„To nie jest niechęć. Ja cię po prostu nie lubię”. Myślę, że uczciwiej będzie, gdy już na wstępie tego tekstu zaznaczę, że nigdy nie byłem wielkim fanem Ronalda Koemana. W odróżnieniu jednak od dziekana Zajączka zwracającego się cytowanymi wcześniej słowami do Kuby Brennera, oczywiście w „Chłopaki nie płaczą”, postaram się w najbliższych kilkunastu akapitach możliwie racjonalnie wyjaśnić, skąd głównie bierze się mój sceptycyzm w stosunku do holenderskiego szkoleniowca.
Rozmawiając o zarysie tego tekstu usłyszałem, że powinien być „dobry i lekki”. To pierwsze pozostawiam oczywiście do oceny Czytelnikom, natomiast z góry zapowiadam i przepraszam, że z tym drugim może być problem. Mam bowiem wrażenie, że aby należycie ocenić przygodę Koemana z Barceloną, która nieubłaganie zbliża się do końca, trzeba by przeanalizować całkiem sporo aspektów. Dla uproszczenia jednak od razu wskażę, którego z potoku zarzutów kierowanych ostatnio w jego kierunku zupełnie nie podzielam.
Otóż nie mam do Holendra pretensji, że przegrał z Bayernem 0:3. Bardzo kuszące jest uznanie, że historia Koemana w Barcelonie powinna dobiec końca, bo prowadzona przez niego drużyna skompromitowała się z Bawarczykami. Nawet gdy zejdziemy poziom niżej i będziemy się czepiać nie wyniku, a samej gry, co ma zdecydowanie większy sens, to w dalszym ciągu pokusa jest wielka. Zastanawiając się, czy samemu jej nie ulec, wynalazłem sobie takie dwa cytaty:
„Barça jest najlepszym klubem na świecie, trzeba to pokazać. Spełnia się moje marzenie. A teraz do pracy, by drużyna wróciła na szczyt. Zrobimy to razem z piłkarzami, którzy wciąż mają wielkie umiejętności” – Ronald Koeman trzy dni po meczu z Bayernem, 19 sierpnia 2020 rok
„Gdybyśmy zagrali z Bayernem bardziej otwarcie, porażka byłaby wyższa” – Ronald Koeman trzy dni po meczu z Bayernem, 19 września 2021 roku
Prawda, że ładnie wyglądałaby taka klamra? Można by się rozpisywać o tym, jak zmieniło się jego podejście przez trzynaście miesięcy spędzonych na stanowisku trenera Barcelony. Napisać kwiecisty elaborat, kiedy dokładnie z najlepszej drużyny świata przeszliśmy do szukającego wymówek kopciuszka, który powinien się cieszyć z przegranej tylko 0:3. Celnie spuentować, jak bardzo Koeman nie pasuje mentalnie do wielkiego klubu… to wszystko oczywiście prawda, ale to byłoby zbyt łatwe. Ten tekst rzeczywiście będzie więc nawiązywać do dwóch największych moim zdaniem porażek Koemana, ale omówionych na podstawie meczów, w których na boisku… zwyciężył.
Co z tą młodzieżą?
Pierwsze spotkanie, które wybrałem do pokazania, co konkretnie mi się w Koemanie nie podoba, odbyło się 9 stycznia 2021 roku, a naszym przeciwnikiem była Granada. Na pewno wszyscy pamiętacie rundę jesienną w wykonaniu ekipy prowadzonej przez Holendra. Dramatyczna nieskuteczność w ataku i tragikomiczne błędy w obronie skutkowały coraz to nowymi wpadkami. Do tego doszło parę zaległych meczów i w efekcie matematycznie Barcelonie bliżej było do strefy spadkowej niż do europejskich pucharów. Ja swoją normę obrony Ronalda wyrobiłem właśnie wtedy – mówiłem, że wyniki prędzej czy później się unormują i nie ma co dramatyzować. Jak się okazało, miałem rację, ale tylko co do tej pierwszej części.
Styczniowego wieczora na Estadio Nuevo Los Cármenes już do przerwy widniał wynik 0:3. Otworzył go Antoine Griezmann, a dublet dołożył Leo Messi. Był to bardzo nietypowy mecz dla Barcelony wczesnego Koemana – do strzelenia trzech goli wystarczyły zaledwie trzy celne strzały, stuprocentowa skuteczność. Po przerwie swoją drugą bramkę dorzucił w 63. minucie Griezmann i przy stanie 0:4 przyszedł czas na podwójną zmianę. Na boisku pojawili się… Martín Braithwaite i Miralem Pjanić.
Ile ja się wtedy nasłuchałem, że jestem czepialski, wiecznie tylko narzekam, gdy w końcu maszyna Koemana zaczęła się rozkręcać. Ale to właśnie wtedy uświadomiłem sobie po raz pierwszy w pełni, że z sezonu przejściowego nici. To, że nie rozliczałem Koemana z tragicznych do tamtej pory wyników, wynikało bowiem nie z niskich, a z zupełnie odmiennych oczekiwań – liczyłem, że praktycznie za wszelką cenę będzie rozwijać młodych i szukać rozwiązań, które pozwolą nam szybko wrócić na szczyt. Tymczasem, nawet prowadząc 4:0 z Granadą, zdecydował się w pierwszej kolejności wpuścić na boisko dwóch zawodników, w których chyba sam nie wierzył, ale którzy dawali ułudę doświadczenia i związanego z tym spokoju. Owszem, później na placu zameldował się także Trincão, a nawet Riqui Puig, ale obraz Braithwaite’a i Pjanicia przy linii bocznej nawiedzał mnie w koszmarach.
Rozwój czy wymówka?
Ten motyw z meczu z Granadą powtarza się u Holendra aż do dzisiaj. Tak, wiem, że zaufał Pedriemu czy Ilaixowi Moribie. Ale jeżeli mówimy o „rozwoju” młodych piłkarzy przez Koemana, to zapytam nieco prowokacyjnie – czy aby na pewno zaobserwowaliśmy rozwój? Jak wiemy, polega on na tym, że zawodnik stale się poprawia śledzony przez czujne oko trenera. Czy naprawdę właśnie taki proces zaszedł u wspomnianych nastolatków? Czy poprawiali się oni w miarę upływu sezonu i kolejnych meczów i treningów z Holendrem? Czy może jednak, podobnie jak w przypadku Ansu Fatiego i Ernesto Valverde, trafił siętalent o takiej skali, że wystarczyło mu specjalnie nie przeszkadzać?
Jakakolwiek nie byłaby odpowiedź na to pytanie (moja chyba jest dość łatwa do domyślenia się – ale uszeregujcie sobie sami formę Pedriego powiedzmy z września, grudnia i marca zeszłego sezonu oraz września sezonu obecnego), to nie ulega wątpliwości, że na wspomnianą dwójkę przypada cała masa młodzieży, która ewidentnie nie została przez Holendra odpowiednio poprowadzona. Przykłady Riquiego Puiga i Alexa Collado komentują się same przez się. Trincão grał, gdy był beznadziejny, a gdy już przestał kompromitować się na boisku, to grać przestał. Konrad de la Fuente został powołany przez Koemana na mecz ligowy 18 razy, żeby nie zagrać ani minuty – a przecież mógłby je wobec tego dostać w Barcelonie B.
