André Cury, który przez 10 lat zajmował się transferami do Barcelony z Ameryki Południowej, opowiedział o szczegółach swojej pracy dla klubu oraz o mniej lub bardziej udanych operacjach. Zapraszamy na drugą część wywiadu z człowiekiem, który sprowadził na Camp Nou Neymara.
Cały czas sprawa Neymara jest otwarta. Czy według ciebie jego powrót jest możliwy?
Miałbym na to swój plan. Kupić Neymara i podzielić jego cenę na pięć sezonów. Każdego roku trzeba by było znaleźć odpowiednią sumę pieniędzy na pokrycie tego transferu, np. dzięki sponsorom, sprzedaży koszulek i biletów na mecze. Odkąd odszedł, sprzedaż strojów spadła o 30%, a biletów o 20%. Z Neymarem i bez pandemii na mecze przychodziłoby 20 tysięcy osób więcej.
Czy byłby to strategiczny transfer?
Mając Neymara i Messiego Barça może sprzedać prawa do nazwy nie za 300 milionów euro, a za 450. Brazylijczyk ma przed sobą pięć lub sześć lat gry na najwyższym poziomie. Z kolei Argentyńczyk na pewno chciałby pozostać i znów wspólnie czarować na boisku. Potem, ze względu na wiek Messiego, Neymar stałby się najważniejszą postacią.
Czy PSG będzie chciało go sprzedać?
Myślę, że tak. Gdy jakikolwiek klub na świecie ma piłkarza, który chce odejść i ma tylko rok ważnego kontraktu, wtedy musi go sprzedać. Czemu miałoby się trzymać zawodnika, który nie chce grać w tym zespole? Co więcej, skoro PSG było skłonne oddać go w 2019 roku, to czemu teraz miałoby tego nie zrobić? Wtedy miał jeszcze trzy lata kontraktu, teraz ma rok, dlatego okoliczności się zmieniły.
Mówi się, że Neymar dogadał się z PSG w sprawie przedłużenia kontraktu. Jeśli to zrobi, popełni błąd?
Nie wiem, nie rozmawiałem o tym z nim ani z jego ojcem. Jeśli przedłuży umowę i wygra trzy Ligi Mistrzów, to powiem, że była to mądra decyzja. Ale uważam, że taka gwiazda powinna grać w Barcelonie, PSG jest mniejszą marką. Tutaj w Brazylii nie było Ligue 1 w telewizji. Zawodnik traci sponsorów, rozpoznawalność. Wielki splendor, który został stworzony przez Ronaldinho, związany jest z Barçą. Taka jest prawda. Klub musi szukać talentów, które wyrosną na gwiazdy światowego formatu.
Czy Barcelona, która musi zaciskać pasa, jest w stanie przeprowadzić tę operację?
Mam nadzieję, że Laporta, który jest świetnym prezydentem dla klubu, ma odpowiednią strategię i go sprowadzi. Nowy zarząd musi podejmować ważne decyzje. Wierzę, za dwa lata Barça znów będzie najlepszym klubem świata.
Co działo się do tej pory w Barcelonie?
Barça była jak Titanic – gigantyczna, z wielką grupą ludzi, która nie mówiła jednym językiem, gdzie nie było jedności i wszystko było podzielone. Tak nie da się zarządzać. Trzeba mieć mniej ludzi, ale za to reagować szybciej.
Klub był podzielony wewnątrz?
Tak. Departament prawny podejmował decyzje w kwestiach sportowych. W ten sposób nie można zarządzać klubem. Jeśli trzeba wymienić Arthura za Pjanicia, żeby można było osiągnąć wymagane liczby, to się nie uda. Barça musi zmienić swój system zarządzania. Dobrze, że jest nowy prezydent, który jest osobą decyzyjną i sumiennie pracuje.
Dlaczego Neymar odszedł w 2017 roku? Gdzie leżał problem?
