Wypowiedział się na gorąco po porażce 2:8. Zachrypniętym głosem poprosił o gruntowne zmiany w klubie i oddał się do jego dyspozycji. Udał się na wakacje i wrócił. Po 2,5 miesiąca Gerard Piqué, jeden z czterech kapitanów FC Barcelony, udziela swojego pierwszego wywiadu. Jego milczenie mogłoby zwiastować umiarkowane wypowiedzi. Nie jest tak. Zaczyna się rozmowa. „Strzelaj” – mówi Piqué.
Jak się czujesz? Dlaczego taka cisza?
Czuję się bardzo dobrze. Koniec ostatniego sezonu był dramatem i potrzebowaliśmy czasu, by to przetrawić. Zresetowałem się na wakacjach. Trzeba zacząć od początku.
Jak twoje relacje z Koemanem?
Są bardzo dobre. Trener przekazuje nam bezpośrednie wiadomości, co podoba się szatni. Jest więcej pracy, dobrze zaczęliśmy sezon, a porażka z Getafe była nieoczekiwanym ciosem. Zobaczymy, co wydarzy się w El Clásico.
Rozpoznajesz samego siebie w tamtej wypowiedzi po porażce w Lizbonie?
Kiedy dzieje się coś takiego, co na zawsze pozostanie w historii klubu, osoby zarządzające muszą podjąć decyzje. Spojrzeć na siebie i zobaczyć, co trzeba zmienić, bo jest jasne, że droga, którą podążaliśmy, nie była właściwa. Można przegrać, ale nigdy w taki sposób. Całkowicie podtrzymuję to, co wtedy powiedziałem.
Naprawdę myślałeś o odejściu z klubu?
Gdyby zarząd lub trener powiedział, że na mnie nie liczy, nie miałbym z tym żadnego problemu. Barça jest ponad wszystkimi. Wypowiedziałem się bardzo szczerze i dalej tak myślę.
Zmiany, których się domagałeś, powinny dotknąć wszystkich obszarów klubu. Były takie, jakich się spodziewałeś?
Istniało wiele przywar, które wymagały głębokich zmian. To prawda, że niektóre wykonano, być może nie wszystkie powinny mieć miejsce naraz, ale widać, że teraz robi się rzeczy inaczej.
Kiedy według ciebie wszystko zaczęło się psuć?
W 2015 roku po tryplecie sięgnęliśmy nieba i później klub zaczął upadać zamiast się rozwijać. Ta tendencja jest jasna. Sięgnęliśmy dna porażką 2:8 i musieliśmy się zresetować, by zobaczyć, co było najlepsze dla klubu. Z pokorą i wiedzą, że nikt nie jest nie do zastąpienia.
Zmiana trenera w połowie sezonu była błędem?
Mówienie po fakcie jest bardzo łatwe. Nigdy nie dowiemy się, co by się wydarzyło, ale byliśmy po zdobyciu dwóch mistrzostw i na pozycji lidera, więc wg mnie wyrzucenie trenera w połowie sezonu nie było zbyt spójne dla projektu. Nie było to wg mnie logiczne.
Wmieszano w tę decyzję kapitanów…
To sedno sprawy. Zebrano nas na spotkaniu i przekazano wiadomość, wydawało się, że powinniśmy ją zaakceptować lub nie, a my powiedzieliśmy: „panowie, to decyzja, którą musicie podjąć wy”.
Czy piłkarze nie mają zbyt dużego wpływu na decyzje?
Wiele się mówi, to prawda. Klub działa lepiej i wszystko jest zdrowsze, kiedy hierarchia jest wyraźnie ustalona. Prezydent musi być pierwszy, a następnie trener musi rządzić piłkarzami. Kiedy ta hierarchia się burzy, pojawiają się problemy. Jeśli zawodnicy w pewnych momentach mieli władzę, to dlatego, że inne osoby jej nie chciały.
Co takiego się wydarzyło?
Bardziej niż wmieszać nas w tą sprawę, ostrzeżono nas wcześniej, co się wydarzy. Nigdy nie uczestniczyliśmy w decyzji o zwolnieniu Valverde. Tak lub nie? To wasza decyzja.
Jakie masz teraz relacje z prezydentem?
Nie chcę mieć z nikim złych relacji, ale kilka razy…
Możesz podać przykład?