Mógłbym tak jeszcze długo, ale do brzegu – Ronald Koeman we wprowadzaniu młodzieży jest po prostu do bólu cyniczny. Moim zdaniem cały jego dotychczasowy okres pracy w Barcelonie pokazał, że się na tym nie zna, a, wbrew temu co twierdził ostatnio, długofalowa przyszłość Klubu niezbyt go interesuje. Dopóki będzie mógł wprowadzić zawodnika doświadczonego kosztem młodego, to po prostu to uczyni. Tak, jak zrobił to w styczniu przeciwko Granadzie, wprowadzając w pierwszej kolejności tandem Braithwaite & Pjanić i tak jak przed tygodniem z Bayernem wolał mającego gorączkę Jordiego Albę od Alejandro Balde.
Mam wrażenie, że młodzież jest najbardziej przydatna Koemanowi, gdy potrzebuje wymówki, dlaczego przegraliśmy mecz. To obserwowaliśmy już w zeszłym sezonie na przykładzie Riquiego Puiga, pojawiającego się na boisku właściwie tylko wówczas, gdy desperacko goniliśmy wynik. Teraz zaś podobny mechanizm zaczynamy obserwować chociażby z Yusufem Demirem. Chłopak dwie pierwsze szanse dostał, gdy przegrywaliśmy z Athletikiem oraz z Bayernem i nie było się do kogo zwrócić, po tym jak, niespodzianka, zawiedli Martín Braithwaite i Luuk de Jong. Tak się nie buduje młodzieży i nie zmieni tego mecz od pierwszej minuty z Granadą, gdy wygrał rywalizację z Holendrem. Tak chowa się za plecami nastolatków, zasłaniając się ich niedojrzałością jako przyczyną swojej własnej porażki. Wstyd, panie Ronaldzie.
Mieć czy by… biegać?
Śródtytułowa parafraza tytułu słynnego eseju Éricha Fromma dotyczy oczywiście piłki – mieć ją czy biegać za nią? W przypadku Barcelony odpowiedź wydaje się oczywista, ale, jak się okazuje, dla niektórych jedynie do czasu.
19 sierpnia 2020 roku. Koeman obejmuje stery katalońskiego statku i mówi: „Jestem Holendrem, lubimy mieć piłkę, dominować, starać się grać dobrze i wygrać mecz. Futbol istnieje, aby się nim cieszyć, to pierwsza rzecz, którą powiem zawodnikom – bez radości na boisku nie będziesz miał maksymalnych osiągnięć. Trzeba cieszyć się grą i pracować”.
13 grudnia 2020 roku. Barcelona wygrywa 1:0 z Levante. W 89' na boisko wchodzi Samuel Umtiti, zastępując Antoine’a Griezmanna. Pytany o tę dość, przyznacie, nietypową zmianę, Koeman na pomeczowej konferencji twierdzi: „przez większość część meczu prowadziliśmy grę, ale pod koniec Levante rzuciło się do ostatniego ataku. Przy wyniku 1:0 tak się dzieje, były stałe fragmenty, rzuty rożne. Wtedy trzeba się bronić. Paco López wystawił dodatkowego napastnika, to ja zareagowałem wprowadzeniem Umtitiego. Trzeba robić wszystko, żeby móc wygrać”. Już wtedy zapaliła mi się lampka ostrzegawcza, ale jaskrawoczerwonym blaskiem zaczęła ona świecić 31 stycznia 2021 roku, podczas meczu z Athletikiem, zakończonego wynikiem 2:1 dla Barcelony.
Wówczas to po wyjściu na prowadzenie w 74. minucie ekipa Koemana zareagowała na napór Basków w najprostszy możliwy, prymitywny wręcz sposób – maksymalnym cofnięciem się. Przez ostatni kwadrans Los Leónes właściwie nie opuszczali okolic pola karnego Blaugrany, mimo że było ono bronione przez dodatkowego zawodnika – za wspomnianego Griezmanna pojawił się na boisku Clement Lenglet. Kolejny więc raz można było odmieniać przez przypadki ulubiony czasownik hiszpańskich trenerów po trudnych spotkaniach (sufrir, czyli cierpieć). A że ostatecznie dowieźliśmy wygraną, to ja kolejny raz słuchałem – o co ci chodzi, przesadzasz, żyjesz przeszłością, a przecież zadziałało.
Poświęcić bitwę, żeby wygrać wojnę?
No właśnie, niby zadziałało, ale czy na pewno? Podeprę się w tym zakresie autorytetem, tj. pewnym trenerem, który osiągnął w Barcelonie spore sukcesy, z wygraną Ligą Mistrzów na czele. Jeżeli zdążyliście pomyśleć „o nie, przyszedł czas na cytowanie Cruyffa” to… pomyliliście się. Odwołam się bowiem do bardziej współczesnej postaci Luisa Enrique, a ściślej jego wypowiedzi z EURO 2020: „To normalne, że w pewnym momencie przychodzi ci pomysł, żeby broniąc się wykopać daleko piłkę. Ale to błąd - im dalej ją wykopiesz, tym szybciej wróci”.
Ja zaś właśnie oglądając rozpaczliwe, choć skuteczne, próby obrony w końcówce meczu z Baskami uświadomiłem sobie ostatecznie, że Koeman w ogóle tego nie pojmuje. Albo doskonale pojmuje, ale jest zbyt tchórzliwy, żeby coś z tym zrobić. Jeżeli jedyną receptą na to, żeby radzić sobie z naporem przeciwników, będzie zwiększenie liczby obrońców, to owszem, na krótką metę może to zadziałać. Jeden raz czy drugi, z Levante czy nawet z Athletikiem. Ale później przyjdzie mecz z Bayernem i skoro do skutecznej obrony z Levante potrzebujemy pięciu obrońców, to iloma mamy wyjść na Bawarczyków? Odpowiedź poznaliśmy niedawno.
Wątek ten łączy się zresztą bezpośrednio z wprowadzaniem do zespołu młodzieży. Mam taką teorię, że w języku polskim dosłownie w każdej sytuacji możemy się podeprzeć jakimś przysłowiem, bo często są one przeciwstawne. Tutaj doskonale mi pasuje: „czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał”. Jeżeli wchodzący do zespołu zawodnicy nie nauczą się trzymać piłki pod naporem przeciwnika w meczu z Levante, to jak od nich oczekiwać, żeby za parę lat poradzili sobie z Bayernem? I w drugą stronę – jak Koeman może wymagać rozpaczliwej obrony od chłopaków, którzy całe życie byli przyzwyczajani do prowadzenia gry i bronienia się z piłką przy nodze? Przecież to kompletne marnotrawstwo tego, co powinno być naszym największym atutem.
No dobrze, ale co dalej?
Sezon 2020/21 trwał. Maszyna Koemana zaczęła się rozkręcać, kroczyliśmy od zwycięstwa do zwycięstwa, emocjonowaliśmy się szalonym Copa del Rey, okraszonym imponującym triumfem w tych rozgrywkach. A potem przyszły mecze z… Granadą i Levante. I okazało się, że tym razem nie wystarczy poleganie na weteranach czy oddanie inicjatywy przeciwnikowi. O ironio, to właśnie z tymi, opisanymi powyżej rywalami, straciliśmy ostatecznie szansę na zwycięstwo w LaLidze. Zwycięstwo, którego nikt przed sezonem nie oczekiwał, ale które głównie słabością rywali okazało się w pewnym momencie być na wyciągnięcie ręki. Ręki mądrego trenera.
Długo by można jeszcze ten tekst kontynuować.