Trzeba cofnąć się do momentu jego przyjścia. W 2013 roku Florentino Pérez oferował 110 milionów euro, z których 70 trafiłoby do kieszeni piłkarza. Neymar odrzucił to, żeby móc przejść do Barçy, nie wiedząc, czy w przyszłości przez całą karierę zarobi takie pieniądze. Dlatego uważam, że temu piłkarzowi należy się szacunek, ponieważ odrzucił znacznie korzystniejszą ofertę. Puyol, Xavi czy Iniesta też nigdy nie zarobili takich pieniędzy. W Barcelonie Neymar dostał kontrakt na poziomie trzech milionów euro rocznie, a Real oferował mu 12 milionów euro.
Potem zaczęły się dochodzenia w sprawie jego transferu.
Zaczęły się problemy, ale nie dotyczyły bezpośrednio jego. Chodziło o kontrakty, do których zastrzeżenia miały urzędy skarbowe w Hiszpanii i Brazylii, a Neymar nie był niczego winien. Zaakceptował ofertę Barçy, a klub go zawiódł. Potem przyszedł nowy departament prawny.
I co się stało?
Nowi ludzie dalej obiecywali mu rzeczy, których nigdy nie spełnili. To generowało niechęć. Członkowie zarządu zawierali umowy bez zgody zawodnika, nawet ich z nim nie konsultowali. Nawet mimo tego, nie można zapominać, że cztery lata spędzone przez niego na Camp Nou były magiczne zarówno dla klubu, jak i dla niego.
Tak, ale zdecydował się odejść.
Neymar bardzo szanuje Leo Messiego, jest jego wielkim fanem. Tak samo odnosi się to do Xaviego, Iniesty, Piqué i innych legend Barcelony, które z nim grały. Myślę, że on nigdy nie chciał odejść z klubu. Przedłużył z nim kontrakt.
Przedłużył kontrakt, ale potem odszedł do PSG.
Neymar podpisał umowę przedwstępną w Japonii w grudniu 2015 roku, w której klauzula miała wynosić 300 milionów euro, ale potem departament prawny i dyrektor generalny klubu zmienili szczegóły kontraktu, a klauzula zmniejszyła się do 222 milionów euro. Tego nigdy nie zrozumiem. Odrzucili podpisaną już umowę, która była korzystniejsza dla Barcelony, a przez nowy kontrakt klub stracił 100 milionów euro. Przecież przy klauzuli 300 milionów euro nawet jakby chciał odejść, to nikt nie zapłaciłby za niego takich pieniędzy.
Kiedy wszystko zaczęło się psuć?
Zaczęliśmy go tracić podczas wygranej 6:1 z PSG w Lidze Mistrzów, jednego z najlepszych meczów w historii. Tylko on wierzył w możliwość odrobienia straty i grał do samego końca. A po spotkaniu katalońska prasa nie gratulowała jemu, tylko Messiemu.
Wtedy Neymar się zdenerwował?
Myślę, że się pomylił. Tego dnia zrozumiał, że w Barcelonie nigdy nie będzie numerem jeden, że nigdy nie zdobędzie nagród indywidualnych, ponieważ przed nim był ktoś inny. To skłoniło go do refleksji.
Chciał być nowym Messim?
Nie, trzeba to jasno powiedzieć, że on nigdy nie chciał rywalizować z Messim, ponieważ ten był jego idolem. Neymar był młody, miał 25 lat. Tak jak powiedziałem, według mnie popełnił błąd. Podjął decyzję, która nie była dobra dla nikogo, ani dla niego, ani dla Barçy, ani dla fanów, ani nawet dla PSG.
Kiedy wiedziałeś, że jest coś na rzeczy?
Każdego roku jakiś klub zgłaszał się z chęciami pozyskania Neymara, ale tym razem było inaczej. Szybko poinformowałem zarząd, że możemy mieć kłopoty. Ja to pierwszy powiedziałem. To było na początku lipca 2017.
Kibiców o całej sprawie poinformował dziennik Sport. Czy wtedy nie było już innego scenariusza?
