Oficjalnie: Leo Messi zostaje w Barcelonie! [WYWIAD]

Julia Cicha

4 września 2020, 18:00

702 komentarze

Fot. Getty Images

Leo Messi zostaje w Barcelonie! Argentyńczyk udzielił wywiadu portalowi Goal i szczerze opowiedział o ostatnich wydarzeniach. Nie szczędził słów krytyki w stronę Josepa Marii Bartomeu.

Dlaczego tyle czasu zajęło ci wypowiedzenie się na ten temat?

Po pierwsze dlatego, że po porażce w Lizbonie było ciężko. Wiedzieliśmy, że rywal był trudny, ale nie że tak to się skończy, że pokażemy tak słaby wizerunek klubu i barcelonismo. Zagraliśmy bardzo źle. Czułem się źle, nie miałem na nic ochoty. Chciałem, by minęło trochę czasu, by później wyjść i wszystko wyjaśnić.

Dlaczego powiedziałeś Barcelonie, że chciałeś odejść?

Powiedziałem klubowi, przede wszystkim prezydentowi, że chciałem odejść. Mówiłem to mu przez cały sezon. Uważałem, że był to odpowiedni moment na usunięcie się na bok. Uważałem, że klub potrzebował więcej młodych piłkarzy, nowych zawodników. Myślałem, że mój etap w Barcelonie się skończył, choć było mi bardzo przykro, bo zawsze mówiłem, że chciałem zakończyć tu karierę. To był bardzo skomplikowany sezon, bardzo cierpiałem na treningach, w trakcie meczów i w szatni. Wszystko stało się dla mnie trudne i przyszedł moment, kiedy zacząłem szukać nowych celów i nowego otoczenia. To nie wynik porażki w z Bayernem, to decyzja, o której myślałem od dawna. Powiedziałem to prezydentowi, a on zawsze mówił, że na koniec sezonu będę mógł podjąć decyzję. Ostatecznie nie dotrzymał słowa.

Byłeś samotny?

Nie, nie czułem się samotny. U mojego boku były osoby, które są tam zawsze. To mi wystarcza, dodaje mi sił. Odczuwałem ból z powodu, rzeczy, które usłyszałem od ludzi, dziennikarzy, osób wątpiących w moje oddanie klubowi i mówiących rzeczy, na które moim zdaniem nie zasługiwałem. To pomogło mi zobaczyć, kto jest kim. Świat piłki jest bardzo trudny, a wiele osób bardzo fałszywych. Odkryłem wiele fałszywych osób, o których miałem inne zdanie. Bolało mnie, że zwątpiono w moją miłość do tego klubu. Niezależnie od tego, czy odejdę, czy zostanę, moja miłość do Barcelony nigdy się nie zmieni.

Można było usłyszeć wszystko. O pieniądzach, o „przyjaciołach Messiego”. Co najbardziej cię zabolało po 20 latach w koszulce Barçy?

Trochę wszystkiego, to o przyjaciołach, o pieniądzach… Wiele rzeczy mnie zabolało. Zawsze stawiałem klub ponad wszystkim. Wiele razy miałem możliwość odejścia. Pieniądze? Co roku mogłem odejść i zarabiać więcej niż tu. Zawsze mówiłem, że to mój dom, tak czułem i czuję. Trudno, by gdzieś było lepiej niż tu. Czułem, że potrzebowałem zmian, nowych celów, nowych rzeczy.

Trudno jest zrezygnować z 20 lat, całego życia, rodziny w Barcelonie, miasta… To ma duże znaczenie przy podejmowaniu decyzji. Rozumiem bowiem, że koniec końców zostaniesz, prawda?

Oczywiście, że bardzo trudno było mi podjąć decyzję. To nie przez porażkę z Bayernem, przez wiele rzeczy. Zawsze mówiłem, że chciałem skończyć tu karierę i że chciałem zostać. Że chciałem zwycięskiego projektu i zdobywania trofeów z klubem, by dalej powiększać legendę Barcelony. Prawda jest taka, że od jakiegoś czasu nie ma projektu ani niczego, żongluje się i zakrywa dziury w miarę upływu wydarzeń. Tak jak powiedziałem, zawsze myślałem o dobru mojej rodziny i klubu.

Co się stało, kiedy powiedziałeś rodzinie, że myślisz o odejściu?