Mógłbym pisać oczywistości, że przecież winni są też zawodnicy, że sama wymiana trenera nic nie da – a mógłbym też sam sobie odbić piłeczkę i stwierdzić, że skoro Bartomeu trzy razy z rzędu mógł pomylić się co do jakości sprowadzanych piłkarzy (Dembélé, Coutinho, Griezmann), to dlaczego tak trudno nam zaakceptować, że to samo mogło stać się z trenerami?
Mógłbym zagłębić się w coraz to bardziej skomplikowane szczegóły kontraktu Koemana i to, jakie odszkodowanie będziemy musieli mu zapłacić – a mógłbym też poironizować, że przecież człowiek tak bardzo dbający o dobro Klubu na pewno bez mrugnięcia okiem zrezygnuje z części swojego uposażenia, a nie okaże się kolejnym Samuelem Umtitim.
Mógłbym wykazywać, jak bezsensowna jest obecnie relacja na linii Koeman – Laporta, gdy panowie wymieniają wiadomości głównie za pośrednictwem mediów, i oceniać, który z nich zachowuje się bardziej niedojrzale.
Mógłbym wreszcie – i być może powinienem – analizować, czy w Barcelonie sprawdziłby się obecnie Ten Hag, Gallardo czy Xavi. Rozważyć powrót Garcíi Pimienty czy szukać pozytywów u Jordiego Cruyffa. Puścić wodze fantazji i zacząć przymierzać do Barcelony Gasperiniego, Marcelino czy nawet Lopeteguiego.
Nie będę Was jednak dłużej zanudzał i zakończę w ten sposób. Ronald Koeman ma rację – nasz ukochany Klub przechodzi trudny czas. Potrzebujemy więc na ławce trenerskiej człowieka, który jest odważny i nie boi się podejmować trudnych decyzji. Ale takich prawdziwie trudnych, a nie pokazania kto tu rządzi Riquiemu Puigowi – odważnego wprowadzania młodzieży, z wyboru, a nie z obowiązku i budowania tego zespołu krok po kroku. Zaakceptowania, że jeżeli nawet w ciężkich sytuacjach będziemy wierni naszej filozofii i temu, co umiemy robić najlepiej, to od czasu do czasu może to oznaczać stratę punktów z Levante czy z Granadą, a z Bayernem – porażkę 0:6, a nie 0:3 (znów więc zgadzam się z Holendrem). Ale jednocześnie jest to jedyna droga, żebyśmy znowu stali się tym, czym byliśmy.
Tego, że Ronald Koeman nas tą drogą nie poprowadzi, jestem absolutnie pewny. On wybiera drogę pozornie łatwą, która sprowadza się do odłożenia problemów na później. Ale im szybciej się nimi zajmiemy, tym szybciej się z nimi uporamy.
P.S. Ten tekst powstał przed wczorajszym meczem z Granadą. Ewidentnie ekipa z Andaluzji jest symboliczna dla całej pracy Ronalda Koemana. Będę szczery – oglądam Barcelonę od ładnych paru lat, ale meczu tak zaprzeczającego wszystkiemu, w co wierzę, nie widziałem chyba nigdy.
Czego uczy nas Holender? Pozostaje oddać głos jemu samemu. Spośród całego szeregu skandalicznych cytatów z konferencji prasowej, gdy po raz kolejny lekceważył własnych zawodników czy oskarżał kibiców o nierealne oczekiwania, wybrałem jeden. który uderzył mnie nawet bardziej: „Wiadomo, że musimy zawsze grać stylem Barcelony, ale jeśli drużynie pomoże coś innego, to trzeba to zrobić. Moim zdaniem dzięki tym dośrodkowaniom zagraliśmy świetny mecz”.
Styl Barcelony według Ronalda Koemana należy zmienić, gdy bronimy wyniku z Levante. Należy go też zmienić, gdy gonimy wynik z Granadą. Konfrontacja z Bayernem? Zgadliście, trzeba zmienić styl Barcelony już przed meczem. To kiedy, cholera jasna, jest na niego właściwy moment?
Komentarze (133)
O ile jednak nie miało dla mnie aż takiego znaczenia to, że weszli wtedy Brait i Pjanić, choć od dawna jestem zwolennikiem ogrywania przy takim wyniku młodych graczy, to właśnie po tym meczu widać było jak daleko Koemanowi do tego co barcelońskie i do tego co może dawać sukcesy. Oddaliśmy w tamtym meczu 4 celne strzały i zdobyliśmy 4 gole. Taką skuteczność mamy w sezonie w 1-2 meczach maksymalnie. Pierwszego gola strzelił spacerujący po spalonym Griezmann, do którego niefortunnie piłkę podał rywal- taki gol zdarza się równie rzadko jak nam 100% skuteczność strzałów. 2 gol z typowej akcji Messiego, ale.. przejęcie piłki , po którym zrobiliśmy tą akcję bramkową odbyło się ewidentnie za pomocą ręki Busquetsa i akcja nie powinna być kontynuowana- do dziś nie rozumiem jak to przeszło w dobie VARu. 3 gol to rzut wolny Messiego i nawet z jego obecnością w klubie i na boisku i jego skutecznością z rzutów wolnych nie można na tym aspekcie opierać gry ofensywnej drużyny. Dopiero ostatni gol, gdy już Granada wyraźnie odpuściła padł po standardowej akcji.
Wygraliśmy 4-0, niby wynik mówi, że to był łatwy mecz, wygrany pewnie, a w rzeczywistości mieliśmy furę szczęścia w bardzo słabo zagranym spotkaniu. Po meczu, podobnie jak wielu kibiców Koeman ucieszony z wygranej widzi same pozytywy, nie dostrzega masy problemów, które ten mecz objawił, bo wynik zakłamuje rzeczywistość.
Mamy problem z konstruowaniem ataków i stwarzaniem sytuacji do zdobycia bramki przeciwko.. Granadzie. Rywal oddaje tyle samo celnych strzałów w meczu co my, momentami przyciskając nas dość mocno. Nic to, przecież jest 4-0, więc było super. Nie, nie było, nie jest i z Koemanem nie będzie, bo prymitywnie patrzy on jedynie na wynik danego meczu, nie rozumiejąc, że ten wynik końcowy (tzn. wygrana liga czy puchar) to (poza sporadycznymi wyjątkami) efekt ogólnej jakości gry, a nie tego, że w jednym meczu trafi się 100% skuteczność, w drugim uda się wpuszczając dodatkowego stopera wybić wszystkie piłki wgrywane w pole karne przez niezbyt wymagającego rywala, a jeszcze innym wpuści stopera do ataku i ten akurat trafi głową.
Podobają mi się przytoczone przez autora tekstu cytaty Koemana i pokazanie jak bardzo zmieniło się jego podejście w wielu kwestiach.
Ja dorzucę tu jeszcze jedną wypowiedź i zmianę podejścia. Mianowicie mam na myśli to co Koeman jeszcze przed objęciem posady w Barcelonie mówił o De Jongu, że jest to DM, że grając wyżej nie pokazuje pełni potencjału, etc. Na początku Koeman rzeczywiście ustawiał do na tej pozycji, ale.. w systemie z 2 DMami. Gdy jednak dotarło do niego, że nie jest to system odpowiedni dla Barcelony (plus dla niego, że w końcu dotarło) to nagle się okazało, że i Koeman (wbrew sobie?) wystawia Frenkiego wyżej. A wystawianie go jako DMa, zamiast Busquetsa mogłoby być jedną z niewielu pozytywnych rzeczy jakie Koeman długofalowo zrobiłby w Barcelonie..