Neymar mógł zostać, ale mogło zdarzyć się to samo, co z Thiago kilka lat wcześniej. W grę wchodzi tutaj także katalońska kultura, duma, wszystko się miesza. Jeśli ma się zawodnika takiego jak Neymar, zaprasza się go do biura i pyta: „Nie chcemy, żebyś odszedł. Czego potrzebujesz, żeby zostać?”. I nieważne jest to, czy przedłużył kontrakt rok czy miesiąc wcześniej. Tacy zawodnicy zaznaczają swoją erę, dają radość kibicom i trofea do gabloty klubowej. Nie można tego wymienić na pieniądze. Nie powinno się tracić takich piłkarzy.
W 2017 roku następcą Neymara został Coutinho, a ty uczestniczyłeś przy jego transferze.
Barcelona chciała, by Neymar i Coutinho grali razem, ale w sezonie 2016/2017 Liverpool odrzucił ofertę na 80 milionów euro. Kiedy ten pierwszy odszedł z klubu, wtedy zaczęliśmy negocjacje na nowo. Ale wszyscy wiedzieli, że mamy 222 miliony. Dembélé był wart 60-70 milionów euro, a nie 120. Mimo to Barça potrzebowała wzmocnień.
Coutinho nie sprostał oczekiwaniom.
Ja nie patrzę na to w ten sposób. Przez pierwsze półtora roku miał bardzo dobre liczby, strzelił około 20 goli i zanotował 10 asyst. Drużyna doszła do półfinału Ligi Mistrzów i przegrała z Liverpoolem. Brazylijczyk wygrał z Barçą dwie ligi i Puchar Króla. To sprawy wewnętrzne klubu spowodowały, że został wypożyczony do Bayernu. Czemu wypożycza się zawodnika, za którego zapłaciło się 100 milionów euro? To nie ma żadnego sensu. W Niemczech miał podobne liczby i wygrał tryplet. Teraz miał pecha i doznał kontuzji.
Czego zabrakło w 2019 roku, żeby wrócił Neymar?
Tego lata byliśmy naprawdę blisko. Od 20 sierpnia sprawy nabrały tempa, ale skoro klub kupił Griezmanna, sprowadzenie Neymara byłoby za drogie. PSG oczekiwało 150 milionów euro, przejście Rakiticia i Todibo oraz wypożyczenie Dembélé. Różnica polegała na tym, że Barça oferowała 130, a nie 150 milionów. Ja protestowałem, ponieważ nie można stracić takiego piłkarza przez różnicę 20 milionów euro. Dlatego do nas nie przeszedł.
Barcelonie zabrakło determinacji?
Kiedy rozmawiasz przy jednym stole z Leonardo i dwoma Francuzami, a 27 sierpnia żądają 150 milionów, a ty dajesz 130… To Neymarowi najbardziej zależało na powrocie. Pozostawił w klubowej kasie 222 miliony euro, najwięcej w historii, a realny zysk wyniósł 200 milionów euro, niezależnie od tego, co potem się mówiło.
Jak wyjaśnisz to, że Vinicius i Rodrygo, którzy byli na liście życzeń Barcelony, trafili do Realu?
W kontekście Viniciusa, kontrolowaliśmy go przez 3,5 roku przed Królewskimi.
Ale i tak odszedł właśnie tam.
To inna sprawa. Oszukali nas jego agenci, Frederico Penna i Stéfano Havilla, którzy wcześniej porozumieli się z Barceloną. Klientami ich firmy byliśmy my, nie Real. Byłem ich dobrym znajomym, uczestniczyłem w ślubach ich dzieci. Ale wtedy nas oszukali. 15 dni przed tym, jak przeszedł do Realu, Vinicius powiedział, że jest fanem Barcelony, jego idolem jest Neymar, a Messi jest lepszy od Cristiano.
Czemu nie wyszło?