Zrobiło się ogromne zamieszanie. Cała rodzina płakała, moi synowie nie chcieli się przeprowadzać ani zmieniać szkoły. Spojrzałem ponad to, chcę rywalizować na najwyższym poziomie, zdobywać trofea, rywalizować w Lidze Mistrzów. Można ją wygrać lub przegrać, bo to trudne, ale trzeba rywalizować. Przynajmniej rywalizować, by nie działo się to, co w Rzymie, Liverpoolu czy Lizbonie. To wszystko sprawiło, że nie zdecydowałem o odejściu. Wracamy do początku. Byłem pewny, że mogę odejść za darmo, prezydent zawsze mówił, że na koniec sezonu mogłem zdecydować, czy zostanę, czy nie, a teraz trzyma się tego, że nie powiedziałem o tym przed 10 czerwca, a wtedy graliśmy w lidze w środku tej gównianej pandemii. Ten wirus wszystko zmienił. Dlatego zostanę w klubie. Zostanę, ponieważ prezydent powiedział mi, że jedynym sposobem, bym odszedł, jest zapłacenie 700 milionów euro, co jest niemożliwe, lub udanie się na drogę sądową. Nigdy nie poszedłbym z Barçą do sądu, bo kocham ten klub, który dał mi wszystko, to klub mojego życia. Mam tu swoje życie, Barça dała mi wszystko, a ja dałem jej wszystko. Nigdy nie przyszło mi do głowy składanie pozwu.

Najbardziej zabolało cię, że niektórzy myśleli, że możesz zaszkodzić Barcelonie? Od lat bronisz klubu i jesteś jego symbolem. Bolało cię, że zwątpiono w twoje oddanie?

Zabolało mnie bardzo, że publikowano rzeczy przeciwko mnie, szczególnie te fałszywe. Albo to, że mogłem złożyć pozew, by na tym skorzystać. Nigdy bym tego nie zrobił. Powtórzę: chciałem odejść i miałem do tego pełne prawo, bo mówił to mój kontrakt. Nie jest to: „odchodzę i tyle”. Bardzo wiele mnie to kosztowało. Chciałem odejść, bo chciałem przeżyć szczęśliwie swoje ostatnie lata w piłce nożnej. W ostatnim sezonie nie znalazłem w klubie szczęścia.

Bycie szczęśliwym jest kluczowe. Jesteś urodzonym zwycięzcą. Grasz w zespole, który walczy o wszystkie tytuły, a w ostatnich latach Barça nie rywalizowała w Europie. Zostaniesz jako lider drużyny. Coś się musi jednak zmienić, prawda? Na poziomie sportowym.

Zostanę w Barcelonie i moje nastawienie się nie zmieni bez względu na to, jak bardzo chciałem odejść. Dam z siebie wszystko. Zawsze chcę wygrywać, lubię rywalizację i nie lubię przegrywać. Zawsze chcę dla klubu, szatni i dla mnie tego, co najlepsze. Powiedziałem kiedyś, że nie było nas stać na wygranie Ligi Mistrzów. Teraz nie wiem, co się wydarzy. Mamy nowego trenera i nowy pomysł. To dobre, ale potem trzeba zobaczyć, jak odpowie zespół i czy będziemy w stanie rywalizować. Teraz mogę powiedzieć tylko, że zostaję i dam z siebie wszystko.

O czym najpierw pomyślałeś, kiedy ludzie mówili, że mogłeś odejść i że Barcelona była ci obojętna? Byłeś wściekły?

Czułem ogromny ból, że wątpiono w moje oddanie, biorąc pod uwagę to, jak jestem wdzięczny klubowi. Kocham go i nigdzie nie będzie mi lepiej. Ale i tak mam prawo podejmować decyzje. Chciałem szukać nowych celów i wyzwań. A potem mógłbym wrócić, bo w Barcelonie mam wszystko. Moje dzieci tu dorastają i są stąd. W odejściu nie było niczego złego, potrzebowałem tego ja i potrzebował tego klub. To było dobre dla wszystkich.

Rodzina jest bardzo ważna w twoim życiu. Twój ojciec źle to zniósł, twoja żona i dzieci również. O co cię pytali? Co ci powiedzieli? Synowie mówili: „tato zrób to, tato, zrób tamto”? Oglądali telewizję i zadawali pytania?