Kilka zdań z podobnej wieloletniej perspektywy co kolega Darek1969. Jestem trochę młodszy ale jako dziecko oglądałem mecze Barcelony Johana z Lechem (awans po karnych w Poznaniu) i rok później z Legią (wygrana w rewanżu po remisie na CampNou). Pamiętam więc dużo słabych okresów jeszcze przed erą Ronaldinho czy Messiego: końcowy sezon Johana, rządy Gasparta, druga kadencja VanGaala, wynalazki typu SerraFerrer czy Rexach na ławce a Bonano, Dehu, Christanval na boisku. Odnosząc się do obecnej sytuacji, nie podoba mi się plucie na Koemana. Rozumiem, że większość użytkowników jeszcze nie było na świecie gdy grał w Barcelonie ale przez kilka lat był filarem DreamTeamu i autorem gola w finale, który dał pierwszy Puchar Mistrzów. Oprócz gry w obronie dołożył sporo bramek z wolnych i karnych. Dlatego nie rozumiem, że kibic Barcy deklaruje że nie lubi Koemana. Można nie lubić VanGaala, który był arogantem, grał 8 Holendrami w składzie i kwestionował Johana. Oczywiście nie oznacza to, że przez sentyment do starych czasów Koeman ma mieć ulgowe traktowanie jako obecny trener ale szacunek mu się należy bo nie jest pierwszym lepszym najemnikiem z zewnątrz. Zgadzam się z częścią przytoczonych argumentów. Dla wieloletniego kibica oglądanie obecnych meczów Barcelony nie jest przyjemnym przeżyciem i za to w dużej części winę ponosi trener. Chaotyczne jest wprowadzanie młodych zawodników (duże braki mamy na skrzydłach - casus Konrada czy Collado). W obecnych rozgrywkach nie tracimy tak frajersko bramek jak rok temu ale nadal wyzwaniem jest czyste konto. Mecz z Granadą i przesuniecie stoperów do ataku to już czysta desperacja Koemana, wóz albo przewóz. Taktykę na Bayern natomiast jestem w stanie zrozumieć. Wielki strateg Mourinho po laniu w pierwszym Gran Derbi 0:5 w kolejnych meczach z Barcą Guardioli wystawiał Pepe w drugiej linii przed stoperami. Mogliśmy wyjść ofensywnie i dostać od Bayernu 1:5 , w stylu Paco Jemeza trenera Rayo Vallecano który grał otwartą piłkę z Barcą w czasach jej prime. Czy czulibyśmy się po meczu lepiej, wąpię. Krytykując Koemana nie można nie brać pod uwagę najgorszych od lat warunków pracy i posiadanej kadry. Bartomeu, burofaks Messiego, szorstkie relacje z Laportą, sytuacja personalna wyznaczona przez finanse klubu. Depay powinien być pół roku wcześniej (może z nim nie oddalibyśmy Ligi), silny fizycznie pomocnik (Winajldum) w ogóle nie dotarł, a na dodatek odszedł Moriba. W składzie z konieczności schyłkowy Pique, Busquet i Alba, którzy powinni mieć już taką rolę jak Marcelo w Realu. Poza Depayem przez ponad rok pracy Koemana nie pozyskano nikogo konkretnego. Odszedł Messi na którym opierała się cała gra od lat. Ze względów oszczędnościowych Zarząd w ostatniej chwili przyklepał odejście Griezmana i Emersona. Wzięliśmy Luuka bo pewnie finansowo nie byliśmy w stanie załatwić Cavaniego, który stracił miejsce w United po przyjściu CR7. Długa lista kontuzjowanych, zwłaszcza tych którzy mogliby odmienić ofensywę. Zmiana trenera nie pomoże nam dopóki nie staniemy na nogi i nie będziemy w stanie zapewnić odpowiednich wykonawców na boisku. Trzeba budować długoterminowy projekt organizacyjno-sportowo-finansowy a nie robić zmianę dla samej zmiany. Nie przemawia do mnie żaden z kandydatów o których mowa:
- Pirlo - najgorsza opcja z możliwych, bez doświadczenia, nie poradził sobie w środowisku, które zna najlepiej,
- Conte - dobry trener dla włoskich drużyn, styl 3-5-2 (pożegnał Godina, który był przyzwyczajony do gry czwórką w obronie), zdobył mistrzostwo z Interem ale frajersko nie wyszedł z grupy w LM, nie stawiał na młodych (jako uzupełnienie składu ściągał dziadków typu Kolarov czy Vidal),
- Cocu - podobnie jak Koeman, były zawodnik Barcy, z sukcesami kilka lat temu w PSV ale ostatnio spory zjazd (Fenerbahce, Derby),
- Xavi - duże nadzieje, że będzie nowym Guardiolą ale i duża niewiadoma (praca w katarskim klubie nie jest realnym wyznacznikiem), jeśli już to od nowego sezonu a nie jako strażak,
- Martinez- najlepsza z rozważanych kandydatura ale wątpię żeby odszedł przez Mistrzostwami, z reprezentacją Belgii mimo ładnej gry wciąż czeka na poważny sukces a ma najlepsze pokolenie od czasów Preudhomme, Geretsa, Scifo czy Culemansa, pewnie młodzi na tej stronie nie pamiętają żadnego z tych zawodników ;)
Zmiana miałaby sens gdyby na rynku dostępny był ktoś w stylu nieżyjącego już doświadczonego trenera Anticia, który ogarnął bałagan w ostatnim sezonie Gasparta czy gdyby trochę młodszy był Jupp Heynckes. Może jeszcze Wenger swoim doświadczeniem i podejściem do młodych mógłby coś poprawić w tym sezonie.
Podsumowując, te rozgrywki powinniśmy dograć z Koemanem. Gorszej sytuacji kadrowej niż obecnie chyba już nie będzie. Kontuzjowani zawodnicy powinni stopniowo wracać dając więcej opcji w ataku, z Depayem, Fatim, Dembele i Aguero nie będziemy robić 50 wrzutek. Nowy sezon ze spokojnym okresem letnim bez mistrzostw czy olimpiady powinien być czasem nowego rozdania. Wrócimy na szczyt, potrzeba trochę cierpliwości.
Valverde przynajmniej nie udawał i tu chyba wszyscy się zgodzimy, że nic on z filozofią Barcelony nie miał wspólnego.
Setien był trenerem, który może i w nią wierzył, ale miał za mało jaj, żeby ją wdrażać - w swoim decydującym meczu opracował plan anty-Bayern, próbując zwężyć grę i zagęścić środek czterema zawodnikami, w tym Sergim Roberto i Arturo Vidalem; przypomnieć, jak wyszło?
Koeman z kolei może i miałby jaja, żeby grać z tą filozofią w zgodzie, ale po prostu nie chce, bo w nią nie wierzy. O tym, w co wierzy zamiast niej, jest właśnie ten tekst.
Naprawdę to, że Valverde grał w piłkę w Barcelonie, Setien gadał o Cruyffie na konferencjach, a Koeman robił jedno i drugie, nie czyni z nich praktyków filozofii Barcelony. Nie mają oni z nią wiele wspólnego.
Słowem, to nie jest czas na odejście od barcelońskiego DNA - to jest czas na powrót do niego. Odeszliśmy od niego już dawno, na boisku, ale i poza nim, licytując się z całym światem na pensje i transfery. O tym, gdzie nas to zaprowadziło, chyba mówić nie muszę.