Jego agenci oraz ojciec byli w Barcelonie. Wagner Ribeiro poinformował o tym Florentino Péreza, a ten zaprosił ich do Madrytu. Powiedzieli nam o tym, ale w tamtym momencie wszystko wskazywało, że był już dla Barçy, istniało ustne porozumienie. Nawet Juni Calafat powiedział, że znał moją relację z otoczeniem Viniciusa. Agenci wrócili do Barcelony, dogadali się z nami, uścisnęli ręce. A potem zniknęli i nas zdradzili.
Nie dziwi cię, że Real kupił też Rodrygo?
Królewscy nie byli do końca przekonani do Viniciusa i bali się, że popełnili błąd. Dlatego mają teraz dwóch zawodników w tym samym wieku i o bardzo podobnej pozycji i charakterystykach. Znałem Rodrygo od dawna, miał on profil pasujący do Barçy. Rozpocząłem negocjacje z jego agentem, Nickiem Arcurim. Przedstawiciele klubu spotkali się dwukrotnie z prezesem Santosu. Powiedziałem im, że muszą zawrzeć porozumienie. Nie udało się i Rodrygo trafił do Realu.
Ile Barcelona była skłonna za nich zapłacić?
Byliśmy umówieni na 18 milionów euro za Viniciusa oraz 20 za Rodrygo. Real zapłacił za tego pierwszego 60 milionów, z czego 45 za sam transfer, resztę za bonusy, pensję itp. Drugi kosztował ich 65 milionów, a bonus wyniósł pięć razy więcej niż ten, który my byśmy zapłacili. Ojciec Rodrygo zadzwonił do nas i powiedział, że wolałby, by jego syn trafił do Barcelony, gdyby porozumiała się z Santosem.
Co się zatem stało?
Nie było jednomyślności pomiędzy klubami. Barça nie chciała dać więcej pieniędzy niż kwotę, którą zaoferowała.
A Reinier znajdował się w planach Barcelony?
Nie, nigdy.
Komentarze (56)
Z Viniciusem to ja sie ciesze ze go u nas nie ma. Jest szybki i ma drybling, nawet wykonczenia poszly do przodu, ale i tak marnuje okazje. Jakos naturalnie nie jest inteligentem. U nas potrzeba kogos z rozegraniem, a on nie ma zielonego pojecia co to znaczy. Juz Dembus jest w tym lepszy....
Ściema typowego agenta piłkarskiego. Stek bzdur.
Serio!? To bylby jeszcze gorszy deal niz transfer Pjanic Arthur. Nie no A.Cury dobrze ze juz cie nie ma.
Rozwiązanie idealne, lewe skrzydło zajęte przez Neymara, Cou na pozycji Iniesty.
Mam nadzieję, że jeszcze się tego doczekam, tylko szkoda, że bez Arthura na pozycji Xaviego.
To prawda Tak było
Katalońskie gazety dzbany
Po całym artykule zarząd mega dzbany
Neymar powinien tutaj grać do
dziś a znajdowalibyśmy się w zupełnie innym miejscu
Teraz wypływają i jeszcze będą wypływać różne kwiatki pokazujące jakim nieudacznikiem był Bartomeu.
Jak to mówili w Kanale Sportowym, sabotażystą :-)
- Zacząłem grać w piłkę, gdy miałem 4 lata. Zawsze byłem skrzydłowym. Po tym jak zagrałem z Brazylią w finałach mistrzostw Europy do lat 17, zacząłem zauważać możliwość wyjazdu do Europy - przyznaje Vinicius. - Mój ojciec powiedział mi, że istnieje na to szansa, dopiero wtedy, gdy zainteresowały się mną Barcelona i Real. Musiałem wybrać, gdzie chcę grać. Zaczęliśmy odwiedzać centra treningowe obu klubów i zapoznawać się z ich projektami. Wybrałem ten lepszy, choć Barcelona chciała zapłacić więcej - zdradza Brazylijczyk.
Takie gadanie po fakcie trzeba brac przez pol , kazdy zawodnik ktory przeszedl do Realu chcial grac w Barcelonie ale jakims trafem poszedl do bialych