[długa cisza] Temat mediów społecznościowych. Jako piłkarz Barçy widzę, że mój klub wydał pieniądze, pieniądze, o które teraz nas prosi, by krytykować, nie tylko osoby z zewnątrz powiązane z klubem, ale obecnych zawodników, to okropieństwo… Poprosiłem o wyjaśnienia i Bartomeu powiedział mi: „Gerard, nie wiedziałem o tym”. I uwierzyłem mu. Później widziałem, że osoba odpowiedzialna za zatrudnienie tamtych firm wciąż pracowała w klubie.
Jaume Masferrer…
Dokładnie. To mnie bardzo boli. Mówię to tutaj, bo wcześniej powiedziałem to osobiście prezydentowi. Co mam powiedzieć? Że to bolesne. Tak. Czy mogę zrobić coś więcej? Nie. Moje relacje z prezydentem mogą być dobre, ale są rzeczy, których się nie zapomina.
Ta rana nie powstrzymała cię przed przedłużeniem ostatnio kontraktu… Czy nie jest to niekonsekwentne?
Nie. To bardzo proste. Klub powiedział mi i innym piłkarzom, że z powodu pandemii bardzo cierpi finansowo. A Barça jest ponad każdym człowiekiem. Ona dała mi wszystko, więc oddaję się do jej dyspozycji. Powiedziano mi, że całe pieniądze, z których zrezygnuję w tym sezonie, zostaną mi wypłacone w przyszłości. Policzyliśmy i zaproponowałem kwotę.
Czy to nie obciąża kolejnego zarządu?
Myślę, że pomagamy klubowi. Być może bagaż będzie większy dla przyszłych władz, ale musimy tak działać, by była w ogóle przyszłość.
Z jednej strony przedłużyłeś umowę, a z drugiej podpisałeś burofaks razem z zawodnikami, sprzeciwiając się negocjacjom.
To różne rzeczy. Każdy zawodnik może zaakceptować propozycję klubu. Czym innym jest zmuszanie do tego oddolnie i to w taki sposób. Z tym kompletnie się nie zgadzam.
W jaki sposób?
Zrobiono to, kiedy wielu zawodników przebywało na zgrupowaniach reprezentacji, wrzucając ich do tego samego worka co pracowników klubu.
I wysłaliście burofaks…
Jako kapitan bronię interesów zespołu i podjąłem decyzję o podpisaniu go. Jesteśmy w tym zjednoczeni. A mówi się, że w szatni są podziały i nie wiadomo co jeszcze.
Nie pojawiło się napięcie? Zdarza się to w każdej grupie przy rozmowach o obniżeniu pensji…
Czterej kapitanowie są bardzo zjednoczeni i podpisaliśmy burofaksy. Wielokrotnie spotkaliśmy się z piłkarzami, wyjaśniliśmy sprawę i działamy wspólnie.
A jak jest na boisku?
Mamy bardzo młodych graczy, innych nieco starszych, ale dobrze się rozumiemy. Mamy dobrą szatnię.
Trwa proces związany z wotum nieufności. Spodziewałeś się tego?
Moim wnioskiem jest, że klub jest żywy jak nigdy. Uzyskano 20 tysięcy podpisów w obecnych warunkach, to szaleństwo. Aż tyle osób buntuje się, kiedy nie można manifestować z powodu pandemii. To pokazuje, że klub nie śpi.
Kiedy najlepiej byłoby głosować?
W to się nie mieszam. Czy teraz, czy w marcu. Warto jednak podkreślić mobilizację, która pokazuje, że należymy do czegoś, co jest bardzo żywe.
Poszedłbyś głosować?
Skorzystałbym z mojego prawa jako socio.
Nie powiesz mi, na co zagłosujesz…
[śmiech] Głosowanie jest poufne.
Przenieśmy się na boisko. Macie powody do radości?
Trzeba zacząć od pokory. Przyznać, że w Europie są teraz lepsze od nas drużyny. Mamy nowych piłkarzy, którzy dodają nam energii i siły do lepszego pressingu. To widać, ja to czuję, gramy inaczej.
Gra się tak, jak się trenuje, mówi Koeman. Tak mało trenowaliście?
Trzeba być samokrytycznym. Kiedy przegrywa się w taki sposób z Bayernem, to znaczy, że zaniedbało się rutynę. To nie dzieje się z dnia na dzień.