I trochę optymizmu (przynajmniej dla mnie) na koniec - o tym, że akurat tę kwestię Laporta doskonale rozumie, jestem w pełni przekonany. Nie wiem kim będzie kolejny trener, ale wierzę, że będzie bardziej "barceloński" niż trzej poprzedni razem wzięci.
Dzięki za miłe przyjęcie i za taki odzew! Tylu komentarzy się nie spodziewałem, więc pozwolę sobie zbiorczo się odnieść do najczęściej poruszanych kwestii.
Może nie podkreśliłem tego w tekście, ale ja naprawdę jestem realistą jeżeli chodzi o to, co się stanie po zwolnieniu Koemana. Po pierwsze, nie uważam, że nagle o pracę u nas będą się bili Pep czy Lucho. Po drugie, nawet gdyby się nie bili, a w zamian tego dogadali się na wspópracę w tandemie, to nie uważam, żeby byli w stanie z aktualną drużyną zdobyć tryplet.
Ja doskonale zdaję sobie sprawę, że przed nami lata chude jeżeli chodzi o zdobywanie trofeów. Mamy zupełnie niezbalansowaną kadrę i to pod wieloma względami. Jednym z nich jest to, że z jednej strony mamy zawodników, którzy najlepsze mają już długo za sobą (właściwie wszyscy kapitanowie), z drugiej graczy, którzy na swój najlepszy okres jeszcze poczekają (nazwijmy ich ogólnie mlodzieżą), a z trzeciej - piłkarzy, którzy nigdy nie mieli, nie mają i nie będą mieli poziomu na granie w Barcelonie (niech każdy sobie sam przyporządkuje, których). Tych, którzy już teraz są w pełni ukształtowani na poziomie właściwym do bronienia naszych barw, ale jeszcze nie przebrzmiali, jest naprawdę mało.
Moje oczekiwanie wobec najbliższego trenera Barcelony polega głównie na tym, żeby skupił się na tej drugiej grupie. Po chłopakach naprawdę widać potencjał, ale potrzebują od trenera wsparcia głównie w dwóch aspektach: psychologicznym i taktycznym.
- o tym pierwszym jest pierwsza część tekstu, czyli to, że Koeman im nie ufa - to zresztą chyba widzimy teraz wszyscy podczas ostatnich konferencji prasowych. Młodzież musi być wprowadzana z rozsądkiem, ze świadomością, że może popełnić jeden, czy drugi błąd. U Koemana widzę koszmar z polskiego szkolenia: "nie kiwaj, bo stracisz!".
- o tym drugim aspekcie jest druga część tekstu, czyli porzucanie stylu, w którym ta młodzież się od dziecka wychowywała; zaprzeszczenie lat pracy w imię czego? Próby rozpaczliwej wygranej z Granadą? Długoterminowo nie ma to najmniejszego sensu - jeżeli chłopaki metodą prób i błędów nie nauczą się wygrywać z Granadą, to z Bayernem nie będą w stanie rywalizować nie tylko przez najbliższe lata, ale wręcz nigdy.
O Koemanie można sporo powiedzieć, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że to człowiek uparty, a z drugiej - bardzo pewny siebie i przekonany o swoich racjach. Mam wrażenie, że Laporta liczył na to, że go urobi, ale to się po prostu nie stanie. Dlatego potrzebujemy zmiany i potrzebujemy jej już - nie na kogoś, kogo Laporta będzie mógł urobić, ale na kogoś, kto tego urabiania nie będzie wymagał, bo sam z siebie będzie w powyższe wierzył. I to powinno być kluczowe przy wyborze nowego trenera.
Po co ten przydługi wstęp, z jednego powodu, szczególnie dla młodszych kibiców aby uświadomili sobie jak BARCA grała i co dawała radę zdobywać nie tylko w erze Leo, Xaviego, Iniesty. Takie pokolenie zdarza się raz na ileś set, spróbujcie cofnąć się poza ten złoty okres i zobaczycie ile wtedy byliśmy w stanie wygrać.
Ze względu na wiek i długość kibicowania ukochanemu klubowi pozwolę sobie na biblijny komentarz, musimy się przygotować na siedem lat chudych.
Co do meritum w zasadzie zgadzam się z autorem artykułu w niemal 100% procentach, tym nie mniej na pytanie o zasadność zwolnienia Koemana w tej chwili odpowiem jedno IDIOTYZM
Jak dla mnie powinien dograć ten sezon, a zarząd ma te pól roku na znalezienie sensownego następcy , argumenty
1. Finansowy
Szorujemy tyłkiem po dnie, wypuszczamy zawodników tylko aby zaoszczędzić na ich pensjach, a stać nas na kolejne kilkanaście milionów wyrzucone w błoto?
2. Kadra
Po wyczynach "Bartka" mamy taką jaka mamy, czy naprawdę uważacie że choćby przyszedł Klopp z Guardiolą staniemy się faworytami do zdobycia ligi mistrzów???
3 Kontuzje
To nie z winy Koemana kontuzje leczy dwóch obecnie najlepszych (najdroższych) naszych piłkarzy, nie mówię że z nimi rozbiliśmy Granadę czy Bayern ale wyniki mogłyby być całkiem inne.
Przeczytałem że jednym z głównych kandydatów jest obecny trener reprezentacji Belgi (w pełni poparłbym taką kandydaturę), ale czy naprawdę ktoś rozsądny uważa że przejdzie on do Barcelony na dwa miesiące przed mistrzostwami świata, gdzie jego reprezentacja jest jednym z faworytów????????????
Dogadajmy się z gościem (ma kontrakt ponoć do czerwca 2022), a po sezonie pożegnamy się z Koemanem bez płacenia, żadnej kasy i damy spokojny czas dla następcy.
Nie byliśmy i nie będziemy hegemonami finansowymi jak Paryż czy MC, którzy finansowe fair play maja w d...e, nie dajmy się zwariować i bądźmy świadomi iż w tym wariackim wyścigu na kasę nigdy nie wygramy (próbowaliśmy i jesteśmy praktycznie bankrutami).
Reasumując trzeba znaleźć sensownego trenera na najbliższe lata (jak dla mnie Martinez), dać mu poustawiać drużynę po swojemu i liczyć że podźwignie nas z tego kryzysu.
Brawo za dobry tekst i czekam na więcej.
Liczę również na stałe spotkania z @blazeq w ramach podcastów. Może autorski cykl? Sluchałbym.
"Do twej rudej grzywki wznosimy swe błaganie, prosimy pozostań jeszcze na sezon lub dwa kumanie"
Panie Gajdek, jesteś Pan chyba najbardziej kompetentnym felietonistą na tej stronie. Merytoryka i celność argumentów, czucie piłki - level master. Inni mogą się od Ciebie uczyć.
Dla mnie nasz trener do tej pory leży jednak najmocniej pod względem taktycznym. W poważnym meczu jeszcze nie błysnął ani razu. I nie jest tak, że za każdym razem staliśmy na straconej pozycji. Z Realem to nawet dwa razy miałem wrażenie, że składem przystępujemy mocniejszym ale nawet taki Zizou go taktycznie przeżuł i wypluł. A w tym momencie to mam wrażenie, że nawet się uwsteczniamy i stajemy coraz bardziej prymitywną drużyną
Dodałbym jeszcze dwa słowa klucze do opisu oczekiwań Koemana, które rozmijają się z długofalowymi celami Barcy - balans, plan B.
