Dziennik Sport miał dostęp do dokumentu przedstawionego ponoć na wczorajszym spotkaniu 39 klubów LaLigi, które nie znalazły się w Superlidze. Pokazuje on, że FC Barcelona zdecydowanie prowadzi pod względem wpływów ze sprzedaży praw telewizyjnych.
Pod uwagę wzięto sezon 2018/19, ponieważ kolejna kampania została już zniekształcona przez pandemię. Barça miała zarobić w sumie 284 miliony euro – 117,8 miliona z tytułu Ligi Mistrzów, gdzie odpadła w półfinale, oraz 167 milionów z ligi. W przypadku Champions League są to jednak nie tylko pieniądze z praw telewizyjnych, lecz także kwoty za wyniki, market pool i historyczne osiągnięcia. Z kolei Real Madryt zarobił 240 milionów – 85 w Lidze Mistrzów i 155 w rozgrywkach krajowych. W Atlético kwota ta wyniosła 204 miliony – odpowiednio 85 i 119 w obu rodzajach rozgrywek.
Jeśli weźmiemy pod uwagę jedynie wpływy z praw telewizyjnych z trzech ostatnich sezonów (2017-20), zobaczymy, że Barça zarobiła w nich aż 486 milionów: 152, 167 i 165 w kolejnych kampaniach. Nie wiadomo jeszcze, ile wyniesie suma za ten sezon. W tym samym okresie Real Madryt zarobił o 27 milionów mniej – w kolejnych sezonach odpowiednio 148, 155 i 156 mln. Atlético zainkasowało za te trzy kampanie 354 miliony euro.
Spora przewaga Barcelony nad rywalami bierze się stąd, że to jej mecze są najchętniej oglądane w telewizji. W 29. kolejce tego sezonu Katalończycy rozgrywali swoje spotkanie w poniedziałek wieczorem, a i tak obejrzały je 1 079 383 osoby. To jedyne starcie, które w tamten weekend przekroczyło milion widzów. Pojedynek Realu Madryt z Eibarem obejrzało 625 578 kibiców. Nawet hitowy mecz Atlético z Sevillą miał mniejszą widownię (862 760). Pozostałe spotkania tej kolejki to widownia rzędu 100-200 tysięcy osób.
Komentarze (11)
Sam przyznam, że przez ostatnie parę sezonów bywały mecze które oglądałem tylko dla Messiego. Ciekawe jak duży procent widowni przyciąga sam Argenyycznyk