Wyobrażałeś sobie Messiego w innej koszulce? Coś mu pewnie powiedziałeś…
Nie rozmawiałem z nim wtedy za wiele, ponieważ uważałem, że to bardzo osobista decyzja. Pamiętam jedno: „Leo, to jeden sezon, później przyjdą nowi ludzie”.
Jak przeżywałeś cały ten temat?
Leo całkowicie zasłużył sobie na prawo do podjęcia decyzji i jeśli uznał, że powinien odejść… Ja jako prezydent zachowałbym się inaczej.
W jaki sposób?
Zawodnik przez 16 lat dał klubowi tak wiele… Ma się obowiązek dojść z nim do porozumienia. Nie może być tak widoczne, że dwie strony są tak daleko od siebie.
Wysłanie burofaksu było odpowiednim działaniem?
Ja się pytam: jak to możliwe, że najlepszy piłkarz w historii, którego mieliśmy ogromne szczęście posiadać w swoim zespole, wstaje pewnego dnia i wysyła burofaks, bo czuje, że nikt go nie słucha? To wszystko zbyt szokujące. Co się dzieje? Leo zasługuje na wszystko. Nowy stadion powinien mieć jego imię, a potem dopiero sponsora. Musimy zachować nasze legendy, a nie je dyskredytować. Wkurza mnie to.
Tak jest?
Zaskakuje mnie, że osoby takie jak Pep, Puyi, Xavi czy Valdés nie są w klubie. Coś robi się źle. Trzeba zatrzymywać takich ludzi, oni są częścią historii klubu, sprawili, że jest wielki. Muszą tu być i pomagać.
Messi został. Jak się czuje obecnie?
Moim zdaniem bardzo dobrze. Jest zaangażowany i radosny. Leo jest odbiciem szatni, wzorem do naśladowania. Jeśli on ma się dobrze, jesteśmy spokojni.
W sobotę El Clásico. Jak twoje wrażenia?
Było, co było, ale jestem optymistą. Umiarkowanym optymistą.
Komentarze (50)
Aż dziwnie się to czyta...
Dobrze, że w końcu szatnia zaczyna się wypowiadać co jej leży na sercu...
Gerard Piqué: Moje relacje z prezydentem mogą być dobre ale k...a nie są i koniec kropka.
Zero polityki same konkrety to mi się podoba
Bartomeu jesteś skończony .....
Coś czuję, że jakby przyszło nam teraz zmierzyć się z Bawarczykami to przegralibyśmy te spotkanie już w tunelu. Niestety, musimy się psychicznie odbudować.
Pique i Luis Enrique w tym aspekcie są najlepsi. Ja to szanuję.
Wierzę, że jak moje dzieci będą kibicować Barcie to będziesz Prezydentem Barcelony !
VISCA BARCA!
Trochę inne odczucia miałem po poprzednim artykule o kontrakcie Pique
Piękne slowa,oni muszą tu być
W 2015 roku po tryplecie sięgnęliśmy nieba i później klub zaczął upadać zamiast się rozwijać. Ta tendencja jest jasna. Sięgnęliśmy dna porażką 2:8 i musieliśmy się zresetować, by zobaczyć, co było najlepsze dla klubu. Z pokorą i wiedzą, że nikt nie jest nie do zastąpienia."
Lepiej nie można było tego ująć.
Problem w tym, ze po kolejnym laniu w LM, juz kazdy, nawet najbardziej zatwardziali zwolennicy "ciezkiej pracy" Valverde, zrozumieli, iz nasi gracze robili wszystko oprocz ciezkiego trenowania.
Dopiero 3 upokorzenie z rzedu sprawilo, ze uderzyli sie w piers. Nie mozna bylo wczesniej?
Pamietam jak dzis wywiad z Alba, kiedy mowil o tym jak sie to od nich za duzo oczekuje a przeciez 2 razy majstra wygrali. Co prawda glowny rywal "odpadl" juz w styczniu, no ale przeciez wygrali.
Slaba gra, brak zaangazowania i wieczne pretensje do sedziego - glowne cechy Valdek teamu.
Porazka z Liverpoolem powinna byc wystarczajacym impulsem by zawodnicy sami sie zreflektowali.
Teraz, gdy juz caly swiat dowiedzial sie o ich lenistwie a sam trener mowi czesto o ich formie fizycznej, nie mozna isc w zaparte. Teraz jest latwo przyznac sie do bledu i przed mediami pokazac skruche.
Zatrudnianie Amigosów bez doświadczenia może źle się skończyć.