To pierwsze miałoby sie objawiać dodawaniem silnych graczy do pierwszej drużyny, co dla mnie absolutnie, od czasów Lucho, Valverde, którzy z tym coraz głębiej flirtowali, po Koemana, który traktuje to jako największe modus operandi nawet pod kontem przydzielania ról tym graczom którym ma, było tragiczną pomyłką.
Największe sukcesy, najlepszy football widzieliśmy w Barcelonie, kiedy plan A był po prostu dopięty, miał wykonawców na najwyższym poziomie. To My zamęczaliśmy rywali, biegając bardzo podobne dystanse do nich, ale robiąc to kiedy mamy piłkę, co automatycznie sprawiało że rywal swoje kilometry robił za piłką.
Genialnie pracowaliśmy całymi formacjami, wszyscy się przesuwali. Było u nas 3 pomocników, a rywal miał wrażenie, że przynajmniej 5. Albo cofali się przed wybiegnięciem skrzydłowi, albo wysoko podchodzili obrońcy. Później, za MSN zaczęły się rozciągać linie, choć nadrobiliśmy to jakością.
Dlamnie wciąż jednak chodzi o to, by być perfekcyjnym w tym co robimy, stylowi w jaki kształci graczy nasza akademia - by potrafili grać piłką. To takim graczom nieustannie pokazującym się na pozycji, ruchliwym, pokazującym się do podań musimy odważnie ufać. Trenerów dobierać tak, by oni umieli tak ustawiać drużynę, by Ci gracze tworzyli drużynę między naszą bramką a 30 metrem od bramki i rywala, by opcji podań każdy gracz miał co najmniej 3. Wtedy będziemy groźną ekipą. Wtedy na tym 30 metrze od gola będą zaczynały się nasze akcje - a o to chodzi w piłce, by przenieść ją swobodnie tam, gdzie różnicę zrobią indywidualności. Po tym poznać trenera.
Nasz jak słusznie zauważył autor gra na alibi, nie widzę żadnego planu w poczynaniach, a młodzież traktuje jak wymówkę, a jeszcze chce osłabić potencjał kreatywny, osłabiać umiejętność mijania pressingu, wklejając tam kolejne typy graczy, które jak Wijnaldum wcale z piłką orłami nie są. On oczekuje wręcz tego, że nasza drużyna będzie się głónie bronić, bo po co gracz który ma za zadanie niemal tylko ataki rozbijać. W Bayernie mają silnych fizycznie graczy, ale jednocześnie oni są technicznie, sprawni przy fizycznych zaletach. Pamiętam jak wyglądały mecze z Interem, czy Realem Mourinho, grającym 4-3 (4 obrońców, 3 DP), zawsze cierpieliśmy ale ruchliwość pozwalała nam utrzymać się przy piłce, stwarzać okazje. Nawet złe mecze wtedy, nie oznaczały że ktoś nas cisnął, a na pewno nie stać było na to drużyn końca tabeli la liga. A to do takiej przeciętności Równa Koeman.
Kolejna rzecz, to właśnie ów plan B. Ta sprawa ma dwa aspekty - plan B (wysoki napastnik) może być pomysłem, kiedy funkcjonuje wszystko inne - kiedy ciśniemy rywala, kiedy gra toczy się pod jego bramką, a tenże napastnik nie musi się ruszać niemal z jego pola karnego. Wtedy groźba zagrania do niego, lub zgrania przez niego piłki, wrzutki ze skrzydła powoduje że nie można zignorować bocznych stref swojej obrony i zostawić ich Barcelonie, że nie można poświęcić obu środkowych obrońców, by kryli niskiego gracza, Barcy. Obowiązki zwiększania ilości opcji, muszą za to przejąć nasi ofensywnie grający pomocnicy, którzy znów - muszą mieć blisko z miejsca w którym konstruujemy akcję, pola bramkowego przeciwnika.
To wszystko wymaga założenia, ze gramy blisko rywala, a nie nie możemy tego robić, nie umiejąc wyjść spod jego presji. Czemu De Jong w Ajaksie, Pedri w Hiszpanii nie mieli tego problemu. Bo nie grali w systemie, który nastawia ich na bieganie za piłką, systemie który sprawia że rusza się tylko gracz ją u nas mający, bo pozostali nie wiedzą co robić i stoją. Koeman tak narzeka na brak gracza robiącego przewagę, ale my nie wykorzystujemy tego co z takich akcji mamy i często się kończy wycofaniem piłki po minięciu rywali, bo brak dalszych opcji To jest zadanie dla trenera.
Tak, pewnie można by wszystko walić nogami jakiegoś Wijnalduma z dystansu, ale suche fakty mówią że najwięcej goli zza 16, w czołowych ligach Europy strzelił Messi, przez kilka ostatnich sezonów. Także to nie jest tak, że nie mieliśmy opcji. Problem jest taki, że takiej opcji już nie będziemy mieli nigdy i taki Wijnaldum strzeli 1/5 tego, albo i nie, więc ta opcja w ofensywie to żadne rozwiązanie.
Po co ta opcja B? Żeby grać Araujo, Pique i De Jongiem i trafiać 1 gola na 50 wrzutek? A z lepszym zespołem, który zbierze więcej piłek po tych głupich wrzutkach i skontruje nas kilka razy, co zrobimy, mając obrońców na desancie?
Długo by tu pisać, generalnie zgadzam się w całej rozciągłości....
I tylko problemy są dwa - nie ma za co Koemana zwolnić i co ważniejsze, nie ma go kim zastąpić. Moje marzenie Bielsa, przedłużył umowę z Leeds.
Koemana nie usprawiedliwia nawet to, że zastał totalny chlew w sensie finansowym, ale też sportowym i mentalnym. Barca od niepamiętnych czasów nie ma ani mądrego prezesa, ani dyrektora sportowego. Laporta miał więcej szczęścia niż rozumu, że postawił na nieopierzonego Pepa i trafił na wybitnych piłkarzy. Ale nawet za czasów Pepa było mnóstwo niewypałów transferowych jak Hleb, Zlatan,
Czyhryński, Turan i wielu innych.
Tradycja ta jest kontynuowana po dziś dzień z Griezmannem, Dembele, Coutinho na czele. Więcej nazwisk nie wymienię, by nie wk..... się jeszcze bardziej.
To po części usprawiedliwia Koemana. Tyle, że on nie zrobił nic. Ale szkoda mi czasu, by rozpisywać się o tym gościu, tak jak szkoda mi się rozpisywać, że Barca to już nie jest więcej niż klub, ani o tym,że nie korzysta ze szkółki prawie wcale.
Napiszę tylko, że pora przestawić się na nowoczesny futbol, bo tiki-taka wymaga wybitnych zawodników, a poza tym jest to archaiczny futbol, gdyż świat poszedł do przodu.
Nie można skupiać się na sentymentach, tylko trzeba iść naprzód, a tego nie zagwarantuje Laporta, tak samo jak nie zagwarantujr Pep ani Xavi.
W tej chwili w klubie jest zbyt wielu ignorantów, którzy nie mają żadnej wizji. Jest to skostniałe, niereformowalne ciało, coś na wzór PZPN-u.
Wychodzę z założenia, że partaczom i nieukom kibicować nie warto. Poczekam na powiew świeżości i profesjonalizmu w tym klubie.
Chyba komus sie tu cos pomylilo ?
