, a zdobyty Puchar Króla nie zakrywa nawet części wad Holendra. Brak samokrytyki i brania odpowiedzialności za wyniki, niezdolność do reagowania na wydarzenia boiskowe, nieskuteczność w rozwijaniu automatyzmów i myśli taktycznej, niewielkie perspektywy na poprawę i otwarty konflikt z zarządem to jedynie kilka powodów, aby Koemana zapamiętać jako piłkarza, ale nie trenera.
Krótkowzroczność, czyli brak perspektyw i rozwoju
Zagłębiając się w aspekty pracy trenera, nie sposób nie wspomnieć o rozwoju zawodników pod jego okiem. Liczba debiutantów za kadencji Valverde sięgnęła dwudziestu siedmiu piłkarzy, ale piętnastu z nich to zawodnicy o na tyle poprawnej jakości, że ich występy należało brać za pewnik. Wśród pozostałej dwunastki znaleźli się Abel Ruiz, Ronald Araújo, José Arnáiz, Chumi, Álex Collado, Marc Cucurella, Jorge Cuenca, Ansu Fati, Yerry Mina, Juan Miranda, Oriol Busquets, Carles Pérez, Riqui Puig, Jean-Clair Todibo i Moussa Wagué.
Listę debiutantów za czasów Setiena otwiera i zamyka Monchu. Koeman dał szansę na pierwszy występ w oficjalnym meczu czternastu zawodnikom, a uważam, że na podobne „wyróżnienie” jak przy Valverde ponownie zasługuje dwunastu – Alejandro Balde, Konrad de la Fuente, Yusuf Demir, Sergiño Dest, Éric García, Gavi, Matheus Fernandes, Óscar Mingueza, Ilaix Moriba, Nico, Pedri, Francisco Trincão.
Z dwudziestu siedmiu młodych piłkarzy debiutujących pod okiem trzech trenerów przez ponad cztery lata jedynie Araujo, Fati, Gavi, Nico i Pedri stanowią o jakości Barcelony. Znak zapytania stawiam przy Balde, Demirze, Deście i Garcíi. Na ile jest to wina niewielkich umiejętności odrzuconych zawodników, a na ile brak pomysłu na wprowadzanie każdego z nich? Ilu dostało realną szansę, a ilu wyparła chęć stawiania na zadaniowców mających realizować cele „na już”. A może trenerska trójca rozwinęła jakichś bardziej doświadczonych zawodników, którzy rozbłysnęli pod ich trenerską batutą? Ter Stegen, Paulinho za Valverde, ktoś jeszcze? Niech te pytania pozostaną bez odpowiedzi będąc powodem do dyskusji w komentarzach.
Xavi łączy w sobie to, czego zabrakło innym
Xavi obejmuje Barcelonę dostając relatywnie komfortowe warunki do pracy. Presję na zdobywanie tytułów wyparła potrzeba odbudowy stabilnej drużyny opartej o rozwijającą się myśl taktyczną i wprowadzanie zawodników mogących za kilka sezonów stanowić o sile Dumy Katalonii. Nie ma nad sobą widma alternatywy, jaką dla poprzednich trenerów było oczekiwanie na… Xaviego. Wchodzi w szeregi klubu mając status legendy, pełne poparcie zarządu i znaczną decyzyjność.
Wracając do tytułu tego tekstu. Dlaczego uważam, że Xavi może być pierwszym prawdziwym trenerem od czasów Luisa Enrique? Bo biorąc pod uwagę osobowość, zdolności przywódcze, rozumienie futbolu, potrzeby kibiców, status w Barcelonie, moment zatrudnienia, ma olbrzymi potencjał do znacznego przekroczenia osiągnięć swoich trzech poprzedników. Łączy w sobie cechy, których im brakowało. Nie brak mu ekspresji i woli walki przy chęci szukania stylu, a nie tylko wyników, czego tak często nie dostrzegaliśmy u Ernesto Valverde. Bycie żywą legendą klubu, doświadczenie największych triumfów w jego historii, ale też na poziomie reprezentacyjnym, obcowanie z częścią składu przez wiele lat – to wszystko stawia go wyżej w hierarchii w szatni niż miało to miejsce w przypadku Quique Setiena. Dostrzeganie potencjału w zawodnikach, zdolność do wprowadzania młodszych piłkarzy, szukanie rozwiązańzamiast wymówek – na to musimy jeszcze poczekać, ale obserwując trenerską karierę Ronalda Koemana, zaryzykuję, że nie jest trudno wypaść na tym polu lepiej od Holendra.