Cały ten temat był dla wszystkich trudny. Jasne dla mnie było, czego chciałem, zaakceptowałem to i powiedziałem. Moja żona z całym swoim bólem wspierała mnie i towarzyszyła mi…

Ale najważniejszy w rodzinie jest Mateo…

[śmiech] Tak, Mateo jest jeszcze mały i nie zdaje sobie sprawę z tego, co znaczy odejście i budowanie życia przez kilka lat w innym miejscu. Thiago już rozumie, jest starszy. Usłyszał coś w telewizji, coś sprawdził i zadawał pytania. Nie chciał nic słuchać o przeprowadzce, nowej szkole i nowych przyjaciołach. Płakał i mówił: „nie jedźmy”. To było bardzo trudne, naprawdę. To zrozumiałem, sam przez to przeszedłem. Bardzo trudno jest podjąć decyzję.

Każdemu byłoby trudno, to 20 lat, całe życie. Przybyłeś do Barcelony, będąc w wieku twoich synów. Ludzie chcieliby wiedzieć dwie fundamentalne rzeczy. Zostajesz, znów będzie liderem zespołu. Przekażesz jakąś optymistyczną wiadomość na przyszłość?

Jak zawsze. Dam z siebie wszystko, wszyscy damy 100%, by walczyć o wszystkie cele. Mam nadzieję, że będziemy mogli zadedykować trofea osobom, które źle to zniosły. Ja źle zniosłem ten sezon, ale porównywanie się z osobami, które cierpią przez wirusa, które straciły rodziny i wiele rzeczy, byłoby hipokryzją. Obyśmy mogli zadedykować im zwycięstwa i obyśmy mogli w końcu pokonać tego wirusa i wrócić do normalności.

Słynny biurofaks. Wiele mówiło się, że źle ci doradzano i że z tego powodu w ten sposób poinformowałeś o odejściu. Dlaczego wysłałeś ten faks? Co chciałeś udowodnić? Jakie było twoje stanowisko?

Biurofaks miał w jakiś sposób oficjalnie poinformować o zamiarze odejścia. Przez cały sezon mówiłem prezydentowi, że chciałem odejść, że nadszedł czas na szukanie czegoś nowego. On wciąż mi powtarzał: „porozmawiamy, że to, że tamto i owamto”. W końcu nic. Nie zwracał uwagi na to, co mówiłem. Poprzez faks oficjalnie poinformowałem, że chciałem odejść i nie zamierzałem skorzystać z opcjonalnego dodatkowego sezonu. Nie chciałem wywołać zamieszania ani zwracać się przeciwko klubowi. Moja decyzja była podjęta, chciałem ją oznajmić.

Gdybyś nie wysłał faksu, być może o wszystkim by zapomniano i nikt by cię nie wysłuchał.

Oczywiście. Gdybym tego nie zrobił, to jakby nic się nie wydarzyło, zostałbym, bo miałbym jeszcze jeden opcjonalny sezon. Oni mówią, że nie poinformowałem o tym przed 10 czerwca, ale powtarzam, byliśmy w środku rozgrywek, to nie był odpowiedni moment. Poza tym prezydent zawsze mówił mi, że „po zakończeniu sezonu zdecydujesz, czy zostaniesz, czy odejdziesz”. Nigdy nie podał daty, a ja chciałem oficjalnie to oznajmić. Nie chciałem wszczynać kłótni, nie chciałem walczyć z klubem.

REKLAMA

Poleć artykuł

Aby dodawać komentarze, musisz być zalogowany.

"Powiedziałem to prezydentowi, a on zawsze mówił, że na koniec sezonu będę mógł podjąć decyzję. Ostatecznie nie dotrzymał słowa." Ta dwa zdania mordują politycznie Bartomeu. Te dwa zdania rzucają kompletnie nowe światło na całą sytuację z transferem.

@Jacob94 To już było wiadome, ale ok ...

To było wiadome

@Jacob94 kurde piszesz to jakbym Bartek miał za grosz honoru. Niesłychane że ten pieprzony chu* kogoś oszukał. Spoko niech dokończy w takim razie kadencje w marcu. Je*ane nieroby ci socios...
« Powrót do wszystkich komentarzy