Jego decyzje z każdym kolejnym miesiącem są coraz bardziej irracjonalne. I dalej dla wielu zwolenników Koemana nie ma problemu, to nie jego wina, tu żaden trener by nie poradził, dajmy mu czas, etc. Podobnie było z Bartomeu, jak na światło dzienne wychodziły kolejne machlojki z udziałem tego krętacza, mnóstwo osób go zaciekle broniło. Mało tego, jak znam życie, mogę się założyć, że nawet teraz znajdą się osoby które dalej stoją po stronie Bartomeu. Pamiętajcie, tylko krowa nie zmienia poglądów, naprawdę to nie wstyd:).
Co do stylu Koemana, jego filozofii i ostatnich dzid w pole karne. Idealnie ujął to Arrigo Sacchi w świetnym wywiadzie z Lipińskim na Kanale Sportowym. Bodajże Ancellotti zapytał go kiedyś: "Trenerze, dlaczego częściej i szczególnie pod koniec meczu nie wstrzeliwujemy długiej piłki w pole karne? Sacchi odparł, że jeszcze nam wyjdzie i następnym razem będziecie chcieli grać tak cały mecz".
Jeśli chodzi o ocenę poczynań trenera i dawania mu czasu, to tutaj z kolei oddajmy głos pisarzowi Sofronowowi: "Mądremu wystarczą dwa zdania, głupiemu to i referatu (tzn felietonu pana Gajdka) mało".
Moja opinia odnośnie Koemana była taka, że nie powinien był być zwalniany, ale też zrozumiem, że tak się stanie bo pewne sprawy zaszły za daleko i widać że medialny shitstorm zrobił swoje - nasz trener odleciał, pękł, jest sfrustrowany lub został stłamszony - jedno jest pewne, że teraz przy zmianie trenera młodzi zawodnicy dostaną gigantyczny wycisk od kibiców na płaszczyźnie mentalnej, teraz nowy trener, który ma nie być tymczasowym rozwiązaniem nie będzie mógł być problemem (uwzględniając ego i "zawsze genialne" wybory Laporty).
Kim może być nowy trener? Biorąc pod uwagę skład jaki posiadamy z pewnością powinien w pierwszej kolejności posiadać europejskie doświadczenie, mieć rękę do młodych zawodników oraz potrafić grać nowoczesny futbol (pomimo tego że w Barcelonie to kontrowersja). Jaki profil trenerski byłby dobry? Przykładowo: Marco Rose, Gerardo Seoane, Erik ten Hag czy Steven Gerrard - to przykłady trenerów, którzy realnie wyciągają zespoły, które prowadzą powyżej realnej jakości piłkarskiej na papierze.
Odnośnie doniesień medialnych:
1. Antonio Conte - najmocniejsze nazwisko, ale potrafi zniszczyć psychicznie młodych zawodników, obawiam się że wynik sportowy będzie ważniejszy od rozwoju zespołu. Bez zapewnionych wielkich transferów nie będzie sobie zawracał głowy Barceloną - prędziej poczeka aż Allegriego, Pochettino lub jakiegoś innego trenera z Premier League wywalą.
2. Joachim Loew - to selekcjoner a nie trener klubowy
3. Robert Moreno - droga impreza, a reprezentacyjne wyniki przysłaniają jego mankamenty w piłce klubowej - nigdy nie potrafił wyciągnąć młodych piłkarzy.
4. Xavi - brak doświadczenia w europejskiej piłce, w republice bananowej gra zespołu opierała się na transferach piłkarzy w wieku 30-40 lat z Europy (przykładowo 36-letni Stanti Cazorla zdobył w poprzednim sezonie 18 goli i 13 asyst - to nie świetna trenerka tylko gra doświadczonymi zawodnikami przeciwko wypasaczom owiec). Doniesienia że chce długi kontrakt, aby mieć spokój pracy nie posiadając presji wygrania czegokolwiek w pierwszych sezonach pracy w Barcelonie traktuję jak żart.
5. Pimienta - pomimo tego że byłem od bardzo dawna za zwolnieniem go z drużyny rezerw ze względu na niepodważalną chęć robienia wyniku sportowego zamiast skupieniu się na rozwoju zawodników, to uważam go za dużo lepszą opcję niż Xavi. Nie rozwinął takij zawodników jak Konrad, Balde, Orellana, Busquets czy Mingo, ale też nie jest takim kotem w worku jak nasza legenda.
6. Andrea Pirlo - kot w worku. Może kiedyś być dobrym trenerem, na ten moment spala go współpraca z wiekowymi piłkarzami.
7. Philip Cocu - bardzo ciekawa kandydatura, zna Barcelonę, a gdy prowadził PSV stawiał na młodych zawodników, a zespół grał imponująco - w tym czasie Ajax nie miał podjazdu pomimo posiadania większej ilości gwiazd na boisku. W sezonie 15/16 gdy stracił ze składu Depaya czy Wijnalduma, a i tak udało mu się zdobyć mistrzostwo i puchar Holandii.
8. Erik ten Hag - świetny trener, ale nie interesuje go Barcelona, nie zna hiszpańskiego, jedynie podstawy angielskiego i niemieckiego. Wg mnie jeden z najbardziej niedocenionych na rynku trenerów, ale nie ma sensu iść do gorszego zespołu i Laportą u sterów.
9. Marcelo Gallardo - to Tata Martino wersja 2.0... nawet ten sam charakter.
Podsumowując biorąc pod uwagę realność pojawienia się trenera w Barcelonie oraz umiejętności trenerskie wśród kandydatów, którzy przewijają się w mediach najlepszą opcją jest Philip Cocu.
PS: Moje źródełka branżowe mówią że jest jeszcze jeden trener, który jest brany pod uwagę przez Barcelonę - ma wielkie doświadczenie, zna język hiszpański, dobrze wprowadza młodych zawodników do zespołu, jak kiedyś trafiali do jego zespołu młodzi zawodnicy Barcelony to zazwyczaj bardzo dobrze sobie radzili. Był przymierzany do Barcelony 2 razy - ostatni raz ponad rok temu, ale nie dogadał się z Bartomeu. Pewnie wielu wie o kim piszę, ale dla mniej kumatych w dorobku ma 3x mistrzostwo Anglii, 7x puchar Anglii, 7x superpuchar Anglii i jeszcze kilka tytułów we Francji i Japonii. Niewątpliwie bardzo ciekawy mógłby być to Last Dance np. na 2 lata, do czasu aż trenerski talent pokroju ten Haga, Rosa, Seoane czy nawet Kloppa będzie dostęny. Tylko po takim czasie nasz klub będzie interesujący dla takich trenerów - będą bardziej stabilne finanse, a dzieciarnia też już będzie więcej potrafiła.
1. Kasa - nascie baniek w bloto
2. Ktory szanujacy sie trener przyjdzie teraz do tego bagna?
3. Jesli ktos sie zdecyduje (niekoniecznie szanujacy sie :-P) to zapewni sobie kolejne miliony $$$ odprawy, bo wiadomo jak jest
4. Co zmieni nowy trener? Taktyki nie, zawodnikow nie, skladu tez nie. Jedynie jakis trener-psycholog moglby tu cos zdzialac.
5. Kibice i media nowemu trenerowi rowniez zapewnia presje i koszmar. I po pierwszej wtopie/remisie beda mowic, ze gorszy niz Koeman?
Wg mnie dajmy Koemanowi spokoj na 2 miesiace i wtedy oceniajmy.