Spadek pozostawiony przez Pepa Guardiolę i Luisa Enrique to nie tylko puchary, rekordy i piękne wspomnienia. To także kilkaset milionów wymagających, rozkapryszonych kibiców głodnych sukcesów. I chociaż realia znacznie obniżyły te wymagania w ostatnich latach, to w każdym z nas drzemie nieco uśpiona żądza bycia aż do bólu dumnym z bycia światowym gigantem. Jeśli na drodze Xaviego nie stanie zerowe doświadczenie w roli szkoleniowca na poziomie europejskim i problemy instytucjonalne, to uśmiech ma szansę wrócić na Camp Nou.
Komentarze (77)
On zapalił w kobicach iskre która wypaliła sie kiedy Enrique konczył swoją kadencję i zdecydowanie zgadzam sie że to odpowiedni moment by podjąć ryzyko na wskrzeszenie tego jakże kiedyś ekscytującego klubu.
2 lata jazdy na oparach po Enrique musiały się kiedyś skończyć. Zaluje tylko ze nie trzymali go trochę dłużej, bo te 2:8 z Bawarczykami byłoby pięknym ukoronowaniem jego 'myśli trenerskiej'.
Na jego kadencji cieniem kładą się Roma i Liverpool, ale tu ewidentnie był problem mentalny zawodników i ten problem mentalny zaczął się już za Lucho (0-4 z PSG, 0-3 z Juve).
Valverde to jest Pan Trener
(Lubiłem go jako zawodnika)
dziwne transfery jak alcacer czy gomes (grali piach a mino to na nich stawiał co było dziwne) ..i kiepsko z wychowankami - NO I ZMIANY
A RACZEJ ICH BRAK chyba, że na ostatnie kilka minut.. już wtedy się zaczęło bronienie cała drużyną - ratowało go to, że w składzie Ney Leo Suarez..
Kadra nie jest taka zła;) natomiast z trójki Lucho, Pep, to Xavi ma najsłabszy skład... Tak że z oceną też co poniektórzy powinni wziąć pod uwagę przy porównaniu z pozostałą dwójką!!!
Tak czy siak Powodzenia Xavi:)
Oczywiście, to może zadziałać w drugą stronę jak z Zizou czy Guardiolą, ale ponownie nie ma na czym oprzeć przewidywań. Poczekajmy, poobserwujmy, dajmy szansę przez pokaźny okres czasu i trzymajmy kciuki by Xavi nie wyrżnął zębami o krawężnik.
Xavi - "osobowość, zdolności przywódcze, (...)" - przepraszam, ale znacie się tak dobrze, że wypada tu lepiej od Koemana? Czy na pewno ma nieporównywalnie wyższy "status w Barcelonie"? "rozumienie futbolu" - bardziej anegdotyczne, a wedle niektórych definicji rozumienia na pewno dużo słabsze niż Valverde
"Dostrzeganie potencjału w zawodnikach, zdolność do wprowadzania młodszych piłkarzy, szukanie rozwiązań zamiast wymówek – na to musimy jeszcze poczekać, ale obserwując trenerską karierę Ronalda Koemana, zaryzykuję, że nie jest trudno wypaść na tym polu lepiej od Holendra."
Jeśli za coś zapamiętamy Koemana, to za liczbę młodych zawodników, których wprowadził do zespołu. Akapit do usunięcia.
Panie Rafale, a co, jeśli Xavi okaże się gorszy od poprzedników? Bo naprawdę ja zapewniam, że nagle nie będzie lepiej. Oczywiście jak kupimy jakiegoś Sterlinga albo już nie będzie problemów z kontuzjami, to nie można porównywać do Koemana, bo to przecież normalne, że jak masz więcej zawodników, to osiągasz lepsze wyniki. Espanyol pokaże, Espanyol będzie kluczowy.