Pamietajmy ze:
1. W wakacje stracil 2 najwazniejszych graczy
2. Wzmocnienia poza Depayem są poki co lipne
3. Mega szpital, ktory sie poglebia
4. Problemy z przygotowaniem do sezonu ze wzgledow jak powyzej oraz Euro i Igrzyska (Pedri, Garcia, Mingueza)
5. Ze wzgledu na zmiany w kadrze i nowych zawodnikow potrzeba czasu na zgranie i odpowiednie ustawienie. Tymczasem co mecz kilka zmian (wymuszonych)
6. Ogromna ilosc mlodziezy, ktora powinna byc wprowadzona stopniowo, a gra juz na calego.
7. Liderzy (FdJ, Pique, Alba, Bussi) nie potrafią pociągnąć druzyny.
8. Brak stabilizacji w jakiejkolwiek formacji.
Nowy trener nic tu nie da a wprowadzi dodatkowy chaos. Ronny moze nie jest idealny, ale jak juz jest to niech robi swoje dalej.
otóż:
- "Prawda, że ładnie wyglądałaby taka klamra?" - Nie, klamra się absolutnie nie spina. Chyba coś Ci umknęło. Podpowiem, obecni: Messi, Suarez, Griezman, Dembele, Fati.
- " Po przerwie swoją drugą bramkę dorzucił w 63. minucie Griezmann i przy stanie 0:4 przyszedł czas na podwójną zmianę. Na boisku pojawili się… Martín Braithwaite i Miralem Pjanić." - Naprawdę nie wiesz po co oni weszli? To może uświadomię, otóż trwało zimowe okienko transferowe.
-"Konrad de la Fuente został powołany przez Koemana na mecz ligowy 18 razy, żeby nie zagrać ani minuty – a przecież mógłby je wobec tego dostać w Barcelonie B. Mógłbym tak jeszcze długo, ale do brzegu." - Może jednak warto rozwinąć?;
-"13 grudnia 2020 roku. Barcelona wygrywa 10 z Levante. W 89 na boisko wchodzi Samuel Umtiti, zastępując Antoine’a Griezmanna. (...) Już wtedy zapaliła mi się lampka ostrzegawcza, ale jaskrawoczerwonym blaskiem zaczęła ona świecić 31 stycznia 2021 roku, podczas meczu z Athletikiem, zakończonego wynikiem 2:1 dla Barcelony. (...) A że ostatecznie dowieźliśmy wygraną, to ja kolejny raz słuchałem – o co ci chodzi, przesadzasz, żyjesz przeszłością, a przecież zadziałało". - Ty naprawdę żyjesz przeszłością. Świat się zmienił, piłka nożna się zmieniła, Barcelona się zmieniła i jest przeciętna. Kto się tam miał bawić piłką i żyć? Busi, obrażony Messi, kontuzjowani zawodnicy?
Miałem replikować dalej, ale już nie ma sensu. Ostatnia rzecz, cytujesz LE, a on nie potrafił wygrać kolejnej ligi mistrzów z Messim, Neymarem, Suarezem i Iniestą w składzie. I gdyby nie nieudolność sędziów to remontady by nie było i zakończył przygodę z LM na PSG.
Zrozumieć trzeba, że do powrotu zawodników po kontuzjach nawet Klopp nic nie ugra. Z pełnym składem, taki obraz jak wczoraj nie wchodzi w rachubę. Koeman jest słabym trenerem i taktycznie mało płodnym lecz zatrudnienie dziś ludzi jak Conte da ten sam obraz. Dziś zatrudniamy nowego trenera a ten zaczyna od 5 porażek i trzech remisów, co wtedy zwolnienie w styczniu?
Zgadzam się z Koemanem, że aktualny skład, który jest do dyspozycji nie jest konkurencyjny. Może inaczej - ten skład właśnie stać na remis z dobrze dysponowaną i zorganizowaną Granadą.
Druga opcja to zmiana i stawianie w 100% na młodzież i spisanie sezonu/dwóch/trzech na straty. Czy jesteśmy w stanie to zrobić? Jaki klub stawiając na samych młodych graczy jest w stanie utrzymać się na topie? Ajax? Borussia? Względnie tak, jednak Ajax gra w innej lidze, natomiast Borussia jest systematycznie przez Bayern karcona, a z wieloma klubami w bundeslidze gra jak równy z równym (te kluby nie są poziomem mocniejsze niż Granada).
Czy możemy sobie pozwolić na zwolnienie trenera w obecnej sytuacji? Jasne, ale nie mamy spłaconego Setiena, Koeman raczej nie będzie chciał po zwolnieniu iść na odroczenie płatności swojego odszkodowania, więc myślenie o zatrudnieniu kolejnego trenera, jak większość chciałaby z topu, byłaby praktycznie niewykonalna, lub bardzo lekkomyślna z finansowego punktu widzenia.
Teza autora, aby Koeman stawiał na młodych tylko z przymusu jest mocno naciągana. Czy ktoś kazał mu grać Nico, Gavim czy Demirem w tym sezonie? Przecież mógł katować Martina, Busiego i Roberto i nie dawać żadnych szans młodym pokazując im miejsce w szeregu jak to pisze autor... Sytuacja z Puigiem mnie śmieszy, bo gość ma fajne czucie piłki, ale wprowadza tak duże zamieszanie, że większość trenerów (tutaj oraz reprezentacjach) wprowadza go tylko nakońcówki lub kiedy trzeba czymś rywala zaskoczyć. To nie jest zawodnik na cały mecz, co pokazywał nieraz na tle słabszych drużyn w PK - braki powrotów, indywidualne próby pressingu, złe ustawienie, często niepotrzebne przyspieszanie akcji (zbyt dużo prób, lub zbyt niedokładnie), braki fizyczne do gry w środku pola, słaba umiejętność krycia.
Jasne zawodnicy jak Ansu czy Pedri nie trafiają się tak często i bronią się sami swoimi umiejętnościami, jednak ten drugi stał się kluczowym zawodnikiem Barcy i kadry Hiszpanii w wieku 18 lat m.in za sprawą Koemana.
Podsumowując, Koeman to nie aż taki zły trener jak maluje go autor i wielu użytkowników forum. Nie jest też tak świetny, aby wiązać z nim perspektywy wieloletniego projektu, jednak wybór trenera właśnie pod taką perspektywę musi być przemyślany, poparty solidnymi argumentami, a kandydatury Xaviego czy Pirlo są poprostu śmieszne. Każdy z nich powinien najpierw zostać trenerem naszego drugiego zespołu lub być drugim trenerem właśnie w perspektywie przejęcia zespołu za kilka lat, aby utrzymać obrany nurt. Niestety ani jeden ani drugi nie zgodzi się na taką karierę z uwagi na swoje nazwisko i ego.
PS. Chciałbym zobaczyć Conte, Martineza, Enrique lub Haaga na naszej ławce. Loew też byłby ciekawym pomysłem, jednak przed podpisaniem każdy z nich powinien usiąść do długich rozmów z zarządem odnośnie kierunku, planów itd. A niestety do października Laporta nie będzie w stanie ich wszystkich obskoczyć już pomijając kwestie finansowe, które mogą okazać się nie do przeskoczenia.
Koeman zdecydowanie nie radzi sobie w meczach z silnymi zespołami
❌ 1:2 Real Madryt
❌ 1:3 Real Madryt
❌ 0: 0 Atletico Madryt
❌ 0: 1 Atletico Madryt
❌ 2:0 Juventus
❌ 0:3 Juventus
❌ 1: 1 PSG
❌ 1:4 PSG
❌ 0:3 Bayern Monachium
Bylo, minęło..
Czkeamy na nowego trenera. Tylko Kto nim bedzie??
Xavi...